Jacek w tym czasie
wrócił do domu. Nie mogąc zasnąć postanowił zadzwonić do
dziewczyny. Wyjął telefon i z pamięci wpisał jej numer. Od dawna
był nią zauroczony, nie miał jednak odwagi jej o tym powiedzieć.
Zadzwonił, chciał jeszcze raz wyjaśnić i przeprosić ją za
zajście, jakie miło miejsce na klatce schodowej. Ta jednak nie
odbierała od niego połączeń. Po pewnym czasie zrezygnowany,
odłożył telefon. Wyjął z szafki butelkę wina. Skoro nie
odbiera to znaczy że jej na mnie nie zależy. Powiedział i
wziął pierwszy łyk wina. Potem kolejny i kolejny. Po pewnym czasie
nie było już nic w butelce, a Jacek nabrał odwagi. Postanowił
pojechać do Dominiki i powiedzieć jej o uczuciu jakim ją darzy.
Zamówił taksówkę, przyjechała po 10 minutach. Pod blokiem
jeszcze się na chwilę zawahał. Raz grozi śmierć. Pomyślał
i wszedł do bloku. Udał się na trzecie piętro. Drzwi były
uchylone, a ze środka wydobywały się dziwne dźwięki. Zwątpił w
swoje uczucie, odwrócił się i już miał odejść gdy usłyszał
znajomy mu głos.
-No
to teraz mogę cię pociąć na idealne kawałeczki, zawsze chciałaś
pracować w kryminalnych. Przykro mi, ale już nie popracujesz
skarbie. Wiesz jesteś taka ładna, ale jak zobaczyłem gdy się
obściskujesz z Jackiem, to coś we mnie pękło.- Mówił napastnik.
Aspirant był już pewny, wkroczył do mieszkania. Ujrzał świeczki
i róże nadające nastrojowości. Po cichu wkroczył do salonu.
Zobaczył zakrwawioną dziewczynę. Leżała nieprzytomna na
podłodze, dookoła było mnóstwo krwi. Była całkiem naga, tak jak
jej napastnik. Gdy Jacek to zobaczył, bardzo szybko wpadł w
nieopamiętany szał, zaczął go szarpać i uderzać w twarz.
Mężczyźni toczyli walkę. Nagle do mieszkania wkroczyła policja.
Bardzo szybko ich rozdzielono. Jacek podbiegł do Dominiki, która
brutalnie pobita, leżała na podłodze. Podniósł delikatnie jej
głowę.
-Dominika,
ocknij się...proszę ocknij się...-Mówił do dziewczyny, ta jednak
nie reagowała. Nagle ktoś położył dłoń na jego ramieniu.
Szybko odwrócił się w jego stronę.
-Proszę
się odsunąć, musimy ją zabrać do szpitala.- Powiedział jeden z
sanitariuszy, dwóch następnych zaczęło już w tym czasie udzielać
jej pierwszej pomocy. Jacek miał twarz we krwi i wiele siniaków na
ciele. Lekarz z karetki wezwał drugi zespół który zabrał go do
szpitala na badania. Mężczyźnie spodobał się ten pomysł, mógł
być bliżej ukochanej. Po kilku minutach Jacek leżał już na sali
segregacji, w której po chwili pojawił się lekarz. Zbadał go i
doszedł do wniosku ze nie jest tak źle, założył mu kilka szwów
i zostawił na noc na obserwację. Zaraz po nim w sali pojawiła się
policja. Musieli zebrać zeznania Jacka. Podeszli do jego łóżka
pewnym krokiem.
-Cześć
stary, jak się czujesz?- Zapytał jeden z funkcjonariuszy.
-Cześć,
nawet dobrze, choć boli mnie głowa. Co z Dominiką?- zapytał z
przerażeniem w głosie. Pytał on wielokrotnie lekarza ale ten mu
nie odpowiedział. Funkcjonariusze popatrzyli na swojego znajomego.
Nie mieli dla niego najlepszych wieści.- Powie mi ktoś co z nią.-
Krzyknął, nie wytrzymał tej ciszy, która napędzała do jego
głowy coraz gorsze myśli.
-Słuchaj
Jacek.- Zaczął mówić Krzysiek, był jego najlepszym przyjacielem
nie tylko w pracy ale i w życiu prywatnym.- Bo Dominika,
ona...-Mężczyzna co chwila zawieszał się i jąkał. Jacka
doprowadzało to do szaleństwa a w myślach już miał wizje
pogrzebu ukochanej.
-Czy
ona?- Zapytał po chwili a do oczu napłynęły mu łzy. Krzysiek
usiadł niepewnie na jego łóżku.
-Nie
spokojnie. Dominika żyje.- Zapewnił go przyjaciel a ten odetchnął
z ulgą. Mimo to i tak nie wiedział co z dziewczyną.
-To
co się stało?- Zapytał wciąż przerażonym głosem.
-Dominika
ma poważny uraz głowy. Właśnie ją operują.- Powiedziała
Emilka, była drugą z funkcjonariuszek a za razem koleżanką
Dominiki. Chodziły bowiem razem do szkoły. Jacek z jednej strony
się ucieszył. Jego dziewczyna przecież żyje a z drugiej strony
właśnie ją operują bo może nie przeżyć nocy.
-Zabiję
gnoja.- Powiedział i zerwał się ze szpitalnego łóżka.
-A
ty dokąd?- Zatrzymał go Krzysiek.
-Nie
podaruje mu tego, nawet nie ma takiej opcji.- Jacek wyrwał się
Krzyśkowi i już miał opuścić salę gdy nagle zakręciło mu się
w głowie i upadł na ziemię. Tym czasem na drugim końcu szpitala
trwała długa i poważna operacja. Lekarze dawali dziewczynie nikłe
szanse na przeżycie. Operacja trwała godzinami.
-Doktorze,
ciśnienie spada.- Powiedziała jedna z asystujących podczas
operacji pielęgniarek.
-Cholera,
krwawienie.- Powiedział lekarz a po jego głosie można było wyczuć
zdenerwowanie.
-Tracimy
ją.- Dodała po chwili druga z pielęgniarek.
-Reanimujemy,
natychmiast.- Powiedział lekarz. Zaczęto reanimację. Tym czasem
Jacek odzyskał już przytomność i leżał już nie na sali
segregacji a na oddziale neurologicznym. Ocknął się dobrą godzinę
temu z ogromnym bólem głowy. Zdążył w tym czasie już złożyć
obszerne wyjaśnienia. Policjanci zrobili notatkę i opuścili
szpital. Jacek natomiast leżąc na tym samym oddziale co jego
ukochana, udał się pod salę operacyjną. Operacja dobiegała już
powoli ku końcowi. Usiadł na korytarzu i z iskrą nadziei w oku
czekał aż dostanie jakieś wieści co z ukochaną. Po około
trzydziestu minutach oczekiwania z sali operacyjnej wyszedł lekarz.
-Przepraszam,
pan jest kimś z rodziny Dominiki Jackowskiej?- Zapytał mężczyzna
w białym fartuchu, miał bardzo powarzą minę. Jacek się
przestraszył.
-Ja
jestem.- Podniósł się z krzesła.
-A
pan jest kimś z rodziny?- Zapytał ponownie lekarz.
-Tak...nie...ta...znaczy
się...-Jacek zaczął się tłumaczyć.- Jestem jej narzeczonym. Za
miesiąc miał być ślub. Ale co Dominiką?- Jacek wciąż był
niecierpliwy.
-Operacja
była bardzo skomplikowana, podczas niej doszło do silnego
krwawienia oraz utraty akcji serca.- Powiedział lekarz a Jackowi
grunt zarwał się pod nogami. Siadł ponownie na krześle i zasłonił
dłońmi twarz aby nikt nie widział jego łez.
-Dobrze
się Pan czuje?- Zapytał po chwili lekarz.
-A
jak Pan myśli?- Odpowiedział z irytacją w głosie Jacek.
-No
wie Pan, nie wiem jak to w waszym związku było ale musiało być
kiepsko skoro pan płacze na wieść że przeżyła.- Powiedział i
ironią w głosie lekarz.
-Ja...ja...jak.-
Zaczął się jąkać.- Jak to przeżyła?
-No
normalnie, zatrzymaliśmy krwawienie i przywróciliśmy akcję
serca.- Powiedział mężczyzna a Jacek rzucił się na niego i go
uściskał.
-To
cud, po prostu cud. Mogę ją zobaczyć?- Zapytał.
-W
tej chwili jest przewożona na sale pooperacyjną. Przykro mi nie
wpuszczą tam pana.
-A
kiedy będę mógł do niej pójść?- Zapytał z rezygnacją w
głosie.
-No
wie Pan, jej organizm nie jest w najlepszym stanie, jutro postaramy
się ja wybudzić. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
-Ale
wszystko będzie dobrze.- Upewniał się Jacek.
-Wie
pan najbliższa doba jest dla nas najważniejsza. Potem już będzie
tylko lepiej.- Powiedział lekarz i zostawił Jacka samego. Ten siadł
na krześle i nie wiedząc co ze sobą zrobił wyjął telefon i
zadzwonił do Krzyśka. Po drugim sygnale odebrał.
-Zapała
słucham.- Jacek siedział w ciszy, nie wiedział co powiedzieć.-
Halo...Jacek co się dzieje?- Zapytał Krzysiek.
-Dominika.-
Jedyne słowo które dał rade z siebie wykrztusić.
-Jacek
co z Dominiką?- Zapała był już przerażony. Jacek nic nie
odpowiedział tylko się rozłączył. Zaczął szukać po oddziale
sali pooperacyjnej. Po kilku minutach był już obok. Stał przy
szklanej szybie. Dominika leżała na łóżku, wyglądała jak by
spała. Była podłączona do wielu maszyn i monitorów. Jacek stał
bezsilnie wpatrując się w dziewczynę, która zdawała się śnić.
W szpitalu pojawił się Krzysiek, który po telefonie Jacka był
przerażony.
-Jacek
co się dzieje?- zapytał podchodząc do znajomego.
-Krzysiek
co ty tu robisz?- zapytał zdziwiony.
-Człowieku
dzwoniłeś do mnie, miałeś taki głos, bałem się ze chcesz sobie
coś zrobić.- Powiedział zdenerwowany Zapała a za razem szczęśliwy
że Jacek nie wpadł na żaden głupi pomysł.
-Nie.-
Powiedział Jacek i odwrócił się w stronę przyjaciela. Jego oczy
były zaczerwienione i zaszklone. Było w nich widać strach i
smutek. Panowie stali w milczeniu dobrą godzinę. Następnie
Krzysiek wrócił do domu a Jacek na swoją salę. Tej nocy nie
zasnął. Około siódmej przyszedł do niego lekarz. Odbywał się
obchód. Lekarz zbadał mężczyznę, zalecił mu kilka leków, które
następnie podała mu pielęgniarka i lekarz opuścił jego salę.
Jacek przez chwilę był sam a jego myśli wciąż krążyły w kółko
i nie mógł przestać myśleć o Dominice. Po chwili w jego sali
pojawili się jego rodzice.
-Jacek,
dlaczego pobiłeś się z Arturem?- Zapytała się zdenerwowana matka
mężczyzny. Jacek popatrzył na nią przez chwile a w oczach
pojawiły się łzy, nie odpowiedział. Nie był w stanie, próbował
odgonić myśli związane z tym co by się stało gdyby nie
przyjechał na czas albo przyjechał znacznie wcześniej. - Odpowiesz
mi czy nie?- Zapytała ponownie kobieta. Jacek wciąż milczał.- To
chociaż powiedz co on ci takiego zrobił ze twoi ludzie go zamknęli
w pierdlu?
-On...przepraszam.-
Powiedział i zaczął płakać jak dziecko. Wstał z łóżka i udał
się pod salę dziewczyny, która wciąż była nieprzytomna. Otarł
łzy i spojrzał na nią. Podeszłą do niego matka. Położyła
swoja dłoń na jego ramieniu.
-Jacek
co się stało?- Zapytała kobieta po chwili. W jej oku również
było widać smutek. Dopiero teraz do kobiety dotarło że jej mały
synek naprawdę się zakochał.
-Mamo,
on....on ją zgwałcił...ja mu tego nie daruję.- Wyjąkał z siebie
Jacek i zaczął znów płakać. Usiadł na krześle i nakrył twarz
dłońmi. Jego mama również usiadła i go przytuliła.
-Będzie
dobrze synku.- Próbowała go pocieszyć. Drzwi od sali były
uchylone i rodzina słyszała jak maszyny pracują. Nagle jedna z
maszyn zaczęła piszczeć. Dźwięk był im dobrze znany. Jacek
wiedział co to oznacza. Podniósł się z krzesła i zobaczył jak
kilku lekarzy i pielęgniarki reanimują jego ukochaną. Teraz już
nie panował nad emocjami. Płakał jak małe dziecko któremu
rodzice w sklepie nie chcieli kupić zabawki. Zasłonięto szybę i
teraz już nic nie było pewne. Świat Jacka zaczął się walić.
Miał wyrzuty sumienia że nie zdążył powiedzieć dziewczynie o
swoich uczuciach. Wpadł w nieopanowana rozpacz. Osuną się po
ścianie i bezwładnie siedział na podłodze. Po kilku minutach z
sali zaczęli wychodzić pierwsi lekarze i pierwsze pielęgniarki.
Odsłonięto szybę. Jacek jednak nie chciał patrzeć na to co się
tam dzieje. Po godzinie z sali wyszedł ostatni z lekarzy.
-O
dobrze że Pan jest. Miałem Pana właśnie szukać.- Odrzekł lekarz
i stanął nad Jackiem. Ten się podniósł i swoimi zaszklonymi
oczami spojrzał na mężczyznę w białym fartuchu. - Pana
narzeczona właśnie....
-To
niemożliwe, ona nie może mnie tak zostawić.- Jacek nie dał mu
skończyć mówić i wpadł w szał.
-Spokojnie,
pana narzeczona żyje. Może pan do niej na chwilkę wejść. Ale
dosłownie na pięć minut.- Powiedział a Jacek momentalnie znalazł
się przy jej łóżku. Usiadł na krześle stojącym obok. Złapał
delikatnie za jej dłoń. Miała taką delikatną skórę, leciutko
opaloną pierwszymi promieniami letniego słońca. Pocałował ją
delikatnie w policzek i uronił kolejne łzy. Spojrzał w stronę
szyby przy której zrobiło się tłoczno. Oprócz jego rodziców
była też rodzina Dominiki. Wszyscy mieli zaczerwienione i zaszklone
oczy z których można było wyczytać smutek i przygnębienie.
Mężczyzna otarł łzy i wyszedł z sali. Staną przed rodzicami
dziewczyny i znów uronił kolejne łzy.
-Niech
państwo do niej wejdą.- Powiedział ocierając łzy. Rodzice
dziewczyny to uczynili. Teraz Jacek obserwował zza szyby co dzieje
się na jej sali. Bezsilnie wpatrywał się w dziewczynę roniąc
kolejne łzy. Po paru minutach z sali wyszedł jej ojciec. Widać
było że jest przygnębiony. Podszedł do Jacka.
-Będzie
dobrze, to silna dziewczynka.- Powiedział ojciec i opuścił
szpital. Jacek cały dzień spędził przed salą dziewczyny. Około
22 wrócił na swoją i położył się spać. Zasnął po około
godzinie. O siódmej obudził go lekarz przychodzący na obchód.
Przyniósł mu również wypis. Jacek zabrał swoje rzeczy i udał
się pod salę dziewczyny. Posiedział tam około czterech godzin i
wrócił do domu.
Jeny,ile emocji. Dobrze, że Dominika żyje.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie super jak zawsze. Czekam na next :)