sobota, 4 czerwca 2016

2.2

Rano obudził ich budzik. Byli wtuleni w siebie, jednak żadne z nich nie protestowało, anie nie czuło onieśmielenia. Z uśmiechami na twarzach wstali.
-Cześć. I jak się spało?- Zapytał Jacek wstając z łóżka.
-Troszkę niewygodnie w tej sukience.- Odparła Dominika i szybko się jej pozbyła. Jacek spojrzał na dziewczynę i delikatnie się do niej uśmiechnął.
-To co chcesz na śniadanie?
-A co proponujesz?
-No ja to bym sobie jajecznicę zjadł.- Powiedział oblizując się Jacek.
-No to mi też możesz zrobić.- Powiedziała Dominika przeciągając się. Jacek udał się do kuchni a dziewczyna w tym czasie wyszła z łóżka i wyjęła z szafy jakąś koszule. Ubrała ją na siebie i dołączyła do Jacka, który w kuchni przyrządzał śniadanie. Usiadła przy kuchennym stole i chwyciła za kubek z świeżo zaparzoną kawą. Napiła się i delikatnie spoglądała na Jacka. Po chwili w jego mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi. Aspirant poszedł sprawdzić kto to.
-To moja mama.- Powiedział zakłopotany.
-No to otwórz.- Odparła dziewczyna dalej pijąc kawę.
-Nie, jak to będzie wyglądać, oboje jesteśmy prawie nago.
-Czego ty się boisz i tak nas wzięli za parę.
-Myślisz?
-Jestem pewna, ale jak chcesz to idź się ubrać a ja otworzę.- Powiedziała a Jacek momentalnie zniknął w pokoju. Pewnym krokiem podeszła do drzwi i je otworzyła.
-Dzień dobry.- Przywitała się, delikatnie odsunęła się od drzwi dając tym samym znak aby kobieta weszła do mieszkania.
-Witaj, mam nadzieję ze was nie obudziłam.- Powiedziała Kobieta zmierzając w kierunku kuchni.
-Nie, nie już nie śpimy. Napije się pani czegoś?
-Kawy poproszę. A gdzie Jacuś?
-Przebiera się.- Odparła i delikatnie uśmiechnęła.
-Cześć mamo.- Jacek przywitał się z kobietą i usiadł naprzeciwko niej.- Co cię sprowadza?
-Wiecie, szkoda że wczoraj tak szybko pojechaliście.
-O a cóż się wydarzyło, tato znów tańczył kankana.-Zaśmiał się mężczyzna.
-Nie, Artur oświadczył się Majce.- Powiedziała z radością w głosie. Dominika momentalnie posmutniała, odwróciła smutne i zaszklone oczy w stronę okna. Nic nie powiedziała, wpatrywała się tylko w śpieszących się gdzieś ludzi.
-Jacek pożyczysz mi samochód na dziś?- Zapytała ocierając łzy.
-Jasne, a co się stało?
-Wiesz do pracy za godzinę mamy. Muszę się jeszcze ogarnąć.
-No jasne kluczyki masz w korytarzu.
-Dzięki.- Powiedziała i dała Jackowi buziaka w policzek.
-Widzimy się w pracy.- Odparł mężczyzna, dziewczyna spojrzała na niego swoimi zaszklonymi już oczami i kiwnęła głową potwierdzając. Udała się do pokoju po rzeczy i po chwili była w drodze do swojego mieszkania. Zaparkowała auto Jacka pod swoim blokiem i szybko wbiegła na trzecie piętro. Zanim jednak weszła podniosła z wycieraczki, delikatną czerwoną różę. Przyczepiony był do niej karnecik, z napisem: Przepraszam A. Dziewczyna od razu poznała pismo. Była pewna że ta róża jest od Artura. Nie zwracając na nic uwagi, weszła do mieszkania i pierwsze co zrobiła to pozbyła się róży. Wyrzuciła ją do kosza i poszła do łazienki. Wzięła szybki prysznic i wyjęła z szafy pierwsze lepsze ubrania. Była to jasno niebieska koszula, ciemne jeansy i do tego czarne adidasy. Zrobiła sobie delikatny makijaż, uczesała włosy i ruszyła w drogę na komendę. Miała do przejechania pół miasta a o tej porze są korki, wszyscy śpieszą się na dziewiątą do pracy. Wsiadła więc w samochód Jacka i ruszyła w drogę, która tego dnia trwałą wyjątkowo długo. Spóźniona wbiegła na komendę. Wpadając przy okazji na komendanta.
-Przepraszam.- Powiedziała, speszonym i przerażonym głosem.
-Odprawa skończyła się pięć minut temu.- Zdenerwowanym i podniosłym głosem powiedział Wysocki.
-Wiem, przepraszam, ale stałam w korku.- Odparła.
-W korku. A to od kiedy samochodem do pracy przyjeżdżasz?- Zapytał Wysocki, który dobrze znał Dominikę. Jego córka Ola chodziła z nią do jednej szkoły. Wiedział on bowiem że dziewczyna ze względu na kondycję codziennie chodzi do pracy na pieszo.
-Dziś, tak wyszło że musiałam samochodem jechać.
-No cóż, skoro tak wyszło to zapraszam po patrolu na twoim biurku będą czekać raporty do wypełnienia.
-Ale...
-Nie ma ale, zapraszam do pracy.- Powiedział i odszedł od dziewczyny, ta ze spuszczoną głową poszła się przebrać w mundur. Zbiegła po schodach na dół i wsiadła do radiowozu.
-Cześć młoda.- Odparł partner dziewczyny z patrolu. Delikatnie się uśmiechnęła i zapięła pasy. Policjanci ruszyli na patrol. Nie musieli długo czekać bo po chwili dostali pierwsze wezwanie. Pracę skończyli późno bo było już po 19, mimo to policjantka musiała jeszcze wypełnić całą stertę raportów. Siadła więc znudzona i zmęczona przy biurku, stawiając na nim kubek z kawą. Popijając tak napój zawierający kofeinę wypełniała papiery najdokładniej jak potrafiła. Zmęczenie niestety dało za wygraną i dziewczyna zasnęła z głową opartą o papiery. Niespodziewanie do biura wszedł Jacek, światło było przygaszone. Świeciła się jedynie mała lampka przy biurku, oświetlająca delikatnie papiery. Jacek podszedł do swojej szafki i wyjął z niej rzeczy. Po chwili jednak zauważył czyjąś obecność w pomieszczeniu. Zwinnym krokiem, jak na policjanta przystało. Zakradł się do włącznika światła. Już miał nacisnąć gdy ktoś wszedł do pomieszczenia i mężczyzna nieźle oberwał drzwiami, upadając przy tym z hukiem na podłogę. Dominiak szybko zerwała się ze snu i spojrzała w stronę drzwi. Ktoś zapalił światło. Dopiero teraz cała trójka spostrzegła swoją obecność. Dziewczyna zaczęła się śmiać a Jacek próbował wstać z podłogi.
-Co wy tu robicie?- Zapytał Paweł, był zdziwiony obecnością kogokolwiek z jego zmiany, tym bardziej Dominiki i Jacka w jednym pomieszczeniu przy zgaszonym świetle. Kobieta doskonale zdawała sobie sprawę jak to wygląda, mimo to nie tłumaczyła się, po prostu nie mogła pohamować śmiechu jaki opanował jej ciało.
-Ja pracuję.- Odparł jeszcze oszołomiony uderzeniem Jacek.
-No ja też.- Powiedziała zaśmiałym głosem dziewczyna.
-No właśnie widzę, stary nic ci nie jest?- Zapytał ponownie Paweł.
-Nie, nie będę żyć.- Odparł trzymając się za głowę.
-Na pewno, może cię do domu podrzucę. Gdzie masz kluczyki od auta?- Zaproponował Paweł, Jacek spojrzał znacząco na Dominikę. Ona miała kluczyki gdyż nie miała okazji ich oddać.
-W mojej torebce, spokojnie ja go odwiozę.- Upewniła swojego partnera i wróciła do swoich poprzednich zajęć.
-No niech wam będzie.- Odrzekł Paweł i podszedł do szafki. Wyjął z niej jakąś reklamówkę i wyszedł z pokoju. Dziewczyna spojrzała na Jacka widząc ogromnego siniaka i guza na jego czole, wyjęła z szuflady małą tubkę z maścią.
-Posmaruj, powinno pomóc.- Powiedziała i podała mu maść.
-Dzięki, ale nie musisz mnie odwozić. Poradzę sobie.- Powiedział przekonującym głosem mężczyzna. Dominika jednak nie miała zamiaru odpuścić.
-O nie, nawet takiej opcji nie ma. Ja mam kluczyki zresztą muszę mieć pewność że cały i zdrowy do domu wrócisz.
-No polemizował bym nad cały i zdrowy.
-Dobra, nie rób z siebie filozofa tylko bierz swoje rzeczy i jedziemy.
-No dobra.- Powiedział i poszedł do swojego biura po rzeczy. Szybko znalazł się z powrotem w biurze dziewczyny. Ta była już gotowa do drogi. Razem wyszli z komendy. Wsiedli do samochodu i Dominika odpaliła auto. Było już dobrze po 22 więc na drogach były pustki. Bardzo szybko dotarli do mieszkania Jacka.
-No dobra to jesteśmy na miejscu.- Powiedziała parkując auto pod jego blokiem.
-Wejdziesz na kawę?
-Nie dzięki, już jest późno.
-No nie daj się prosić.- Jacek nie odpuszczał.
-Nie, naprawdę jutro do pracy.
-Ale ja cie nie zapraszam na piwo tylko na kawę.
-No ja to rozumiem ale ja jeszcze muszę do domu wrócić. Mam pół miasta do przejścia.
-No ty chyba żartujesz.
-Ale z czym żartuję?
-No nie ma nawet takiej opcji. Już po 22 nie będziesz się sama włóczyć po mieście.
-Jacek, jestem już duża dam sobie radę.
-No jakoś ci nie wierzę. W tej chwili idziesz na górę.
-A to rozkaz czy zaproszenie?
-Śpisz dziś u mnie.- Powiedział z dużym uśmiechem na twarzy.
-Brzmi kusząco.- Odparła wpadając w paniczny śmiech, tak samo zresztą Jacek. Radośnie weszli na klatkę schodową. Czekała tam na nich niesamowita niespodzianka. Jacek mieszkał na czwartym piętrze, a na drugim czekała na niego zdenerwowana sąsiadka.
-A wie pan o której to się do domu wraca?- Kobieta zwróciła się do Jacka.
-Tak wiem, po pracy.- Odrzekł i ruszył w stronę schodów na następne piętro.
-Z pracy, na pewno.- Burknęła kobieta pod nosem.- A na dziwki to ma pan czas, ale żeby do domu wrócić to już nie.- Kobieta krzyknęła znacząco patrząc na dziewczynę. Znaleźli się w dość niezręcznej sytuacji, Dominice zrobiło się przykro, ale starała się to ukryć.
-O czym Pani mówi, jaki dziwki?- Zaprotestował Jacek.
-A to kto?- Wskazała na Dominikę.- Może koleżanka z pracy?- Powiedziała kobieta a dziewczyna się rozpłakała i uciekła. Wyszła z bloku, jednak Jacek po chwili ją dogonił. Złapał za nadgarstek i mocno przytulił.
-Przepraszam.- Odparł mocno ją obejmując.
-Za co?
-Za to co się przed chwilą wydarzyło.
-Ale to nie twoja wina. Ona po prostu ma takie zdanie o mnie.- Powiedziała ocierając łzy. Jacek spojrzał jej głęboko w oczy. Już miał ją pocałować gdy ta gwałtownie się odwróciła i poszła w kierunku parku.
-Gdzie idziesz?- Zadziwił się Jacek.
-Do domu, jestem zmęczona.- Odparła i szła dalej.
-Poczekaj, odwiozę cię.
-Nie trzeba, przejdę się.
-No to cię odprowadzę.- Odrzekł i dogonił dziewczynę. Wędrowali tak przez park a później przez puste już ulice Wrocławia. Po niespełna godzinie byli pod jej blokiem. Dziewczyna przytuliła chłopaka na pożegnanie i weszła do bloku. Bardzo szybko znalazła się w swoim mieszkaniu. Już miała wejść gdy zauważyła że drzwi do jej mieszkania są otwarte. Wyjęła więc z torebki telefon i wykręciła numer do jednego ze znajomych policjantów. Zanim jednak Mikołaj odebrał, dziewczyna poczuła silne uderzenie w tył głowy. Upadła na podłogę. Obudziła się w swoim mieszkaniu, dookoła były róże i świeczki. W pomieszczeniu było ciemno, jedynie światło świeczek delikatnie oświetlało pokój, tak że dziewczyna skojarzyła że jest w salonie. Delikatnie odwróciła się w stronę kuchni z której wyłaniała się jakaś postać. Sylwetką i krokiem przypominała mężczyznę. Delikatnie kulał na prawą nogę. Mimo ciemności dziewczynie udało się zobaczyć twarz napastnika.
-Czego chcesz?- Krzyknęła gdy mężczyzna niebezpiecznie się do niej zbliżył.
-Troszkę się zabawić.- Odparł i zaczął się śmiać. Dziewczyna nie miała jak się ruszyć, miała związane dłonie i nogi. Odwiązał ją i z bronią przystawioną do jej głowy kazał się jej rozbierać. Dominika zaczęła protestować. Ten jednak nie dał za wygraną i raz po raz uderzał dziewczynę w twarz. Ta próbując się bronić, wyszarpała mu z dłoni pistolet, który następnie upadł na ziemi.

-Miałem cię nie zabijać, ale widzę ze sama zdecydowałaś.- Powiedział i z całej siły uderzył ja w twarz. Dziewczyna aż jęknęła z bólu i upadła na podłogę. Mężczyzna zaczął z niej ściągać ubrania. Broniła się ale napastnik był znacznie silniejszy od niej. Cały czas ją bił. W pomieszczeniu robiło się coraz więcej krwi. Krzyczała z bólu, wzywała pomocy. Jednak z każdym wydawanym z siebie dźwiękiem mężczyzna bił ja mocniej. Ostatnie uderzenie było tak silne że straciła przytomność. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz