niedziela, 17 kwietnia 2016

Rozdział XVIII pomysł....

Rozdział XVIII
Dominika

Od kilku tygodni znów jestem z Jackiem, w sumie to nasze rozstanie trwało kilka godzin. Od tamtej pory nie wróciliśmy do tematu zaręczyn, jakoś nikt z nie chciał poruszyć tego tematu. Nie wiem czy było by na razie warto. Nasz związek się umocnił dzięki temu. No niestety, okazało się że Kwieciński jest ojcem Jacka. Przeprowadzili badanie DNA, aby mieć pewność. A ja cały czas dusiłam w sobie tajemnicę jego rodziców. Z dnia na dzień miałam coraz większe wyrzuty sumienia, ale nie mogłam powiedzieć, przecież obiecałam jego Mamie.
-Cześć piękna.- Powiedział Jacek wchodząc do kuchni.
-No hej.- Odpowiedziałam, spoglądając w okno.
-Tak sobie spałem i wpadłem na pomysł.
-No mów, może mi się spodoba.
-A gdyby tak poznać naszych rodziców ze sobą i rodzeństwo oczywiście.
-Ale to byśmy ich do nas zaprosili?
-No tak, zrobili byśmy obiad albo kolację.
-No w sumie to niezły pomysł, ale gdzie my ich pomieścimy?
-No w ogrodzie. Mamy czerwiec jest cieplutko i w ogóle. Może jakieś ognisko wieczorem albo coś w tym stylu, grilla.
-No czemu nie. Jestem za, ale w sumie to czemu chcesz ich poznać?
-No bo, mamy niedługo pół roku, jak jesteśmy razem i mieszkamy razem no to w sumie czemu nie.
-No dobra, to kiedy?
-W sobotę. Oboje mamy wolne, zrobimy wszystko.
-Dobra to ja dzwonię do rodziców i ty też.
-O nie, pojedziemy do nich, żeby było ciekawiej.
-Ale po co?
-No wolałbym żeby twoi rodzice wiedzieli o Kwiecińskim.
-No ale to jego też zaprosisz?
-Nie wiem, to w końcu mój ojciec. Wolał bym aby poznał twoją rodzinę.
-No dobra, to kiedy jedziemy?
-Może teraz, pojedziemy do twoich rodziców a potem do moich.
-No niech będzie a do Kwiecińskiego na końcu?
-Nie jego jutro w pracy zaprosimy.
-No to jedźmy.- Powiedziała. Poszliśmy się szybko ogarnąć, wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy do moich rodziców. Zanim jednak weszliśmy do domu, szybko obmyśliliśmy plan działania. Wchodzimy, mówimy i wychodzimy. No więc weszliśmy.
-Hej, mamuś.- Powiedziałam.
-Dominika? A co ty tu robisz?- Krzyknęła mama, ja poszłam za jej głosem do sypialni rodziców. Weszłam i ujrzałam, moich rodziców w sytuacji....której wolała bym nie widzieć.
-Nic nie widziała.- Krzyknęłam zasłaniając sobie oczy i wychodząc z pokoju. Jacek stał jak wryty na korytarzu. Poczekaliśmy tam na rodziców. Po chwili do nas dołączyli.
-Co was tu sprowadza?- Zapytała mama. A ja wciąż patrzyłam na nią ze zdziwieniem.
-Cześć, dzieciaki.-Powiedział tata wychodząc z sypialni.
-Hej tato.- Odpowiedziałam.
-No to co was tu sprowadza?
-No bo my....-Zaczęłam mówić, Jacek nie dał mi skończyć.
-Zapraszamy was na obiad w sobotę.- Powiedział uradowany Jacuś, wtrącając mi się w zdanie.
-Dzięki, ja chciałam to powiedzieć.- Powiedziałam szturchając Jacka w ramię.
-Przepraszam, ale to takie fajne.
-Fajne, kochanie ty się dobrze czujesz?
-Cudownie, ale wracając do tematu. To na obiedzie będą moi rodzice i chciał bym aby państwo coś wiedzieli.
-Co się stało?- Zapytał tata.
-No bo moi rodzice nie są razem i mama będzie z tatą a tata będzie osobno.
-Co?
-No mama będzie z mężem a tata sam.
-A no dobra, to na którą mamy być?- Zapytała mama.
-Na piętnastą, myślę że będzie dobrze, Jak myślisz kochanie?- Zapytał Jacek a ja chwilkę się zastanowiłam i odpowiedziałam że będzie dobrze. Potem pożegnaliśmy się z rodzicami i pojechaliśmy do rodziców Jacusia.

Jacek.
Właśnie przyjechaliśmy do moich rodziców. Wysiadłem z samochodu i otworzyłem drzwi Dominice. Oboje weszliśmy do środka. Mama siedziała w kuchni i płakała a tato siedział w salonie i palił papierosa.
-Mamo coś się stało? Czemu płaczesz?
-Zapytaj ojca.- Odpowiedziała mama i wyszła z kuchni, a ja poszedłem do salonu. Domi pobiegła za mamą.
-Tato, od kiedy ty palisz?
-Od teraz.- powiedział tata podniosłym głosem.
-Czemu mama płacze?
-Nie powiedziała ci?
-No kazała przyjść do ciebie.
-Rozwodzimy się. A co cię tu sprowadza?
-Jak to się rozstajecie i czemu mówisz to z takim spokojem? Czemu nie walczysz o mamę?
-Walczyłem ale ona wolała twojego szefa.
-Jak to? Co ty chcesz przez to powiedzieć? Mama cię zdradziła?
-Tak dwadzieścia siedem lat temu.- Powiedział tata a ja siedziałem jak nieprzytomny na kanapie obok taty. Chwila czyli ta historia z porzuceniem mnie to bujda.
-Chwila bo czegoś nie rozumiem. Mama cię zdradziła?
-No tak.
-Czyli ta historia z porzuceniem to ściema.
-Tak, a co ty myślałeś, nie widziałeś tego podobieństwa między Kacprem a twoją matką?
-Nienawidzę was. Nie wierze, po co wam to było, po co mnie okłamywaliście.

Dominika
Wybiegłam z kuchni za zapłakaną panią Marzeną. Wiedziałam czemu płacze. Domyśliłam się, nie było to takie trudne. Mama Jacka siedziała na schodach przed domem, dosiadłam się do niej i przytuliłam. Siedziałam cichutko, wiedziałam że jak zacznę mówić to mogę tylko pogorszyć sytuację. Z resztą, jak ja płakałam to mama robiła dokładnie to samo.
-Jacek wie, prawda?- Zapytała Pani Marzena.
-Nie wiem, naprawdę nie wiem.
-Mówiłaś mu coś?
-Nie, nie miałam serca żeby mu o tym powiedzieć. Ale chyba wie, bo trudno nie było tego nie zauważyć.
-Dziecko, przecież on mnie znienawidzi, za to. Mogłam mu od razu powiedzieć prawdę.
-Spokojnie, niech Pani nie płacze.- Powiedziałam, podając jej chusteczkę.
-Mój syn ma taką cudowną, narzeczoną. A teraz mnie znienawidzi i nawet nie będę miała z wami kontaktu.-Siedziałam w ciszy, no co mogłam powiedzieć.- Czemu nic nie mówisz. Dominika czy coś się stało, o czymś nie wiem?
-No nie jesteśmy zaręczeni.
-Jak to, wtedy mówiliście że jesteście, co się stało?
-Jeszcze tego dnia się pokłóciliśmy i zerwaliśmy zaręczyny.
-I wy już nie jesteście razem?
-Jesteśmy, ale nie zaręczeni.- No i wy tym momencie z domu wybiegł zdenerwowany Jacek. Wiedziałam że się dowiedział.
-Jak mogłaś mi to zrobić.- Krzyknął.
-Jacek, synku, ja....ja.-Mówiła mama Jacka, szlochając.-Przepraszam.
-Teraz przepraszasz. Jak zrujnowałaś mi życie, to przepraszasz.
-Jacek, ja nie chciałam.
-Nie chciałaś. Najpierw dowiaduje się że mój tata nie jest moim tatą, potem zrywam zaręczyny z najważniejszą i najwspanialszą kobietą w moim życiu, a teraz mówisz mi że przepraszasz. Nie wydaje ci się że to troszkę za późno.
-Ale postaw się w mojej sytuacji.
-W twojej sytuacji, jakiej sytuacji, mam stać się kimś przed kim mnie zawsze ostrzegaliście. Nie wyobrażaj sobie że będę żył tylko kłamstwem.- Siedziałam, rozmyślając co teraz, przecież mieliśmy zrobić obiad rodzinny a teraz się okaże że Jacuś, nawet nie będzie chciał mieć z nimi nic do czynienia. I co teraz, będę musiała odwołać kolację. Podniosłam się i poszłam do samochodu, nie chciałam tam siedzieć, to były ich sprawy rodzinne. Po kilku minutach do samochodu, przyszedł Jacek i pojechaliśmy. Po drodze zajechaliśmy jeszcze do mojej siostry. Weszliśmy do środka. No w sumie to ja weszłam bo Jacek został w samochodzie.
-Hej siostra.- Powiedziałam wchodząc do domu.
-Cześć, Dari nie ma.- Powiedział mój szwagier.
-A kiedy będzie?
-Nie wiem, pewnie późno.
-A gdzie jest?
-W pracy. A po co przyjechałaś?
-Sprawę mam. Jak w pracy?
-Koleżance dzieci pilnuje. Mów co się dzieje.- Z pokoju wyszedł Kacper z Marcelem na rękach.
-No organizuje obiadek rodzinny ale mamy drobne komplikacje.
-Co się dzieje?
-Dużo, dobra to jak Daria wróci to powiedz jej że byłam.
-No dobra, nie zostaniesz na kawie?
-Nie, Jacek na mnie czeka.
-A czemu nie przyszedł?
-Nie pytaj, jak ten obiad nie będzie trzecią wojną światową to będzie cud. Dobra ja lecę jeszcze chciałam do Małego pojechać i do brata Jacka.
-No dobra, jak coś to dzwońcie.
-Oka. Lecę buźka.
-No pa pa.- I wyszłam z domu mojej siostry. Wsiadając do samochodu dostałam SMS-a od mojego brata.
Słuchaj potrzebuje pomocy, to ważne, spotkamy się w domu Jacka. Andrzej
Z przerażeniem pobiegłam do samochodu i pojechałam do domu Jacka. Pytał mnie kilkukrotnie co się stało ale ja nie odpowiadałam. Podjechałam pod dom jacka i ujrzałam mojego brata, był przerażony.

Andrzej
Czekałem na moją siostrę, byłem przerażony tym co się przed chwilą dowiedziałem, no na reszcie przyjechała.
-Cześć siostra.- Przywitałem się z nią.
-No mów co się dzieje.
-Jak by ci to powiedzieć. Tylko się nie denerwuj.
-No mów o co chodzi.
-Bo Patrycja jest w ciąż.
-Co jest?

Dominika
-Co jest?- Nie mogłam uwierzyć mój braciszek będzie szybciej tatą niż ja mamą.
-No jest w ciąży, bliźniaczej.- Dodał mój braciszek spoglądając na mnie z niepewnością.
-Moje gratulacje.-Powiedziałam udając że nie robi to na mnie wrażenia.
-Cieszysz się?
-No tak, a czemu miałam być zła?
-No nie wiem, może dlatego że mi się udało wcześniej niż tobie.
-Nie no przestań, cieszy mnie to bardzo.- Tak naprawdę dusiłam w sobie to co naprawdę wtedy czułam.
-No dobra to ja tyle. Chciałem się komuś wygadać.
-Dobra leć, leć.- Pożegnałam się z bratem a Jacek objął mnie w pasie i mocno przytulił. Weszliśmy do domu a ja poszłam zrobić coś do jedzenia.
-Kochanie, nie chce mi się jechać jeszcze do Kacpra.- Powiedziałam gotując obiad.
-Szczerze mi też się nie chce.- Powiedział Jacek i mnie przytulił.
-Wiesz co najchętniej to bym się jakiegoś dobrego wina napiła.
-Wiesz że ja też.- Powiedział, pocałował mnie w policzek i poszedł. Po kilku minutach wrócił z butelką wina i dwiema lampkami wina.

Jacek
Nalałem do lampek wina i przyniosłem je do kuchni.
-Proszę kochanie, tak jak sobie zażyczyłaś.
-Dziękuje, kochany jesteś.- Odpowiedziała całując mnie w policzek. Postanowiłem podjąć temat, który powinienem podjąć już dawno. No nie byłem po prostu pewien, czy jest to odpowiedni moment.
-Dominika, bo chciał bym z tobą porozmawiać.
-No mów co się stało.
-Bo chodzi o to że.....jak by tu zacząć....
-No myślę że od początku jak zaczniesz to będzie dobrze.
-Hahaha zabawne. Powiedz bo kilka tygodni temu...Dobra nie było tematu.- powiedziałem, no wydaje mi się ze to nie jest najlepszy moment. Oświadczę się jej przy dobrej okazji, ale teraz będę musiał się bardziej postarać.
-Mów jak już zacząłeś.
-Nie to głupie.
-No jak wolisz.
-To co jemy obiad i idziemy przed telewizor?
-No spełniasz marzenia kochanie.- Powiedziała Dominika nakładając obiad na talerze. Tak jak ustaliliśmy tak też zrobiliśmy. Jakoś po dwudziestej pierwszej poszliśmy spać. Rano obudził mnie dźwięk tłuczonego szkła, szybko pobiegłem na dół, Dominika zbierała z podłogi kawałki potłuczonego kubka. Uklęknąłem i pomogłem jej sprzątać.
-Co się stało?- Zapytałem gdy skończyliśmy sprzątać.
-Nie wiem, wypadło mi z dłoni.
-Spokojnie, nic ci się nie stało?
-Nie, mi nic ale potłukłam twój ulubiony kubek.
-Spokojnie, kupie sobie nowy.
-Przepraszam.- powiedziała i zaczęła płakać.
-Ej, no nie płacz z powodu kubka. Kochanie.- Przytuliłem ją i pocałowałem w czoło. Potem zjedliśmy śniadanie i udaliśmy się do pracy. Jeszcze przed odprawą chcieliśmy porozmawiać z moim no w sumie to sam nie wiem kim on w końcu dla mnie jest, Ojcem czy obcym człowiekiem. Przebraliśmy się w mundury i udaliśmy się do gabinetu komendanta. Zapukałem do drzwi.
-Wejść.
-Dzień dobry panie komendancie.
-O dzień dobry co was do mnie sprowadza?
-No bo my w prywatnej sprawie do pana przyszliśmy.- Zaczęła mówić Dominika.
-No bo my chcemy zaprosić Pana to znaczy Tatę na obiad.
-O jak miło a kiedy?
-W sobotę.
-No dobrze a twoi rodzice będą?- Zapytał, spoglądając na mnie.
-Nie wiem. Ale będzie rodzina Dominiki.
-A co wy zmówiny już robicie?
-No bez przesady, pół roku dopiero jesteśmy razem.
-Jak chcecie, to wasza sprawa. Możecie się odmeldować.
-Tak jest Panie komendancie.- I opuściliśmy gabinet. Pożegnałem się z Dominiką i poszedłem do pracy, chwilę później odbyła się odprawa i wszyscy rozeszli się do swoich zajęć.

Dominika
Od rana nie byłam w najlepszym humorze. Od razu rzuciło się to w oczy Pawłowi.
-Hej młoda, a ty co nie w sosie.- Zapytał wsiadając do radiowozu.
-A nie wiem, jakiś mam dziś kiepski dzień.
-No dobra nie wnikam. Jak tam sprawy z komendantem?
-Dobrze, a w sumie to sama nie ogarniam.
-Aż tak?
-No wszystko się pokomplikowało.
-A no w sumie to się nie dziwię.- Rozmowę przerwał nam dyżurny. Dostaliśmy wezwanie do bójki pod szkołą. No sytuacja nas zaskoczyła bo bójka nie była między uczniami a nauczycielami. Dotyczyła oceniania no tego się nikt nie spodziewał. Po uspokojeniu mężczyzn wróciliśmy na patrol, chwilę później zgłosiliśmy przerwę i wróciliśmy do komendy. Poszliśmy na upragnioną przerwę.
-Dzień dobry Pani Basiu.- Powiedziałam witając się z kucharką.
-O witaj słonko, co będzie dla ciebie?
-A nie wiem może zdam się na Panią.
-No to ja ci proponuje pierogi z kapustą i grzybami.
-O jak Pani wie co mnie cieszy.
-Dzień dobry Paniom.- Paweł przyszedł do nas.
-A co dla mojego ulubionego aspiranta?
-Pierogi myślę że będą w porządku.
-No proszę jaki zgrany patrol.- Zaśmiała się Pani Basia. A my udaliśmy się do stolika aby zjeść obiad w spokoju.
-Idę po sok, chcesz?- Zapytał Paweł odchodząc od stolika.
-Pomarańczowy, poproszę.
-Niema sprawy.- Paweł poszedł. Po kilku minutach przyszedł z powrotem z butelką soku pomarańczowego.
-Już zjadłaś?- Zapytał spoglądając na mój talerz. Fakt szybko zjadłam ale byłam bardzo głodna.
-No co głodna byłam, ale są wyśmienite.
-Chwila, a ty może...
-Co ja?
-Może ty jesteś w ciąży.- Nie uwierzyłam w to co usłyszałam, byłam zaskoczona, nie wiedziałam co mam powiedzieć. Akurat piłam sok i się oblałam.
-Ty chyba żartujesz, ja w ciąży?
-No a nie, masz pewność.
-Tak.- powiedziałam niepewnym głosem.
-Dominika, ale tak na sto procent?
-Tak i skończmy ten temat.- Odeszłam od stołu i poszłam do radiowozu. Po kilku minutach doszedł do mnie Paweł.
-05 do 00.
-Co jest piątka?
-Wpisz nas na działania.
-Dobra.- I pojechaliśmy na patrol. Jeździliśmy tak dobrą godzinkę aż w końcu dostaliśmy wezwanie. Skończyło się na wlepieniu kilku mandatów i na upomnieniach. Po służbie wróciliśmy jeszcze na komendę aby skończyć wypełniać papiery. Siedziałam przy biurku i zastanawiałam się nad tym co mi powiedział przy obiedzie Paweł. Fakt od kilku dni spóźnia mi się miesiączka ale nie chciałam panikować. Wróciłam do domu, całą drogę milczałam, nie chciałam mówić nic Jackowi o moich podejrzeniach. Jak poparzona wbiegłam do łazienki i od razu wyjęłam z torebki test, który zrobiłam. Musiałam jeszcze poczekać kilka minut, na wynik. To były najdłuższe minuty w moim życiu.

Jacek
Dominika po powrocie z pracy zamknęła się w łazience i siedziała w niej dość długo. Nie wiedziałem o co chodzi. Poszedłem do kuchni przygotować coś do zjedzenia. Nagle w kuchni pojawiła się Dominika ze łzami w oczach, nie wiedziałem co się stało. Podszedłem do niej a ona rzuciła mi się na szyję.
-Jacek, ja jestem w ciąży.- Powiedziała ze łzami w oczach, to był jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu.
-Co powiedziałaś?
-Będziemy mieli dzidziusia.
-Naprawdę?
-Tak.- Odpowiedziała a ja ją mocno uścisnąłem.
-To cudowna wiadomość.
-Wiem też się cieszę. Jutro pojadę do lekarza żeby mieć pewność.
-Dobrze.- Odpowiedziałem całując moją księżniczkę. Potem zjedliśmy obiad i w cudownych humorkach, oglądaliśmy TV. Wieczorem wpadła siostra Dominiki. Nie powiedzieliśmy im jednak o niespodziance jaką dla nich szykujemy. Około 21 pojechali. Dominika wysłała SMS-a do mojego ojca że jutro jej nie będzie w pracy. Zjedliśmy kolację, wzięliśmy wspólną kąpiel i położyliśmy się spać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz