Rozdział XI powrót
do pracy.
Kilka dni później Dominika wróciła do pracy. Dzień
jak co dzień. Siedziała już przebrana w mundur w pokoju i czekała
na Pawła który lada chwila powinien się zjawić.
-O Dominika.
-No też się cieszę że cię widzę.- Powiedziała
uradowana dziewczyna przytulając znajomego.
-A co ty tu robisz?
-No pracuje, zapomniałeś.
-Nie no ale ty nie powinnaś, co ty wyprawiasz.
Zostajesz na komendzie nawet nie ma opcji że pojedziesz na patrol.
-Ale o co ci teraz chodzi?
-No w twoim stanie...nie powinnaś się przemęczać...
-Jakim stanie....o czym ty do cholery mówisz?
-No o ciąży, ciebie w ogóle tu nie powinno być.
-Jakiej ciąży?
-No twojej. Przestań cała komenda już wie nie musisz
się ukrywać.
-Cała komenda?
-No tak, a co ty się tak dziwisz...
-No bo ja nie jestem w ciąży.
-Jak to nie jesteś w ciąży.
-No normalnie, nie jestem i nie byłam.
-Ale Jacek, on...
-On próbował ci wyjaśnić jak go odwoziłeś ale nie
dałeś mu dość do słowa.
-Jak nie dałem, jak stał jak wryty.
-No bo gadałeś o tym jak ojcem zostałeś.
-Czyli nie jesteś w ciąży?
-Nie, nie jestem....-Rozmowę przerwał im Michał jeden
z policjantów dyżurujących na komendzie.
-Dominika, jakiś Pan do ciebie...
-Do mnie?
-Upiera się że musi z tobą porozmawiać.
-No dobra to przyprowadź go tu...
-Zapraszam Pana.- powiedział Michał otwierając drzwi
pokoju. Do pomieszczenia wszedł dość wysoki i szczupły brunet.
-Cześć Dominika.- Powiedział mężczyzna przytulając
dziewczynę.
-Yyyy, a my się znamy?- zapytała zaskoczona Dominika.
-Nie poznałaś mnie....Wojtek...
-Przepraszam ale nie kojarzę....
-Kruszonka...połowinki...mycie naczyń...-Mężczyzna
uśmiechnął się.
-Jeny Wojtuś nie poznałam cię. Ale się zmieniłeś.-
Dominika rzuciła się na szyję znajomemu.- Co ty tu robisz?
-Poszukuję....
-Ale kogo, może ci jakoś pomóc?
-No już znalazłem....
-Co?
-No organizujemy zjazd klasowy i tylko ciebie, Tomka i
Domci nam brakowało....Olka coś mówiła że chyba w policji
pracujesz...swoją drogą ślicznie ci w mundurze...
-Nie słodź tyle bo przesłodzisz...
-Oj dobra, znasz mnie....więc oto zaproszenie....dla
dwojga i dzieci jak masz oczywiście....
-Dzięki.... a co u ciebie słychać?
-A w sumie to nic nowego...A powiedz mi co u Tomka bo
jakoś na studiach kontakt nam się urwał...co u niego?
-Tomek...on od kilku lat....on nie żyje...-W oczach
Dominiki pojawiła się bezbarwna ciecz.
-Dobra ja nie chcę wam przeszkadzać ale za pięć
minut mamy odprawę.- Powiedział Paweł wychodząc z pokoju.
-Ja nie wiedziałem przykro mi....
-Nie no co ty....dobra ja serio muszę się zbierać....
-A co planujesz po pracy pójdziemy na kawę.
-Nie pije kawy. Ale w sumie to nie mam planów.
-Dobra to o której mam na ciebie czekać...
-Ammm...o 17.30 w kawiarni naprzeciwko komendy.
-No dobra to widzimy się potem...
-No papatki.- Policjantka opuściła pomieszczenie i
udała się na odprawę. Przydzielono im spokojną dzielnicę, a że
wszyscy na komendzie myśleli że dziewczyna jest w ciąży to dzień
minął jej bardzo spokojnie. Pod koniec służby do Dominiki
przyszedł Jacek.
-Cześć. Ślicznie wyglądasz.
-Mówiłam ci już nie mieszajmy prywatnych spraw z
pracą.
-Oj no wiem ale czasem trudno mi się oprzeć.
-Dobra mów co cię sprowadza.
-Co robisz dziś wieczorem? Skoczyli byśmy na pizzę.
-No wiesz umówiłam się już.
-Z kim?
-A spotkałam kumpla z technikum i umówiliśmy się na
kawę.
-Ale ty nie pijesz kawy.
-No wiem ale tak to nazwaliśmy. Wiesz chcemy nadrobić
te kilka lat.
-A nie no dobra. Szkoda.
-No a może wybierzesz się z nami, Wojtek nie będzie
miał nic przeciwko temu.
-Nie chcę wam się narzucać.
-Ale Jacek, ty mi się nie będziesz narzucać.-
Powiedziała Dominika, przytulając Jacka.
-Dobra ja zmykam do pracy, to do jutra.- Powiedział
Jacek wychodząc z pokoju.
-Ale to nawet się nie pożegnasz?- Powiedziała
Dominika ze łzami w oczach.
-Jesteśmy w pracy.- Powiedział Jacek i wyszedł z
pokoju. Dominice łzy zaczęły kapać z oczy, nie mogła się
uspokoić. Po służbie poszła się przebrać i udałą się do
Jacka oddać mu papiery.
-Jacek?
-No co jest? Płakałaś?
-Nie wcale...Papiery przyniosłam...
-Dominika...jeśli coś się stało to powiedz.
-Nie nic. Oprócz tego że...
-Że co?
-Nie było tematu.- Dominika opuściła pokój
dyżurnego. Jacek wybiegł za nią, dogonił ją dopiero przy
przejściu dla pieszych.
-Ej...Dominika co się dzieje?
-Nic...- Jacek przytulił dziewczynę.
-Widzisz...tym razem nie zrobiłem ci krzywdy.
-O czym ty mówisz?
-No tu się zderzyliśmy....Jacek pocałował Dominikę.
-Kocham Cię...
-Ja ciebie też....
-Nawet nie wiesz ile dla mnie znaczą te trzy słowa.
-Skarbie....
-No co się stało?
-Czemu ten facet się tak dziwnie na nas patrzy?
-Który.- Dominika wyrwała się z objęć Jacka.
-No ten w szarym płaszczu.
-A on...chodź...
-Do kont?
-To jest Wojtek, to z nim się umówiłam na kawę. A to
jest Jacek mój Partner.
-Miło poznać....wybranka Dominiki...A muszę przyznać
zawsze ich przede mną ukrywała...
-Dziwisz się...Jeszcze by się przestraszyli i co...-
Zaśmiała się Dominika.
-Dobra ja będę leciał, widzimy się w pracy.-
Powiedział Jacek. Dominika pożegnała ukochanego namiętnym
pocałunkiem.
-Jak chcesz to możesz iść z nami.- wtrącił Wojtek.
-Nie nie, pewnie macie sporo do omówienia.
-Nie no co ty, chodź im nas więcej tym będzie
weselej.
-Nie no co ty.
-Oj no nie daj się namawiać.
-Niech będzie.- Wszyscy udali się do kawiarni
naprzeciwko komendy. Zamówili kawę, herbatę i ciasto. Towarzystwo
śmiało się i wspominało stare dzieje.
-A pamiętasz jak u Pani Oli dostałaś Pasy na 18.-
Powiedział Wojtek, dziewczyna zarumieniła się, złapała za
policzki i znacząco pokiwała głową.
-Na samą myśl, boli mnie tył**. Ale wspomnienie nie
zapomniane.
-No nieźle dostałaś.
-Cały angielski przestałam.
-A pamiętasz połowinki jak się nawaliłem i twoi
rodzice mnie do domu odwozili.
-No pamiętam, pamiętam tego to nigdy nie zapomnę.
-A co u rodziców.
-A dzięki dobrze...a naczynia wciąż czekają...-
Zaśmiała się dziewczyna.
-A jak się poznaliście.
-Wpadliśmy na siebie i wylądowałam w szpitalu.
-Serio myślałem że walniesz coś o tym że w pracy od
pierwszego wejrzenia, a ty mi ze szpitalem wyjeżdżasz. Choć w
sumie to ty sporo czasu w szpitalu spędziłaś.
-No tak...a ty masz kogoś?
-Mam...nawet po ślubie jesteśmy...
-Naprawdę? Gratuluje.
-Dzięki, dzięki.
-A kim jest wybranka, znam ją?
-No pewnie, z Dominiką jesteśmy małżeństwem od
trzech lat.
-Ojejeku jak słodko. Aż mi się zakład przypomniał.
-Jaki zakład?
-Jak poszliśmy do pierwszej klasy to były zakłady o
ciebie i Dominikę i ja go wygrałam.
-Jak to?
-No bo obstawiałam jako jedyna że jeszcze zaczniecie
ze sobą chodzić do końca szkoły.
-No ciekawych rzeczy się dowiaduję.
-No wiesz ja wiele rzeczy wiem.
-Dobra a powiedz mi wiesz co z Domcią?
-Ile tych Dominik u was było?- Zapytał Jacek.
-Yyyy no w sumie to pięć. Nie mam pojęcia jak
wyjechała za granicę po szkole to kontakt się urwał. Wiem tylko
tyle że ma męża i dwójkę dzieci. A tak to nic.
-No to widzę że wiesz tyle co ja. Dobra późno się
zrobiło ja muszę się zbierać. Tam na zaproszeniu masz numer to
daj znać czy będziecie. Narazki.
-No hej hej.- Dominika pożegnała się ze znajomym.
-To co idziemy na pizzę?
-Nie wolała bym wrócić do domu. No chyba że bardzo
chcesz.
-Nie nie, zamówimy sobie do domu.
-O nawet dobre rozwiązanie. To co zbieramy się?
-No pewnie.- Jacek podał dziewczynie płaszcz, poszedł
zapłacić i oboje wyszli z kawiarni. Było już ciemno i zimno.
Mężczyzna przytulił Dominikę i zaprowadził do swojego auta.
Potem oboje pojechali do mieszkania dziewczyny weszli na górę.
Dominika przygotowała kolację. Mieli zamówić pizzę ale
stwierdzili że jednak jej nie chcą i sami coś na szybko
przygotują. Po kolacji, oboje udali się przed telewizor. Właśnie
leciała jakaś komedia o nastolatkach i oboje zaczęli wspominać
szkolne czasy.
-No ja pamiętam jak rzucaliśmy w nauczyciela od fizyki
scyzorykami. Do tej pory mi go żal.
-No nieznośny byłeś.
-O wypraszam sobie to nie ja dostałem pasy na lekcji.
-O nie teraz przegiąłeś.- Powiedział dziewczyna
wstając z łóżka.
-Do prawdy. Założymy się.- Jacek złapał dziewczynę
za biodra i delikatnie przysunął do siebie. Ona założyła rękę
na rękę i udawała że to na nią nie działa. Mężczyzna podniósł
się z kanapy i pocałował dziewczynę, bardzo namiętnie.
Delikatnie zaczął rozpinać jej bluzkę. Po paru minutach
całkowicie pozbyli się ubrań i znaleźli się w sypialni.
Kilka dni później, dziś mija termin potwierdzania
obecności na zjeździe klasowym. Dominika nie śpi już od dwóch
godzin. Obudził ją telefon od siostry, jak zawsze nie miała z kim
zostawić Marcela, no a dziewczyna ma wolne więc się zgodziła.
Chłopczyk jest u niej już od godziny. Oczywiście miał towarzystwo
bo chwilkę po Dari zadzwonił brat Jacka z prośbą opieki nad
Jasiem. No Jacek się zgodził przecież to jego brat, nie mógł mu
odmówić. Dominika akurat szykuje obiad a Jacek pilnuje chłopców w
salonie. Dziewczyna postanowiła zadzwonić i potwierdzić ich
przyjazd.
-Cześć Wojtek, Dominika z tej strony.
-No hej, co jest.
-Chciałam potwierdzić przybycie.
-O no to super, wiesz co Dominika też będzie. Nie
zgadniesz jak to się stało.
-No mów mów.
-No wyobraź sobie że idę po Staśka do teściowej i
na klatce schodowej wpadłem na kobietę z dzieckiem i od słowa do
słowa to była Dominika.
-No co ty gadasz. Ale...to jest w Polsce?
-No tak, ale fart.
-A wiesz co tak sobie pomyślałam może wpadniecie do
nas na obiad?
-No w sumie to z miłą chęcią a e Stasia nie będziemy
mieli z kim zostawić.
-A w jakim jest wieku?
-Roczek skończył ostatnio.
-O to weźcie go ze sobą, Marcel z Jasiem są w
podobnym wieku.
-No dobra, to na którą?
-Na piętnastą, adres ci SMS-em wyślę.
-No dobra to do zobaczyska.
-No papa.- Do kuchni właśnie przyszedł Jacek.
-Kto dzwonił.
-Pomożesz mi. Wojtek.
-A w czym?
-Wojtek z Dominiką wpadną na obiad. Nie masz nic
przeciwko.
-Nie nie mam.
-Tam stoi mąka, podaj mi....No a teraz delikatnie nasyp
do miski.
-A co ty właściwie robisz?
-No ciasto....nie tak szybko....dobra starczy....A czemu
ty nie siedzisz z chłopakami?
-Śpią...
-A zapiąłeś ich w nosidełkach....
-A po co...położyłem ich spać na łóżku.
-Jak po co...chcesz żeby spadli z łóżka.
-Dominika spokojnie...żartowałem tylko...
-To weź tak nie żartuj bo to nie jest śmieszne.
-No przepraszam....-Jacek pocałował dziewczynę.
-Jacuś jestem cała w cieście.
-No to co...pomagam ci chyba zasłużyłem na buziaka?
-Zasłużyłeś, zasłużyłeś.- Dominika dała mu
buziaka i wróciła do pieczenia.
-A co na obiad przygotujesz?
-Nie wiem może kurczaka przygotuję. A co?
-Nie no tak się tylko pytam. Tak sobie myślę.
-No co? Podaj mi mleko.
-Może bym do sklepu skoczył po jakieś wino albo coś.
-No w sumie to możesz, czekaj...weź kartkę i zapisz
sobie co masz kupić.
-Zapamiętam.
-No więc: masło, mleko bo się kończy, proszek do
pieczenia weź, kawę, jajka są, cukier mamy, jakieś ciastka możesz
kupić, kup coś do chleba a jakieś napoje możesz wziąć i może
jakieś wino, a kup mi jeszcze ziele angielskie i pietruszkę, możesz
też kupić kilo ziemniaków i olej, to zrobimy zapiekane, a i
doładowanie mi weź do telefonu. Wiesz już co masz kupić?
-Tak jak coś to zadzwonię.
-No, to dobrze. Wszystko...chyba o czymś
zapomniałam...a tak weź budyń śmietankowy jeszcze.
-No dobra, to ja jadę zaraz wrócę.- Jacek pocałował
Dominikę i wyszedł z domu. Dziewczyna wstawiła ciasto do
piekarnika, wysłała SMS-a do Wojtka i czekała na powrót Jacka.
Nagle zadzwonił telefon.
-No co się stało Jacuś?
-Bo zapomniałem co miałem kupić.
-Serio, kawę, ciastka, napoje, wino, pietruszkę....
-Nie tak szybko, przecież to na końcu sklepu.-Przerwał
jej Jacek.
-Dobra wracaj do domu, pójdziemy razem.- Dominika
rozłączyła się i poszła przyszykować chłopców na spacer,
który się zapowiadał na bardzo długi. Jacek wrócił do domu,
nawet nie zdążył dobrze usiąść bo dziewczyna i chłopcy byli
już gotowi. Udali się oni razem do sklepu a przy okazji na spacer.
Było dość ciepło więc Dominika założyła letnią sukienkę i
kurtkę. Weszli do sklepu, chłopcy akurat zasnęli. Dominika zaczęła
wędrować między regałami, wrzucając do koszyka wiele produktów.
Jacek prowadził wózki z chłopcami a dziewczyna wózek z zakupami.
Pełen koszyk zakupów, dziewczyna dopchała do kasy i zapłaciła za
nie. Wychodząc ze sklepu z pełnymi siatkami wypełnionymi
jedzeniem, Dominika ujrzała znajomą jej osobę. To była jej była
wychowawczyni. Dziewczyna pośpiesznie poszła się przywitać.
-Dzień dobry Pani Madziu.
-O dzień dobry. Kogo ja widzę. Ale skarby w
wózeczkach. Nie wiedziałam ze masz dzieci. A pan pewnie jest mężem.
Szczęściarz z Pana. Jacy przystojni. Dawno po ślubie jesteście?
-Yyyy, no my nie mamy ślubu a to są nasi siostrzeńcy,
tak wyszło że się nimi opiekujemy.- Zaczęła tłumaczyć
Dominika.
-Tak jestem szczęściarzem.- Powiedział Jacek
obejmując dziewczynę w tali.
-A powiedz czym się zajmujesz? Z tego co pamiętam
byłaś na studiach.
-Tak, skończyłam już studiować. Obecnie pracuję w
policji.
-Od zawsze wiedziałam że albo policja alb straż
pożarna. A właśnie czemu nie straż?
-A tak jakoś wyszło że starcza mi ochotnicza.
-A czyli kursy masz?
-No mam, mam. A pani dalej w technikum uczy?
-Nie już nie, obecnie prowadzę wykłady na uczelni.
-O a to ciekawe. A będzie pani na zjeździe.
-No oczywiście. Jak by mogło mnie nie być. A wy z
zakupów wracacie?
-Tak, Wojtek z Dominiką na obiad wpadają.
-No właśnie słyszałam że są po ślubie.
-No są są i mają synka, Stasia.
-Oooo jak słodko. Dobra ja muszę lecieć. Miłego
dnia.
-Dziękujemy i wzajemnie.- Policjanci pożegnali
wychowawczynię i udali się do domu. Dominika od razu wzięła się
za robienie obiadu. Jacek natomiast zajął się chłopcami którzy
spali.
-Jacuś....chodź na chwilkę.
-Już idę.-Jacek przyszedł do kuchni.- No co się
stało?
-Weź nakryj do stołu, tam leży wszystko.
-No dobra. A coś jeszcze zrobić?
-No jak byś mógł troszkę ogarnąć zabawki w salonie
bo przejść się nie da.
-Już lecę.- Jacek zajął się sprzątaniem salonu a
Dominika kończyła właśnie przygotowywać obiad. Zaniosła do
salonu jedzenie, ustawiła wszystko. W tym czasie Jacek poszedł
otworzyć drzwi bo goście właśnie nadjechali.
-Cześć. Wejdźcie do środka.- Jacek przywitał gości.
-Cześć. To moja żona Dominika. A to Jacek facet
Dominiki.
-Miło mi poznać- powiedziała dziewczyna wchodząc do
domu.
-Skarbie. Chodź się przywitać...-Zawołał Jacek.
-Już idę.-Dziewczyna ruszyła w kierunku drzwi, nagle
między jej nogami znalazła się jedna z zabawek którą Jacek miał
sprzątnąć. Dziewczyna upadła na podłogę, z wielkim hukiem, przy
okazji rozcinając sobie łuk brwiowy. Jacek słysząc że coś
upadło na podłogę, pospiesznie poszedł do salonu. Na podłodze
ujrzał, Dominikę z zakrwawioną głową. Natychmiast podbiegł do
niej i zaczął sprawdzać czy nic jej nie jest.
-Domcia, nic ci się nie stało? Ej popatrz na mnie.
-Jacuś.- Powiedziała Dominika ledwo przytomnym głosem.
-Ej...popatrz na mnie. Nie zamykaj oczu. Dominika.- w
tym momencie do pokoju wszedł Wojtek z Dominiką.- Wojtek dzwoń po
pogotowie.
-Już. Weź małego.- Powiedział Wojtek podając żonie
Stasia.
-Może ci jakoś pomóc?- Zapytała przestraszona
Dominika.
-W łazience za lustrem jest apteczka, przynieś ją.-
Dziewczyna poszła do łazienki, po chwili wróciła.-
Dominika...obudź się....ej nie zostawiaj mnie samego...mieliśmy
zjeść obiad...tak się przy nim napracowałaś...Skarbie popatrz na
mnie...
-Jacuś...niedobrze mi...-Powiedziała Dominika ledwo
przytomnym głosem i zaczęła wymiotować.
-Karetka zaraz będzie.- Powiedział Wojtek wchodząc do
salonu. Jacek w tym czasie próbował opatrzyć ranę. Dominika była
ledwo przytomna. Chwilę później przyjechała karetka.
-Dzień dobry, jestem lekarzem, co tu się stało?
-Usłyszałem huk i jak przyszedłem to Dominika leżała
nieprzytomna z rozciętym łukiem brwiowym.
-No dobrze, jak długo jest nieprzytomna.
-Przed chwilką straciła po raz kolejny przytomność.
Co jakiś czas odzyskuje ale tylko na chwilkę i wymiotuje w tym
czasie.
-No dobrze. Czy na coś choruje, jest w ciąży albo coś
w tym stylu.
-Nie, nie raczej nie, bynajmniej nic mi nie wiadomo.
-A takie utraty przytomności często się zdarzają?
-Pierwszy raz.
-No dobrze, zabieramy ją do szpitala na Połomskiego.
Może pan jechać za karetką.
-No dobrze. A z kim ja dzieci zostawię?
-Jacek, jedź my się nimi zajmiemy.
-Naprawdę, kochani jesteście.- Jacek udał się do
samochodu i pojechał zaraz za karetką. Wbiegł do szpitala, na
izbie przyjęć zapytał się pielęgniarki gdzie znajdzie Dziewczynę
i pobiegł do sali Segregacji. Na łóżku leżała już przytomna
Dominika. Była bardzo osłabiona.
-Przepraszam, mogę wejść do Dominiki?- Jacek zapytał
lekarza który akurat wychodził z sali.
-Tak, ale tylko na chwilkę jest bardzo osłabiona.
-Dziękuje.- Jacek wszedł do sali i usiadł przy łóżku.
-Co ja tutaj robię?- Zapytała przerażona Dominika.
-Przewróciłaś się i straciłaś przytomność.
-A no tak, a co z chłopcami?
-Wojtek z Dominiką z nimi zostali.
-To dobrze, już się bałam że samych ich zostawiłeś.
-No bez przesady, ale dzwoniłem już do mamy i ma wpaść
się nimi zająć żeby Wojtek z Dominiką nie musieli.
-Kochany jesteś.
-A był już lekarz?
-Tak wyszedł przed chwilką z sali.
-I co ci powiedział?
-Oprócz tego że mam rozcięty łuk i lekkie
wstrząśnienie mózgu to nic mi nie jest.
-To całe szczęście.
-No nie do końca, mam tu zostać do jutra na obserwacji
a potem do domu wrócę. Niestety znów na zwolnienie.
-Nie przejmuj się. I tak się przemęczasz nie powinnaś
tyle pracować.
-Ale co ja w domu będę robić? Przecież zanudzę się
na śmierć.
-Nie zanudzisz. Załatwię ci coś do roboty.
-Niby co?
-No nie wiem Marcela albo Jasia na kilka dni.
-No chyba żartujesz. Teraz Marcel jest u nas prawie
codziennie a ty mi mówisz że zostanie na kilka dni. Przecież jak
Daria się dowie że jestem na zwolnieniu to i tak go przywiezie.
-Widzisz jednak będziesz miała co robić.- Jacek
pocałował dziewczynę.
-No jakoś mnie to nie cieszy, chyba wolała bym się
nudzić w domu.
-Jak wolisz skarbie. Masz może ochotę na coś do
picia?
-Herbatę.
-No to lecę za chwilkę wrócę.
-Kochany jesteś.
-Wiem.- Jacek pocałował dziewczynę w czółko i
wyszedł z sali. Dominika była zmęczona w sumie to osłabiona,
wtuliła się w poduszkę i od razu zasnęła. Gdy Jacek wrócił do
sali dziewczyna smacznie spała, postanowił więc wrócić do domu i
zająć się chłopcami. Po powrocie do domu odwiózł chłopców, i
wrócił spakować dziewczynę. Przy okazji zadzwonił z telefonu
Dominiki do Wojtka i przeprosił za całą sytuację. Potem wrócił
do szpitala, dziewczyna wciąż spała, więc siadł po cichu w kącie
i czytał książkę którą wziął ze sobą. Siedział dość
długo. Dominika w końcu się obudziła.
-Jacek.
-O już nie śpisz. Jak się czujesz?
-Boli mnie głowa. Która jest godzina?
-Już po trzeciej.
-Trzeciej w nocy?
-No tak.
-To co ty tu robisz, jutro pracujesz. Powinieneś spać.
-Wiem, ale nie chciałem żebyś była tu sama.
-Jacuś, ale....
-Spokojnie, mogę jeszcze wziąć wolne. Zaraz zadzwonię
do komendanta i powiem mu że nagła sytuacja a ty też powinnaś tak
zrobić.
-Jakoś nie chcę, możesz ty to zrobić i tak już
dzwonisz. Proszę.
-Ale wiesz jaki on jest.
-No wiem ale proszę cię. Powiedz że dopiero mnie
pogotowie zabrało i jeszcze nie odzyskałam przytomności.
-Nie mam zamiaru kłamać.
-Dobra daj ten telefon.- Dziewczyna zadzwoniła do
komendanta, Jacek zrobił dokładnie to samo. Potem mężczyzna
wrócił do domu się przespać. Przygotował obiad i pojechał do
szpitala po Dominikę. Dziewczyna była już spakowana i czekała na
Jacka przed szpitalem z wypisem w ręku. Jacek zawiózł dziewczynę
do siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz