Rano
obudził ich budzik. Byli wtuleni w siebie, jednak żadne z nich nie
protestowało, anie nie czuło onieśmielenia. Z uśmiechami na
twarzach wstali.
-Cześć.
I jak się spało?- Zapytał Jacek wstając z łóżka.
-Troszkę
niewygodnie w tej sukience.- Odparła Dominika i szybko się jej
pozbyła. Jacek spojrzał na dziewczynę i delikatnie się do niej
uśmiechnął.
-To
co chcesz na śniadanie?
-A
co proponujesz?
-No
ja to bym sobie jajecznicę zjadł.- Powiedział oblizując się
Jacek.
-No
to mi też możesz zrobić.- Powiedziała Dominika przeciągając
się. Jacek udał się do kuchni a dziewczyna w tym czasie wyszła z
łóżka i wyjęła z szafy jakąś koszule. Ubrała ją na siebie i
dołączyła do Jacka, który w kuchni przyrządzał śniadanie.
Usiadła przy kuchennym stole i chwyciła za kubek z świeżo
zaparzoną kawą. Napiła się i delikatnie spoglądała na Jacka. Po
chwili w jego mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi. Aspirant
poszedł sprawdzić kto to.
-To
moja mama.- Powiedział zakłopotany.
-No
to otwórz.- Odparła dziewczyna dalej pijąc kawę.
-Nie,
jak to będzie wyglądać, oboje jesteśmy prawie nago.
-Czego
ty się boisz i tak nas wzięli za parę.
-Myślisz?
-Jestem
pewna, ale jak chcesz to idź się ubrać a ja otworzę.- Powiedziała
a Jacek momentalnie zniknął w pokoju. Pewnym krokiem podeszła do
drzwi i je otworzyła.
-Dzień
dobry.- Przywitała się, delikatnie odsunęła się od drzwi dając
tym samym znak aby kobieta weszła do mieszkania.
-Witaj,
mam nadzieję ze was nie obudziłam.- Powiedziała Kobieta zmierzając
w kierunku kuchni.
-Nie,
nie już nie śpimy. Napije się pani czegoś?
-Kawy
poproszę. A gdzie Jacuś?
-Przebiera
się.- Odparła i delikatnie uśmiechnęła.
-Cześć
mamo.- Jacek przywitał się z kobietą i usiadł naprzeciwko niej.-
Co cię sprowadza?
-Wiecie,
szkoda że wczoraj tak szybko pojechaliście.
-O
a cóż się wydarzyło, tato znów tańczył kankana.-Zaśmiał się
mężczyzna.
-Nie,
Artur oświadczył się Majce.- Powiedziała z radością w głosie.
Dominika momentalnie posmutniała, odwróciła smutne i zaszklone
oczy w stronę okna. Nic nie powiedziała, wpatrywała się tylko w
śpieszących się gdzieś ludzi.
-Jacek
pożyczysz mi samochód na dziś?- Zapytała ocierając łzy.
-Jasne,
a co się stało?
-Wiesz
do pracy za godzinę mamy. Muszę się jeszcze ogarnąć.
-No
jasne kluczyki masz w korytarzu.
-Dzięki.-
Powiedziała i dała Jackowi buziaka w policzek.
-Widzimy
się w pracy.- Odparł mężczyzna, dziewczyna spojrzała na niego
swoimi zaszklonymi już oczami i kiwnęła głową potwierdzając.
Udała się do pokoju po rzeczy i po chwili była w drodze do swojego
mieszkania. Zaparkowała auto Jacka pod swoim blokiem i szybko
wbiegła na trzecie piętro. Zanim jednak weszła podniosła z
wycieraczki, delikatną czerwoną różę. Przyczepiony był do niej
karnecik, z napisem: Przepraszam A. Dziewczyna od razu poznała
pismo. Była pewna że ta róża jest od Artura. Nie zwracając na
nic uwagi, weszła do mieszkania i pierwsze co zrobiła to pozbyła
się róży. Wyrzuciła ją do kosza i poszła do łazienki. Wzięła
szybki prysznic i wyjęła z szafy pierwsze lepsze ubrania. Była to
jasno niebieska koszula, ciemne jeansy i do tego czarne adidasy.
Zrobiła sobie delikatny makijaż, uczesała włosy i ruszyła w
drogę na komendę. Miała do przejechania pół miasta a o tej porze
są korki, wszyscy śpieszą się na dziewiątą do pracy. Wsiadła
więc w samochód Jacka i ruszyła w drogę, która tego dnia trwałą
wyjątkowo długo. Spóźniona wbiegła na komendę. Wpadając przy
okazji na komendanta.
-Przepraszam.-
Powiedziała, speszonym i przerażonym głosem.
-Odprawa
skończyła się pięć minut temu.- Zdenerwowanym i podniosłym
głosem powiedział Wysocki.
-Wiem,
przepraszam, ale stałam w korku.- Odparła.
-W
korku. A to od kiedy samochodem do pracy przyjeżdżasz?- Zapytał
Wysocki, który dobrze znał Dominikę. Jego córka Ola chodziła z
nią do jednej szkoły. Wiedział on bowiem że dziewczyna ze względu
na kondycję codziennie chodzi do pracy na pieszo.
-Dziś,
tak wyszło że musiałam samochodem jechać.
-No
cóż, skoro tak wyszło to zapraszam po patrolu na twoim biurku będą
czekać raporty do wypełnienia.
-Ale...
-Nie
ma ale, zapraszam do pracy.- Powiedział i odszedł od dziewczyny, ta
ze spuszczoną głową poszła się przebrać w mundur. Zbiegła po
schodach na dół i wsiadła do radiowozu.
-Cześć
młoda.- Odparł partner dziewczyny z patrolu. Delikatnie się
uśmiechnęła i zapięła pasy. Policjanci ruszyli na patrol. Nie
musieli długo czekać bo po chwili dostali pierwsze wezwanie. Pracę
skończyli późno bo było już po 19, mimo to policjantka musiała
jeszcze wypełnić całą stertę raportów. Siadła więc znudzona i
zmęczona przy biurku, stawiając na nim kubek z kawą. Popijając
tak napój zawierający kofeinę wypełniała papiery najdokładniej
jak potrafiła. Zmęczenie niestety dało za wygraną i dziewczyna
zasnęła z głową opartą o papiery. Niespodziewanie do biura
wszedł Jacek, światło było przygaszone. Świeciła się jedynie
mała lampka przy biurku, oświetlająca delikatnie papiery. Jacek
podszedł do swojej szafki i wyjął z niej rzeczy. Po chwili jednak
zauważył czyjąś obecność w pomieszczeniu. Zwinnym krokiem, jak
na policjanta przystało. Zakradł się do włącznika światła. Już
miał nacisnąć gdy ktoś wszedł do pomieszczenia i mężczyzna
nieźle oberwał drzwiami, upadając przy tym z hukiem na podłogę.
Dominiak szybko zerwała się ze snu i spojrzała w stronę drzwi.
Ktoś zapalił światło. Dopiero teraz cała trójka spostrzegła
swoją obecność. Dziewczyna zaczęła się śmiać a Jacek próbował
wstać z podłogi.
-Co
wy tu robicie?- Zapytał Paweł, był zdziwiony obecnością
kogokolwiek z jego zmiany, tym bardziej Dominiki i Jacka w jednym
pomieszczeniu przy zgaszonym świetle. Kobieta doskonale zdawała
sobie sprawę jak to wygląda, mimo to nie tłumaczyła się, po
prostu nie mogła pohamować śmiechu jaki opanował jej ciało.
-Ja
pracuję.- Odparł jeszcze oszołomiony uderzeniem Jacek.
-No
ja też.- Powiedziała zaśmiałym głosem dziewczyna.
-No
właśnie widzę, stary nic ci nie jest?- Zapytał ponownie Paweł.
-Nie,
nie będę żyć.- Odparł trzymając się za głowę.
-Na
pewno, może cię do domu podrzucę. Gdzie masz kluczyki od auta?-
Zaproponował Paweł, Jacek spojrzał znacząco na Dominikę. Ona
miała kluczyki gdyż nie miała okazji ich oddać.
-W
mojej torebce, spokojnie ja go odwiozę.- Upewniła swojego partnera
i wróciła do swoich poprzednich zajęć.
-No
niech wam będzie.- Odrzekł Paweł i podszedł do szafki. Wyjął z
niej jakąś reklamówkę i wyszedł z pokoju. Dziewczyna spojrzała
na Jacka widząc ogromnego siniaka i guza na jego czole, wyjęła z
szuflady małą tubkę z maścią.
-Posmaruj,
powinno pomóc.- Powiedziała i podała mu maść.
-Dzięki,
ale nie musisz mnie odwozić. Poradzę sobie.- Powiedział
przekonującym głosem mężczyzna. Dominika jednak nie miała
zamiaru odpuścić.
-O
nie, nawet takiej opcji nie ma. Ja mam kluczyki zresztą muszę mieć
pewność że cały i zdrowy do domu wrócisz.
-No
polemizował bym nad cały i zdrowy.
-Dobra,
nie rób z siebie filozofa tylko bierz swoje rzeczy i jedziemy.
-No
dobra.- Powiedział i poszedł do swojego biura po rzeczy. Szybko
znalazł się z powrotem w biurze dziewczyny. Ta była już gotowa do
drogi. Razem wyszli z komendy. Wsiedli do samochodu i Dominika
odpaliła auto. Było już dobrze po 22 więc na drogach były
pustki. Bardzo szybko dotarli do mieszkania Jacka.
-No
dobra to jesteśmy na miejscu.- Powiedziała parkując auto pod jego
blokiem.
-Wejdziesz
na kawę?
-Nie
dzięki, już jest późno.
-No
nie daj się prosić.- Jacek nie odpuszczał.
-Nie,
naprawdę jutro do pracy.
-Ale
ja cie nie zapraszam na piwo tylko na kawę.
-No
ja to rozumiem ale ja jeszcze muszę do domu wrócić. Mam pół
miasta do przejścia.
-No
ty chyba żartujesz.
-Ale
z czym żartuję?
-No
nie ma nawet takiej opcji. Już po 22 nie będziesz się sama włóczyć
po mieście.
-Jacek,
jestem już duża dam sobie radę.
-No
jakoś ci nie wierzę. W tej chwili idziesz na górę.
-A
to rozkaz czy zaproszenie?
-Śpisz
dziś u mnie.- Powiedział z dużym uśmiechem na twarzy.
-Brzmi
kusząco.- Odparła wpadając w paniczny śmiech, tak samo zresztą
Jacek. Radośnie weszli na klatkę schodową. Czekała tam na nich
niesamowita niespodzianka. Jacek mieszkał na czwartym piętrze, a na
drugim czekała na niego zdenerwowana sąsiadka.
-A
wie pan o której to się do domu wraca?- Kobieta zwróciła się do
Jacka.
-Tak
wiem, po pracy.- Odrzekł i ruszył w stronę schodów na następne
piętro.
-Z
pracy, na pewno.- Burknęła kobieta pod nosem.- A na dziwki to ma
pan czas, ale żeby do domu wrócić to już nie.- Kobieta krzyknęła
znacząco patrząc na dziewczynę. Znaleźli się w dość
niezręcznej sytuacji, Dominice zrobiło się przykro, ale starała
się to ukryć.
-O
czym Pani mówi, jaki dziwki?- Zaprotestował Jacek.
-A
to kto?- Wskazała na Dominikę.- Może koleżanka z pracy?-
Powiedziała kobieta a dziewczyna się rozpłakała i uciekła.
Wyszła z bloku, jednak Jacek po chwili ją dogonił. Złapał za
nadgarstek i mocno przytulił.
-Przepraszam.-
Odparł mocno ją obejmując.
-Za
co?
-Za
to co się przed chwilą wydarzyło.
-Ale
to nie twoja wina. Ona po prostu ma takie zdanie o mnie.- Powiedziała
ocierając łzy. Jacek spojrzał jej głęboko w oczy. Już miał ją
pocałować gdy ta gwałtownie się odwróciła i poszła w kierunku
parku.
-Gdzie
idziesz?- Zadziwił się Jacek.
-Do
domu, jestem zmęczona.- Odparła i szła dalej.
-Poczekaj,
odwiozę cię.
-Nie
trzeba, przejdę się.
-No
to cię odprowadzę.- Odrzekł i dogonił dziewczynę. Wędrowali tak
przez park a później przez puste już ulice Wrocławia. Po
niespełna godzinie byli pod jej blokiem. Dziewczyna przytuliła
chłopaka na pożegnanie i weszła do bloku. Bardzo szybko znalazła
się w swoim mieszkaniu. Już miała wejść gdy zauważyła że
drzwi do jej mieszkania są otwarte. Wyjęła więc z torebki telefon
i wykręciła numer do jednego ze znajomych policjantów. Zanim
jednak Mikołaj odebrał, dziewczyna poczuła silne uderzenie w tył
głowy. Upadła na podłogę. Obudziła się w swoim mieszkaniu,
dookoła były róże i świeczki. W pomieszczeniu było ciemno,
jedynie światło świeczek delikatnie oświetlało pokój, tak że
dziewczyna skojarzyła że jest w salonie. Delikatnie odwróciła się
w stronę kuchni z której wyłaniała się jakaś postać. Sylwetką
i krokiem przypominała mężczyznę. Delikatnie kulał na prawą
nogę. Mimo ciemności dziewczynie udało się zobaczyć twarz
napastnika.
-Czego
chcesz?- Krzyknęła gdy mężczyzna niebezpiecznie się do niej
zbliżył.
-Troszkę
się zabawić.- Odparł i zaczął się śmiać. Dziewczyna nie miała
jak się ruszyć, miała związane dłonie i nogi. Odwiązał ją i z
bronią przystawioną do jej głowy kazał się jej rozbierać.
Dominika zaczęła protestować. Ten jednak nie dał za wygraną i
raz po raz uderzał dziewczynę w twarz. Ta próbując się bronić,
wyszarpała mu z dłoni pistolet, który następnie upadł na ziemi.
-Miałem
cię nie zabijać, ale widzę ze sama zdecydowałaś.- Powiedział i
z całej siły uderzył ja w twarz. Dziewczyna aż jęknęła z bólu
i upadła na podłogę. Mężczyzna zaczął z niej ściągać
ubrania. Broniła się ale napastnik był znacznie silniejszy od
niej. Cały czas ją bił. W pomieszczeniu robiło się coraz więcej
krwi. Krzyczała z bólu, wzywała pomocy. Jednak z każdym wydawanym
z siebie dźwiękiem mężczyzna bił ja mocniej. Ostatnie uderzenie
było tak silne że straciła przytomność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz