niedziela, 3 kwietnia 2016

Rozdział XIV szpital

Moi drodzy zmieniłam narrację z trzecioosobowej na pierwszoosobową. Mam nadzieję że będzie wam się miło czytało. Już was nie zanudzam i zapraszam do czytania i komentowania. Domcia


Rozdział XIV szpital
Dominika

Obudziłam się w szpitalu, to dobrze, znaczy że żyję. Bardzo boli mnie ręka oraz brzuch, nie wspominając o głowie. Nie mam pojęcia skąd się tu wzięłam. Jacek spał na krześle obok mojego łóżka, trzymał mnie za rękę. Z mojej prawej strony była przeszklona ściana, widać było przez nie niewiele ale kątem oka zobaczyłam mundur policjanta. Na szyi miałam kołnierz więc ciężko było mi obrócić głową, aby zobaczyć coś więcej. Zabrałam rękę od Jacka i zaczęłam go delikatnie głaskać po włosach. On natychmiast się obudził. Popatrzył na mnie swoimi cudownymi oczkami. Co prawda były cały czas czerwone, od płaczu ale i tak były cudowne. Jacek przytulił mnie bardzo mocno, zakręciło mi się w głowie.
-Dominika, ty żyjesz.- Powiedział Jacek a z jego cudownych oczu zaczęły płynąć łzy.
-Puść mnie.- Powiedziałam, sprawiało mi to coraz większy ból.
-Przepraszam, pewnie cię boli.
-Bardzo.- Odpowiedziałam, nie miałam siły aby powiedzieć coś więcej.
-Ja pójdę po lekarza. Poczekaj.- Powiedział Jacek i wyszedł z sali, no jak bym mogła to bym gdzieś poszła ale nie miałam siły, po chwili na sali pojawił się mężczyzna w białym fartuchu nie trudno się domyśleć że był to lekarz.
-Jak się Pani czuje?- Zapytał, biorąc do ręki kartę, która wisiała na poręczy łóżka.
-Źle.- Odpowiedziałam.
-A może konkretniej.- Powiedział lekarz, podchodząc do mnie, ja raptownie się odsunęłam, sama nie wiem dlaczego tak zareagowałam. Lekarz chyba zauważył że się go przestraszyłam.
-Wszystko mnie boli.- Powiedziałam resztką sił. Jacek stał po drugiej stronie łóżka i trzymał mnie za rękę, która z niewiadomych mi przyczyn była w gipsie.
-A co konkretnie.- Zapytał lekarz, byłam poirytowana tym pytaniem przecież mu powiedziałam że wszystko.
-Głowa, ręka, klatka piersiowa, nie mogę oddychać.- wydusiłam z siebie.
-No dobrze. Rękę ma pani złamaną, dlatego jest w gipsie. Ma pani złamane dwa żebra. Na szczęście w głowę nic poważnego się nie stało, wstrząśnienia mózgu nie ma, krwiaka też nie. Ma pani tylko rozcięty łuk brwiowy, co prawda nie pierwszy raz z tego co widzę.- Powiedział lekarz spoglądając na kartę. Ja natomiast, sprawną ręką próbowałam pozbyć się kołnierza, który bardzo uciskał mi szyję.- Spokojnie, zaraz zdejmę Pani kołnierz.- Powiedział lekarz i zbliżył się do mnie, ja raptownie zamknęłam oczy i zacisnęłam zęby.- Spokojnie proszę się nie bać, to nic nie boli.- Powiedział lekarz po czym zdjął mi niewygodny kołnierz. Od razu łatwiej mi się oddychało.

Jacek
Gdy lekarz ściągał Dominice kołnierz, zauważyłem że bardzo źle reaguje, na zbliżającego się do niej obcego mężczyznę. Zacząłem się zastanawiać czy ci bandyci przypadkiem jej nie zrobili czegoś złego. Przez myśl nie mogło mi przejść że któryś z nich w okrutny sposób mógł sprawić mojej Dominisi taką przykrość. Mógł ją dotykać po całym ciele bez jej zgody. To było okropne. Jednak postanowiłem nie wnikać na razie w ten temat. Chciałem się nacieszyć tym że wreszcie odzyskała przytomność. Wiedziałem że czeka ją jeszcze długa rozmowa z policjantami którzy czekali przed salą. Lekarz zdjął jej kołnierz, położył go na szafce stojącej przy łóżku i zaczął wypytywać czy pamięta całe zdarzenie.
-Pamięta Pani co się wydarzyło?
-Jak przez mgłę.- Odpowiedziała Dominika, po jej głosie można było wywnioskować że sprawia jej to ogromny ból.
-Chce Pani porozmawiać z policją? Czy woli Pani na razie z tym poczekać.- Grzecznie zapytał lekarz. Miło z jego strony, znaczyło to że sam nie jest pewien czy Dominika jest gotowa psychicznie na tą rozmowę.
-Chcę to mieć za sobą.- Odpowiedziała, spoglądając na mnie. Ja uśmiechnąłem się do niej, próbując pokazać w ten sposób że wszystko będzie dobrze.

Dominika
Widziałam jak Jacek spogląda na mnie z przerażeniem, gdy lekarz wypytywał co pamiętam. Byłam jeszcze w szoku, ale wolałam mieć to jak najszybciej za sobą. Lekarz wyszedł z sali a na jego miejsce, przyszło dwóch policjantów. To była Monika z Krzyśkiem.
-Cześć, Jak się czujesz?- Zapytała Monika, podchodząc do mojego łóżka.
-Bywało lepiej.- Odpowiedziałam i posłałam jej delikatny uśmiech.
-Jesteś pewna, że chcesz teraz o tym mówić?- Zapytał mnie Krzysiek.
-Tak, chcę to mieć za sobą.- Odpowiedziałam a z moich oczu uroniło się kilka łez.
-No to zaczynamy. Jak i gdzie cię porwali?- Zapytała niepewnie Monika.
-Wróciłam po rzeczy, do mieszkania. Miałam jechać do Jacka. Weszłam do środka zobaczyłam bałagan a potem poczułam ogromny ból głowy i upadłam na ziemię. Potem obudziłam się w jakimś pokoju. Sama nie wiem gdzie to było.- Zaczęłam opowiadać, każde słowo sprawiało mi coraz większy ból. Ale wiedziałam że im szybciej im to powiem tym szybciej dadzą mi spokój.
-Co było dalej?- Zapytał Krzysiek, a ja zaczęłam płakać.
-Obudziłam się naga, przywiązana do grzejnika.- Znów zaczęłam płakać, co sprawiało mi nieziemski ból.- W kącie siedział mężczyzna, był niski ale dobrze zbudowany. Podszedł do mnie i wtedy....-Znów zaczęłam płakać odwróciłam głowę w stronę okna i nie mogłam się uspokoić.
-Dominika czy on cię...- Powiedział Krzysiek ale nie mógł skończyć pytania.
-On mnie...dotykał.- Powiedziałam ze łzami w oczach. Widziałam jak Jackowi napływały łzy do oczu i robił się coraz bardziej zdenerwowany.- W tedy przyszedł drugi taki chudy, myślałam na początku że on jest szefem. Potem kazał mi zadzwonić do Jacka i powiedzieć co ma zrobić. Ja powiedziałam że mnie porwali i on mnie uderzył w twarz. Potem wyszli gdzieś. Ja zasnęłam.
-No i co było dalej.- Zapytał Krzysiek. Ja powoli się uspokoiłam i zaczęłam mówić:
-Obudziłam się, było już ciemno. Podszedł do mnie trzeci mężczyzna. Znałam go. To był Jakub.
-Jaki Jakub?
-Chodziliśmy do technikum, ja byłam w pierwszej klasie, on właśnie kończył. Był dilerem i wszyscy w szkole się go bali, któregoś dnia zaczynałam lekcje nieco później. Miałam troszkę czasu więc umówiłam się z koleżanką, jego dziewczyną. Poszliśmy za szkołę, tam wszyscy chodzili ważni ze szkoły. Zobaczyłam jak Kuba bije jakiegoś chłopaka. Podbiegłam i zaczęłam ich rozdzielać. Oberwało mi się wtedy całkiem nieźle. Trafiłam do szpitala. On tam przyszedł i mi groził, ja postanowiłam jednak powiedzieć o wszystkim, czyli o narkotykach też. Poszedł siedzieć. Dostał dziesięć lat. Musiał niedawno wyjść z paki i to zaplanować.
-No dobra, ale wróćmy do wydarzeń z wczoraj. Co się wydarzyło?
-Zaczął, mi mówić w jaki sposób umrę i za co. Tamci powiedzieli że jadą do Jacka. Jak wyszli to on mnie zaczął bić. Najpierw po twarzy, potem zaczął kopać.
-No dobrze coś jeszcze pamiętasz?
-Krzyki. Krzyk policjanta. To był Paweł prawda?- Zapytałam ze łzami w oczach.
-Tak.- Powiedziała Monika i posmutniała, odniosłam wrażenie że coś przede mną jest ukrywane.- Coś, jeszcze pamiętasz? - Dodała Monika po chwili namysłu.
-Strzał, usłyszałam że ktoś strzelił. Potem już nie pamiętam. Obudziłam się w szpitalu.- Zauważyłam że Monika stała się jakaś nie obecna a Krzysiek patrzył na mnie z niedowierzaniem. Postanowiłam jednak nie drążyć tematu.
-Jacek, przyniósł byś mi wodę, chce mi się pić.- Powiedziałam spoglądając na niego jak bym miała zaraz mu coś zrobić. Jacek bez słowa wyszedł z sali.

Jacek
Opuściłem salę Dominiki w ciszy. Poszedłem jej po wodę tak jak mnie prosiła. Na korytarzu spotkałem Komendanta. Byłem zdziwiony jego obecnością. Siedział przy sali dość oddalonej od sali Dominiki co zdziwiło mnie jeszcze bardziej. Postanowiłem z nim porozmawiać.
-Pan komendant tutaj?- Zacząłem rozmowę.
-O witaj Jacku. Jak się czuje Dominika?
-Obudziła się. Krzysiek z Moniką ją właśnie przesłuchują. A komendant co tutaj robi?- Zapytałem widząc ze komendant co jakiś czas spogląda na drzwi sali obok.
-Posterunkowa, przepraszam starsza posterunkowa, wspominała coś o strzelaninie.
-Tak mówiła że padły strzały i słyszała krzyki.- W tym momencie skojarzyłem że mówiła, o tym że na miejscu był Paweł.- Czy Paweł. On dostał, prawda.- Powiedziałem do komendanta a on momentalnie posmutniał.
-Tak. Właśnie go operują.- Odpowiedział komendant.
-Będzie dobrze.- No co więcej mogłem powiedzieć wiedziałem że co bym mu w tej chwili nie powiedział to i tak zabrzmi banalnie. Usiadłem obok.
-Jacek, nie mówmy na razie o tym Dominice.- Zaproponował komendant, ja nie miałem nic przeciwko.- Powiemy jej po operacji.
-Wydaje mi się że ona się domyśla.- Powiedziałem. Widziałem jak spojrzała na Monikę gdy ta potwierdziła na miejscu obecność Pawła i strzały.
-Może się domyślać. Ale lepiej będzie jak na razie jej nic nie powiemy. Idź już do niej, potrzebuje cię teraz.- Powiedział komendant klepiąc mnie po plecach. Ja podniosłem się i ruszyłem w stronę sali gdzie leżała Dominika. Na sali siedziała jeszcze Monika z Krzyśkiem, rozmawiali o czymś. Dominika w pewnym momencie zaczęła płakać i odwróciła głowę w stronę okna, wtulając się w poduszkę. Monika z Krzyśkiem opuścili salę. Postanowiłem dowiedzieć się czemu Dominika zaczęła płakać. Zapytałem więc Krzyśka.
-Krzysiek.- Powiedziałem łapiąc go za rękaw.
-Tak?
-Co się stało? Dlaczego Dominika płacze?
-Odebrała właśnie telefon i w sumie to nawet nie wiem od kogo.
-Ale wiesz o co chodziło?- Zdziwiło mnie bardzo, byłem pewien że to oni coś jej powiedzieli.
-No, ktoś jej powiedział o tym że Paweł dostał. Tylko tyle wiem. A teraz przepraszam ale idę przesłuchać, porywaczy.- Powiedział Krzysiek i poszedł w głąb korytarza. Ja wszedłem do sali gdzie leżała zapłakana i roztrzęsiona Dominika.

Dominika
Leżałam na łóżku. Płakałam. Nie mogłam uwierzyć że mój przyjaciel, właśnie umiera. I to w dodatku przeze mnie. Usłyszałam otwierające się drzwi a potem kroki. Wiedziałam że to Jacek, znałam te kroki bardzo dobrze. Usiadł koło mojego łóżka, i odstawił wodę na szafkę. Odwróciłam się w jego stronę. On złapał mnie za rękę i spojrzał prosto w oczy.
-Nie martw się, wszystko będzie dobrze.- Powiedział.
-Jacek nie będzie, on tam umiera i to przeze mnie.- Powiedziałam ze łzami w oczach. On mnie przytulił i wyszeptał:
-To nie twoja wina, nie możesz się o to obwiniać. I wcale nie umiera.- Powiedział próbując mnie pocieszyć. Ja wtuliłam się w niego. Po chwili zapytałam:
-Wiedziałeś?
-O czym?- Zapytał Jacek patrząc mi w oczy.
-O Pawle, wiedziałeś że go postrzelili i że ma operacje.
-Dowiedziałem się dopiero na korytarzu jak spotkałem komendanta. Nie miałem pojęcia że Paweł dostał.- Jacek mocno mnie przytulił. Ja syknęłam z bólu. Puścił mnie i przeprosił. Później przyjechali moi rodzice. Jacek ich powiadomił że jestem w szpitalu. Wiedzieli o całym porwaniu. Wieczorem przyjechała Daria z Kacprem i Marcelem. Wyglądała ślicznie, maleństwo rosło jak na drożdżach. Około dwudziestej zostałam sama z Jackiem. Bardzo długo rozmawialiśmy. Niestety Jacek musiał o 22 wracać do domu. Miał rano służbę. Obiecał mi że wpadnie do mnie po pracy i przywiezie mi parę rzeczy. Położyłam się spać zasnęłam od razu, byłam przemęczona całym dniem. Około siódmej rano, obudził mnie lekarz, akurat był obchód. Jak zawsze te same pytania „Jak się Pani czuje, co panią boli itd.” Ja jednak nie byłam zbytnio zajęta tymi pytaniami.
-Co z Pawłem? Operacja się udała?- Zadałam to pytanie kilka razy, dopiero z czwartym razem dostałam odpowiedź.
-Tak, wszystko jest w porządku. Właśnie go wybudzają.- Na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.- Mogę do niego iść?- Zapytałam.
-No dobrze, ale tylko na chwilkę. Powinna Pani odpoczywać.- Powiedział lekarz, po czym wyszedł z sali. Ja ubrałam szlafrok i udałam się do sali gdzie leżał Paweł. Właśnie go wybudzili. Wyszedł do mnie lekarz i powiedział że mogę do niego wejść.


Paweł
Właśnie się obudziłem, widziałem dookoła siebie kilku lekarzy, każdy pytał jak się czuje. Ja nie wiedziałem jak się tu znalazłem. Odpowiadałem na każde pytania bardo chaotycznie, ale w ostateczności, chyba mnie zrozumieli. Bardzo bolał mnie brzuch, zresztą nic dziwnego. Zostałem w niego postrzelony. Lekarze opuścili salę. Na ich miejsce przyszła Dominika. Ucieszyłem się na jej widok. Nic jej nie było. Całe szczęście. Podeszła do mojego łóżka i usiadła obok.
-Jak się czujesz. W sumie to głupie pytanie, no bo jak możesz się czuć po postrzale. Zapewne wszystko cię boli. Długo spałeś, jesteś bardzo zmęczony?- Dominika cały czas mówiła, nawet nie miałem zamiaru jej przerywać. Pewnie bardzo jej się nudziło samej w szpitalu.- Czemu nie odpowiadasz?- zapytała.
-Nie mam siły.- Odpowiedziałem, sięgając po szklankę wody stojącą na szafce. Zobaczyłem że Dominika ma rękę w gipsie i ledwo siedzi. Postanowiłem się dowiedzieć czegoś więcej.- A ty jak się czujesz, mocno cię ręka boli?
-Już nie, ale ciężko mi mówić. Mam połamane żebra.
-No słyszę że ledwo mówisz. A była już u ciebie policja?
-Tak, byli już. Na szczęście mam to już za sobą. Z resztą powinni zaraz do ciebie przyjść.- Faktycznie do sali w tym momencie przyszła Monika z Krzyśkiem. Dominika postanowiła opuścić salę, chyba nie chciała przeszkadzać w przesłuchaniu. Opowiedziałam im wszystko a potem przyszła do mnie żona z córkami.

Dominika
Siedziałam na łóżku szpitalnym i czekałam aż Jacek przyjedzie. Zamiast jego dostałam bukiet policjantów. Nie miałam pojęcia co się dzieje. Do sali niespodziewanie weszło pięciu policjantów. Monika, Krzysiek, Emilka, Pan komendant i Michał. Nie wiedziałam co się dzieje. Taka delegacja do mnie, siedziałam na łóżku i czekałam aż ktoś zacznie wyjaśniać całe to zamieszanie. Jednak nikt się nie odzywał, chwilę później na sali pojawił się lekarz.
-Jak się Pani czuje?- zapytał mężczyzna w fartuchu.
-Lepiej, ale boli mnie klatka.- Odpowiedziałam, po chwili dodając.- A wy przyszliście na mnie popatrzeć czy coś ode mnie chcecie?- Zapytałam, byłam poirytowana, wzrokiem, tylu osób, skierowanym na mnie.
-Bo tak sobie pomyśleliśmy że musi ci się nudzić.- Zaczęła mówić Monika. Ja siedziałam i słuchałam, ciekawiło mnie bardzo co mają mi do powiedzenia.

-Mamy dla ciebie niespodziankę.- powiedział komendant, a za jego pleców wyskoczył Jacek przebrany za pirata. Zaczął recytować wierszyk a na ramieniu miał papugę. Co gorsze była prawdziwa. Nie mogłam opanować śmiechu, łzy leciały mi po policzku. Chwilkę później do sali na wózku, przyjechał Paweł. Lekarz nie pozwolił mu chodzić więc pielęgniarka przywiozła go na wózku. Jacek zrobił nam krótkie przedstawienie o piratach, wszyscy się w nie zaangażowali. Potem był obchód i Paweł musiał wrócić na swoją salę. A pielęgniarka powiedziała że na sali mogą zostać tylko bliscy, no więc pożegnałam gości. Jacek poszedł się przebrać w międzyczasie, pojawił się u mnie lekarz. Nic ciekawego się nie dowiedziałam, no oprócz tego że za dwa dni najszybciej opuszczę szpital a do pracy wrócę może za trzy tygodnie. Jacek wrócił na sale. Posiedział ze mną do dwudziestej pierwszej i wrócił do domu. Miła do pracy na rano. Komendant proponował mu urlop ale on nie chciał. Przecież lekarze nie zgodzili by się aby siedział cały dzień u mnie. Ja wyjęłam z rzeczy które przywiózł mi Jacek, książkę i zaczęłam ją czytać, nawet nie zauważyłam jak zasnęłam. Noc była bardzo ciepła więc postanowiłam otworzyć okno. Około czwartej rano obudził mnie dźwięk syreny. No niestety okno miałam na izbę przyjęć. Nie mogłam później zasnąć. Rano odwiedziła mnie Daria a po południu rodzice i Jacek. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz