Rozdział VIII
wigilia, nie wieżę, próba
Rano Dominikę obudził SMS.
Potrzebuję
pomocy, mam problem ze sprzętem, wpadnij do świętej Trójcy. Kris
Dziewczyna postanowiła wstać. Zeszłą na dół do
kuchni. Jacek właśnie przygotowywał śniadanie.
-Hej, masz ochotę na naleśniki?
-Nie. Wolałabym zjeść płatki albo zupę mleczną.
-No nic, zjesz naleśniki.
-Serio. No niech będzie.
-A co ty taka nie w sosie?
-Nie wyspałam się.
-Czemu?
-Kris napisał że ma problem ze sprzętem i żebym
wpadła jak dam radę.
-I co pojedziesz?
-A mam jakieś wyjście?
-Zostań w domu. Powiesz że pomagałaś przy wigilii.
-No żeby to było takie proste. Dobra po śniadaniu
skoczę tam na chwilkę. Zobaczę tylko co się dzieje.
-No dobra. Ale ja jadę z tobą.
-No niech ci będzie.- Jacek podał Dominice, duży
talerz z naleśnikami. Oboje zjedli śniadanie i poszli się
szykować. Dziś wigilia więc zanim przejadą przez miasto, będzie
już południe. Około godziny dwunastej, byli już pod kościołem.
Dominika zaprowadziła Jacka do salki gdzie odbywają się próby i
przedstawiła go chórowi.
-Dobra skończcie już tą oficjalną część.-
Powiedział Kris.
-Cześć Kris.- Powiedziała Dominika rzucając mu się
na szyję.
-No hej młoda. Znowu urosłaś.
-No a ty znów włosy na święta ściąłeś.
-No wyobraź sobie że tak. Co tam słychać?
-A nic nowego.
-Do prawdy.- Powiedział Kris spoglądając na Jacka.
-A zapomniałam. To jest Jacek.
-Kris jestem.- Panowie podali sobie rękę na powitanie.
-No dobra mów co się stało.
-A co się miało stać?
-No pisałeś że coś ze sprzętem.
-A no dobra chodźcie za mną..-Poszli do pomieszczenia
obok.-Zobacz nie mogę sobie z tym poradzić.
-Serio, kazałeś nam tu przyjechać tylko po to?
-No a co ja poradzę że tylko ty potrafisz to naprawić.
-Ale Kris tu trzeba tylko wymienić strunę. Naprawdę
tego ie potrafisz zrobić?
-No wyobraź sobie że nie.
-Dobra, nie było tematu.
-A zostaniesz może na próbie?
-Nie mam za bardzo czasu.
-Dominika trzy kolędy.
-Ale te co zawsze i naprawdę uciekam.
-Dobra
chodźmy. Weź gitarę.- Wszyscy się ustawili i Dominika zaczęła
grać, następnie kilka dziewczyn odśpiewało kolędę Dzisiaj w
Betlejem. Następnie Dominika odłożyła gitarę i zaczęła
śpiewać. Jacek stał jak wryty, dziewczyna zaśpiewała kolędę
Cicha noc.
-Dobra Dominika, jeszcze jedna piosenka.
-Piosenka?- Zapytała dziewczyna.
-No zmieniliśmy nieco repertuar. Będziemy śpiewać po
angielsku.
-A co?
-"Mary did you Know". Znasz tekst?
-No nie do końca. Ale czemu zmieniliście?
-Będziemy mieli koncert świąteczny. Musieliśmy dodać
kilka piosenek. Zaśpiewasz z nami tą piosenkę?
-No ale mało czasu nam zostało.
-Dominika Proszę, to na koniec pasterki będzie.
-No ale ja nawet słów nie mam.
-To nic ja ci dam swoje.
-No dobra zaśpiewamy ją dwa razy i naprawdę muszę
jechać.- Chórzyści zaśpiewali piosenkę i pożegnali się z
Dominiką. Jacek wyszedł przed kościół, oczywiście nie był tam
sam. Chwilę po nim z kościoła wyszedł Kris który miał do niego
jakąś ważną sprawę.
-Jacek, dobrze mówię.
-Tak.
-Słuchaj bo jest taka sprawa. Dominika to cudowna ale
wrażliwa kobieta, spróbuj ją skrzywdzić a pożałujesz tego.
Musisz udowodnić że na nią zasługujesz. Już ja tego dopilnuję.
Zrobisz jej coś a będziesz tego żałował do końca życia.
-Spokojnie. Nie mam zamiaru jej skrzywdzić.
-Ja mam taką nadzieję. Coś jej zrobisz a inaczej
pogadamy.- W tym momencie z Kościoła wyszła Dominika i podeszła
do chłopaków.
-To co jedziemy, już po drugiej.
-Tak, tak.
-Cześć, widzimy się wieczorem.- Powiedział Kris i
wrócił do Kościoła. Policjanci poszli natomiast do samochodu.
-Co chciał od ciebie Kris.
-Nic ważnego, jedźmy już.- Powiedział Jacek
wsiadając do samochodu. Do domu dojechali około piętnastej.
Dominika zaczęła się szykować a Jacek postanowił zapakować w
tym czasie prezenty dla rodziny. Gdy dziewczyna zobaczyła jak on o
robi od razu ruszyła mu z pomocą. Oczywiście oboje zaczęli się
wygłupiać i gdy skończyli była już prawie 18. Policjanci w
pośpiechu poszli się szykować. Do siostry Dominiki dojechali około
19.
-Już jesteśmy.- Krzyknęła dziewczyna wchodząc do
domu.
-O już myśleliśmy że was nie będzie. Co tak późno?
-Korki były.
-Chodźcie, siadajcie. Napijecie się czegoś?
-Kawę możesz mi zrobić. A ty Jacuś co chcesz?
-Też kawę.- Jacek wyglądał na przerażonego. Nikogo
oprócz Darii i jej syna nie znał.
-Mamo, Tato, Andrzej, Patrycja, Kacper i babciu, To
jest Jacek mój chłopak.
-Dzień dobry.- Powiedział Jacek.
-Witamy w rodzinie.- Powiedział Andrzej.
-Może doczekamy się wnuka.- Dodał Ojciec Dominiki,
dziewczyna się zarumieniła.
-Hahaha. Niedoczekanie tatuś.- Odpowiedziała
dziewczyna. Policjanci usiedli przy stole i zaczęła się wigilia.
-Jacuś podasz mi rybę po grecku.
-Proszę.
-Dzięki.
-Aż mi się przypomniało jak zrobiłaś na święta
awanturę, o rybę po grecku.- Powiedział Andrzej spoglądając na
Dominikę.
-O ja pamiętam to, wtedy była pierwsza wigilia bez
Marty. A potem to już nie było nigdy to samo. Ale fakt, nieznośna
byłaś jeśli chodzi o jedzenie.- Powiedziała Daria, dosiadając
się do stołu.
-No o jedzenie to tak ale Zuza była lepsza jak wywaliła
wszystkie prezenty na środku pokoju i zrobiła awanturę.
-Oj już nie chowaj się za Zuzą i tak zawsze jadłaś
najwięcej i byłaś nieznośna.- Powiedziała Daria znacząco
patrząc na Dominikę która właśnie jadła.
-Sugerujesz mi coś?
-Jak bym śmiała. Dobra skoczę po coś do picia.-
Powiedziała Daria idąc do kuchni.
-Poczekaj, pomogę ci.- Dodała Dominika i również
udała się do kuchni.
-Mogę o coś zapytać.- Powiedziała Daria.
-No jasne.
-Od dawna się znacie z Jackiem?
-A dlaczego pytasz?
-No bo wiesz nie pamiętam żebyś miała kogoś a widzę
jak na siebie patrzycie.
-Nie rozumiem?
-No patrzycie na siebie z taką tajemniczością i
niepewnością.
-No wiesz. Poznajemy się cały czas.
-Czyli...ile się znacie...
-Dość długo żebym mogła mu zaufać.
-Dominika. Nie podoba mi się to.
-Ale to moja sprawa, ja się nie mieszałam do ciebie i
Kacpra.
-No ja wiem. Ale martwię się o ciebie, nikt nie wie co
się z tobą dzieje, od kont się wyprowadziłaś do Jacka.
-Przypomnę ci że Kacper mnie wyrzucił z domu. I masz
szczęście ze nie powiedziałam tego rodzicom. A teraz przepraszam
ale chciała bym spędzić miłą i rodzinną wigilię.- Dominika
wyszła z kuchni i poszła do salonu do reszt gości. Wszyscy byli
rozbawieni i wspominali wigilię z dzieciństwa dziewczyny. Potem
przyszłą pora na prezenty. Jako pierwsi z prezentem wyskoczył
Andrzej z Patrycją.
-Więc my zaczniemy....proszę...-Andrzej podał każdemu
kopertę.
-A co to jest?- Zapytała Mama.
-Zajrzyjcie do środka.- W kopertach były zaproszenia
na ślub. Mieli już wyznaczoną datę, ale to nie był koniec
niespodzianek. Następna z prezentami wyskoczyła Daria z Kacprem.
-Więc teraz nasza kolej....Ja i Kacper...spodziewamy
się dziecka....
-No to wypaplałeś wnuka tato.- Zaśmiała się
Dominika.
-Nasze gratulacje.- Powiedział Jacek, widział że
Dominice ten prezent sprawił przykrość ale starała się tego po
sobie nie okazywać. Dziewczyna wstała i podała każdemu prezent
jaki przygotowała. Jacek również dostał paczkę z prezentem. Na
opakowaniu była jednak kartka żeby otworzył dopiero gdy będą w
domu. Właśnie w tym momencie ktoś zapukał do drzwi. Wszyscy byli
zdziwieni.
-Ktoś jeszcze miał przyjechać?- Zapytała Mama.
-Nie, nikogo więcej się nie spodziewamy.- Odpowiedział
Kacper udając się otworzyć.
-Oooo ja nie wierzę.- Krzyknął Kacper, otwierając
drzwi. Wszyscy pospiesznie opuścili salon i poszli do przedpokoju.
-Co się stało?- Zapytała Daria.
-Zobaczcie kto przyjechał.- Odpowiedział Kacper i
zaczął witać gości.
-Nygus, Nacia, Marta, Piotrek a co wy tu robicie?-
Zapytała Daria.
-Niespodzianka, znajdzie się dla nas miejsce?-
Odpowiedziała dziewczyna. Po czym wszyscy weszli do domu.
-No jasne wejdźcie.
-Jeśli nie macie nic przeciwko to za jakieś dziesięć
minut będzie Mama z Tatą i Zuza z Mateuszem.
-Nie no jasne, ale czemu nie daliście znać że
będziecie?- Zapytała Daria.
-No tak jakoś wyszło.
-Siema nygusy.- Powiedział wysoki i dobrze zbudowany
mężczyzna idący w kierunku Dominiki.
-Nygus, ale niespodzianka.- Dominika radośnie rzuciła
się w objęcia kuzyna.
-No cześć. Jeny a ty dalej rośniesz.
-Dzięki, uznam to za komplement. A to jest Jacek mój
chłopak. Poznajcie się.
-Miło mi poznać wybranka. To co szwagier idziemy na
małego drinka.- Powiedział Nygus prowadząc Jacka do salonu.
-Wiesz co ja nie piję. Prowadzę.-Powiedział Jacek.
-Oj nie przesadzaj, Dominika pojedzie.
-No niby tak, ale wiesz chcemy jeszcze pojechać do
moich rodziców.
-A no to luz szwagier nie przejmuj się. Tylko jednego.
-No małego w sumie mogę.
-No widzisz.- Panowie poszli do barku a panie zaczęły
szykować stół, no w końcu z dziesięciu osób zrobiło się ich
czternastu a miało jeszcze parę osób dojechać. Kobiety
przygotowały wszystko, a w międzyczasie dojechała reszta gości.
Wszyscy zaczęli dzielić się opłatkiem. To była pierwsza od chyba
siedmiu lat wigilia na której była cała rodzina.
-No więc Dominisia, życzę ci dużo zdrówka
szczęścia, miłości z tym przystojniakiem, no w sumie to niezłe
ciach wyrwałaś, może dzieci ale też nie za wcześnie. Powodzenia
w pracy i nie wiem czego więcej.
-No więc ja ci życzę Maruś, zdrówka, szczęścia,
no żebym się w końcu siostrzenicy albo siostrzeńca doczekała,
również rozwoju kariery. Kocham cię.- Jako następny podszedł
Jacek.
-Skarbie, dużo zdrówka, miłości ze mną i się nie
denerwuj ale ty prowadzisz.
-Piłeś coś?
-No z twoim kuzynem.- Jacek uśmiechnął się do
dziewczyny.
-Zabiję nygusa.
-Jesteś policjantem nie możesz.
-Nie będziesz mi życia układać. Dobra a tak serio,
to dużo zdrówka i miłości i tego co sobie zamarzysz.- Dominika
przytuliła Jacka i poszła podzielić się opłatkiem zresztą
gości. Oczywiście życzenia za wiele się od siebie nie różniły.
Czasem ktoś dodał że ślubu życzy albo dzieci. Raz się nawet
zdarzyło że pijanego sylwestra. Potem wszyscy zasiedli do kolacji.
No i się zaczęło starsi rozmawiali o polityce a młodzież no w
końcu byli młodsi, przenieśli się do kuchni i zaczęli pokrótce
streszczać swoje życie. Około godziny 21, Dominika z Jackiem
zaczęli się zbierać, przecież musieli jeszcze zajechać do jego
rodziców a mieli jeszcze w planach pasterkę. Zajechali jeszcze na
chwilę, do domu po prezenty, dla rodziny Jacka.
-Dobra możemy jechać.- Powiedziała dziewczyna ,
wsiadając do samochodu.
-Czekaj skoczę jeszcze po coś.
-No leć, szybko.- Mężczyzna wrócił do domu, wziął
małą paczkę i wrócił do samochody. Dziewczyna próbowała
odpalić ale nie dawała rady.
-Ej, nie pojedziemy.- powiedziała zdenerwowana
Dominika.
-Jak to?
-Nie chce odpalić.
-Weź spróbuj jeszcze raz.
-No przecież próbuję. No bez jaj, serio nigdzie nie
pojedziemy.
-Nie żartuj.
-No nic nie zrobię.
-Dobra dzwoń do mamy że nie przyjedziemy.
-Dlaczego ja? Przecież to twoja mama.
-No wiesz jak zadzwonię ja to się wkurzy i pomyśli że
specjalnie a jesteśmy pokłóceni. A zadzwonisz ty to się nie
będzie denerwować.
-Jak z przedszkolakiem, dobra podaj mi numer.-
Dziewczyna zadzwoniła do Mamy Jacka. Pierwszy
sygnał...drugi...trzeci...
-Halo?
-Dobry wieczór. Dominika z tej strony.
-Coś się stało?
-Samochód nam zamarzł i nie przyjedziemy dziś.
-No dobrze, to może jutro wpadnijcie na obiad.
-Dobrze jak damy radę to przyjedziemy. Wesołych świąt.
-Wzajemnie, tylko spokojnie tam.
-Dobrze. Dobranoc.- Dominika skończyła rozmawiać i
wróciła do domu. Jacek przygotował coś do zjedzenia. Postawił
świecę na stole, rozpalił w kominku. Dominika usiadła przy
stole, Jacek usiadł naprzeciwko dziewczyny. Zjedli oni kolację
wigilijną i postanowili włączyć telewizor. Nagle Dominice
przypomniało się że mieli jechać na pasterkę przecież miała
śpiewać. Postanowiła zadzwonić do Krisa i poinformować go o
zaistniałej sytuacji. Gdy wróciła do salonu Jacka nie było, nagle
ktoś podszedł do dziewczyny od tyłu i pocałował ją w szyję.
Objął w pasie i zaniósł do sypialni. Dominika z Jackiem spędzili
razem cudowną i niezapomnianą noc wigilijną. Rano mężczyzna
przygotował śniadanie, zaniósł je do sypialni i delikatnie
obudził dziewczynę.
-Hej kochanie.- Powiedział Jacek całując dziewczynę
w policzek.
-Cześć.- Odpowiedziała dziewczyna zaspanym głosem,
pocałowała chłopaka.
-Przygotowałem śniadanie.
-Zaraz zejdę, jeszcze chwilkę poleżę.
-Nie musisz. Zjemy je w łóżku.
-A co to za okazja?
-Ja nie potrzebuję okazji, żeby ci pokazywać jak
bardzo cię kocham.- Jacek znów pocałował dziewczynę.
-Też cię kocham.- Odpowiedziała dziewczyna. Jacek
podał jej tacę ze śniadaniem i wskoczył do niej pod kołdrę. Po
śniadaniu oboje ubrali się i pojechali na obiad do rodziców Jacka.
Na miejscu zastali jednak nie tylko jego rodziców ale również jego
brata Kacpra. Jacek nie był zbyt zadowolony ale postanowił nie psuć
świątecznego obiadu. Mężczyzna postanowił poznać swoją
ukochaną zresztą rodziny.
-Kochani to jest Dominika.- powiedział Jacek wchodząc
do salonu.
-O proszę a już myślałem że jesteś gejem.- Dodał
jego brat, śmiejąc się.
-No bardzo miłe powitanie.- Odpowiedział Jacek,
siadając z Dominiką do stołu.
-A może się czegoś napijecie?- Zaproponowała Mama
Jacka.
-Herbatki jeśli to nie kłopot.- Odpowiedziała
speszona Dominika.
-Ależ żaden kłopot. Jesteś gościem.
-To ja może Pani pomogę.- Zaproponowała dziewczyna,
wstając od stołu.
-Nie trzeba. Widzisz Monika można być miłym.-
Powiedziała Mama Jacka spoglądając na swoją synową. Dominice
zrobiło się głupio. Monika patrzyła na nią jak by miała ją za
największego wroga, a przecież ona chciała być tylko miła tym
bardziej że już miała drobne spięcie z mamą Jacka.
-Więc na kiedy planujecie ślub?- Zapytała opryskliwie
bratowa Jacka.
-Nie planujemy.- Odpowiedział speszony Jacek.
-No jak nie planujecie, bez jaj przyprowadzasz
dziewczynę do rodziców i mówisz że nie planujecie ślubu.
-No nie planujemy. Nam się nie śpieszy z założeniem
rodziny tak jak tobie.
-O teraz to przesadziłeś.
-Sama zaczęłaś.- Powiedział Jacek kończąc tymi
słowami dość głośną wymianę zdań.
-Bardzo dobry karp.- Powiedział Kacper, spoglądając
na swoją mamę.
-Dziękuję synku. A ty dziecko nie jesz?- zapytała
kobieta spoglądając na Dominikę.
-Nie przepadam za karpiem. Przepraszam, jeśli sprawiłam
tym Pani przykrość.
-Nie spokojnie. Nie każdy lubi karpia, mój mąż też
nie je. Nie sprawiłaś i przykrości.
-Chcesz skarbie rybę po grecku?- Zapytał Jacek.
-A nie odmówię.- Jacek nałożył dziewczynie ryby na
talerz a sam nałożył sobie pierogi i sałatkę warzywną.
-Dominika jest takim małym degustatorem ryby po grecku.
-Aż tak ją uwielbiasz?- Zapytała Mama.
-No nie będę ukrywać. Uwielbiam rybę po grecku.
-O no proszę. To chyba na święta zacznę jej robić
więcej.- Mama Jacka uśmiechnęła się do dziewczyny, po czym
wstała od stołu i zaczęła powolutku sprzątać po obiedzie.
Dominika pomogła jej po nim posprzątać. Potem Mama zaczęła
oprowadzać dziewczynę po domu który w pewnym sensie przypominał
pałac. W przedpokoju na samym środku stała ogromna choinka
sięgająca do sufitu. Przystrojona tylko w złote ozdoby. Dookoła
choinki były schody prowadzące na piętro a za nią ogromna
przeszklona ściana z cudownym widokiem na ogromny ogród. Potem
policjanci wraz z rodziną udali się na krótki spacer po okolicy,
akurat padał śnieg a na dworze było bardzo zimno. Poszli do parku,
który był za rogiem. Spacerowali tak po parku i w pewnym momencie
Dominika z Jackiem oddalili się nieco od rodziny. Dziewczyna zaczęła
rozmowę.
-Wydaje mi się że twoja bratowa mnie nie lubi.
-Dlaczego?
-Jakoś tak dziwnie się na mnie patrzyła, jak chciałam
pomóc twojej mamie.
-Wydawało ci się. Ona zawsze tak się patrzy.
-Nie wiem...może..ale naprawdę dziwnie się na mnie
patrzyła.
-Spokojnie, na pewno nie miała ci za złe że jesteś
miłą osobą.
-Jakoś dziwnie się z tym czuję.
-Nie przejmuj się. Chodź pokarzę ci coś.
-Znowu mi nie powiesz gdzie idziemy.
-Powiem...idziemy
w miejsce gdzie spędzałem większość wolnego czasu jak byłem
mały.- Jacek zaprowadził dziewczynę w całkiem bezludne miejsce,
no może czasem kogoś minęli. Wzgórze, jedno wysokie drzewo i
ławeczka pod nim. Dookoła miasto i zatłoczone ulice. Ludzie
spieszący się do pracy nie mający czasu przystanąć aby
porozmawiać. Dzieci bawiące się prawie że na ulicy, bez opieki. W
oddali było widać starą fabrykę i lasy. Słychać było tylko
bawiące się dzieci i od czasu do czasu śpiew ptaków. Partnerzy
usiedli.
-Po co tu przyszliśmy?- Zapytała dziewczyna.
-Ja chciałem....-Przerwał mu dzwoniący telefon
Dominiki.
-Przepraszam muszę odebrać.
-Poczekam.- Jacek uśmiechnął się delikatnie do
dziewczyny a ona odebrała telefon. Na jej twarzy momentalnie
pojawiły się łzy. Dominika rozłączyła się.
-Nie...Nie to nie możliwe....-Dziewczyna zaczęła
głośno płakać. Jacek przytulił dziewczynę. Nie wiedział co się
stało więc nie miał pojęcia w jaki sposób ją pocieszyć.
Telefon dziewczyny znów zadzwonił, ona jednak nie miała zamiaru
odebrać.
-Nie odbierzesz?
-Nie...-Dziewczyna wciąż płakała.
-Co się stało?
-Ba...babcia....ona...nie żyje...-Dominika wstała i
uciekła ze wzgórza. Jacek pobiegł za nią. Dziewczyna nie uciekła
daleko, nie znała okolicy. Jacek ją dogonił i przytulił.
-Już spokojnie, cichutko, uspokój się już,
spokojnie....-Jacek próbował pocieszyć dziewczynę, na ale
wiedział że nie ważne co powie to i tak zabrzmi banalnie.
-Chcę do domu.- Wydusiła z siebie roztrzęsiona
Dominika. Jacek postanowił zawieść ją do domu. Przeprosił
rodziców, za nagłą zmianę planów i zawiózł dziewczynę do
domu. Dominika od razu rzuciła się na łóżko i bardzo długo
płakała. Jacek naprawdę nie wiedział jak ma jej pomóc.
Postanowił że będzie przy niej w tej chwili.
Cudowne opowiadanie :*
OdpowiedzUsuńSmutna końcówka... babcia Dominiki nie żyje ;( Czekam na dalszy ciąg..
Pozdrawiam i życzę weny