niedziela, 5 czerwca 2016

2.3

Jacek w tym czasie wrócił do domu. Nie mogąc zasnąć postanowił zadzwonić do dziewczyny. Wyjął telefon i z pamięci wpisał jej numer. Od dawna był nią zauroczony, nie miał jednak odwagi jej o tym powiedzieć. Zadzwonił, chciał jeszcze raz wyjaśnić i przeprosić ją za zajście, jakie miło miejsce na klatce schodowej. Ta jednak nie odbierała od niego połączeń. Po pewnym czasie zrezygnowany, odłożył telefon. Wyjął z szafki butelkę wina. Skoro nie odbiera to znaczy że jej na mnie nie zależy. Powiedział i wziął pierwszy łyk wina. Potem kolejny i kolejny. Po pewnym czasie nie było już nic w butelce, a Jacek nabrał odwagi. Postanowił pojechać do Dominiki i powiedzieć jej o uczuciu jakim ją darzy. Zamówił taksówkę, przyjechała po 10 minutach. Pod blokiem jeszcze się na chwilę zawahał. Raz grozi śmierć. Pomyślał i wszedł do bloku. Udał się na trzecie piętro. Drzwi były uchylone, a ze środka wydobywały się dziwne dźwięki. Zwątpił w swoje uczucie, odwrócił się i już miał odejść gdy usłyszał znajomy mu głos.
-No to teraz mogę cię pociąć na idealne kawałeczki, zawsze chciałaś pracować w kryminalnych. Przykro mi, ale już nie popracujesz skarbie. Wiesz jesteś taka ładna, ale jak zobaczyłem gdy się obściskujesz z Jackiem, to coś we mnie pękło.- Mówił napastnik. Aspirant był już pewny, wkroczył do mieszkania. Ujrzał świeczki i róże nadające nastrojowości. Po cichu wkroczył do salonu. Zobaczył zakrwawioną dziewczynę. Leżała nieprzytomna na podłodze, dookoła było mnóstwo krwi. Była całkiem naga, tak jak jej napastnik. Gdy Jacek to zobaczył, bardzo szybko wpadł w nieopamiętany szał, zaczął go szarpać i uderzać w twarz. Mężczyźni toczyli walkę. Nagle do mieszkania wkroczyła policja. Bardzo szybko ich rozdzielono. Jacek podbiegł do Dominiki, która brutalnie pobita, leżała na podłodze. Podniósł delikatnie jej głowę.
-Dominika, ocknij się...proszę ocknij się...-Mówił do dziewczyny, ta jednak nie reagowała. Nagle ktoś położył dłoń na jego ramieniu. Szybko odwrócił się w jego stronę.
-Proszę się odsunąć, musimy ją zabrać do szpitala.- Powiedział jeden z sanitariuszy, dwóch następnych zaczęło już w tym czasie udzielać jej pierwszej pomocy. Jacek miał twarz we krwi i wiele siniaków na ciele. Lekarz z karetki wezwał drugi zespół który zabrał go do szpitala na badania. Mężczyźnie spodobał się ten pomysł, mógł być bliżej ukochanej. Po kilku minutach Jacek leżał już na sali segregacji, w której po chwili pojawił się lekarz. Zbadał go i doszedł do wniosku ze nie jest tak źle, założył mu kilka szwów i zostawił na noc na obserwację. Zaraz po nim w sali pojawiła się policja. Musieli zebrać zeznania Jacka. Podeszli do jego łóżka pewnym krokiem.
-Cześć stary, jak się czujesz?- Zapytał jeden z funkcjonariuszy.
-Cześć, nawet dobrze, choć boli mnie głowa. Co z Dominiką?- zapytał z przerażeniem w głosie. Pytał on wielokrotnie lekarza ale ten mu nie odpowiedział. Funkcjonariusze popatrzyli na swojego znajomego. Nie mieli dla niego najlepszych wieści.- Powie mi ktoś co z nią.- Krzyknął, nie wytrzymał tej ciszy, która napędzała do jego głowy coraz gorsze myśli.
-Słuchaj Jacek.- Zaczął mówić Krzysiek, był jego najlepszym przyjacielem nie tylko w pracy ale i w życiu prywatnym.- Bo Dominika, ona...-Mężczyzna co chwila zawieszał się i jąkał. Jacka doprowadzało to do szaleństwa a w myślach już miał wizje pogrzebu ukochanej.
-Czy ona?- Zapytał po chwili a do oczu napłynęły mu łzy. Krzysiek usiadł niepewnie na jego łóżku.
-Nie spokojnie. Dominika żyje.- Zapewnił go przyjaciel a ten odetchnął z ulgą. Mimo to i tak nie wiedział co z dziewczyną.
-To co się stało?- Zapytał wciąż przerażonym głosem.
-Dominika ma poważny uraz głowy. Właśnie ją operują.- Powiedziała Emilka, była drugą z funkcjonariuszek a za razem koleżanką Dominiki. Chodziły bowiem razem do szkoły. Jacek z jednej strony się ucieszył. Jego dziewczyna przecież żyje a z drugiej strony właśnie ją operują bo może nie przeżyć nocy.
-Zabiję gnoja.- Powiedział i zerwał się ze szpitalnego łóżka.
-A ty dokąd?- Zatrzymał go Krzysiek.
-Nie podaruje mu tego, nawet nie ma takiej opcji.- Jacek wyrwał się Krzyśkowi i już miał opuścić salę gdy nagle zakręciło mu się w głowie i upadł na ziemię. Tym czasem na drugim końcu szpitala trwała długa i poważna operacja. Lekarze dawali dziewczynie nikłe szanse na przeżycie. Operacja trwała godzinami.
-Doktorze, ciśnienie spada.- Powiedziała jedna z asystujących podczas operacji pielęgniarek.
-Cholera, krwawienie.- Powiedział lekarz a po jego głosie można było wyczuć zdenerwowanie.
-Tracimy ją.- Dodała po chwili druga z pielęgniarek.
-Reanimujemy, natychmiast.- Powiedział lekarz. Zaczęto reanimację. Tym czasem Jacek odzyskał już przytomność i leżał już nie na sali segregacji a na oddziale neurologicznym. Ocknął się dobrą godzinę temu z ogromnym bólem głowy. Zdążył w tym czasie już złożyć obszerne wyjaśnienia. Policjanci zrobili notatkę i opuścili szpital. Jacek natomiast leżąc na tym samym oddziale co jego ukochana, udał się pod salę operacyjną. Operacja dobiegała już powoli ku końcowi. Usiadł na korytarzu i z iskrą nadziei w oku czekał aż dostanie jakieś wieści co z ukochaną. Po około trzydziestu minutach oczekiwania z sali operacyjnej wyszedł lekarz.
-Przepraszam, pan jest kimś z rodziny Dominiki Jackowskiej?- Zapytał mężczyzna w białym fartuchu, miał bardzo powarzą minę. Jacek się przestraszył.
-Ja jestem.- Podniósł się z krzesła.
-A pan jest kimś z rodziny?- Zapytał ponownie lekarz.
-Tak...nie...ta...znaczy się...-Jacek zaczął się tłumaczyć.- Jestem jej narzeczonym. Za miesiąc miał być ślub. Ale co Dominiką?- Jacek wciąż był niecierpliwy.
-Operacja była bardzo skomplikowana, podczas niej doszło do silnego krwawienia oraz utraty akcji serca.- Powiedział lekarz a Jackowi grunt zarwał się pod nogami. Siadł ponownie na krześle i zasłonił dłońmi twarz aby nikt nie widział jego łez.
-Dobrze się Pan czuje?- Zapytał po chwili lekarz.
-A jak Pan myśli?- Odpowiedział z irytacją w głosie Jacek.
-No wie Pan, nie wiem jak to w waszym związku było ale musiało być kiepsko skoro pan płacze na wieść że przeżyła.- Powiedział i ironią w głosie lekarz.
-Ja...ja...jak.- Zaczął się jąkać.- Jak to przeżyła?
-No normalnie, zatrzymaliśmy krwawienie i przywróciliśmy akcję serca.- Powiedział mężczyzna a Jacek rzucił się na niego i go uściskał.
-To cud, po prostu cud. Mogę ją zobaczyć?- Zapytał.
-W tej chwili jest przewożona na sale pooperacyjną. Przykro mi nie wpuszczą tam pana.
-A kiedy będę mógł do niej pójść?- Zapytał z rezygnacją w głosie.
-No wie Pan, jej organizm nie jest w najlepszym stanie, jutro postaramy się ja wybudzić. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
-Ale wszystko będzie dobrze.- Upewniał się Jacek.
-Wie pan najbliższa doba jest dla nas najważniejsza. Potem już będzie tylko lepiej.- Powiedział lekarz i zostawił Jacka samego. Ten siadł na krześle i nie wiedząc co ze sobą zrobił wyjął telefon i zadzwonił do Krzyśka. Po drugim sygnale odebrał.
-Zapała słucham.- Jacek siedział w ciszy, nie wiedział co powiedzieć.- Halo...Jacek co się dzieje?- Zapytał Krzysiek.
-Dominika.- Jedyne słowo które dał rade z siebie wykrztusić.
-Jacek co z Dominiką?- Zapała był już przerażony. Jacek nic nie odpowiedział tylko się rozłączył. Zaczął szukać po oddziale sali pooperacyjnej. Po kilku minutach był już obok. Stał przy szklanej szybie. Dominika leżała na łóżku, wyglądała jak by spała. Była podłączona do wielu maszyn i monitorów. Jacek stał bezsilnie wpatrując się w dziewczynę, która zdawała się śnić. W szpitalu pojawił się Krzysiek, który po telefonie Jacka był przerażony.
-Jacek co się dzieje?- zapytał podchodząc do znajomego.
-Krzysiek co ty tu robisz?- zapytał zdziwiony.
-Człowieku dzwoniłeś do mnie, miałeś taki głos, bałem się ze chcesz sobie coś zrobić.- Powiedział zdenerwowany Zapała a za razem szczęśliwy że Jacek nie wpadł na żaden głupi pomysł.
-Nie.- Powiedział Jacek i odwrócił się w stronę przyjaciela. Jego oczy były zaczerwienione i zaszklone. Było w nich widać strach i smutek. Panowie stali w milczeniu dobrą godzinę. Następnie Krzysiek wrócił do domu a Jacek na swoją salę. Tej nocy nie zasnął. Około siódmej przyszedł do niego lekarz. Odbywał się obchód. Lekarz zbadał mężczyznę, zalecił mu kilka leków, które następnie podała mu pielęgniarka i lekarz opuścił jego salę. Jacek przez chwilę był sam a jego myśli wciąż krążyły w kółko i nie mógł przestać myśleć o Dominice. Po chwili w jego sali pojawili się jego rodzice.
-Jacek, dlaczego pobiłeś się z Arturem?- Zapytała się zdenerwowana matka mężczyzny. Jacek popatrzył na nią przez chwile a w oczach pojawiły się łzy, nie odpowiedział. Nie był w stanie, próbował odgonić myśli związane z tym co by się stało gdyby nie przyjechał na czas albo przyjechał znacznie wcześniej. - Odpowiesz mi czy nie?- Zapytała ponownie kobieta. Jacek wciąż milczał.- To chociaż powiedz co on ci takiego zrobił ze twoi ludzie go zamknęli w pierdlu?
-On...przepraszam.- Powiedział i zaczął płakać jak dziecko. Wstał z łóżka i udał się pod salę dziewczyny, która wciąż była nieprzytomna. Otarł łzy i spojrzał na nią. Podeszłą do niego matka. Położyła swoja dłoń na jego ramieniu.
-Jacek co się stało?- Zapytała kobieta po chwili. W jej oku również było widać smutek. Dopiero teraz do kobiety dotarło że jej mały synek naprawdę się zakochał.
-Mamo, on....on ją zgwałcił...ja mu tego nie daruję.- Wyjąkał z siebie Jacek i zaczął znów płakać. Usiadł na krześle i nakrył twarz dłońmi. Jego mama również usiadła i go przytuliła.
-Będzie dobrze synku.- Próbowała go pocieszyć. Drzwi od sali były uchylone i rodzina słyszała jak maszyny pracują. Nagle jedna z maszyn zaczęła piszczeć. Dźwięk był im dobrze znany. Jacek wiedział co to oznacza. Podniósł się z krzesła i zobaczył jak kilku lekarzy i pielęgniarki reanimują jego ukochaną. Teraz już nie panował nad emocjami. Płakał jak małe dziecko któremu rodzice w sklepie nie chcieli kupić zabawki. Zasłonięto szybę i teraz już nic nie było pewne. Świat Jacka zaczął się walić. Miał wyrzuty sumienia że nie zdążył powiedzieć dziewczynie o swoich uczuciach. Wpadł w nieopanowana rozpacz. Osuną się po ścianie i bezwładnie siedział na podłodze. Po kilku minutach z sali zaczęli wychodzić pierwsi lekarze i pierwsze pielęgniarki. Odsłonięto szybę. Jacek jednak nie chciał patrzeć na to co się tam dzieje. Po godzinie z sali wyszedł ostatni z lekarzy.
-O dobrze że Pan jest. Miałem Pana właśnie szukać.- Odrzekł lekarz i stanął nad Jackiem. Ten się podniósł i swoimi zaszklonymi oczami spojrzał na mężczyznę w białym fartuchu. - Pana narzeczona właśnie....
-To niemożliwe, ona nie może mnie tak zostawić.- Jacek nie dał mu skończyć mówić i wpadł w szał.
-Spokojnie, pana narzeczona żyje. Może pan do niej na chwilkę wejść. Ale dosłownie na pięć minut.- Powiedział a Jacek momentalnie znalazł się przy jej łóżku. Usiadł na krześle stojącym obok. Złapał delikatnie za jej dłoń. Miała taką delikatną skórę, leciutko opaloną pierwszymi promieniami letniego słońca. Pocałował ją delikatnie w policzek i uronił kolejne łzy. Spojrzał w stronę szyby przy której zrobiło się tłoczno. Oprócz jego rodziców była też rodzina Dominiki. Wszyscy mieli zaczerwienione i zaszklone oczy z których można było wyczytać smutek i przygnębienie. Mężczyzna otarł łzy i wyszedł z sali. Staną przed rodzicami dziewczyny i znów uronił kolejne łzy.
-Niech państwo do niej wejdą.- Powiedział ocierając łzy. Rodzice dziewczyny to uczynili. Teraz Jacek obserwował zza szyby co dzieje się na jej sali. Bezsilnie wpatrywał się w dziewczynę roniąc kolejne łzy. Po paru minutach z sali wyszedł jej ojciec. Widać było że jest przygnębiony. Podszedł do Jacka.
-Będzie dobrze, to silna dziewczynka.- Powiedział ojciec i opuścił szpital. Jacek cały dzień spędził przed salą dziewczyny. Około 22 wrócił na swoją i położył się spać. Zasnął po około godzinie. O siódmej obudził go lekarz przychodzący na obchód. Przyniósł mu również wypis. Jacek zabrał swoje rzeczy i udał się pod salę dziewczyny. Posiedział tam około czterech godzin i wrócił do domu.

1 komentarz:

  1. Jeny,ile emocji. Dobrze, że Dominika żyje.
    Opowiadanie super jak zawsze. Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń