Rozdział XIII
porwanie.
Dominika obudziła się nad ranem, naga na
podłodze, była przywiązana do grzejnika. Obudził ją promienie
słońca wkradające się do pomieszczenia przez niewielki okno przy
suficie. Pomieszczenie w jakim się znajdowała było zniszczone, na
ścianach cegła miejscami tapeta, tynk sypał się z sufitu na
podłogi. Dziewczyna zaczęła się szarpać, próbując się
uwolnić.
-To nic ci nie da. Możesz próbować.- Powiedział
niewielki mężczyzna siedzący w rogu pomieszczenia.
-Czego ode mnie chcesz?- Zapytała przerażona
dziewczyna.
-Ja tylko troszkę się tobą pobawię.- Mężczyzna
zaczął zbliżać się do dziewczyny. Dominika próbowała się
wyrwać z jego objęć. On ją zaczął dotykać po całym ciele.
Dziewczyna przerażona zaczęła płakać i krzyczeć.
-Nie krzycz nie będzie bolało.
-Puszczaj mnie, puszczaj.-Krzyczała Dominika ze łzami
w oczach. W tym momencie do pokoju przyszedł inny mężczyzna.
-Zdzichu weź se odpuść. Nie po to ją porwaliśmy.
-Ja pierdole pobawić nawet się nie dasz.
-Uspokój się. Jest nam potrzebna do czegoś innego.
-Ale ona jest z psiarni, niby w czym ma nam pomóc?
-No jak idioto w czym, szantażyk. Zadzwonimy do jej
kochasia. Jeśli ją kocha to zrobi to co chcemy.
-Rysiek mówiłem ci już że jesteś geniuszem.
-Mówiłeś a teraz przynieś jedzenie, nie chcemy żeby
nam tu z głodu umarła.
-Czego ode mnie chcecie?
-Ależ spokojnie. Potrzebny nam jest twój kochaś. A
teraz grzecznie weźmiesz do ręki telefon i do niego zadzwonisz.-
Dominika wzięła telefon od mężczyzny i zadzwoniła.
-Jacuś.- Zaczęła płakać.
-Dominika, co się dzieje gdzie jesteś?
-Potrzebuje twojej pomocy, porwali mnie.- Powiedział
dziewczyna ze łzami w oczach.
-O ty suko, jak śmiesz.- Zdenerwował się jeden z
porywaczy i uderzył dziewczynę.
-Dominika, halo, słyszysz mnie co się dzieje.
Dominika.- Jacek krzyczał do telefonu. Porywacz wyrwał dziewczynie
telefon.
-Słuchaj mnie, jeśli chcesz żeby przeżyła to musisz
coś dla nas zrobić. Zrozumiałeś.
-Tak.
-Grzeczny piesek. A teraz słuchaj bo nie mam zamiaru
powtarzać. Dziś wieczorem podrzucimy ci do domu kilka rzeczy, będą
ci potrzebne. A spróbuj gliny do tego wciągnąć to pożałujesz
tego. Wiec bądź grzeczny. Podrzucimy ci te rzeczy a ty je zamienisz
z tymi na komendzie. Zrozumiałeś?
-Tak.
-No więc do wieczora. A dziewczynę zobaczysz jak
oczyszczą z zarzutów naszych znajomych.- Mężczyzna rozłączył
się i wyjął kartę SIM z telefonu. Popatrzył na dziewczynę po
czym przyniósł jej koc i ją przykrył. Wyszedł z pomieszczenia.
Jacek
zaniepokojony tym że jest już ranek a dziewczyny dalej nie ma,
postanowił pojechać do niej do mieszkania. Drzwi były otwarte,
mężczyzna wszedł do środka, zobaczył krew na podłodze i
bałagan. Natychmiast pojechał na komendę i poszedł do komendanta.
Zapukał.
-Wejść.
-Panie komendancie Dominika zniknęła.
-Jak to zniknęła?
-No chyba ją porwali. Nie wiem. Niema jej w domu miała
przyjechać do mnie też nie dotarła.
-Byłeś u niej?
-Tak, nie ma jej, drzwi były otwarte, krew w pokoju i
bałagan.
-Dobrze uspokój się. Niech technicy jadą na miejsce i
sprawdzą wszystko może coś znajdą. A i niech dochodzeniówka
podłączy twój telefon na podsłuch. Może będą chcieli się z
tobą skontaktować.
-Może powiadomić rodzinę. Może coś mogą mieć z
tym wspólnego.
-No dobrze wyślij tam 06. możecie już iść.
-Tak jest panie komendancie.- Jacek wykonał wszystkie
zadania i czekał bezwładnie na jakąkolwiek wiadomość, od
dziewczyny. W głębi duszy miał nadzieję że dziewczyna napisze
SMS-a że pojechała do rodziców albo coś w tym stylu. Nagle jego
rozmyślania przerwał telefon. Dzwonił nieznany numer.
-Dobra Jacek, odbierasz, spokojnie. Nie denerwuj się.
-Jacuś.- Zaczęła płakać.
-Dominika, co się dzieje? gdzie jesteś?
-Potrzebuje twojej pomocy, porwali mnie.
-O ty suko, jak śmiesz.- Jacek usłyszał jakiegoś
mężczyznę w tle, uderzenie i płacz.
-Dominika, halo, słyszysz mnie co się dzieje.
Dominika.- Jacek krzyczał do telefonu.
-Słuchaj mnie, jeśli chcesz żeby przeżyła to musisz
coś dla nas zrobić. Zrozumiałeś.
-Tak.- Odpowiedział Jacek z przerażeniem.
-Grzeczny piesek. A teraz słuchaj bo nie mam zamiaru
powtarzać. Dziś wieczorem podrzucimy ci do domu kilka rzeczy, będą
ci potrzebne. A spróbuj gliny do tego wciągnąć to pożałujesz
tego. Wiec bądź grzeczny. Podrzucimy ci te rzeczy a ty je zamienisz
z tymi na komendzie. Zrozumiałeś?
-Tak.
-No więc do wieczora. A dziewczynę zobaczysz jak
oczyszczą z zarzutów naszych znajomych.-Mężczyzna rozłączył
się. Jacek popatrzył na chłopaków z dochodzeniówki.
-Mamy. Jest, namierzyliśmy telefon.- powiedział jeden
z policjantów stojących przy komputerze.
-Panowie robimy w ten sposób.- Powiedział komendant.-
Wieczorem, obstawiamy dom Jacka, teraz obstawiamy adres który
namierzyliście i obserwujemy. Odbijemy ją wieczorem.
-Ale panie komendancie a jak jej coś zrobią.-
Powiedział z przerażeniem w oczach Jacek.
-Jacek, wiem że ci na niej zależy, ale spokojnie nie
możemy nic pochopnie robić.
-A jak coś się jej stanie.
-Jacek nic się nie stanie a teraz wródźcie do pracy.-
Tak jak powiedział komendant tak wszyscy zrobili. Jacek jednak cały
czas chodził jak poparzony. Martwił się o dziewczynę. Czas bardzo
wolno mu leciał ale w końcu zleciał. Tak jak ustalili Jacek wrócił
do domu i czekał na przybycie porywaczy. W tym czasie dochodzeniówka
już była na miejscu i czekali na znak od drugiego zespołu że
porywacze są już u Jacka.
Dominika
…Mężczyzna rozłączył się i wyjął kartę SIM z
telefonu. Popatrzył na dziewczynę po czym przyniósł jej koc i ją
przykrył. Wyszedł z pomieszczenia. Dominika była bardzo
przerażona, cały czas próbowała się uwolnić, jednak bez
skutecznie. Po kilku nieudanych próbach dziewczyna poddała się i
zasnęła. Gdy się obudziła dookoła było ciemno. Na przeciwko
niej stała mała świeczka. Niespodziewanie ktoś wszedł do
pomieszczenia.
-I jak się spało?- Zapytał mężczyzna.
-Gówno cie to obchodzi.
-O jaka buntowniczka, ciekawe czy będziesz się tak
buntować jak będę cię zabijał.- Dziewczyna zamilkła. Mężczyzna
usiadł naprzeciwko niej. Dopiero teraz dostrzegłam kim jest
mężczyzna.- O chyba mnie pamiętasz. A tak swoją drogą, myślałaś
że się na tobie nie zemszczę. Długo na to czekałem. Dziesięć
lata, w sumie to nawet najcudowniejsze lata. Wiesz ilu ludziom ulży
gdy się dowiedzą że nie żyjesz?
-Jak mnie zabijesz to i tak cię znajdą ale wtedy
zgnijesz w więzieniu.
-Nawet nie ma takiej opcji. Pobawię się tobą. Będą
cię szukać ale nigdy nie znajdą. A twoja śmierć będzie powolna
i bardzo bolesna. Na początku złamię ci rękę, potem nogę,
zastanawiam się nad poszerzeniem twojego uśmiechu, a na deser a nie
to będzie niespodzianka. Nie bój się na pewno ci się spodoba.-
Dominika siedział przerażona i wsłuchiwała się w słowa
mężczyzny. On z miną zabójcy, barbarzyńcy wpatrywał się w jej
niebieskie zaszklone oczy.
Jacek
...W tym czasie dochodzeniówka już była na miejscu i
czekali na znak od drugiego zespołu że porywacze są już u Jacka.
Mężczyzna siedział przerażony w samochodzie, po chwili namysłu
pewnym krokiem wysiadł z niego i wszedł do domu. W środku było
ciemno, włączył światła, zdjął kurtkę i poszedł do kuchni.
Zrobił sobie mocną kawę i usiadł w salonie. Na szafce obok okna
stało zdjęcie. Zdjęcie na którym byli razem. Dominika miała taki
cudowny uśmiech. To było w święta jak ubierali choinkę. Nagle
ktoś zapukał do drzwi.
Jacek pośpiesznie poszedł otworzyć. Przed drzwiami
stało dwóch mężczyzn. Jeden był wysoki i chuderlawy a drugi
niski ale za to dobrze zbudowany.
-No proszę, kogo my widzimy. Nie zaprosisz nas do
środka.- Powiedział jeden z mężczyzn.
-Proszę.- Jacek zaprosił ich do środka, lekko
przymykając drzwi za sobą.
-No w tym worku, masz wszystko czego potrzebujesz, jeśli
chcesz żeby ta suka przeżyła to zrobisz to o co cię prosimy.-
Mężczyzna rzucił worek pod nogi Jacka. W tym momencie do domu
wbiegli policjanci.
-Policja, nie ruszać się. Ręce na kark.- Krzyczał
jeden z policjantów.- Na ziemie, powiedziałem na ziemię.-
Mężczyźni grzecznie wykonywali polecenia.- Jacek chcesz ich skuć?
-Nie sami to zróbcie. Gdzie Dominika?- Zapytał Jacek
podchodząc do jednego z mężczyzn.
-W grobie.
-Pytam gdzie dziewczyna.
-Mówię za chwilę wyląduje w grobie.- Jacek wkurzony
wyszedł przed dom. Wszędzie migały światła, dookoła zrobiło
się niebiesko. Jacek usiadł na schodach a do jego oczu napłynęła
bezbarwna ciecz potocznie zwana łzami.
Dominika
...On z miną zabójcy, barbarzyńcy wpatrywał się w
jej niebieskie zaszklone oczy. Nagle do pokoju weszło dwóch
porywaczy, to byli ci sami mężczyźni, którzy byli przy niej jak
się rano obudziła.
-No dobra, to my jedziemy do jej kochasia. Jak byśmy do
ósmej nie wrócili, to jest twoja możesz z nią zrobić co tylko
chcesz. W razie czego będziemy dzwonić.
-Spoko, czekam. Ale mam nadzieją że nie wrócicie, bo
chciał bym się nią pobawić.- Powiedział mężczyzna, głaszcząc
Dominikę po głowie. Porywacze wyszli.- Więc tak jak już mówiłem,
troszkę się pobawimy.- Powiedział mężczyzna uderzając
dziewczynę w twarz, z całej siły. Dominika skuliła się z bólu a
po jej twarzy nie spływały łzy a czerwona ciecz, zwana krwią.
Porywacz uderzył dziewczynę jeszcze kilka razy w twarz a następnie
zaczął energicznie kopać w brzuch. Dziewczyna krzyczała z bólu.
W pewnym momencie straciła przytomność. Do pomieszczenia wbiegło
kilku policjantów, dookoła zrobiło się niebiesko od świateł.
Rozległ się krzyk. Dominika na półprzytomna, usłyszała tylko:
-Rzuć broń, powiedziałem rzuć broń.- Nagle rozległ
się huk. Huk wystrzelonej broni. Dominika znów straciła
przytomność.
Jacek.
...Wszędzie migały światła, dookoła zrobiło się
niebiesko. Jacek usiadł na schodach a do jego oczu napłynęła
bezbarwna ciecz potocznie zwana łzami. Do mężczyzny podszedł
jeden z policjantów.
-Jacek.
-Co chcesz?
-Odbiliśmy ją. Karetka wiezie ją do szpitala.
-Dzięki Bogu.- Powiedział Jacek a po jego policzkach
zaczęły lecieć łzy, tym razem łzy szczęścia.- Co z nią?
-Wiem tylko tyle że jest nieprzytomna.
-A do jakiego szpitala ją zabrali?
-No biskupińskiej. Jedziemy tam właśnie, zabierzesz
się z nami.- Powiedział policjant i udał się do radiowozu. Jacek
po chwili do niego dołączył. Po dwudziestu minutach, przebijania
się przez korki mężczyzna był już w szpitalu. Wbiegł do
rejestracji. I zaczął wypytywać o dziewczynę.
-Dobry wieczór. Przywieźli tu przed chwilą dziewczynę
z porwania, co z nią, gdzie ona jest?
-A kim pan jest?- Zapytała pielęgniarka. Jacek po
chwili namysłu odpowiedział.
-Mężem, znaczy się prawie....rozumie pani za tydzień
ślub.- Zaczął tłumaczyć Jacek.
-No dobrze. Proszę się uspokoić, Pani Dominika jest
teraz na OIOM-ie.
-Gdzie to jest?
-Jak pojedzie Pan tą windą.- Powiedziała pielęgniarka
wskazując na windę na końcu korytarza.- Na drugie piętro, to
znajdzie się pan zaraz przy tym oddziale.
-Dziękuje.- Powiedział Jacek i natychmiast udał się
w stronę windy. Pojechał na drugie piętro i od razu zobaczył
kilku policjantów przy sali. Od razu domyślił się że tam musi
leżeć Dominika. Podszedł do policjantów.
-I co z nią?
-Cały czas bada ją lekarz. O idzie.- Powiedział jeden
z policjantów.
-I co z nią panie doktorze?- Zapytał Jacek.
-A Pan jest kimś z rodziny?
-Tak, mężem, znaczy za tydzień miał być ślub.-
Zaczął tłumaczyć Jacek.
-Więc stan Pani Dominiki jest stabilny, ale niestety
nie odzyskała przytomności.
-A kiedy odzyska?
-Nie mamy pojęcia. Może za chwilkę, może za tydzień,
a może....
-Wcale, chciał Pan powiedzieć że wcale prawda.
-Trzeba mieć nadzieję. Może pan do niej wejść, ale
proszę nie siedzieć za długo.- Lekarz poszedł. Jacek postanowił
wejść do Dominiki. Usiadł obok łóżka złapał ją za rękę i
zaczął płakać.
-Dominika, nie możesz mnie opuścić, jeśli umrzesz to
ja się zabiję.- Cały czas mówił. Wspominał ich wspólne
chwile. Chwile, spędzone tylko we dwoje i te spędzone w
towarzystwie ich przyjaciół i rodziny.- A pamiętasz jak
pojechaliśmy nad może na walentynki. Przeziębiłaś się wtedy.-
Robiło się coraz później a Jacek był coraz bardziej zmęczony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz