Rozdział
IX.....Kolacja, wino, kolęda, Marcel
Kilka dni później odbył się pogrzeb. Jacek
towarzyszył Dominice. Dziewczyna bardzo przeżyła śmierć babci.
Nic nie chciała jeść, prawie nic nie piła, ciągle spała lub
płakała. Odsunęła się od Jacka. Nie utrzymywała kontaktu ze
znajomymi. Dominika wróciła do pracy, cały czas była jakaś
nieobecna. Wciąż była w depresji ale już powoli jej przechodziło.
Pewnego słonecznego dnia gdy Jacek skończył służbę postanowił
zabrać Dominikę na kolację. Mężczyzna przygotował ją w domu.
Bardzo się postarał, świece, kwiaty, nastrojowa muzyka,wino.
Dominika była zaskoczona, nie spodziewała się że gdy wróci do
domu zmęczona po pracy, Jacek zrobi jej taką niespodziankę. Na jej
twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
-Cześć kochanie.- Powiedział Jacek.
-Witaj.- Odrzekła Dominika całując Jacka.
-Zapraszam do stołu.- Policjanci usiedli. Jacek nalał
wina do kieliszków, następnie przyniósł z kuchni danie. Pierwsze
danie. Dominika postanowiła mu pomóc on jednak nalegał aby ona
zostawiła tę przyjemność dla niego. Jacek, nałożył potrawę na
talerze i usiadł. Podniósł kieliszek do góry i powiedział.
-Kochanie wznieśmy toast. Za nas i za to aby nasza
miłość trwała wiecznie. Kocham Cię skarbie.- Powiedział Jacek
podchodząc do Dominiki, następnie pocałował ją w policzek.
Dominika momentalnie, odwróciła głowę i policjant pocałował
dziewczynę w usta. Momentalnie, policjanci znaleźli się w
sypialni. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
-Ja pier......le. W takim momencie.- Powiedział
zdenerwowany Jacek i poszedł otworzyć drzwi. Najpierw jednak
spojrzał przez wizyr. Momentalnie pobiegł do sypialnie gdzie była
Dominika.
-Ubieraj się.- Powiedział Jacek, wbiegając do
sypialni.
-Ale co się stało?- Zapytała przerażona Dominika.
-Ksiądz po kolędzie chodzi. Ubieraj się.- Jacek
wybiegł z pokoju i poszedł otworzyć drzwi. Dominika szybko się
ubrała i poszła do salonu.
-Szczęść Boże.- Powiedział ksiądz, wchodząc do
przedpokoju.- Czy przyjmujecie kolędę?- Dominika w tym czasie
szybko sprzątnęła ze stołu w salonie i przygotowała stół do
kolędy. Na szczęście, wszystko co było potrzebne leżało na
szafce. Jacek, spodziewał się że będzie kolęda.
-Tak..Tak...zapraszamy.- powiedział Jacek prowadząc
księdza do salonu. Dominika wstała z krzesła i wszyscy się
pomodlili. Następnie ksiądz usiadł przy stole. Dominika z Jackiem
zrobili dokładnie to samo.
-A może ksiądz się napije kawki?- Zaproponowała
dziewczyna.
-Nie nie już po czterech jestem, a serce nie sługa.
-No racja, no to może herbatki albo kompotu?
-A herbatki z miłą chęcią się napiję.-
Odpowiedział Ksiądz a Dominika ulotniła się do kuchni przygotować
dla wszystkich herbatę. Wstawiła wodę i wróciła do salonu.
-Więc od dawna państwo tu mieszkają?- zapytał
ksiądz.
-Nie, niedawno tu się wprowadziliśmy.
-A do jakiej parafii należycie?
-No....
-A rozumiem, jeszcze nie należycie. No dobrze więc ta
okolica należy do NMP. Więc wydaje mi się że wy również
powinniście do niej należeć.- Odrzekł Ksiądz, wyjmując z
teczki, jakieś papiery.
-Znaczy....O co chodzi bo nie rozumiem.- Powiedziała
Dominika wchodząc do salonu.
-Będziecie należeć do Parafii NMP. Tylko potrzebuje
wasze dane. Imię Nazwisko i takie tam, wykształcenie i kiedy był
ślub.- Dominikę zamurowało.
-Kiedy był ślub...- Powiedział Jacek.
-Czy coś nie tak?
-No bo widzi ksiądz..my nie mamy ślubu...-Powiedział
zaniepokojonym głosem Jacek.
-Ale to nic nie szkodzi, zaraz znajdziemy najszybszy
wolny termin..
-Proszę księdza...my nie planujemy ślubu...na
razie...-Odrzekł już teraz przerażony Jacek.
-Jak to nie planujecie ślubu...co wy myślicie w mojej
parafii na kocią łapę żyć. Nawet nie ma takiej opcji.
-Jak to na razie...-Odrzekła Dominika z przerażeniem w
głosie.
-Nie życzę sobie takiego zachowania w mojej parafii,
albo bierzecie ślub albo nie będziecie należeć do tej parafii.-
Awanturę, no w sumie to wymianę zdań przerwał im dzwonek do
drzwi. Dominika, pośpiesznym krokiem opuściła salon i poszła
otworzyć drzwi. W drzwiach stała przerażona i zapłakana Daria. Na
rękach trzymała Marcelka.
-Co się stało?- Zapytała Dominika która wyraźnie
była zaniepokojona stanem swojej siostry.
-Kacper miał wypadek...jadę do szpitala...mogę
Marcela zostawić na chwilkę...
-No jasne...uważaj na siebie..Daria a może cię
zawieźć?
-Nie nie trzeba....Tata ze mną jedzie...
-No dobra uważajcie na siebie..- Dominika wzięła na
ręce Marcelka i wróciła do salonu. Jacek ucieszył się na widok
chłopczyka i od razu poszedł się z nim przywitać. Nie zwracając
uwagi na obecność księdza.
-No Hej. Kochany ty mój...-Zaczął mówić Jacek,
wziął małego na ręce i usiadł na kanapie.
-Jeszcze dzieciaka mają.- Powiedział Ksiądz
opuszczając dom Jacka. Dominika pośpiesznym krokiem odprowadziła
gościa do drzwi a następnie wróciła do salonu. Usiadła na
kanapie obok Jacka, wtulając się w mężczyznę. Około godziny
dwudziestej Dominika położyła siostrzeńca spać. Wróciła do
salonu gdzie był Jacek. On natomiast oglądał mecz. Dziewczyna
usiadła obok ukochanego i delikatnie zaczęła całować go po szyi.
On w ogóle nie reagował. Dominika postanowiła użyć
drastyczniejszych metod i zaczęła delikatnie zdejmować Jackowi
koszulkę, następnie całowała go po klatce piersiowej. Jacek znów
nie reagował. Dominika zdenerwowała się i poszła do sypialni. Gdy
mecz się skończył, Jacek również zawędrował do sypialni.
Dominika leżała na łóżku i czytała książkę. On energicznym
ruchem wskoczył na dziewczynę. Ona jednak zepchnęła go z siebie.
Jacek położył się obok i próbował wejść pod kołdrę
dziewczyny. Dominika podniosła się zabrała Jackowi poduszkę i
zaniosła do salonu. Po czym wróciła do sypialni i powiedziała:
-Od dziś śpisz na kanapie.- Dominika położyła się
do łóżka, Jacek spuścił głowę i zawędrował do salonu.
Faktycznie spędził noc na kanapie ale nie całą. Około godziny
drugiej, obudził go płacz Marcelka. Podniósł się i poszedł do
chłopczyka, wziął go na ręce, uspokoił i poszedł z nim do
kuchni gdzie przygotował mu mleko do picia. Następnie go nakarmił
i zaniósł do sypialni. Położył małego na łóżku obok Dominiki
i sam udał się w kierunku salonu.
-Jacek...chodź tu...-Powiedziała zaspanym głosem
Dominika. Jacek jednak zszedł na dół do salonu. Dominice zrobiło
się bardzo przykro nie chciała aby Jacek się na nią obraził. On
jednak po chwili znalazł się obok dziewczyny i chłopczyka. Wszyscy
zasnęli. Marcel, budził się jeszcze kilka razy w nocy z płaczem i
policjanci na zmianę się nim opiekowali. Z tego powodu byli bardzo
niewyspani. Nad ranem obudził ich dźwięk budzika.
-Jacek trzeba do pracy wstawać....-Powiedziała zaspana
Dominika.
-Jeszcze pięć minut...proszę....
-Jacuś żadne pięć minut...do pracy musimy wstawać...
-Jeny...mus to mus...-Powiedział Jacek wstając z
łóżka.
-Dobra co chcesz na śniadanie?
-Kawę mi zrób...nie wyspałem się...
-Dobra idź weź prysznic a ja zrobię
śniadanie...-Powiedziała Dominika wychodząc z pokoju. Dziewczyna
poszła do kuchni i przygotowała naleśniki na śniadanie. Jacek
dołączył do niej. Podszedł i objął dziewczynę w tali,
następnie pocałował. Dominika odwzajemniła pocałunek. Następnie
policjanci zjedli śniadanie.
-Dominika...
-No co się stało? Nie smakuje ci?
-Nie o to chodzi...Nie wiem czy pamiętasz ale przecież
nie zabierzemy Marcela ze sobą do pracy.
-No...ale co my z nim zrobimy?
-A o której Daria ma go odebrać?
-Nie wiem powiedziała że na chwilkę...tylko...Jezu a
może coś się stało...- Dominika wpadła w panikę.
-Nie panikuj...zadzwoń do niej...-Jacek podsunął
Dominice telefon, ona od razu zadzwoniła...Daria jednak nie
odbierała.
-Jeny nie odbiera...-Dominika zaczęła histeryzować.
-Dobra...czekaj a mówiła do jakiego szpitala trafił?
-Nie...ale tata z nią jechał...
-Zadzwoń do niego?- Dziewczyna zadzwoniła.
-Tato co z Kacprem...Daria nie odbiera...A ja idę do
pracy...Marcela nie mam z kim zostawić....
-Dominika spokojnie...Kacprowi nic się nie stało
poważnego...Daria jest w szpitalu razem ze mną...nie martw
się...Nie wiem zawieź może małego do Mamy...nie wiem...
-No dobra...dzięki jak coś to dzwońcie....- Dominika
uspokoiła się.
-I co...coś wiesz?
-Tak...Kacprowi nic poważnego się nie stało ale Daria
jest u niego w szpitalu...
-A co z Marcelem?
-No nic...ktoś musi się nim zająć.
-Ale kto?
-A skąd mam to wiedzieć....może...nie to głupi
pomysł...
-Co masz na myśli?
-No pomyślałam sobie że może...żona Pawła...ale to
głupie...
-Nie dlaczego...ostatnio moja mama została z jego
córkami....Właśnie moja mama...
-Nie przestań nawet nie ma takiej opcji...
-Dominika a masz lepszy pomysł...bo ja nie mam...
-No nie...dobra dzwoń po nią...ja idę się szykować
do pracy.- Jacek zadzwonił po mamę. Kobieta od razu się zgodziła.
Pół godziny później była już w domu Jacka. Policjanci właśnie
mieli jechać do pracy.
-No dobrze..to my już jedziemy...-Policjanci pożegnali
się z mamą i Marcelkiem i poszli do samochodu. Jacek wciąż był
zaspany.
-A ty do kąt?- Zapytała Dominika, widząc Jacka
wsiadającego do samochodu na miejsce kierowcy.
-O co ci chodzi?- Zapytał zaspany Jacek.
-O nic...spadaj ja dziś prowadzę...
-Nawet nie ma takiej opcji...
-Do prawdy...dobra idziesz z buta....
-Dobra już się przesiadam...-Powiedział Jacek i
wsiadł do samochodu od strony pasażera. Dominika odpaliła samochód
i oboje pojechali do pracy. Policjanci wysiedli z samochodu i
radośnie udali się do pracy. Poszli się przebrać następnie
poszli na odprawę. Jacek cały czas wpatrywał się w Dominikę, no
może prawie cały czas, wciąż był zaspany i oczy same mu się
zamykały. Po odprawie Policjanci poszli do swojej pracy. Dominika
zrobiła sobie mocną kawę i poszła do radiowozu gdzie czekał na
nią Paweł. On od razu zauważył złe samopoczucie posterunkowej.
-Ej...młoda co się dzieje?- Zapytał Paweł, odpalając
samochód.
-Ciężka noc....
-A co Jacuś coś napsocił...-Zaśmiał się Paweł.
-Ta...chciała bym...
-To co jest? Zaczynam się bać...w ciąży nie
jesteś...
-Co? Weź przestań...Nie jestem w ciąży...Mój
szwagier miał wypadek i siostrzeńca mam na kilka dni...dał koncert
w nocy...Czemu pomyślałeś że jestem w ciąży?
-No wiesz...Tak jakoś...
-No mów o co chodzi...
-No...cała komenda mówi że wpadliście...
-A nie no spoko...wierzysz innym tylko nie mi...no
cieszy mnie to bardzo....
-Nie nie chodzi o to że ja im wieżę... To nie tak...
-No więc jak jest...wytłumacz mi...proszę bardzo....
-No bo na balu nie piłaś nic...potem kilka dni cię
nie było w pracy po świętach....no a potem to ty tak dużo
zaczęłaś jeść...i wszyscy to zauważyli...
-A nie no spoko...nie piłam bo prowadziłam...nie byłam
w pracy bo zmarła mi babcia...a jem dużo bo ostatnio mam złe
wyniki...coś jeszcze chcesz wiedzieć?
-Nie, nie denerwuj się...
-Jak mam się nie denerwować...-Powiedziała wściekła
Dominika...długą i głośną wymianę zdań przerwał im dyżurny.
-00 do 05.
-Piątka słucham cię.
-Pojedźcie na Kasprowicza 23/19, jakaś awantura
domowa.
-Coś więcej?
-Zgłasza sąsiadka. Nic więcej nie wiemy.
-Dobra, włączamy górę i jedziemy.
-Dobra, dajcie znać jak będziecie po.
-Dobra.- Policjanci udali się na akcję. Podjechali pod
blok i szybkim krokiem udali się na miejsce. Podeszli do drzwi, w
środku nie było słychać żadnej awantury ale drzwi były
otwarte... Policjanci postanowili wejść do środka.
-Dominika ubezpieczaj mnie.
-Dobra.- Policjanci weszli do salonu. Ich oczom ukazało
się pomieszczenie pełne krwi. Przerażeni poszli dalej, weszli do
kuchni, na podłodze leżała zakrwawiona kobieta. Dookoła mnóstwo
krwi. Paweł nachylił się aby sprawdzić czy kobieta oddycha.
-Oddycha. Dominika powiadom dyżurnego niech wezwie
pogotowie.
-00 do 05.
-Co jest piątka.
-Potrzeba karetka.
-Co się dzieje?
-Kobieta oddycha ale jest nieprzytomna, daj też tu
techników wszędzie jest krew.
-Dobra, karetka zaraz będzie. Zostańcie tam do
przyjazdu techników i wródźcie na firmę.
-Dobra. Bez odbioru.- Po chwili karetka była już na
miejscu. Dominika stała oparta o ścianę była przerażona. Paweł
postanowił wyprowadzić dziewczynę na zewnątrz. Po kilku minutach
ekipa techników była już na miejscu więc Policjanci wrócili do
firmy. Udali się na przerwę. Następnie poszli do dyżurnego.
-Jacek, możesz już nas wpisać na
działania.-powiedział Paweł.
-Nie wiecie co. Trzeba kogoś przesłuchać. Czeka już
w pokoju przesłuchań, zajmijcie się nim. Tu macie jego teczkę.
-No chuda to ona nie jest.- Powiedziała Dominika
wychodząc z pokoju dyżurnego. Przesłuchanie przebiegło bardzo
szybko. Gdy facet dowiedział się że jak nie będzie współpracować
to dostanie kolejny wyrok, tym razem na jakieś 20 do 30 lat to od
razu zaczął sypać. Gdy policjanci skończyli przesłuchiwać
więźnia. Przyszedł do nich Jacek.
-Słuchajcie. Za godzinę koniec, a na mieście spokój
więc zostańcie w firmie i skończcie papierkową robotę.
-No dobra niech będzie. Idę po kawę, ktoś chce?-
Powiedziała Dominika.
-Mi możesz zrobić.- Odrzekł Jacek wychodząc z
pokoju. Dominika wyszła chwilkę po nim i udała się do kuchni.
Zrobiła kawę i zaniosła ją Jackowi.
-Masz kawę.- Powiedziała Dominika stawiając kubek na
biurku.
-Dzięki, słuchaj mama dzwoniła.
-I jak...mam nadzieję że mały nie sprawił jej
problemów.
-Nie nie. Ale podrzuci go tutaj bo musi gdzieś pilnie
jechać.
-A no dobra...jezu ale jestem zmęczona...
-No ja też...mały dał nam popalić w nocy....-Do
pomieszczenia przyszedł komendant.
-Aspirancie...może aspirant zostać dziś troszkę
dłużej w pracy?
-A co się stało?- Zapytał Jacek.
-To ja już pójdę.- Powiedziała Dominika wychodząc z
pokoju.
-Sierżantowi dziecko zachorowało i spóźni się.
-No jeśli nie ma kto to zostanę....-Powiedział
niezadowolony Jacek.
-Mam nadzieję że nie przeszkodziłem w planach....
-Nie nie...-Odpowiedział zniesmaczony Jacek.
-No to wracajcie do pracy...
-Tak jest panie komendancie....-Po chwili Jacek poszedł
do Dominiki.
-O co cie tu sprowadza?- Zapytał Paweł.
-Dominika możemy pogadać?
-No jasne.- Dominika wyszła na korytarz do Jacka.- Co
się stało?
-Muszę zostać troszkę dłużej...-Dominika
posmutniała.- ej nie smuć się, przecież wrócę. Domcia.- Jacek
przytulił dziewczynę, on również go przytuliła.- Dobra wracaj do
pracy. A mama za półgodziny będzie, powiem jej żeby przyszła do
ciebie.
-Wiesz co niech mały zostanie u ciebie, ja po niego
przyjdę zaraz jak się przebiorę.
-No dobra, a teraz wracaj do pracy.- Jacek dał buziaka
Dominice i oboje wrócili do swoich zajęć. Bardzo szybko minęło
im półgodziny. Dominika poszła się przebrać, a tymczasem na
komendzie pojawiła się już mama Jacka z Marcelem.
-O cześć mamuś.
-No cześć Jacuś. Dobra ja lecę, śpieszy mi się.
-Mam nadzieję że nie narobił wam kłopotów.
-Nie no co ty....grzeczny był...cały czas spał...-Mama
Jacka wyszła z pokoju, za to przyszła Dominika.
-O już jest nasz przystojniak.
-Mam złe wieści...-Powiedział Jacek z bardzo
stanowczą miną.
-Co się stało?- Dziewczyna przestraszyła się.
-Mały przespał cały dzień...mamy przesrane w nocy...
-Że co....
-No nie wiem jak ci to powiedzieć ty do niego w nocy
wstajesz.....
-I jeszcze czego...Dobra ja zmykam...jak komendant
zobaczy to będzie po nas....
-Domcia...
-No co jest?
-Zadzwonię jak skończę to przyjedziesz po mnie a
potem skoczymy na zakupy.
-No dobra....- Dominika pożegnała się z Jackiem i
poszła do samochodu. Pojechała do domu siostry po kilka rzeczy
małego w tym wózek i zabawki. Dziewczyna przeczuwała że mały
zostanie u nich na troszkę dłużej niż dwa dni. Uprzedziła o tym
najpierw swoją siostrę. Dominika zawiozła rzeczy do domu Jacka i
pojechała po niego, bo akurat skończył pracę. Całą trójką
udali się na zakupy. Wędrowali po super markecie. Dominika
prowadziła wózek z Marcelem a Jacek wózek z zakupami. Policjanci
udali się do kasy a następnie do samochodu. Marcel akurat zasnął.
Jacek pakował zakupy do samochodu gdy ktoś do nich podszedł.
-Cześć.- powiedziała brązowo włosa dziewczyna.
Dominika odwróciła się i ujrzała swoją koleżankę z pracy.
-Ola, cześć.- panie się przytuliły na powitanie.-
Cześć Mikołaj.
-No hej, młoda...A ty co na zakupy się wybrałaś?
-A co nie widać. To jest Jacek....poznajcie
się...-Powiedziała Dominika wskazując ręką na mężczyznę
pakującego zakupy.
-Cześć, miło mi poznać.- Powiedział Jacek podając
rękę Mikołajowi.
-A wy co też na zakupy?
-No....wiesz Olka je teraz za trzech...
-Jak za trzech...- Powiedziała zdziwiona Dominika.
-No bo jestem w ciąży...
-Naprawdę...gratuluję...A jak wam urlop minął...
-A dzięki dobrze....Jutro wracam do pracy...
-O no to świetnie...A zapomniałam...Jacek jest u nas
nowy...
-Serio...czyli jest dyżurnym?
-No...jest...
-To muszę być miły...-Zaśmiał się Mikołaj.
-Domcia...Marcel się obudził...-Powiedział troszkę
przerażony Jacek.
-Już go biorę....-Powiedział Dominika i poszła do
samochodu...
-Marcel?- powiedziała zszokowana Ola.
-No siostrzeniec Dominiki...
-A...bo już myślałam że ty masz dziecko...
-Nie, dlaczego?
-No bo Dominika nie ma dzieci...to czyje by mogło być
jak nie twoje.
-No w sumie racja...
-Dobra my się zbieramy...-Powiedział mikołaj żegnając
się ze znajomymi.
-Dobra...na razie...-Policjanci wsiedli do samochodu i
pojechali do domu. Dominika weszła do środka z Marcelem a Jacek
wyjmował zakupy z samochodu. Potem dziewczyna przygotowała obiad.
Policjanci zjedli go i udali się do salonu. Jacek włączył
telewizor a Dominika poszła położyć Marcela, który właśnie
zasnął. Dziewczyna usiadła obok Jacka. Mężczyzna chcąc
wykorzystać chwilę gdy są sami momentalnie znalazł się jak
najbliżej dziewczyny i zaczął ją całować. Dominika nie opierała
się, po kilku minutach, oboje pozbyli się ubrań i spędzili bardzo
miły wieczór we dwoje. Potem poszli wziąć kąpiel i położyli
się spać. Tak jak przypuszczali Marcel nie spał całą noc. Nad
ranem Dominika zadzwoniła do komendanta i wzięła wolne na żądanie
Jacek zrobił dokładnie to samo. Marcel zasnął dopiero około
dziewiątej. Chwilę później ktoś przyszedł. Dominika wstała i
poszła otworzyć drzwi. To była Daria, przyjechała po Marcela.
Dominika szybko spakowała chłopca i oddała go w ręce siostry.
Dari bardzo się śpieszyło więc od razu pojechała. Dominika
wróciła do Jacka i położyła się spać. Dziewczyna wtuliła się
w Jacka i momentalnie zasnęła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz