Rozdział XV
Dominika
Od dwóch tygodni jestem już w domu. Bardzo mi się
samej nudzi więc wpadam często na komendę z jakimś ciastem i
pomagam w papierkowej robocie. Kilka dni temu Paweł wyszedł ze
szpitala. Był nawet u mnie. Ale ta wizyta nie należała do
najprzyjemniejszych. Jego żona cały czas uważa że to moja wina ze
go wtedy postrzelili nie będę ukrywać, wyszła z tego dość duża
awantura. Paweł od tamtego czasu się do mnie nie odzywa. Nie wiem
czy jego żona (Majka) nie miała z tym nic wspólnego, ale znam go
na tyle dobrze że wcale by mnie to nie zdziwiło. Jeśli chodzi o
ich małżeństwo to zawsze był ugodowy. Nawet miałam ostatnio do
niego zadzwonić, ale stwierdziłam że to nie ma sensu. Jak by
chciał to by sam się odezwał. Na zjazd klasowy nie pojechałam, no
niestety byłam wtedy w szpitalu. Było mi smutno że nie spotkałam
się ze swoją klasą. Na ale takie życie. Dostałam tylko telefon
od Wojtka żebym się cieszyła bo wyszedł z tego całkiem niezły
cyrk. I gdybym ja się tam pojawiła jako Policjant to już w ogóle.
No chciała bym zobaczyć co tam się stało. Ale no musiałam
nasycić się opowiadaniami Wojtka. Zaprosiłam ich dziś na obiad,
mam nadzieję że nie skończy się to szpitalem. Najpierw jednak
muszę jechać na zakupy. Wstałam dziś bardzo wcześnie, jakoś nie
mogłam spać. Zeszłam, na dół do kuchni, przygotowałam dla Jacka
śniadanie (kanapki z szynką, sałatą i pomidorem do tego kawę),
postawiłam talerz z kanapkami i kubek gorącej kawy na tacy i
zaniosłam do sypialni. Jacuś jeszcze spał.
Jacek
Obudził mnie dźwięk, odkładanych naczyń. Otworzyłem
oczy i zobaczyłem Dominikę, schylającą się nade mną.
Pocałowałem ją na przywitanie i usiadłem na łóżku. Dominika
podała mi tacę ze śniadaniem usiadła obok mnie, nakrywając się
kocem. Oboje zjedliśmy śniadanie.
-Nie chcę iść dziś do pracy. Najchętniej to bym
został z tobą w domu i nie pozwolił bym ci na nudę.-
Powiedziałem, przytulając Dominikę.
-Ja też nie chce żebyś szedł do pracy. Zostańmy
dziś w łóżku cały dzień.- Powiedziała Dominika, po czym bardzo
namiętnie mnie pocałowała.
-Ale, skarbie, przecież mamy dziś gości na obiad.-
Odpowiedziałem i również ją pocałowałem.
-No wiem, odwołajmy to.
-No i jeszcze czego, żebyś mi marudziła tak jak
poprzednio.
-Kiedy poprzednio?
-No jak nie było obiadu bo wylądowałaś w szpitalu.-
Dominika popatrzyła na mnie swoimi pięknymi niebieskimi oczami.
-A jak znowu wyląduję w szpitalu?
-No bez przesady ile można. Jak tam znowu trafisz to
będę zmuszony się tam przeprowadzić.
-Dlaczego?
-No bo jesteś tam częściej niż w domu.-
Odpowiedziałem i znów pocałowałem Dominikę. Potem wstałem z
łóżka i poszedłem szykować się do pracy. Wziąłem szybki
prysznic, ubrałem się. Poszedłem do salonu pożegnać się z
Dominiką, która oglądała swój ulubiony program telewizyjny i
pojechałem do pracy.
Dominika
Gdy skończyłam oglądać telewizję, poszłam wziąć
prysznic i przyszykowałam się na zakupy. Po drodze miałam zamiar
zajechać na komendę. Ale w ostateczności najpierw pojechałam na
zakupy. Kupiłam troszkę warzyw i przypraw. Kurczaka na obiad i
troszkę ciastek i słodyczy na deser. W sumie to na deser kupiłam
lody, ale ciastka nie zaszkodzą. Udałam się do kasy aby zapłacić
za zakupy. Potem zaniosłam, dość spore siatki z zakupami do
samochodu i pojechałam na komendę do Jacka. Zaparkowała auto pod
drzewem, zawsze je tam parkuję. Poszłam do Jacka, przed komendą
zauważyłam dwie kłócące się osoby. Znałam je to był Krzysiek
i Majka, żona Pawła. Zdziwiło mnie to myślałam że się nie
znają. Podeszłam bliżej.
-Powiedz mi czy to moje dziecko? Pytam się.- Powiedział
Krzysiek, po czym złapał Majkę za rękę i odsunął się z nią
na bok. Zauważył że idę i chyba nie chciał abym słyszała ich
rozmowę. Kiwnęłam tylko głowa na przywitanie i weszłam do
komendy. Na korytarzu spotkałam komendanta.
-Dzień dobry Panie komendancie.- Podeszłam się
przywitać.
-O posterunkowa. Co u was słychać?
-Starsza Posterunkowa.- Odpowiedziałam uśmiechając
się.- A dziękuję dobrze, a u komendanta?
-Sporo zmian, oj sporo. A co cię tu sprowadza?
-Nudzi mi się w domu, tęsknię już za pracą.- Nigdy
nie przypuszczałam że to powiem, ale taka była prawda.
-A kiedy zasilisz nasze szeregi?
-Przy dobrych lotach od poniedziałku.- Uśmiechnęłam
się. Jutro miałam umówioną wizytę u lekarza i miałam się
dowiedzieć od kiedy będę mogła zacząć pracę.
-O to dobrze, przydasz nam się. A powiedz wiesz co z
aspirantem?
-Nie nie mam pojęcia.- Odpowiedziałam, no bo co miałam
powiedzieć że się pokłóciliśmy i nie odzywamy się do siebie.
-A, myślałem że ty będziesz wiedzieć.
-Nie nic nie wiem ale jego żona jest przed komendą. Z
Krzyśkiem rozmawiała. Może on coś będzie widział.-
Powiedziałam.
-No cóż, zaraz się dowiem bo właśnie wraca. No to
ja wracam do pracy Miłego dnia.
-Dziękuję i wzajemnie.- Odpowiedziałam i poszłam do
pokoju dyżurnego. Wpadłam do niego jak poparzona. Zobaczyłam
Jacka, uśmiechniętego od ucha do ucha, pijącego kawę. Podeszłam
do biurka.
-Cześć kochanie.- Przywitałam się.- I jak ci mija
dzień?
-A dzięki spokojnie. A co ty tu robisz?
-A byłam na zakupach i wpadłam. Wiesz nie lubię być
sama w domu.
-No wiem, wiem. Tak sobie myślę.
-No co?- Zapytałam zaciekawiona.
-Może, byśmy skoczyli dziś wieczorem do kina a potem
na lody.
-No czemu nie, ale wydaje mi się że jeszcze jest za
zimno na lody.- Odpowiedziałam. Patrzyliśmy sobie z Jackiem prosto
w oczy. Do pokoju przyszedł komendant. Postanowiłam już dłużej
nie przeszkadzać Jackowi w pracy i ulotniłam się. Wychodząc z
komendy, zobaczyłam Majkę, siedziała na ławce i płakała.
Podeszłam do niej podałam jej chusteczkę i odeszłam.
-Dominika, zostań, proszę.- powiedziała Majka
kierując te słowa w moim kierunku. Byłam zaskoczona, ale
postanowiłam usiąść, mimo tego że byłyśmy skłócone.
-Czemu płaczesz?- Zapytałam.
-Co byś zrobiła...-Zaczęła mówić.- Gdybyś podczas
imprezy, przespała się z nieznajomym. A potem okazało by się że
jesteś z nim w ciąży.
-Nie wiem, nigdy nie byłam w takiej sytuacji.- I teraz
zrozumiałam dlaczego chwilę wcześniej kłóciła się z
Krzyśkiem.- A on wie?
-Krzysiek tak. Ale, wiem że powinnam powiedzieć
Pawłowi. On mnie zostawi.- Majka zaczęła płakać. Ja ją
przytuliłam do siebie. Nie mówiłam nic wiedziałam że wszystko
zabrzmi banalnie, a mówiąc że wszystko się ułoży bym skłamał.
Zdrada to zdrada i nie wiem czy Paweł umiał by jej wybaczyć.- Mogę
mieć do ciebie prośbę?
-Oczywiście.- Odpowiedziałam.
-Nie mów nikomu o naszej rozmowie.
-Dobrze.
-Chciałam cie przeprosić. Oskarżyłam cie o coś na
co nie miałaś wpływu. Przecież jak wiązałam się z Pawłem to
wiedziałam że zaczynam niebezpieczną grę. Jesteście policjantami
i takie rzeczy się zdarzają. Przeprasza.
-Nic się nie stało.- Odpowiedziałam.- Przeprasza ale
już muszę jechać. Mam mieć dziś gości a nic jeszcze nie
zrobiłam.
-Dobrze nie tłumacz się. Dziękuje.
-Nie ma za co.- Odpowiedziałam wsiadając do samochodu.
Wróciłam do domu i zajęłam się szykowaniem obiadu. Wstawiłam
kurczaka do piekarnika i poszła przyszykować stół. Ustawiłam
naczynia. Tak zwane zimne jedzenie i poszłam do kuchni zajrzeć do
kurczaka. Goście mieli się zjawić lada chwila. Wyjęłam kurczaka
z piekarnika i usłyszałam dzwonek do drzwi. Radośnie poszłam
otworzyć.
-Witajcie, wejdźcie do środka.- Powiedziałam witając
gości.
-Cześć. A Jacka nie ma?- Zapytał Wojtek.
-Jest w pracy, dojedzie do nas. Wejdźcie dalej.-
Powiedziałam i zaprowadziłam gości do salonu.
-Ładnie się urządziliście.- Powiedziała Dominika.
-Proszę siadajcie.- Zaprosiłam gości do stołu.-
Jeśli nie macie nic przeciwko to pójdę zajrzeć do kurczaka.
-Nie no jasne jasne.- Odpowiedział Wojtek siadając do
stołu. Udałam się do kuchni nałożyłam na talerz kurczaka,
przystroiłam troszkę i wróciłam do gości. Postawiłam danie na
stole i przysiadłam się do nich. Zaczęliśmy jeść. Podniosłam
się, podeszłam do szafki w której trzymaliśmy z Jackiem wina,
wyjęłam jedno i postawiłam je na stole.
-Wojtek, otworzysz?- Poprosiłam gościa.
-A co nie dasz rady?- Zaśmiał się.
-Ja nie dam rady, znasz mnie, zawsze daje rade, tylko
wiedz szkoda mi nowego obrusu.- zaśmiałam się.
-Dobra daj korkociąg.- Powiedział Wojtek a ja
podeszłam do szafki i wyjęłam korkociąg. Podałam mu go, a on
użył go w bardzo dostojny sposób, następnie nalał nam do
kieliszków i odstawił je na stole.
-A ty nie pijesz?- Zapytałam gdy zobaczyłam że sobie
nie nalał.
-Nie, prowadzę.- Odpowiedział z uśmiechem.
-Nie przesadzaj, zamówię wam taksówkę albo Jacek was
odwiezie.- Zaproponowałam.
-Dominika nawet nie ma takiej opcji.- powiedział Wojtek
kończąc tym temat. Zajęliśmy się jedzeniem. W międzyczasie
postanowiłam wznieść pierwszy toast. Podniosłam kieliszek i
powiedziałam:
-Więc wypijmy za nowy początek, za odnowienie
kontaktów.- Posłałam uśmiech do Dominiki. Po czym podniosłam się
i dodałam.- Nie mogę, Nalej sobie jakiegoś soku albo czegoś bo
mnie zaraz.- Wojtek zaśmiał się i nalał sobie soku pomarańczowego
do kieliszka. Wznieśliśmy pierwszy toast i wróciliśmy do jedzenia
i wspominania.
Jacek
Właśnie skończyłem pracę, po drodze do domu
postanowiłem zajechać do sklepu i kupić jakieś wino na wieczór.
Bardzo mi się śpieszyło do domu, w końcu nasi goście już byli.
Wpadłem do sklepu jak poparzony, kupiłem jedno wino i czym prędzej
pobiegłem do samochodu. Na drodze oczywiście uważałem,
ostrożności nigdy za wiele. Wjechałem na podwórko. Wysiadłem z
samochodu i wszedłem do domu.
-Już jestem, kochanie.- Krzyknąłem stojąc w
drzwiach.
-O to dobrze.- Odpowiedziała Dominika, usłyszałem w
salonie rozbawione towarzystwo.
-Nie przyjdziesz się przywitać?- Zapytałem grzecznie,
ale takiej odpowiedzi się nie spodziewałem.
-Po co, zaraz sam tu przyjdziesz.- powiedział radośnie
Dominika a ja wszedłem do salonu z butelką wina i podszedłem do
niej dając jej buziaka w policzek. Przywitałem się z gośćmi i
usiadłem do stołu.
-Mam nadzieję, że długo na mnie nie czekaliście.-
Powiedziałem.
-Nie nie, dopiero przyjechaliśmy.- Odpowiedział
Wojtek. Nalałem sobie wina do kieliszka i zobaczyłem że Wojtek ma
nalany sok.
-A ty nie pijesz?- Zapytałem.
-Nie nie prowadzę.
-No bez jaj. Zamówię wam taksówkę.- Zaproponowałem.
-Już próbowałam, jest nieugięty.- Powiedziała
Dominika.
-No naprawdę, nie musicie mnie namawiać bo się nie
zgodzę.
-No jak wolisz.- Odpowiedziałem i zająłem się
jedzeniem, byłem bardzo głodny po pracy. Wszyscy dobrze się
czuliśmy w swoim towarzystwie. Dominika śmiała się razem ze
znajomymi ze wspomnień. Ja słuchałem i dowiedziałem się bardzo
ciekawych rzeczy na temat mojej kobiety. Co chwilę dolewaliśmy
sobie wina do kieliszków, bardzo szybko skończyła się jedna
butelka i w ruch poszła druga. Na dworze było jeszcze widno więc
wyszliśmy na zewnątrz się przewietrzyć. Nagle usłyszałem
samochód wjeżdżający na podwórko. Potem rozległ się dźwięk
dzwonka.
Dominika
Radosnym, nieco podpitym krokiem udałam się otworzyć
drzwi. To był Paweł, ostatnia osoba, której się spodziewałam.
Stał z bukietem róż i czerwonymi zaszklonymi oczami. Domyśliłam
się co się stało.
-Cześć. Mogę wejść?- Zapytał Paweł.
-Jasne wejdź. Coś się stało?- Zapytałam, udając że
się nie domyślam.
-Chciałem cię przeprosić.
-No dobra.- Powiedziałam i zaprosiłam do kuchni, gdzie
mogliśmy w spokoju porozmawiać.- Mów co się stało że płakałeś.
-No Majka, zresztą, dobrze wiesz, Majka mi mówiła o
waszej rozmowie.- Powiedział Paweł siadając przy kuchennym stole.
-No wiem, wiem. I co teraz?
-No nie wiem, nie mam pojęcia. Pokłóciliśmy się.
Ale ja ją kocham, i równie dobrze to może być moje dziecko,
przecież ona nie ma pewności że to Krzyśka.
-A czyli o nim też ci powiedziała.
-No wydaje mi się że o wszystkim. Mam taką nadzieję.
Kocham dziewczynki i Majkę też nie chcę ich stracić. Ale boję
się że znowu wywinie mi taki numer.
-Nie wiem, Ja nie mogę zadecydować za ciebie.-
Odpowiedziałam.- Chcesz coś do picia?- Zaproponowałam.
-Herbatę mi możesz zrobić. A ja ci nie przeszkadzam?
-Nie, dlaczego?- zapytałam, wstawiając wodę na
herbatę dla Pawła.
-No bo masz gości, wiesz jak przeszkadzam to ja mogę
pójść.
-Nie przesadzaj nikt nikomu nie przeszkadza. A może
przyłączysz się do nas.- zaproponowałam, no w końcu też był
moim gościem.
-Nie wiem, a Jacek nie będzie miał nic przeciwko?
-Nie no co ty.- W tym momencie do kuchni przyszedł
Jacek.
-O cześć Paweł, nie spodziewałem się ciebie.-
Powiedział Jacek, witając się z nim.
-No cześć cześć.
-Zaprosiłam do nas Pawła, nie masz nic przeciwko.
-Nie no co ty. Im nas więcej tym lepiej. A ty płakałeś,
masz takie czerwone oczy.
-Alergia.- Odpowiedział Paweł.
-Zapraszam do salonu.- Powiedziałam zalewając herbatę.
Udałam się do salonu. Dostawiłam talerzyk i krzesło dla naszego
gościa.
-To jest Paweł, a to Dominika i Wojtek.
-Miło nam cię poznać.- Powiedział Wojtek.
-Napijesz się wina.- Zaproponował Jacek.
-Nie dzięki jestem samochodem.
-No kolejny.- powiedział Jacek, dolewając sobie wina,
ja odmówiłam miałam już dość na dziś. Siedzieliśmy tak chyba
do dwudziestej drugiej. Potem Wojtek z Dominiką stwierdzili że
muszą już wracać bo jest już bardzo późno. Paweł pomógł nam
posprzątać i również pojechał. Całe szczęście że Jacek wziął
sobie na jutro wolne, bo był w takim stanie, że nawet nie będę
tego komentować. Zaprowadziłam go do sypialni i położyłam spać.
Sama udałam się na dół aby dokończyć sprzątanie. Pomyłam
naczynia i poszłam wziąć prysznic. Potem poszłam spać. Rano
obudził mnie dźwięk budzika. Musiałam wstać, w końcu na
dziesiątą miałam wizytę u lekarza. Wstałam, obudziłam Jacka.
-Jacuś, kochanie, wstawaj.
-Daj mi spokój, wolne mam.
-Dobra.- Stwierdziłam że nie mam szansy w tym starciu.
I tak za jakiś czas wstanie z wielkim bólem głowy. Ja natomiast
zeszłam na dół zjadłam śniadanie. Poszłam wziąć prysznic i
się ubrałam. Jacek wciąż spała a ja musiałam już jechać do
lekarza.
-Jacuś. Wstawaj ja już jadę.
-Dokąd?
-No do lekarza. Wstawaj.
-Jezu litości, mogła byś się tak nie drzeć.-
Popatrzyłam na Jacka i zaczęłam się śmiać.
-Weź prysznic, potem jak wrócę jedziemy do twoich
rodziców na obiad.
-Ale mnie głowa boli.
-No wierze ci. Nieźle poszalałeś.- Powiedziałam
wychodząc z sypialni.- Jak byś mógł okno w sypialni otworzyć.-
Poprosiłam Jacka i pojechałam do lekarza. Weszłam do gabinetu.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry, niech pani usiądzie. Jak się pani
czuje?
-A bardzo dobrze.
-A ręka. Dobrze jest?
-Tak, wszystko jest dobrze, nie boli mnie wykonuje
wszystkie czynności bez przeszkód.
-A klatka piersiowa?
-Normalnie, nie boli siniaki też już zeszły.
-No więc, wydaje mi się ze od poniedziałku może Pani
wrócić do pracy.
-Naprawdę?- Zapytałam z niedowierzaniem.
-Tak, ale proszę na siebie uważać, za często Pani
ląduje w szpitalu.
-Będę uważać. Dziękuje. Do widzenia.- Powiedziałam
wychodząc z gabinetu. Byłam bardzo szczęśliwa. Wróciłam do domu
gdzie czekał na mnie Jacek. Miał wziąć się w garść i ogarnąć.
No przecież pijanego nie zawiozę go do rodziców. No na szczęście
wszystko było dobrze gdy wróciłam. Jacek siedział w kuchni i pił
kawę, ja również zrobiłam sobie kawę. Usiadłam obok Jacka i
zaczęłam ją pić.
-Ty pijesz kawę?- zapytał Jacek.
-No, co w tym dziwnego?
-To że nie piłaś jej od kilku miesięcy.
-O jedna mi nie zaszkodzi.- Powiedziałam dopijając
kawę.- dobra ja idę się przebrać.
-Po co?
-No jedziemy do twoich rodziców.
-Ale ślicznie tak wyglądasz.- Powiedział Jacek.
-Serio. Dobra a chciałam ubrać sukienkę.-
Powiedziałam puszczając oczko w stronę Jacka.
-No myślę że nic się nie stanie jak się
przebierzesz.- To zawsze działa. Szybko poszłam się przebrać a
potem szybciutko poszłam do samochodu. Oczywiście Jacek uparł się
że to on będzie prowadzić. Nawet nie było takiej opcji.
Oczywiście że ja prowadziłam. Na miejscu byliśmy chwilę po
dwunastej. Ja cała w skowronkach a Jacek ledwo przytomny. Uśmiać
się można było. Zapukałam do drzwi.
-O już jesteście. Wejdźcie do środka.- Powiedziała
Mama Jacka.
-Cześć mamo.- Powiedział Jacek, troszkę podpitym
głosem. Mama popatrzyła na mnie.
-A jemu co?- Zapytała po chwili namysłu.
-Powiedzmy że ciężka noc.- Powiedziałam, poprawiając
Jacka. Ten oparł się o ścianę i zasnął. Nie mogłyśmy
pohamować się ze śmiechu. No po prostu, ten facet był zdolny do
wszystkiego. Postanowiłam go tak zostawić. Razem z Mamą Jacka
weszłyśmy do salonu. Pośmiałyśmy się chwilę z tej sytuacji i
doszłyśmy do wniosku że lepiej będzie jak się położy.
Zaprowadziłyśmy go do pokoju, w którym kiedyś mieszkał.
Położyłam go na łóżku, przykryłam kocem i wróciłam do
salonu. Usiedliśmy wszyscy do obiadu. No prawie wszyscy. Jacek
smacznie spał. Zjedliśmy obiad a ja pomogłam mamie Jacka pozmywać
po nim. Potem udaliśmy się na deser do ogrodu. Jego mama
przygotowała lody waniliowe. Bardzo dobre. Nagle zadzwonił mi
telefon.
-O przepraszam. To ważne.- Powiedziałam i szybciutko
odeszłam aby odebrać.
-Co się stało?
-Pogodziłem się z Majką.
-O to gratuluje, ale nie mogę rozmawiać.
-Dobra, chciałem ci tylko podziękować. Może
wpadniesz z Jackiem na kolacje do nas.
-Nie dziś, przeprasza, jesteśmy właśnie u jego
rodziców.
-A jak on się po wczoraj czuje?
-No śpi jak na razie.
-O to będziesz złą synową.
-Będę jak nie przestaniemy rozmawiać.
-No dobra, to do kiedyś tam.
-No buźka Pa.- Powiedziałam i wróciłam do rodziców
Jacka. Usiadłam na ławce, Jacek właśnie wstał i przyszedł do
nas.
-Co ja tu robię?- Zapytał.
-Ty się pytasz co tu robisz.- Odpowiedziała jego Mama.
-No tak. Coś w tym złego. Chcę wiedzieć jak się tu
znalazłem.
-Dominika cię przywiozła.
-A po co, jeśli mogę wiedzieć.
-Bo twoi rodzice zaprosili nas na obiad. Na który ty
przyjechałeś napity.- Odpowiedziałam zdenerwowana, tym ze Jacek
nie wie co się dzieje.- A teraz idziesz do samochodu i siedzisz tam
do puki ja nie przyjdę.
-Mamo powiedz jej coś.- Jacek prawie się popłakał.
-Dominika, przepraszam cię za niego. Nie wiem co z nim.
-Nie to ja powinnam Państwa przeprosić nie powinnam
była go przywozić.
-No właśnie po co mnie tu przywiozłaś.
-Powiedziałam że masz iść do samochodu.
-Ja nigdzie z tobą nie idę.
-Dobra, jeszcze dziś spakuje walizki i się wyprowadzę.
-Dominika nie przesadzaj.- Powiedział Jacek łapiąc
mnie za rękę.
-Puść mnie, bo to nie będą tylko słowa.-
Momentalnie mnie puścił i poszedł do samochodu. Ja jeszcze raz
przeprosiłam jego rodziców i pożegnałam się z nimi. Gdy
przyszłam do samochodu Jacek spał sobie. Zapięłam mu pasy i
zawiozłam do domu. Położyłam spać i poszłam przygotować
kolację. Jacek po godzinie do mnie dołączył.
-Przepraszam.-Wydusił z siebie.
-Siadaj, zaraz ci dam jajecznicę.- Powiedziałam.
-Nie gniewaj się.
-Jacek, powiedziałam już coś. Siadaj i jedz.
-Dominika nie bądź na mnie zła.
-Nie jestem zła na ciebie.- Powiedziałam kładąc
talerz na stole.
-To na kogo?
-Na siebie, i skończmy temat.
-Dlaczego na siebie?
-Bo pozwoliłam ci się napić i zawiozłam cię w takim
stanie do rodziców. Mogłam to wszystko odwołać a teraz będą
mieli mi za złe ze zepsułam im popołudnie.
-Nie będą mieli ci za złe.
-Doprawdy, jakoś nie mogę w to uwierzyć. Zobaczysz,
będą mi to wypominać.
-Nie będą a teraz się uśmiechnij.- Uśmiechnęłam
się do Jacka, a on podszedł do mnie i zaczął mnie łaskotać tak
że nie mogłam złapać oddechu. Pocałował mnie a potem udaliśmy
się do sypialni spać. Byłam zmęczona tym dniem, więc jak tylko
przyłożyłam głowę do poduszki zasnęłam.
Nie no to jest po prostu boskie! Pijany Jacuś :D Czytając nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Super!
OdpowiedzUsuńCzekam na next.
Pozdrawiam i życzę weny