wtorek, 29 marca 2016

Rozdział XIII porwanie.

Rozdział XIII porwanie.

Dominika obudziła się nad ranem, naga na podłodze, była przywiązana do grzejnika. Obudził ją promienie słońca wkradające się do pomieszczenia przez niewielki okno przy suficie. Pomieszczenie w jakim się znajdowała było zniszczone, na ścianach cegła miejscami tapeta, tynk sypał się z sufitu na podłogi. Dziewczyna zaczęła się szarpać, próbując się uwolnić.
-To nic ci nie da. Możesz próbować.- Powiedział niewielki mężczyzna siedzący w rogu pomieszczenia.
-Czego ode mnie chcesz?- Zapytała przerażona dziewczyna.
-Ja tylko troszkę się tobą pobawię.- Mężczyzna zaczął zbliżać się do dziewczyny. Dominika próbowała się wyrwać z jego objęć. On ją zaczął dotykać po całym ciele. Dziewczyna przerażona zaczęła płakać i krzyczeć.
-Nie krzycz nie będzie bolało.
-Puszczaj mnie, puszczaj.-Krzyczała Dominika ze łzami w oczach. W tym momencie do pokoju przyszedł inny mężczyzna.
-Zdzichu weź se odpuść. Nie po to ją porwaliśmy.
-Ja pierdole pobawić nawet się nie dasz.
-Uspokój się. Jest nam potrzebna do czegoś innego.
-Ale ona jest z psiarni, niby w czym ma nam pomóc?
-No jak idioto w czym, szantażyk. Zadzwonimy do jej kochasia. Jeśli ją kocha to zrobi to co chcemy.
-Rysiek mówiłem ci już że jesteś geniuszem.
-Mówiłeś a teraz przynieś jedzenie, nie chcemy żeby nam tu z głodu umarła.
-Czego ode mnie chcecie?
-Ależ spokojnie. Potrzebny nam jest twój kochaś. A teraz grzecznie weźmiesz do ręki telefon i do niego zadzwonisz.- Dominika wzięła telefon od mężczyzny i zadzwoniła.
-Jacuś.- Zaczęła płakać.
-Dominika, co się dzieje gdzie jesteś?
-Potrzebuje twojej pomocy, porwali mnie.- Powiedział dziewczyna ze łzami w oczach.
-O ty suko, jak śmiesz.- Zdenerwował się jeden z porywaczy i uderzył dziewczynę.
-Dominika, halo, słyszysz mnie co się dzieje. Dominika.- Jacek krzyczał do telefonu. Porywacz wyrwał dziewczynie telefon.
-Słuchaj mnie, jeśli chcesz żeby przeżyła to musisz coś dla nas zrobić. Zrozumiałeś.
-Tak.
-Grzeczny piesek. A teraz słuchaj bo nie mam zamiaru powtarzać. Dziś wieczorem podrzucimy ci do domu kilka rzeczy, będą ci potrzebne. A spróbuj gliny do tego wciągnąć to pożałujesz tego. Wiec bądź grzeczny. Podrzucimy ci te rzeczy a ty je zamienisz z tymi na komendzie. Zrozumiałeś?
-Tak.
-No więc do wieczora. A dziewczynę zobaczysz jak oczyszczą z zarzutów naszych znajomych.- Mężczyzna rozłączył się i wyjął kartę SIM z telefonu. Popatrzył na dziewczynę po czym przyniósł jej koc i ją przykrył. Wyszedł z pomieszczenia.

Jacek zaniepokojony tym że jest już ranek a dziewczyny dalej nie ma, postanowił pojechać do niej do mieszkania. Drzwi były otwarte, mężczyzna wszedł do środka, zobaczył krew na podłodze i bałagan. Natychmiast pojechał na komendę i poszedł do komendanta. Zapukał.
-Wejść.
-Panie komendancie Dominika zniknęła.
-Jak to zniknęła?
-No chyba ją porwali. Nie wiem. Niema jej w domu miała przyjechać do mnie też nie dotarła.
-Byłeś u niej?
-Tak, nie ma jej, drzwi były otwarte, krew w pokoju i bałagan.
-Dobrze uspokój się. Niech technicy jadą na miejsce i sprawdzą wszystko może coś znajdą. A i niech dochodzeniówka podłączy twój telefon na podsłuch. Może będą chcieli się z tobą skontaktować.
-Może powiadomić rodzinę. Może coś mogą mieć z tym wspólnego.
-No dobrze wyślij tam 06. możecie już iść.
-Tak jest panie komendancie.- Jacek wykonał wszystkie zadania i czekał bezwładnie na jakąkolwiek wiadomość, od dziewczyny. W głębi duszy miał nadzieję że dziewczyna napisze SMS-a że pojechała do rodziców albo coś w tym stylu. Nagle jego rozmyślania przerwał telefon. Dzwonił nieznany numer.
-Dobra Jacek, odbierasz, spokojnie. Nie denerwuj się.
-Jacuś.- Zaczęła płakać.
-Dominika, co się dzieje? gdzie jesteś?
-Potrzebuje twojej pomocy, porwali mnie.
-O ty suko, jak śmiesz.- Jacek usłyszał jakiegoś mężczyznę w tle, uderzenie i płacz.
-Dominika, halo, słyszysz mnie co się dzieje. Dominika.- Jacek krzyczał do telefonu.
-Słuchaj mnie, jeśli chcesz żeby przeżyła to musisz coś dla nas zrobić. Zrozumiałeś.
-Tak.- Odpowiedział Jacek z przerażeniem.
-Grzeczny piesek. A teraz słuchaj bo nie mam zamiaru powtarzać. Dziś wieczorem podrzucimy ci do domu kilka rzeczy, będą ci potrzebne. A spróbuj gliny do tego wciągnąć to pożałujesz tego. Wiec bądź grzeczny. Podrzucimy ci te rzeczy a ty je zamienisz z tymi na komendzie. Zrozumiałeś?
-Tak.
-No więc do wieczora. A dziewczynę zobaczysz jak oczyszczą z zarzutów naszych znajomych.-Mężczyzna rozłączył się. Jacek popatrzył na chłopaków z dochodzeniówki.
-Mamy. Jest, namierzyliśmy telefon.- powiedział jeden z policjantów stojących przy komputerze.
-Panowie robimy w ten sposób.- Powiedział komendant.- Wieczorem, obstawiamy dom Jacka, teraz obstawiamy adres który namierzyliście i obserwujemy. Odbijemy ją wieczorem.
-Ale panie komendancie a jak jej coś zrobią.- Powiedział z przerażeniem w oczach Jacek.
-Jacek, wiem że ci na niej zależy, ale spokojnie nie możemy nic pochopnie robić.
-A jak coś się jej stanie.
-Jacek nic się nie stanie a teraz wródźcie do pracy.- Tak jak powiedział komendant tak wszyscy zrobili. Jacek jednak cały czas chodził jak poparzony. Martwił się o dziewczynę. Czas bardzo wolno mu leciał ale w końcu zleciał. Tak jak ustalili Jacek wrócił do domu i czekał na przybycie porywaczy. W tym czasie dochodzeniówka już była na miejscu i czekali na znak od drugiego zespołu że porywacze są już u Jacka.

Dominika
Mężczyzna rozłączył się i wyjął kartę SIM z telefonu. Popatrzył na dziewczynę po czym przyniósł jej koc i ją przykrył. Wyszedł z pomieszczenia. Dominika była bardzo przerażona, cały czas próbowała się uwolnić, jednak bez skutecznie. Po kilku nieudanych próbach dziewczyna poddała się i zasnęła. Gdy się obudziła dookoła było ciemno. Na przeciwko niej stała mała świeczka. Niespodziewanie ktoś wszedł do pomieszczenia.
-I jak się spało?- Zapytał mężczyzna.
-Gówno cie to obchodzi.
-O jaka buntowniczka, ciekawe czy będziesz się tak buntować jak będę cię zabijał.- Dziewczyna zamilkła. Mężczyzna usiadł naprzeciwko niej. Dopiero teraz dostrzegłam kim jest mężczyzna.- O chyba mnie pamiętasz. A tak swoją drogą, myślałaś że się na tobie nie zemszczę. Długo na to czekałem. Dziesięć lata, w sumie to nawet najcudowniejsze lata. Wiesz ilu ludziom ulży gdy się dowiedzą że nie żyjesz?
-Jak mnie zabijesz to i tak cię znajdą ale wtedy zgnijesz w więzieniu.
-Nawet nie ma takiej opcji. Pobawię się tobą. Będą cię szukać ale nigdy nie znajdą. A twoja śmierć będzie powolna i bardzo bolesna. Na początku złamię ci rękę, potem nogę, zastanawiam się nad poszerzeniem twojego uśmiechu, a na deser a nie to będzie niespodzianka. Nie bój się na pewno ci się spodoba.- Dominika siedział przerażona i wsłuchiwała się w słowa mężczyzny. On z miną zabójcy, barbarzyńcy wpatrywał się w jej niebieskie zaszklone oczy.

Jacek
...W tym czasie dochodzeniówka już była na miejscu i czekali na znak od drugiego zespołu że porywacze są już u Jacka. Mężczyzna siedział przerażony w samochodzie, po chwili namysłu pewnym krokiem wysiadł z niego i wszedł do domu. W środku było ciemno, włączył światła, zdjął kurtkę i poszedł do kuchni. Zrobił sobie mocną kawę i usiadł w salonie. Na szafce obok okna stało zdjęcie. Zdjęcie na którym byli razem. Dominika miała taki cudowny uśmiech. To było w święta jak ubierali choinkę. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
Jacek pośpiesznie poszedł otworzyć. Przed drzwiami stało dwóch mężczyzn. Jeden był wysoki i chuderlawy a drugi niski ale za to dobrze zbudowany.
-No proszę, kogo my widzimy. Nie zaprosisz nas do środka.- Powiedział jeden z mężczyzn.
-Proszę.- Jacek zaprosił ich do środka, lekko przymykając drzwi za sobą.
-No w tym worku, masz wszystko czego potrzebujesz, jeśli chcesz żeby ta suka przeżyła to zrobisz to o co cię prosimy.- Mężczyzna rzucił worek pod nogi Jacka. W tym momencie do domu wbiegli policjanci.
-Policja, nie ruszać się. Ręce na kark.- Krzyczał jeden z policjantów.- Na ziemie, powiedziałem na ziemię.- Mężczyźni grzecznie wykonywali polecenia.- Jacek chcesz ich skuć?
-Nie sami to zróbcie. Gdzie Dominika?- Zapytał Jacek podchodząc do jednego z mężczyzn.
-W grobie.
-Pytam gdzie dziewczyna.
-Mówię za chwilę wyląduje w grobie.- Jacek wkurzony wyszedł przed dom. Wszędzie migały światła, dookoła zrobiło się niebiesko. Jacek usiadł na schodach a do jego oczu napłynęła bezbarwna ciecz potocznie zwana łzami.

Dominika
...On z miną zabójcy, barbarzyńcy wpatrywał się w jej niebieskie zaszklone oczy. Nagle do pokoju weszło dwóch porywaczy, to byli ci sami mężczyźni, którzy byli przy niej jak się rano obudziła.
-No dobra, to my jedziemy do jej kochasia. Jak byśmy do ósmej nie wrócili, to jest twoja możesz z nią zrobić co tylko chcesz. W razie czego będziemy dzwonić.
-Spoko, czekam. Ale mam nadzieją że nie wrócicie, bo chciał bym się nią pobawić.- Powiedział mężczyzna, głaszcząc Dominikę po głowie. Porywacze wyszli.- Więc tak jak już mówiłem, troszkę się pobawimy.- Powiedział mężczyzna uderzając dziewczynę w twarz, z całej siły. Dominika skuliła się z bólu a po jej twarzy nie spływały łzy a czerwona ciecz, zwana krwią. Porywacz uderzył dziewczynę jeszcze kilka razy w twarz a następnie zaczął energicznie kopać w brzuch. Dziewczyna krzyczała z bólu. W pewnym momencie straciła przytomność. Do pomieszczenia wbiegło kilku policjantów, dookoła zrobiło się niebiesko od świateł. Rozległ się krzyk. Dominika na półprzytomna, usłyszała tylko:
-Rzuć broń, powiedziałem rzuć broń.- Nagle rozległ się huk. Huk wystrzelonej broni. Dominika znów straciła przytomność.

Jacek.
...Wszędzie migały światła, dookoła zrobiło się niebiesko. Jacek usiadł na schodach a do jego oczu napłynęła bezbarwna ciecz potocznie zwana łzami. Do mężczyzny podszedł jeden z policjantów.
-Jacek.
-Co chcesz?
-Odbiliśmy ją. Karetka wiezie ją do szpitala.
-Dzięki Bogu.- Powiedział Jacek a po jego policzkach zaczęły lecieć łzy, tym razem łzy szczęścia.- Co z nią?
-Wiem tylko tyle że jest nieprzytomna.
-A do jakiego szpitala ją zabrali?
-No biskupińskiej. Jedziemy tam właśnie, zabierzesz się z nami.- Powiedział policjant i udał się do radiowozu. Jacek po chwili do niego dołączył. Po dwudziestu minutach, przebijania się przez korki mężczyzna był już w szpitalu. Wbiegł do rejestracji. I zaczął wypytywać o dziewczynę.
-Dobry wieczór. Przywieźli tu przed chwilą dziewczynę z porwania, co z nią, gdzie ona jest?
-A kim pan jest?- Zapytała pielęgniarka. Jacek po chwili namysłu odpowiedział.
-Mężem, znaczy się prawie....rozumie pani za tydzień ślub.- Zaczął tłumaczyć Jacek.
-No dobrze. Proszę się uspokoić, Pani Dominika jest teraz na OIOM-ie.
-Gdzie to jest?
-Jak pojedzie Pan tą windą.- Powiedziała pielęgniarka wskazując na windę na końcu korytarza.- Na drugie piętro, to znajdzie się pan zaraz przy tym oddziale.
-Dziękuje.- Powiedział Jacek i natychmiast udał się w stronę windy. Pojechał na drugie piętro i od razu zobaczył kilku policjantów przy sali. Od razu domyślił się że tam musi leżeć Dominika. Podszedł do policjantów.
-I co z nią?
-Cały czas bada ją lekarz. O idzie.- Powiedział jeden z policjantów.
-I co z nią panie doktorze?- Zapytał Jacek.
-A Pan jest kimś z rodziny?
-Tak, mężem, znaczy za tydzień miał być ślub.- Zaczął tłumaczyć Jacek.
-Więc stan Pani Dominiki jest stabilny, ale niestety nie odzyskała przytomności.
-A kiedy odzyska?
-Nie mamy pojęcia. Może za chwilkę, może za tydzień, a może....
-Wcale, chciał Pan powiedzieć że wcale prawda.
-Trzeba mieć nadzieję. Może pan do niej wejść, ale proszę nie siedzieć za długo.- Lekarz poszedł. Jacek postanowił wejść do Dominiki. Usiadł obok łóżka złapał ją za rękę i zaczął płakać.

-Dominika, nie możesz mnie opuścić, jeśli umrzesz to ja się zabiję.- Cały czas mówił. Wspominał ich wspólne chwile. Chwile, spędzone tylko we dwoje i te spędzone w towarzystwie ich przyjaciół i rodziny.- A pamiętasz jak pojechaliśmy nad może na walentynki. Przeziębiłaś się wtedy.- Robiło się coraz później a Jacek był coraz bardziej zmęczony. 

piątek, 25 marca 2016

Rozdział XII powód, nie znam go.

Rozdział XII powód, nie znam go.

Dziś Dominika wraca do pracy po dwutygodniowym zwolnieniu. Wstała rano przygotowała śniadanie, następnie obudziła Jacka i oboje udali się do kuchni zjeść śniadanie. Potem poszli się ubrać i pojechali do pracy. Dziewczyna energicznym krokiem weszła do pokoju gdzie czekał na nią Paweł.
-No nareszcie. Myślałem że się nie doczekam twojego powrotu.-Powiedział ucieszony widokiem przyjaciółki Paweł i pospiesznie przytulił dziewczynę.
-No cześć. Też już nie mogłam się doczekać aż wrócę. Coś mnie ominęło?
-No kilka drobnych spraw, ale spoko nadrobisz to szybciutko. I jest jeszcze jedna sprawa ale to jak Jacek przyjdzie.
-Co się stało?
-Spokojnie nie denerwuj się no po prostu chciałem z wami porozmawiać to bardzo ważne.
-Hej wszystkim.- Powiedział Jacek wchodząc do pokoju.
-No to mów.
-Usiądźcie tak będzie lepiej.
-No dobra ale mów co się dzieje.
-No jak by wam to powiedzieć....
-No mów prosto z mostu.
-Całą komenda mówi, wręcz jest przekonana.
-O cześć Dominika, wszystko słyszałam tak mi przykro.- Przerwała rozmowę Emilka która właśnie weszła do pokoju.
-Emilka, możesz na chwilkę wyjść. Proszę.- Powiedział poirytowany Paweł.
-No dobra, już sobie idę ależ wy gościnni.- Emilka opuściła pomieszczenie.
-O co tu chodzi?- Powiedziała poirytowana Dominika spoglądając raz na Jacka raz na Pawła.
-No bo...tak jak mówiłem cała komenda mówi....
-No powiesz wreszcie. Mam już dość tych podchodów.
-No bo wszyscy mówią, wiesz mówili że jesteś w ciąży i teraz ten szpital...
-Cholera jasna powiesz wreszcie, bo chciała bym zdążyć jeszcze na odprawę.
-No mówią że ty poroniłaś.- Wydusił z siebie Paweł.- Stwierdziłem że lepiej będzie jak wam powiem.- Dominika zamilkła, do jej oczu napłynęła bezbarwna ciecz. Próbowała się uspokoić ale to nie było takie łatwe. W końcu podniosła się i wyszła z pokoju trzaskając drzwiami. Panowie popatrzyli na siebie niepewnie i pobiegli za dziewczyną.
-Dominika, Dominika. Uspokój się.- Krzyknął Jacek doganiając dziewczynę dopiero przed budynkiem policji. Mocno ją przytulił.- Już spokojnie, już jest wszystko dobrze. Jestem obok, spokojnie. Już otrzyj łzy. Spokojnie. A teraz chodź na odprawę.- Dominika posłuchała się Jacka, postarała się uspokoić i poszła zająć się pracą. Po odprawie Dominika pospiesznie udała się do radiowozu, nie miała zamiaru słuchać jak wszyscy jej współczują. Paweł przyszedł do dziewczyny po kilku minutach. Wsiadł do radiowozu i pojechali na patrol. Mieli kilka wezwań ale były niegroźne, skończyły się na mandatach. Właśnie zbliżało się południe i partnerzy zaczęli rozmyślać o przerwie.
-Wiesz co mam ochotę na przerwę.
-No ja w sumie też bym coś zjadła.
-Dominika, przepraszam że pytam, ale ty mówiłaś że nie jesteś w ciąży a kiedy powiedziałem ci o tych plotkach to ty...no wiesz.
-To nie jest dobry moment na taką rozmowę.
-Przepraszam. Ale to wyglądało....
-Tak. Poroniłam to chciałeś wiedzieć.- Krzyknęła poirytowana.
-Nie musisz się od razu wściekać. Ale jest mi przykro że mnie okłamałaś.
-Nie okłamałam. Poroniłam ale to było jeszcze na studiach. I proszę cie nie mów że cię oszukałam bo nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła. I skończmy ten temat.
-Jak na studiach?
-Normalne, wyobraź sobie że studiowałam. Miałam narzeczonego i byłam w ciąży. Bardzo się cieszyłam że zostanę mamusią a mój pusty dom wypełni płacz i śmiech słodkiego maleństwa.
-Co się stało?
-Nie chcę o tym rozmawiać.
-A narzeczony, czemu nie jesteście razem?
-Skończmy ten temat.- Wrzasnęła dziewczyna.
-No dobra, ale sama mówiłaś że się przyjaźnimy.
-Ja pierdole. Tomek nie żyje, leży na cmentarzu a poroniłam po pogrzebie na którym nie byłam. Coś jeszcze chcesz wiedzieć?
-Nie no uspokój się, nie chciałem żebyś była zła.
-Ale to zrobiłeś. I proszę nie wracajmy do tego.
-No dobra, dobra. A zgłosisz przerwę.
-05 do 00.
-No co się dzieje.
-Wpisz nas na krótką przerwę.
-Dobra a wracacie do firmy czy na mieście?
-Na mieście. Chyba że masz coś dla nas w firmie.
-No mam dobrą kawę i kilka osób do przesłuchania. Jakaś zadyma była na uczelni.
-No dobra to wpisz nas na przerwę w firmie za dziesięć minut będziemy.
-No dobra, to wpadnijcie do mnie.
-Nie ma sprawy. - Policjanci wrócili na komendę. Poszli do dyżurnego, który wprowadził ich w sprawę. Następnie udali się na zasłużoną przerwę. Po przerwie Paweł poszedł zrobić kawę a Dominika udała się do pokoju przesłuchań i zaczęła pracę.
-Więc, jak się Pan nazywa ile ma lat.
-Mateusz Gniazdowski, 22 lata.
-No dobrze więc co się wydarzyło?
-No idę sobie normalnie korytarzem i ten bencwał zaczął mnie tłuc, nawet nie wiem kurwa za co.
-Ale proszę się wyrażać. Jest pan na policji a nie u siebie.
-Dobra już.
-No proszę mówić dalej.- Powiedział Paweł wchodząc do pokoju,.
-No ale to wszystko.
-A czyli nie wie pan dlaczego został pan pobity.
-No mówię że nie wiem.
-A zna pan osobę która pana zaatakowała.
-Nie.
-No dobrze, będzie pan wnosił skargę o pobicie.
-No logiczne.
-No dobrze to proszę podpisać, tu i tu. Dziękujemy, może pan poczekać na korytarzu. Misiek przyprowadź tego drugiego.- Mężczyzna opuścił pomieszczenie a Misiek przyprowadził podejrzanego.
-Rozkujecie mnie.
-Spokojnie. Nie tak szybko. Jak się Pan nazywa?
-Piotr Michałczyk.
-Zna pan Mateusza Gniazdowskiego?
-No tak.
-Dobrze a możemy wiedzieć skont?
-No to mój znajomy razem studiujemy.
-No dobrze, a czemu pan go zaatakował?
-No bo mu się należało.
-A co takiego zrobił?- Mężczyzna nie odpowiadał.- więc zacznie pan mówić.
-No on zaatakował moją dziewczynę, na imprezie i się do niej dobierał. To było kilka tygodni temu. Dopiero teraz się o tym dowiedziałem. Ona jest teraz w ciąży. A wiem że to nie moje dziecko bo my ze sobą nie spaliśmy. No co by pan zrobił na moim miejscu.
-Nie rozmawiamy o mnie. Więc powodem była kobieta.
-No tak.
-Więc, proszę tu podpisać.
-Ile mi grozi?
-No wie pan to nie zależy od nas tylko od prokuratora. No ale wydaje mi się że najwyżej grzywna, no w końcu nic strasznego się nie stało.
-A wsadzicie mnie do więzienia.
-No wie pan, takie procedury.
-A mogę zadzwonić?
-No to proszę uzgodnić ze strażnikiem. Misiek zabierz Pana.- Misiek wyprowadził podejrzanego.
-Musimy chyba porozmawiać z poszkodowanym.
-Ciekawe jak zareaguje, na wiadomość o dziecku.
-Idę po niego.- Powiedziała Dominika i wyszła z pokoju.- Pan Mateusz Gniazdowski. Zapraszamy do nas.
-Tak coś się stało? Przyznał się? Posiedzi za to?
-Zacznę od tego że się przyznał.
-No i dobrze szczeniakowi.
-Dlaczego pan nam powiedział że go nie zna?
-No bo go nie znam.
-A on twierdzi inaczej. A i twierdzi że będzie pan miał dziecko z jego dziewczyną.
-Jakie dziecko?
-Podobno dobierał się pan do niej na imprezie studenckiej. Paweł jak myślisz ile czasu posiedzi.
-No jak się przyzna to sąd weźmie to pod uwagę ale nas okłamał. No nie wiem jakieś sześć latek w najlepszym wypadku.
-Misiek odprowadzisz pana na dołek.- Panowie opuścili pokój a Dominika z Pawłem udali się do dyżurnego.
-No i co tam się dowiedzieliście.
-Paranoja, pobili się o dziewczynie, w skrócie mówiąc.
-W skrócie czyli jakaś grubsza sprawa.
-No grubsza to będzie, jak dziewczyna będzie zeznawać.
-No dobra możesz nas na działania wpisać.
-Dobra, lećcie już.- Policjanci wrócili na patrol. Po pracy Dominika wróciła do mieszkania po swoje rzeczy. Razem z Jackiem postanowili że znów ze sobą zamieszkają. Dominika weszła do mieszkania. Jacek natomiast pojechał do siebie. Dziewczyna miała przyjechać do niego swoim samochodem. Gdy weszła do salonu zobaczyła nieziemski bałagan, wszystko było potłuczone i porozwalane po pokoju. Nagle dziewczyna poczuła silny ból z tyłu głowy i upadła na podłogę.


poniedziałek, 21 marca 2016

Rozdział XI powrót do pracy.

Rozdział XI powrót do pracy.

Kilka dni później Dominika wróciła do pracy. Dzień jak co dzień. Siedziała już przebrana w mundur w pokoju i czekała na Pawła który lada chwila powinien się zjawić.
-O Dominika.
-No też się cieszę że cię widzę.- Powiedziała uradowana dziewczyna przytulając znajomego.
-A co ty tu robisz?
-No pracuje, zapomniałeś.
-Nie no ale ty nie powinnaś, co ty wyprawiasz. Zostajesz na komendzie nawet nie ma opcji że pojedziesz na patrol.
-Ale o co ci teraz chodzi?
-No w twoim stanie...nie powinnaś się przemęczać...
-Jakim stanie....o czym ty do cholery mówisz?
-No o ciąży, ciebie w ogóle tu nie powinno być.
-Jakiej ciąży?
-No twojej. Przestań cała komenda już wie nie musisz się ukrywać.
-Cała komenda?
-No tak, a co ty się tak dziwisz...
-No bo ja nie jestem w ciąży.
-Jak to nie jesteś w ciąży.
-No normalnie, nie jestem i nie byłam.
-Ale Jacek, on...
-On próbował ci wyjaśnić jak go odwoziłeś ale nie dałeś mu dość do słowa.
-Jak nie dałem, jak stał jak wryty.
-No bo gadałeś o tym jak ojcem zostałeś.
-Czyli nie jesteś w ciąży?
-Nie, nie jestem....-Rozmowę przerwał im Michał jeden z policjantów dyżurujących na komendzie.
-Dominika, jakiś Pan do ciebie...
-Do mnie?
-Upiera się że musi z tobą porozmawiać.
-No dobra to przyprowadź go tu...
-Zapraszam Pana.- powiedział Michał otwierając drzwi pokoju. Do pomieszczenia wszedł dość wysoki i szczupły brunet.
-Cześć Dominika.- Powiedział mężczyzna przytulając dziewczynę.
-Yyyy, a my się znamy?- zapytała zaskoczona Dominika.
-Nie poznałaś mnie....Wojtek...
-Przepraszam ale nie kojarzę....
-Kruszonka...połowinki...mycie naczyń...-Mężczyzna uśmiechnął się.
-Jeny Wojtuś nie poznałam cię. Ale się zmieniłeś.- Dominika rzuciła się na szyję znajomemu.- Co ty tu robisz?
-Poszukuję....
-Ale kogo, może ci jakoś pomóc?
-No już znalazłem....
-Co?
-No organizujemy zjazd klasowy i tylko ciebie, Tomka i Domci nam brakowało....Olka coś mówiła że chyba w policji pracujesz...swoją drogą ślicznie ci w mundurze...
-Nie słodź tyle bo przesłodzisz...
-Oj dobra, znasz mnie....więc oto zaproszenie....dla dwojga i dzieci jak masz oczywiście....
-Dzięki.... a co u ciebie słychać?
-A w sumie to nic nowego...A powiedz mi co u Tomka bo jakoś na studiach kontakt nam się urwał...co u niego?
-Tomek...on od kilku lat....on nie żyje...-W oczach Dominiki pojawiła się bezbarwna ciecz.
-Dobra ja nie chcę wam przeszkadzać ale za pięć minut mamy odprawę.- Powiedział Paweł wychodząc z pokoju.
-Ja nie wiedziałem przykro mi....
-Nie no co ty....dobra ja serio muszę się zbierać....
-A co planujesz po pracy pójdziemy na kawę.
-Nie pije kawy. Ale w sumie to nie mam planów.
-Dobra to o której mam na ciebie czekać...
-Ammm...o 17.30 w kawiarni naprzeciwko komendy.
-No dobra to widzimy się potem...
-No papatki.- Policjantka opuściła pomieszczenie i udała się na odprawę. Przydzielono im spokojną dzielnicę, a że wszyscy na komendzie myśleli że dziewczyna jest w ciąży to dzień minął jej bardzo spokojnie. Pod koniec służby do Dominiki przyszedł Jacek.
-Cześć. Ślicznie wyglądasz.
-Mówiłam ci już nie mieszajmy prywatnych spraw z pracą.
-Oj no wiem ale czasem trudno mi się oprzeć.
-Dobra mów co cię sprowadza.
-Co robisz dziś wieczorem? Skoczyli byśmy na pizzę.
-No wiesz umówiłam się już.
-Z kim?
-A spotkałam kumpla z technikum i umówiliśmy się na kawę.
-Ale ty nie pijesz kawy.
-No wiem ale tak to nazwaliśmy. Wiesz chcemy nadrobić te kilka lat.
-A nie no dobra. Szkoda.
-No a może wybierzesz się z nami, Wojtek nie będzie miał nic przeciwko temu.
-Nie chcę wam się narzucać.
-Ale Jacek, ty mi się nie będziesz narzucać.- Powiedziała Dominika, przytulając Jacka.
-Dobra ja zmykam do pracy, to do jutra.- Powiedział Jacek wychodząc z pokoju.
-Ale to nawet się nie pożegnasz?- Powiedziała Dominika ze łzami w oczach.
-Jesteśmy w pracy.- Powiedział Jacek i wyszedł z pokoju. Dominice łzy zaczęły kapać z oczy, nie mogła się uspokoić. Po służbie poszła się przebrać i udałą się do Jacka oddać mu papiery.
-Jacek?
-No co jest? Płakałaś?
-Nie wcale...Papiery przyniosłam...
-Dominika...jeśli coś się stało to powiedz.
-Nie nic. Oprócz tego że...
-Że co?
-Nie było tematu.- Dominika opuściła pokój dyżurnego. Jacek wybiegł za nią, dogonił ją dopiero przy przejściu dla pieszych.
-Ej...Dominika co się dzieje?
-Nic...- Jacek przytulił dziewczynę.
-Widzisz...tym razem nie zrobiłem ci krzywdy.
-O czym ty mówisz?
-No tu się zderzyliśmy....Jacek pocałował Dominikę.
-Kocham Cię...
-Ja ciebie też....
-Nawet nie wiesz ile dla mnie znaczą te trzy słowa.
-Skarbie....
-No co się stało?
-Czemu ten facet się tak dziwnie na nas patrzy?
-Który.- Dominika wyrwała się z objęć Jacka.
-No ten w szarym płaszczu.
-A on...chodź...
-Do kont?
-To jest Wojtek, to z nim się umówiłam na kawę. A to jest Jacek mój Partner.
-Miło poznać....wybranka Dominiki...A muszę przyznać zawsze ich przede mną ukrywała...
-Dziwisz się...Jeszcze by się przestraszyli i co...- Zaśmiała się Dominika.
-Dobra ja będę leciał, widzimy się w pracy.- Powiedział Jacek. Dominika pożegnała ukochanego namiętnym pocałunkiem.
-Jak chcesz to możesz iść z nami.- wtrącił Wojtek.
-Nie nie, pewnie macie sporo do omówienia.
-Nie no co ty, chodź im nas więcej tym będzie weselej.
-Nie no co ty.
-Oj no nie daj się namawiać.
-Niech będzie.- Wszyscy udali się do kawiarni naprzeciwko komendy. Zamówili kawę, herbatę i ciasto. Towarzystwo śmiało się i wspominało stare dzieje.
-A pamiętasz jak u Pani Oli dostałaś Pasy na 18.- Powiedział Wojtek, dziewczyna zarumieniła się, złapała za policzki i znacząco pokiwała głową.
-Na samą myśl, boli mnie tył**. Ale wspomnienie nie zapomniane.
-No nieźle dostałaś.
-Cały angielski przestałam.
-A pamiętasz połowinki jak się nawaliłem i twoi rodzice mnie do domu odwozili.
-No pamiętam, pamiętam tego to nigdy nie zapomnę.
-A co u rodziców.
-A dzięki dobrze...a naczynia wciąż czekają...- Zaśmiała się dziewczyna.
-A jak się poznaliście.
-Wpadliśmy na siebie i wylądowałam w szpitalu.
-Serio myślałem że walniesz coś o tym że w pracy od pierwszego wejrzenia, a ty mi ze szpitalem wyjeżdżasz. Choć w sumie to ty sporo czasu w szpitalu spędziłaś.
-No tak...a ty masz kogoś?
-Mam...nawet po ślubie jesteśmy...
-Naprawdę? Gratuluje.
-Dzięki, dzięki.
-A kim jest wybranka, znam ją?
-No pewnie, z Dominiką jesteśmy małżeństwem od trzech lat.
-Ojejeku jak słodko. Aż mi się zakład przypomniał.
-Jaki zakład?
-Jak poszliśmy do pierwszej klasy to były zakłady o ciebie i Dominikę i ja go wygrałam.
-Jak to?
-No bo obstawiałam jako jedyna że jeszcze zaczniecie ze sobą chodzić do końca szkoły.
-No ciekawych rzeczy się dowiaduję.
-No wiesz ja wiele rzeczy wiem.
-Dobra a powiedz mi wiesz co z Domcią?
-Ile tych Dominik u was było?- Zapytał Jacek.
-Yyyy no w sumie to pięć. Nie mam pojęcia jak wyjechała za granicę po szkole to kontakt się urwał. Wiem tylko tyle że ma męża i dwójkę dzieci. A tak to nic.
-No to widzę że wiesz tyle co ja. Dobra późno się zrobiło ja muszę się zbierać. Tam na zaproszeniu masz numer to daj znać czy będziecie. Narazki.
-No hej hej.- Dominika pożegnała się ze znajomym.
-To co idziemy na pizzę?
-Nie wolała bym wrócić do domu. No chyba że bardzo chcesz.
-Nie nie, zamówimy sobie do domu.
-O nawet dobre rozwiązanie. To co zbieramy się?
-No pewnie.- Jacek podał dziewczynie płaszcz, poszedł zapłacić i oboje wyszli z kawiarni. Było już ciemno i zimno. Mężczyzna przytulił Dominikę i zaprowadził do swojego auta. Potem oboje pojechali do mieszkania dziewczyny weszli na górę. Dominika przygotowała kolację. Mieli zamówić pizzę ale stwierdzili że jednak jej nie chcą i sami coś na szybko przygotują. Po kolacji, oboje udali się przed telewizor. Właśnie leciała jakaś komedia o nastolatkach i oboje zaczęli wspominać szkolne czasy.
-No ja pamiętam jak rzucaliśmy w nauczyciela od fizyki scyzorykami. Do tej pory mi go żal.
-No nieznośny byłeś.
-O wypraszam sobie to nie ja dostałem pasy na lekcji.
-O nie teraz przegiąłeś.- Powiedział dziewczyna wstając z łóżka.
-Do prawdy. Założymy się.- Jacek złapał dziewczynę za biodra i delikatnie przysunął do siebie. Ona założyła rękę na rękę i udawała że to na nią nie działa. Mężczyzna podniósł się z kanapy i pocałował dziewczynę, bardzo namiętnie. Delikatnie zaczął rozpinać jej bluzkę. Po paru minutach całkowicie pozbyli się ubrań i znaleźli się w sypialni.

Kilka dni później, dziś mija termin potwierdzania obecności na zjeździe klasowym. Dominika nie śpi już od dwóch godzin. Obudził ją telefon od siostry, jak zawsze nie miała z kim zostawić Marcela, no a dziewczyna ma wolne więc się zgodziła. Chłopczyk jest u niej już od godziny. Oczywiście miał towarzystwo bo chwilkę po Dari zadzwonił brat Jacka z prośbą opieki nad Jasiem. No Jacek się zgodził przecież to jego brat, nie mógł mu odmówić. Dominika akurat szykuje obiad a Jacek pilnuje chłopców w salonie. Dziewczyna postanowiła zadzwonić i potwierdzić ich przyjazd.
-Cześć Wojtek, Dominika z tej strony.
-No hej, co jest.
-Chciałam potwierdzić przybycie.
-O no to super, wiesz co Dominika też będzie. Nie zgadniesz jak to się stało.
-No mów mów.
-No wyobraź sobie że idę po Staśka do teściowej i na klatce schodowej wpadłem na kobietę z dzieckiem i od słowa do słowa to była Dominika.
-No co ty gadasz. Ale...to jest w Polsce?
-No tak, ale fart.
-A wiesz co tak sobie pomyślałam może wpadniecie do nas na obiad?
-No w sumie to z miłą chęcią a e Stasia nie będziemy mieli z kim zostawić.
-A w jakim jest wieku?
-Roczek skończył ostatnio.
-O to weźcie go ze sobą, Marcel z Jasiem są w podobnym wieku.
-No dobra, to na którą?
-Na piętnastą, adres ci SMS-em wyślę.
-No dobra to do zobaczyska.
-No papa.- Do kuchni właśnie przyszedł Jacek.
-Kto dzwonił.
-Pomożesz mi. Wojtek.
-A w czym?
-Wojtek z Dominiką wpadną na obiad. Nie masz nic przeciwko.
-Nie nie mam.
-Tam stoi mąka, podaj mi....No a teraz delikatnie nasyp do miski.
-A co ty właściwie robisz?
-No ciasto....nie tak szybko....dobra starczy....A czemu ty nie siedzisz z chłopakami?
-Śpią...
-A zapiąłeś ich w nosidełkach....
-A po co...położyłem ich spać na łóżku.
-Jak po co...chcesz żeby spadli z łóżka.
-Dominika spokojnie...żartowałem tylko...
-To weź tak nie żartuj bo to nie jest śmieszne.
-No przepraszam....-Jacek pocałował dziewczynę.
-Jacuś jestem cała w cieście.
-No to co...pomagam ci chyba zasłużyłem na buziaka?
-Zasłużyłeś, zasłużyłeś.- Dominika dała mu buziaka i wróciła do pieczenia.
-A co na obiad przygotujesz?
-Nie wiem może kurczaka przygotuję. A co?
-Nie no tak się tylko pytam. Tak sobie myślę.
-No co? Podaj mi mleko.
-Może bym do sklepu skoczył po jakieś wino albo coś.
-No w sumie to możesz, czekaj...weź kartkę i zapisz sobie co masz kupić.
-Zapamiętam.
-No więc: masło, mleko bo się kończy, proszek do pieczenia weź, kawę, jajka są, cukier mamy, jakieś ciastka możesz kupić, kup coś do chleba a jakieś napoje możesz wziąć i może jakieś wino, a kup mi jeszcze ziele angielskie i pietruszkę, możesz też kupić kilo ziemniaków i olej, to zrobimy zapiekane, a i doładowanie mi weź do telefonu. Wiesz już co masz kupić?
-Tak jak coś to zadzwonię.
-No, to dobrze. Wszystko...chyba o czymś zapomniałam...a tak weź budyń śmietankowy jeszcze.
-No dobra, to ja jadę zaraz wrócę.- Jacek pocałował Dominikę i wyszedł z domu. Dziewczyna wstawiła ciasto do piekarnika, wysłała SMS-a do Wojtka i czekała na powrót Jacka. Nagle zadzwonił telefon.
-No co się stało Jacuś?
-Bo zapomniałem co miałem kupić.
-Serio, kawę, ciastka, napoje, wino, pietruszkę....
-Nie tak szybko, przecież to na końcu sklepu.-Przerwał jej Jacek.
-Dobra wracaj do domu, pójdziemy razem.- Dominika rozłączyła się i poszła przyszykować chłopców na spacer, który się zapowiadał na bardzo długi. Jacek wrócił do domu, nawet nie zdążył dobrze usiąść bo dziewczyna i chłopcy byli już gotowi. Udali się oni razem do sklepu a przy okazji na spacer. Było dość ciepło więc Dominika założyła letnią sukienkę i kurtkę. Weszli do sklepu, chłopcy akurat zasnęli. Dominika zaczęła wędrować między regałami, wrzucając do koszyka wiele produktów. Jacek prowadził wózki z chłopcami a dziewczyna wózek z zakupami. Pełen koszyk zakupów, dziewczyna dopchała do kasy i zapłaciła za nie. Wychodząc ze sklepu z pełnymi siatkami wypełnionymi jedzeniem, Dominika ujrzała znajomą jej osobę. To była jej była wychowawczyni. Dziewczyna pośpiesznie poszła się przywitać.
-Dzień dobry Pani Madziu.
-O dzień dobry. Kogo ja widzę. Ale skarby w wózeczkach. Nie wiedziałam ze masz dzieci. A pan pewnie jest mężem. Szczęściarz z Pana. Jacy przystojni. Dawno po ślubie jesteście?
-Yyyy, no my nie mamy ślubu a to są nasi siostrzeńcy, tak wyszło że się nimi opiekujemy.- Zaczęła tłumaczyć Dominika.
-Tak jestem szczęściarzem.- Powiedział Jacek obejmując dziewczynę w tali.
-A powiedz czym się zajmujesz? Z tego co pamiętam byłaś na studiach.
-Tak, skończyłam już studiować. Obecnie pracuję w policji.
-Od zawsze wiedziałam że albo policja alb straż pożarna. A właśnie czemu nie straż?
-A tak jakoś wyszło że starcza mi ochotnicza.
-A czyli kursy masz?
-No mam, mam. A pani dalej w technikum uczy?
-Nie już nie, obecnie prowadzę wykłady na uczelni.
-O a to ciekawe. A będzie pani na zjeździe.
-No oczywiście. Jak by mogło mnie nie być. A wy z zakupów wracacie?
-Tak, Wojtek z Dominiką na obiad wpadają.
-No właśnie słyszałam że są po ślubie.
-No są są i mają synka, Stasia.
-Oooo jak słodko. Dobra ja muszę lecieć. Miłego dnia.
-Dziękujemy i wzajemnie.- Policjanci pożegnali wychowawczynię i udali się do domu. Dominika od razu wzięła się za robienie obiadu. Jacek natomiast zajął się chłopcami którzy spali.
-Jacuś....chodź na chwilkę.
-Już idę.-Jacek przyszedł do kuchni.- No co się stało?
-Weź nakryj do stołu, tam leży wszystko.
-No dobra. A coś jeszcze zrobić?
-No jak byś mógł troszkę ogarnąć zabawki w salonie bo przejść się nie da.
-Już lecę.- Jacek zajął się sprzątaniem salonu a Dominika kończyła właśnie przygotowywać obiad. Zaniosła do salonu jedzenie, ustawiła wszystko. W tym czasie Jacek poszedł otworzyć drzwi bo goście właśnie nadjechali.
-Cześć. Wejdźcie do środka.- Jacek przywitał gości.
-Cześć. To moja żona Dominika. A to Jacek facet Dominiki.
-Miło mi poznać- powiedziała dziewczyna wchodząc do domu.
-Skarbie. Chodź się przywitać...-Zawołał Jacek.
-Już idę.-Dziewczyna ruszyła w kierunku drzwi, nagle między jej nogami znalazła się jedna z zabawek którą Jacek miał sprzątnąć. Dziewczyna upadła na podłogę, z wielkim hukiem, przy okazji rozcinając sobie łuk brwiowy. Jacek słysząc że coś upadło na podłogę, pospiesznie poszedł do salonu. Na podłodze ujrzał, Dominikę z zakrwawioną głową. Natychmiast podbiegł do niej i zaczął sprawdzać czy nic jej nie jest.
-Domcia, nic ci się nie stało? Ej popatrz na mnie.
-Jacuś.- Powiedziała Dominika ledwo przytomnym głosem.
-Ej...popatrz na mnie. Nie zamykaj oczu. Dominika.- w tym momencie do pokoju wszedł Wojtek z Dominiką.- Wojtek dzwoń po pogotowie.
-Już. Weź małego.- Powiedział Wojtek podając żonie Stasia.
-Może ci jakoś pomóc?- Zapytała przestraszona Dominika.
-W łazience za lustrem jest apteczka, przynieś ją.- Dziewczyna poszła do łazienki, po chwili wróciła.- Dominika...obudź się....ej nie zostawiaj mnie samego...mieliśmy zjeść obiad...tak się przy nim napracowałaś...Skarbie popatrz na mnie...
-Jacuś...niedobrze mi...-Powiedziała Dominika ledwo przytomnym głosem i zaczęła wymiotować.
-Karetka zaraz będzie.- Powiedział Wojtek wchodząc do salonu. Jacek w tym czasie próbował opatrzyć ranę. Dominika była ledwo przytomna. Chwilę później przyjechała karetka.
-Dzień dobry, jestem lekarzem, co tu się stało?
-Usłyszałem huk i jak przyszedłem to Dominika leżała nieprzytomna z rozciętym łukiem brwiowym.
-No dobrze, jak długo jest nieprzytomna.
-Przed chwilką straciła po raz kolejny przytomność. Co jakiś czas odzyskuje ale tylko na chwilkę i wymiotuje w tym czasie.
-No dobrze. Czy na coś choruje, jest w ciąży albo coś w tym stylu.
-Nie, nie raczej nie, bynajmniej nic mi nie wiadomo.
-A takie utraty przytomności często się zdarzają?
-Pierwszy raz.
-No dobrze, zabieramy ją do szpitala na Połomskiego. Może pan jechać za karetką.
-No dobrze. A z kim ja dzieci zostawię?
-Jacek, jedź my się nimi zajmiemy.
-Naprawdę, kochani jesteście.- Jacek udał się do samochodu i pojechał zaraz za karetką. Wbiegł do szpitala, na izbie przyjęć zapytał się pielęgniarki gdzie znajdzie Dziewczynę i pobiegł do sali Segregacji. Na łóżku leżała już przytomna Dominika. Była bardzo osłabiona.
-Przepraszam, mogę wejść do Dominiki?- Jacek zapytał lekarza który akurat wychodził z sali.
-Tak, ale tylko na chwilkę jest bardzo osłabiona.
-Dziękuje.- Jacek wszedł do sali i usiadł przy łóżku.
-Co ja tutaj robię?- Zapytała przerażona Dominika.
-Przewróciłaś się i straciłaś przytomność.
-A no tak, a co z chłopcami?
-Wojtek z Dominiką z nimi zostali.
-To dobrze, już się bałam że samych ich zostawiłeś.
-No bez przesady, ale dzwoniłem już do mamy i ma wpaść się nimi zająć żeby Wojtek z Dominiką nie musieli.
-Kochany jesteś.
-A był już lekarz?
-Tak wyszedł przed chwilką z sali.
-I co ci powiedział?
-Oprócz tego że mam rozcięty łuk i lekkie wstrząśnienie mózgu to nic mi nie jest.
-To całe szczęście.
-No nie do końca, mam tu zostać do jutra na obserwacji a potem do domu wrócę. Niestety znów na zwolnienie.
-Nie przejmuj się. I tak się przemęczasz nie powinnaś tyle pracować.
-Ale co ja w domu będę robić? Przecież zanudzę się na śmierć.
-Nie zanudzisz. Załatwię ci coś do roboty.
-Niby co?
-No nie wiem Marcela albo Jasia na kilka dni.
-No chyba żartujesz. Teraz Marcel jest u nas prawie codziennie a ty mi mówisz że zostanie na kilka dni. Przecież jak Daria się dowie że jestem na zwolnieniu to i tak go przywiezie.
-Widzisz jednak będziesz miała co robić.- Jacek pocałował dziewczynę.
-No jakoś mnie to nie cieszy, chyba wolała bym się nudzić w domu.
-Jak wolisz skarbie. Masz może ochotę na coś do picia?
-Herbatę.
-No to lecę za chwilkę wrócę.
-Kochany jesteś.
-Wiem.- Jacek pocałował dziewczynę w czółko i wyszedł z sali. Dominika była zmęczona w sumie to osłabiona, wtuliła się w poduszkę i od razu zasnęła. Gdy Jacek wrócił do sali dziewczyna smacznie spała, postanowił więc wrócić do domu i zająć się chłopcami. Po powrocie do domu odwiózł chłopców, i wrócił spakować dziewczynę. Przy okazji zadzwonił z telefonu Dominiki do Wojtka i przeprosił za całą sytuację. Potem wrócił do szpitala, dziewczyna wciąż spała, więc siadł po cichu w kącie i czytał książkę którą wziął ze sobą. Siedział dość długo. Dominika w końcu się obudziła.
-Jacek.
-O już nie śpisz. Jak się czujesz?
-Boli mnie głowa. Która jest godzina?
-Już po trzeciej.
-Trzeciej w nocy?
-No tak.
-To co ty tu robisz, jutro pracujesz. Powinieneś spać.
-Wiem, ale nie chciałem żebyś była tu sama.
-Jacuś, ale....
-Spokojnie, mogę jeszcze wziąć wolne. Zaraz zadzwonię do komendanta i powiem mu że nagła sytuacja a ty też powinnaś tak zrobić.
-Jakoś nie chcę, możesz ty to zrobić i tak już dzwonisz. Proszę.
-Ale wiesz jaki on jest.
-No wiem ale proszę cię. Powiedz że dopiero mnie pogotowie zabrało i jeszcze nie odzyskałam przytomności.
-Nie mam zamiaru kłamać.
-Dobra daj ten telefon.- Dziewczyna zadzwoniła do komendanta, Jacek zrobił dokładnie to samo. Potem mężczyzna wrócił do domu się przespać. Przygotował obiad i pojechał do szpitala po Dominikę. Dziewczyna była już spakowana i czekała na Jacka przed szpitalem z wypisem w ręku. Jacek zawiózł dziewczynę do siebie.



wtorek, 15 marca 2016

Rozdział X...Walentynki.

Rozdział X...Walentynki.

Minęły już prawie trzy miesiące od kont Dominika zna Jacka, mimo iż byli szczęśliwą parą dziewczyna nie chciała za bardzo śpieszyć się ze wszystkim i z tego powodu oboje podjęli decyzję że nie będą na razie razem mieszkać. Dominika wynajęła małą kawalerkę w centrum miasta, miała całkiem blisko do pracy i bardzo dobry dojazd do Jacka. Każdą wolną chwilę policjanci spędzali razem, w weekendy nocowali u siebie wzajemnie. Na rodzinne obiadki jeździli razem. Jacek podrzucał Dominikę do domu po pracy i przyjeżdżał po nią przed pracą. Dużymi krokami zbliżają się walentynki, święto wszystkich zakochanych. Jacek miał już wobec Dominiki plany. Zaraz po zakończonej służbie Jacek udał się do pokoju gdzie była Dominika. Dziewczyna szykowała się właśnie do domu.
-O cześć. A ty już się zbierasz?
-No tak, czemu cię to dziwi?
-No miałem nadzieję że gdzieś pójdziemy razem.
-No wiesz, nie mam planów więc czemu by nie.- Policjanci opuścili razem komendę i poszli spacerkiem do mieszkania dziewczyny.
-Dominika...a co robisz w weekend?
-Przecież wiesz że mam wolne i siedzę w domu. Ale czemu pytasz?
-Bo tak sobie pomyślałem...może wybierzemy się gdzieś razem...co ty na to? Taki wypad we dwoje...tylko ty i ja...
-No czemu nie...przydało by się nam troszkę odpocząć.- Partnerzy weszli do mieszkania posterunkowej.- Masz może ochotę na kawę?
-Nie za często pijemy kawę...-Powiedział Jacek siadając przy kuchennym stole.
-Nie dlaczego?
-No bo to już dziś nasza trzecia....
-No w sumie to masz racje. Dobra to zrobię nam herbatę.- Dominika wstawiła wodę na herbatę i usiadła obok Jacka.- A może jesteś głodny? Zrobić ci coś do zjedzenia?
-Nie...nie jestem głodny....
-Oj Jacuś. Wiem że jesteś. Cały dzień w pracy byłeś. Zrobię ci Jajecznice co ty na to?
-Z miłą chęcią zjem.- Dominika wstała i zaczęła szykować jajecznicę w międzyczasie zalała herbatę i postawiła na stół. Jacek posłodził sobie herbatę i zaczął pić. Dominika podała mu talerz z jajecznicą. Sama natomiast zrobiła sobie kilka kanapek. Policjanci zjedli obiad o ile ten posiłek można tak nazwać i wybrali się na spacer. Poszli do pobliskiego parku. Spacerowali po parku około dwóch godzin. Potem Jacek odprowadził Dominikę do mieszkania, pożegnał namiętnym pocałunkiem i wrócił do siebie. Oboje poszli spać bardzo późno, nie mogli przestać o sobie myśleć. Rano Dominikę obudził dzwonek do drzwi. Dziewczyna otarła oczy i poszła otworzyć. W drzwiach stał Jacek.
-Czemu jesteś w piżamie?
-A w czym miałam spać?
-No jak dla mnie to nago, ale spóźnimy się do pracy....ubieraj się...
-To która jest godzina?
-Już po ósmej...-Powiedział Jacek, dziewczyna od razu poleciała się ogarnąć do pracy a on w tym czasie przygotował śniadanie. Dominika wyszła gotowa z łazienki a na stole czekało na nią śniadanie.
-Zdążymy jeszcze zjeść?
-Tak, spokojnie, jeszcze mamy czas.
-Jak to?- W tym momencie dziewczyna spojrzała na zegarek stojący na szafce, wskazywał dopiero siódmą.- O ty mendo...dlaczego mnie okłamałeś...wredny jesteś...
-Oj chciałem zjeść z tobą śniadanie...ostatnio rzadko jemy razem...
-Wiem...ja też za tym tęsknię...-Dominika pocałowała Jacka, potem oboje zjedli śniadanie i udali się do pracy. Przed odprawą Jacek przyszedł do Dominiki.
-A gdzie Paweł?
-Poszedł się przebrać?
-O to dobrze się składa.
-A co się stało?
-Bo dziś po pracy będę na ciebie czekał i pojedziemy do ciebie potem do mnie żeby się spakować i możemy jechać.
-O rany zapomniałam...dobra to po pracy się widzimy...A gdzie tak właściwie jedziemy?
-A tego już ci nie powiem. To będzie niespodzianka.
-Jacuś wiesz że nie lubię niespodzianek....
-Wiem..ale to tajemnica...dobra ja lecę zaraz odprawa...widzimy się po pracy....
-No buźka...zjemy dziś razem obiad?
-Zobaczę...może jakimś cudem...-Policjanci rozeszli się do pracy. Odprawa jak zwykle odbyła się punktualnie. Policjanci udali się na patrol. Dzień mijał im całkiem spokojnie. Kilka interwencji do awantur domowych i jedno do picia alkoholu w miejscu publicznym. Skończyło się tylko na pouczeniach. Około godziny piętnastej, policjanci znaleźli chwilkę na przerwę.
-00 do 05.
-Słucham was.
-Wpisz nas na przerwę, jedziemy do firmy.
-Dobra dajcie znać jak dojedziecie.
-Dobra, bez odbioru.- Po dziesięciu minutach policjanci byli już na komendzie. Paweł zgłosił dyżurnemu że już są i udali się na obiad do stołówki.
-Dzień dobry Pani Zosiu.-Przywitał się Paweł.
-O dzień dobry. Co dla was?
-A ja dziś oddam się w Pani ręce.-Powiedział Paweł.
-A dla ciebie słonko?- Zapytała Pani Zosia.
-No nie wiem, może pierogi z jagodami.
-Bardzo dobry wybór. Są wyśmienite.
-No to jest oczywiste.- Powiedział Paweł, odbierając swoją porcję. Policjanci usiedli do stolika i zaczęli jeść, po chwili dosiadł się do nich Jacek. Przywitał Dominikę buziakiem.
-Jacuś...prosiłam nie w pracy...-Wyszeptała dziewczyna.
-Przepraszam...nie mogłem się powstrzymać...-Odpowiedział Jacek.
-A ty nic nie jesz?- Zapytał Paweł.
-Nie ja tylko na chwilkę. Słuchajcie bo jest sprawa do was.
-No co się dzieje.- Powiedziała Dominika, cały czas patrząc Jackowi prosto w oczy.
-Dochodzeniówka prosi żebyście przesłuchali ich świadka.
-Znowu...co oni nie umieją świadków przesłuchać....-Zdenerwował się Paweł.
-Oj no wiem, ale zróbcie to...skończycie i zostaniecie na firmie....
-No niech ci będzie...skończymy i zabieramy się za przesłuchanie.
-A najpierw wpadnijcie do mnie to wam omówię całą sprawę.
-No dobra. To widzimy się za jakieś pięć minut.
-Ja nie mam zamiaru się śpieszyć. Skończy się przerwa to pójdę go przesłuchać.
-Jaki buntownik.
-No niech oni się cieszą że się zgodziłam a nie....warunki jeszcze będą stawiać.
-Dobra a już skończyłem, lecę...zrobić ci kawę?- Zaproponował Paweł.
-Nie herbatę miętową mi zrób.
-No dobra dobra.- Dominika dokończyła obiad i udała się do pokoju dyżurnego. Jacek w skrócie wprowadził ich w sprawę. Potem dziewczyna zahaczyła jeszcze o toaletę. Potem przyszła do pokoju przesłuchań gdzie czekał na nią Paweł. Policjanci przeszli do przesłuchania.
-Jak się Pana nazywa?- Przesłuchanie zaczęła Dominika.
-Tadeusz Witkowski.
-Ile ma Pan lat.
-43.
-Proszę pokazać dowód tożsamości.- Powiedziała Dominika, mężczyzna wyjął portfel i podał jej dowód.
-Więc, co pan robił tego dnia w domu Pani Ireny?- Zapytał Paweł.
-No tak jak mówiłem podczas poprzednich zeznań, jestem jej ogrodnikiem i akurat byłem zajrzeć do roślin w sypialni Pani Ireny.
-No dobrze i co się wydarzyło?
-No oglądam te rośliny, nagle ktoś przyszedł do Pani Irenki i ona poszła otworzyć. Potem usłyszałem awanturę...mówili coś o pieniądzach...ale nie pamiętam co dokładnie...potem nagle awantura ucichła...usłyszałem dziwny huk i trzaśnięcie drzwiami...natychmiast zbiegłem na dół i zobaczyłem Panią Irenkę całą we krwi...Zadzwoniłem po pogotowie i po was....
-No dobrze a proszę powiedzieć Jak słyszał pan krzyki to tylko Pani Ireny czy kogoś jeszcze?
-Jakiś mężczyzna...odgrażał się...a potem jak by dziecko płakało....
-Dziecko...wcześniej pan tego nie mówił...
-no bo ostatnio tak sobie skojarzyłem...dlatego do was przyszedłem...
-No dobrze...zaraz powiadomimy odpowiednie osoby...oto pana dowód...może Pan już iść.
-I co tylko tyle zrobicie....Zabili Panią Irenkę a wy nic z tym ie robicie...
-Proszę się uspokoić...Policja robi naprawdę co w jej mocy....
-Gówno robi...-Powiedział Mężczyzna i wyszedł trzaskając drzwiami. Dominika popatrzała na zszokowanego Pawła.
-Ej Paweł. Idziemy.
-No już już.
-Gdzie masz moją herbatę?
-Zaniosłem do naszego pokoju. Dobra ja idę do dyżurnego zanieść papiery, zaraz do ciebie dojdę.
-No luzik. Wiesz co pójdę coś do jedzenia zrobić. Jestem mega głodna masz ochotę na kanapki?
-Nie dzięki, przed chwilą jedliśmy.- Powiedział Paweł i udał się do dyżurnego.
-Cześć. Tu masz te zeznania.
-O dzięki. Yyyy coś miałem mówić....a no właśnie zostańcie już na komendzie jak coś to was przez radio wywołam...
-No dobra...A ty co taki rozdrażniony...
-Ja nie wydaje ci się...
-Co walentynki idą...co szykujesz...
-A nic specjalnego chcemy ten dzień spędzić tylko we dwoje...
-No Dominika chyba szykuje jakąś większą niespodziankę....- Powiedział Paweł podchodząc do drzwi i przymykając je.
-O czym ty mówisz?- Jacek spojrzał na Pawła z przerażeniem w oczach.
-No stary nie mów że się nie zorientowałeś...
-O czym ty do mnie mówisz. Serio nie rozumiem.
-No człowieku obudź się. Dziewczyna przestaje z dnia nadzień pić kawę, ciągle biega do toalety i je za trzech....Nie kumasz faktów?
-Chwila...chcesz powiedzieć że Dominika jest....-Jacek zbledł momentalnie na twarzy.
-No właśnie...stary serio nie połączyłeś tych faktów wcześniej?- Jacek zszokowany tą wiadomością usiadł na krześle, nie wiedział co ma powiedzieć.- Ej Jacek, nie śpij. Dobrze wszystko, ej stary ocknij się.
-Dominika jest w ciąży?- Wydusił z siebie przerażony Jacek.
-Nie wiem, to twoje zadanie, musisz się dowiedzieć. A teraz Stary weź się ogarnij i do roboty.
-No dobra.- Paweł poszedł do Dominiki, Jacek natomiast siedział jak by był w jakieś śpiączce albo bóg wie czym. Paweł wszedł do pokoju. Dominika siedział przy biurku i wypełniała papiery. Paweł postanowił delikatnie podpytać dziewczynę.
-Jakieś plany na wieczór?
-Jacek mnie zabiera na weekend. A co?
-Myślałem że skoczymy na piwko i pogadamy.
-Przykro mi, następnym razem.
-A do kąt się wybieracie?
-Nie wiem Jacek nie chce mi powiedzieć. A może tobie coś powiedział?
-Nie jak bym wiedział to bym przecież o to nie pytał.
-No w sumie masz rację. Jejku ale bym sobie truskawki zjadła.
-Co?
-No truskawki. To taki czerwony owoc rośnie na takich małych zielonych krzaczkach, kwitnie na biało....
-Nie o to mi chodzi...Ale dzięki za lekcje przyrody.
-Nie no spoko spoko.
-A ty szykujesz coś specjalnego dla Jacka?
-Nie...jakoś nie chce mi się wysilać. Wydaje mi się że starczy nam to że będziemy razem.
-No w sumie to masz rację. A gadacie już o ślubie albo dzieciach?
-A co to za przesłuchanie.
-Nie denerwuj się...tylko pytam.
-Ja się nie denerwuje...jeszcze...A ty coś planujesz?
-No wiesz z dwójką dzieci i trzecim w drodze ciężko coś zaplanować.
-Czyli co siedzicie całą familią przed telewizorem.
-No tak. Jakoś nie mam pomysłu.
-No to zaproś ją na kolacje. Twoi rodzice niech zostaną z dziewczynkami.
-No w sumie, ale ona się nie zgodzi.
-Zgodzi się na pewno. Każda kobieta marzy o romantycznej kolacji tylko we dwoje.
-No dobra. Myślisz że się uda.
-No pewnie.- Policjantom przerwał rozmowę komendant który przyszedł akurat do nich.
-Chciałem wam podziękować że zajęliście się tym przesłuchaniem...rzuciliście nowe światło na tę sprawę...mają już podejrzanego...
-To co może jakaś premia...- Zaproponował Paweł.
-Nie wiem. Zastanowię się. Na razie góra podjęła decyzję o awansie posterunkowej. Moje gratulacje. Od dziś jesteś starszą posterunkową.- Komendant podszedł do Dominiki i pogratulował jej. Następnie Paweł uściskał partnerkę i jej pogratulował.
-No to teraz trzeba to uczcić.- Powiedział Paweł.
-No dobrze, to ja już pójdę. Miłej pracy życzę.
-Dziękujemy.- Powiedziała uradowana Dominika, usiadła przed biurkiem i wróciła do papierkowej roboty. Na zegarku wybiła siedemnasta, policjanci byli już gotowi do wyjścia. Jacek czekał na Dominikę przed komendą. Dziewczyna cała w skowronkach wsiadła do samochodu. Oboje pojechali do jej mieszkania. Dominika zaprosiła Jacka do środka, zrobiła herbatę i poszła się pakować. Jacek po chwili dołączył do dziewczyny. Spoglądając na ukochaną i popijając herbatą zastanawiał się nad rozmową z Pawłem. Jacek wstał z łóżka, podszedł do dziewczyny, przytulił i namiętnie pocałował. Delikatnie zaczął rozpinać jej bluzkę. Dominika jednak odepchnęła Jacka.
-Przestań...nie mam ochoty...jestem zmęczona...- Jacek pocałował dziewczynę i pomógł jej się spakować. Potem udali się do domu Jacka. On był już spakowany. Przygotował obiad, no w sumie to o tej porze to już kolację. Policjanci zjedli posiłek i pojechali. Droga była dość długa a Dominika coraz bardziej zmęczona. Jacek zatrzymał samochód wyjął z bagażnika koc i przykrył nim dziewczynę. Dominika po kilku minutach zasnęła. Jacek obudził dziewczynę gdy dojechali na miejsce. Było ciemno więc dziewczyna nie wiedział gdzie są. Jedyne co widziała to delikatny zarys domu oświetlony, światłem reflektorów samochodu Jacka. Policjanci wyjęli bagaże i udali się do środka. Jacek przygotował drobną kolację (kanapki z serem i pomidorem), Dominika w tym czasie rozglądała się po domku. Niewielki, jedna mała sypialnia, kuchnia, salon i łazienka. Mały domek letniskowy. Dominika rozpakowała ich rzeczy i przyszła do kuchni. Usiadła przy stole i zaczęła jeść kolację. Zjadła kilka kanapek i wciąż była głodna więc zrobiła jeszcze jajecznicę. Potem policjanci usiedli przed telewizorem i oglądali jakąś komedie romantyczną. Dominika zasnęła w objęciach Jacka. Mężczyzna zaniósł ją do sypialni i położył spać. Sam poszedł posprzątać po kolacji. Przyszedł do sypialni położył się obok Dominiki i zasnął, dziewczyna natomiast od razu przytuliła się do ukochanego. Rano obudzili się w nietypowej pozycji. Dominika spała na podłodze a Jacek jak gdyby nigdy nic rozwalony na całym łóżku. Dominika podniosła się z twardej podłogi i poszła do kuchni zjeść śniadanie. Jacka obudził dźwięk tłuczonego szkła. Natychmiast pobiegł do kuchni. Dominika klęczała na podłodze z skaleczoną dłonią i zbierała szkło z podłogi. Jacek ukląkł obok i zaczął jej pomagać. Pozbierane szkło wyrzucili do kosza i zajęli się przygotowywaniem śniadania. Dominika usiadła na krześle i chusteczką uciskała ranę z której wciąż sączyła się krew. Jacek widząc to podszedł do dziewczyny, wziął ją na ręce i zaniósł do łazienki, posadził na taborecie obok wanny i wyjął z szafki za lustrem apteczkę, następnie opatrzył dziewczynie rękę.
-Bardzo boli?
-Już nie, dzięki za uratowanie życia.-Zaśmiała się dziewczyna.
-Dobra chodź na śniadanie. Co ci zrobić?
-Hym, mam ochotę na naleśniki ale z truskawkami.- Dominika uśmiechnęła się do Jacka.
-Dla mojej księżniczki, wszystko.- Jacek pocałował dziewczynę i oboje udali się do kuchni. Mężczyzna zaczął robić naleśniki a Dominika zrobiła herbatę i usiadła przy oknie. Widok był cudowny. Teraz już dziewczyna wiedziała gdzie jest. Spoglądała przez ono na falujące morze i wędrujących po plaży zakochanych ludzi. Słońce właśnie wstawało, oświetlając ciemne zakątki domu. Dominika popijając herbatę, zastanawiała się co Jacek przygotował na dzisiejszy dzień. Mężczyzna usiadł obok niej stawiając na stole górę naleśników z truskawkami. Dziewczyna nałożyła sobie na talerz dość sporą porcje i zaczęła jeść. W pewnym momencie spostrzegła że Jacek dziwnie się jej przygląda.
-Co...mam coś na twarzy...ubrudziłam się?
-Nie nie...ślicznie wyglądasz jak jesz.- Powiedział Jacek.
-Dziękuję.- Odpowiedziała Dominika zastanawiając się czy to był komplement czy może Jacek jej sugeruje że za dużo je.- A ty nie jesz?
-Nie jakoś nie mam ochoty.
-Oj no zjedz..pyszne są...zjedz bo ja sama je zjem...
-Nie naprawdę...jedz sobie skarbie ja nie mam ochoty...
-Jacek, ty się dobrze czujesz?
-Tak...a coś się stało?
-No stało się...dlaczego nie chcesz zjeść śniadania...to najważniejszy posiłek....
-No ale ja nie jestem głodny....
-Jacek bo będę musiała cię nakarmić....
-W takim razie dalej nie jestem głodny...-Dominika złapała za widelec, nadziała na niego spory kawałek naleśnika i włożyła Jackowi do buzi.
-No a teraz ładnie pogryź...Dobry chłopiec...-Zaczęła śmiać się Dominika. Jacek wziął drugi widelec i zaczął karmić Dominikę. Po udanym i zabawnym śniadanku, policjanci poszli się ubrać i wyszli na krótki spacerek po plaży. Krótki spacerek przemienił się na bardzo długi spacer. Ale im to nie przeszkadzało przecież byli razem. Wędrowali tak po plaży i rozmawiali, wygłupili się. Wędrowali tak do momentu aż Dominice nie zaczęło burczeć w brzuchu. Jej żołądek domagał się jedzenia i z chwili na chwilę stawało się to coraz głośniejsze. Policjanci wrócili więc co domku i przygotowali obiad. Dziewczyna była tak głodna że pochłonęła resztę naleśników, które pozostały po śniadaniu oraz obiad który przygotował Jacek. Po obiedzie zakochani udali się przed telewizor i włączyli komedię romantyczną. Dominika przysunęła się do Jacka nakryła kocykiem i wtuliła się w ukochanego. Jacek aby rozbudzić Dominikę zaczął ją delikatnie łaskotać. Oczywiście rozwinęła się z tego wojna na łaskotki. Dominika była znacznie słabsza od mężczyzny więc po chwili Jacek leżał już na niej. Dziewczyna pocałowała Jacka bardzo namiętnie. On zaczął całować Dominikę bardzo czule po szyi. Po chwili całował ją już po całym ciele. Jacek podniósł dziewczynę i zaniósł do sypialni. Policjanci spędzili cudowne popołudnie w łóżku. Dominika zasnęła a Jacek w tym czasie postanowił przygotować dla dziewczyny niespodziankę. Gdy się obudziła na łóżku zamiast Jacka leżała karteczka. Jestem w łazience, zapraszam na wspólną kąpiel. Dominika bez wahania weszła do łazienki. Dookoła były same świeczki, Jacek siedział w wannie, dużo piany płatki róż, i szampan w kieliszkach. Dominika weszła do wanny i powitała Jacka namiętnym pocałunkiem. Jacek złapał za kieliszki i jeden podał Dominice.
-Więc, wypijmy za nas.- Jacek wzniósł toast. Dominika zbliżyła kieliszek do ust.- A ty możesz pić?- zapytał Jacek a przerażeniem.
-Tak, a dlaczego miała bym nie pić?
-Nie nic tak tylko....
-No mów....-Po chwili zastanowienia Dominika dodała.-Ty myślałeś że ja jestem w ciąży?- Zapytała.
-No tak...a jesteś?- Dominika posmutniała.
-A chciał byś abym była? - Jacek zrozumiał w tym momencie że dziewczyna nie jest w ciąży i czeka ich długa i poważna rozmowa. Wiedział ze wjechał na niewłaściwy tor bo kwestia dzieci nie jest łatwym tematem dla dziewczyny, ale prędzej czy później i tak by doszło do tej rozmowy.- Jacek, odpowiesz mi?
-Ja...ja nie wiem...na pewno gdyby się pojawił mały człowiek w naszym życiu był bym bardzo szczęśliwy, ale nie wiem czy jestem gotowy.
-Gotowy na co?
-Na to aby być ojcem....
-Jeśli była bym w ciąży to świadczyło by o tym że oboje jesteśmy na to gotowi.- Dominika pocałowała Jacka, on odwzajemnił pocałunek i zaczął chlapać wodą w dziewczynę. Policjanci zaczęli się wygłupiać. Potem spędzili razem cudowną noc. Jacek obudził się wcześniej niż Dominika więc postanowił przygotować śniadanie. Dziewczyna dołączyła do niego chwilę później. Siedział przykryta kocem w kuchni.
-Jeny jak tu zimno.- powiedziała dziewczyna.
-Zimno ci? Przecież jest 25 stopni w mieszkaniu.-Powiedział Jacek spoglądając na termometr przy oknie.- A może masz gorączkę.- Powiedział mężczyzna przykładając rękę do czułka ukochanej.- Faktycznie ciepła jesteś.
-Chyba się przeziębiłam. A psik.- Dziewczyna zaczęła kichać.
-Dobra, pakujemy się a po powrocie idziemy do lekarza.
-Jacek przestań, przecież to tylko przeziębienie.
-Będziesz się ze mną kłócić.
-Nie...nie mam siły...A psik.- Dominika była przemęczona, Jacek przygotował dziewczynie herbatę i udał się do sypialni spakować ich rzeczy. Następnie poszedł zjeść śniadanie i zapakował walizki do samochodu. Dominika w tym czasie kończyła śniadanie. Po śniadaniu, posprzątali w domku i pojechali. Jacek zawiózł dziewczynę do mieszkania i odprowadził pod drzwi.
-Przepraszam, zepsułam nam weekend.
-Nie no przestań to nie twoja wina, a teraz się pakuj.
-Pakuj, ale gdzie?
-No do mnie, nie będziesz mieszkać sama jak jesteś chora. Ktoś się musi tobą zająć.
-Dziękuję.- Dominika pocałowała Jacka.
-Nie dziękuj mi tylko się pakuj, jeszcze do lekarza musimy jechać.
-Dobrze...już się pakuje...A psik.- Dominika spakowała się a Jacek zawiózł ją do lekarza. Dziewczyna nie widziała potrzeby aby mężczyzna poszedł z nią do gabinet więc czekał na nią na korytarzu. Dominika wyszła od lekarza.
-I co?- Zerwał się Jacek.
-Będę żyła.
-O to całe szczęście. A co ci powiedział?
-Ze mam siedzieć w domu i brać leki.- Dominika podała mu receptę z lekami.
-Dobra to zawiozę cię do domu a potem pojadę zrealizować receptę.
-Jacek, nie ma takiej potrzeby. Nie musisz mi kupować leków.
-Domcia przestań. To przeze mnie jesteś chora.
-Nie przez ciebie. To przez ten spacer po plaży....
-No mogłem cię tam nie zabierać...
-A no to fakt, to twoja wina...-Powiedział dziewczyna szturchając mężczyznę w ramie. Dominika i Jacek pojechali do domu. Mężczyzna dał dziewczynie klucze i pojechał do apteki, ona zaś postanowiła przygotować obiad. Gdy Jacek wrócił wszystko było już gotowe. Zjedli razem posiłek, potem dziewczyna wzięła leki i udała się spać. Jacek posprzątał po obiedzie i nie wiedząc co robić również poszedł spać. Rano obudził ich budzik. Dominika pośpiesznym krokiem poszła do kuchni przygotować śniadanie. Jacek w tym czasie poszedł wziąć prysznic. Wrócił do kuchni, pocałował Dominikę w szyję i usiadł przy stole.
-Witaj, kochanie.
-No cześć, kawy czy herbaty się napijesz?
-A możesz mi zrobić kawę.- Powiedział Jacek spoglądając na dziewczynę, krzątającą się po kuchni. Dominika zaparzyła mężczyźnie kawę a sobie przygotowała herbatę. Usiadła przy stole, obok ukochanego, stawiając na nim talerz z kanapkami oraz kubki z gorącą kawą i herbatą. Policjanci zjedli śniadanie, następnie poszli się szykować do pracy. Dominika najpierw zadzwoniła do komendanta i poinformowała go o zwolnieniu lekarskim, ustaliła z nim że dostarczy go jeszcze przed odprawą, więc pojechała samochodem wraz z Jackiem. Oboje rześkim krokiem poszli do komendy. Dominika poszła do Komendanta a Jacek poszedł się przebrać. Dziewczyna zapukała do drzwi.
-Wejść.- Odrzekł komendant, stojąc przy oknie i jak zawsze wpatrując się w jeden punkt za oknem.
-dzień dobry Panie komendanci.- Powiedziała spokojnie Dominika wchodząc do gabinetu.
-No nie wiem czy taki dobry. Usiądźcie, posterunkowa.
-Więc ja przyniosłam zwolnienie...-Powiedziała dziewczyna kładąc małą karteczkę na biurku komendanta.
-Wiecie co ja myślę na temat związków w pracy...-Komendant usiadł po drugiej stronie biurka.
-Tak, Panie komendancie.
-Więc co posterunkowa ma mi do powiedzenia....
-Ja nic, panie komendancie.
-Dobrze wiem że spotykacie się z dyżurnym Jackiem.
-Nie rozumiem....
-A czyli zaprzeczasz?
-Nie, po prostu nie rozumiem do czego zmierza ta rozmowa.
-Do czego zmierza....zastanówmy się....Jesteście kolejną parą na komendzie....góra się czepia o to że zamiast pracować zajmujemy się schadzkami...ludzie gadają że zamiast komendy mamy tu dom schadzek....co wy sobie myślicie....to komenda a nie burdel...
-Nie rozumiem co ma komendant na myśli....ale jeśli sam pan to zrozumie to proszę dać mi znać z chęcią się dowiem...
-Mam dość...za kilka miesięcy żłobek będę musiał otworzyć...zamiast stołówki będziemy mieli przedszkole...
-Co komendant insynuuje...
-Ja...
-Tak, komendant....
-Co wam się wszystkim tak zachciało w ciążę zachodzić....wszystkie po kolei... Już są braki w policjantach a wy co wyprawiacie....
-Yyyy Panie komendancie ale ja.....
-Czy ja wam przerywałem....W związku z tym będę zmuszony...postarać się o przeniesienie...dyżurnego Jacka do innej komendy...
-Nie jestem w ciąży i nie wiem kto komendantowi to powiedział....i nie może komendant go przenieść...-Powiedziała Dominika wychodząc z gabinetu komendanta. Na korytarzu spotkała Jacka.
-Co się stało? Czemu płaczesz?
-Ja...ja..przepraszam...-Wydusiła z siebie dziewczyna przytulając się do Jacka.
-Dominika co się dzieje?
-Prze zemnie komendant chce cię przenieść do innej komendy.
-Co? O co ci teraz chodzi?
-Powiedział że skoro jesteśmy razem to nie możemy razem pracować.
-Ale to jest niedorzeczne. Przestań to nie twoja wina że się kochamy.- Jacek pocieszał Dominikę. Nagle na korytarzu pojawił się komendant.
-Posterunkowa i aspirant, zapraszam do mnie, natychmiast.- Policjanci popatrzyli na siebie i udali się do komendanta.
-Usiądźcie.- Powiedział spokojnie komendant.- Więc spotykacie się?
-Tak.- Odpowiedział Jacek, dziewczyna kiwnęła znacząco głową.
-Zapytam w prost. Spodziewacie się dziecka?
-Nie, nie jestem w ciąży.- krzyknęła poirytowana pytaniem dziewczyna.
-Dobrze, ale proszę się uspokoić. Więc skoro nie spodziewacie się potomstwa a zaręczeni też nie jesteście, to w sumie możecie razem pracować. Ale pod jednym warunkiem.
-Jakim?
-Żadnych uczuć, miłych słówek i innych takich na komendzie. Zrozumiano?
-Tak jest, Panie komendancie.
-Odmaszerujcie.- Policjanci opuścili gabinet i udali się do pokoju Jacka. Dominika pożegnała się z ukochanym i wróciła do domu. Dziewczyna posprzątała w domu Jacka po śniadaniu i przygotowała obiad, gdy skończyła poszła się zdrzemnąć. Obudził ją telefon od Jacka.
-Hej kochanie za dwadzieścia minut kończę pracę, możesz po mnie podjechać.
-No jasne.- Powiedziała dziewczyna zaspanym głosem.
-Obudziłem cię?
-No.
-Przepraszam, nie chciałem.
-Nic się nie stało i tak zaraz miałam wstać żeby leki wziąć.
-A jak się czujesz?
-Bywało lepiej.
-To może, wiesz co nie przyjeżdżaj po mnie.
-A to z kim wrócisz?
-Nie wiem, poproszę Pawła żeby mnie odwiózł.
-No dobra, to napisz jak wracasz, jak coś to cię odbiorę.
-No dobra, kuruj się kotku.
-No dobrze widzimy się za półgodzinki. Buziaczki.
-No pa słonko.- Dziewczyna wstał wzięła leki i z powrotem położyła się spać. Tym czasem Jacek poszedł załatwić sobie powrót do domu. Poszedł do Pawła który właśnie zjechał na firmę.
-Hej Paweł, mam pytanie.
-No co jest?
-Bo chodzi o to że ty mieszkasz niedaleko mnie.
-No tak, a co?
-A mógł bym się zabrać z tobą po pracy. Wiesz Dominika jest w domu a nie chcę jej fatygować.
-Nie no jasne, nie ma problemu. A tak w ogóle to gratulacje.
-Dzięki.- Odpowiedział zdziwiony Jacek.
-To kiedy termin? - Powiedziała Emilka wchodząc do komendy.
-Nie no najpierw to chyba ślub będzie.
-O czym wy mówicie?
-No jak o czym, o tobie i Dominice.
-Nie martw się jak coś to wam pomożemy, mam parę ciuszków dla dziewczynek więc jak coś to mogę wam dać, łóżeczko też mam.
-Jakie ciuszki i łóżeczko?
-No dla dziecka.
-Jak coś to będę mogła się nim opiekować.- Wtrąciła Emilka.
-Jakiego dziecka?
-No twojego i Dominiki. Nie dziw się cała komenda już wie.
-Ale....
-Dobra rozumiemy że to miała być wasza tajemnica, ale wiesz jak to jest nic nam nie umknie. A jak się czuje przyszła mamusia?
-Nie...dobrze, dobrze...
-No to nasze gratulacje, a teraz zmykamy do pracy. Na razie.
-No hej, hej.- Jacek stał zaskoczony jeszcze przez kilka minut, potem wrócił do pracy. Po służbie Paweł czekał na niego przy samochodzie. Jacek próbował wytłumaczyć policjantowi że Dominika nie jest w ciąży, ale mężczyzna był tak pochłonięty opowiadaniem jak to on został ojcem że nie dał dojść mężczyźnie do głosu. Paweł odwiózł go pod sam dom. Panowie umówili się na piwo bo przecież taką okazję trzeba uczcić i pożegnali się. Jacek energicznym i radosnym krokiem wrócił do domu.
-Już jestem, kochanie.- Radośnie krzyknął wchodząc do domu. Nikt mu jednak nie odpowiadał.- Kochanie jesteś w domu?- Jacek znów krzyknął. Nikt nie odpowiadał. Mężczyzna zaczął rozglądać się po domu. W kuchni był jeszcze ciepły obiad a na stole stały leki i szklanka z wodą. Jacek wbiegł na piętro do sypialni. Dominika przestraszyła się osoby wbiegającej do sypialni.
-Jezu, chcesz mnie zabić.- Krzyknęła dziewczyna, energicznym ruchem siadając.
-Nie przepraszam, myślałem że cię nie ma.
-A gdzie bym miała być.
-No nie odpowiadałaś to pomyślałem że gdzieś wyszłaś.
-Nie spałam. A jak tam w pracy.
-A właśnie pro po pracy.
-No co się stało?- Zapytała dziewczyna wstając z łóżka i idąc w stronę kuchni.
-Bo widzisz zaszły drobne zmiany.
-Jakie zmiany. Odgrzać ci obiad?
-A co jest?
-Makaron z sosem pomidorowym i warzywami.
-Tak możesz, a wracając do pracy, to wszyscy myślą że jesteś w ciąży.
-Że jestem co?
-No że będziemy mieli dzidziusia.
-Nie mogłeś tego jakoś odkręcić?
-Próbowałem ale Paweł cały czas opowiadał jak to nie jest cudownie być ojcem a Emilka obiecywała zajmować się dzieckiem jak już się urodzi.
-Serio...
-No a i Paweł ma nam dać łóżeczko po jednej z córek.
-No to ładnie....ciekawych rzeczy można się dowiedzieć na chorobowym.
-A ten no miałem coś mówić....A wiem...dowiedziałem się że cała komenda już wie.
-O, no patrz ciekawe, a ty jak cieszysz się że zostaniesz ojcem?
-No pewnie, a ty jak się czujesz, matko mojego jeszcze nienarodzonego dziecka?
-Bardzo dobrze, choć zjadła bym sobie....truskawki z bitą śmietaną.
-Nie za bardzo się wczuwasz w rolę?
-Nie wiem o czym mówisz?
-Na pewno.- Jacek podszedł do dziewczyny i zaczął całować w szyję.
-Na pewno na pewno, a co jeszcze ciekawego mi powiesz?
-A no w sumie to tylko tyle że Paweł coś mówił że jak wrócisz to od razu za biurko on ci to załatwi i że Emilka cię zastąpi na patrolu.
-No to się zdziwią, jak wrócę, i się okaże że nie będziemy mieć dzidziusia.
-No już sobie wyobraziłem ich miny. Jak widzą cię pijącą kawę i czekającą po odprawie na Pawła w radiowozie. Bezcenne.
-A może, na razie nikomu nie mówmy...
-Ale czego?
-No że nie będzie dzidziusia. Ja wrócę po zwolnieniu, pójdę za biurko a z czasem wyjdzie na jaw że nie jestem w ciąży bo brzuch mi nie będzie rosnąć.
-Moja aktorka, ty zawsze lubiłaś takie seny odgrywać?
-No..ale nie pytaj czemu...miałam cudowne czasy technikum...- Dziewczyna nałożyła mężczyźnie obiad i usiadła obok. Po posiłku, partnerzy nalali sobie wina do kieliszków usiedli przed telewizorem i oglądali filmy. Około dwudziestej drugiej udali się spać.