Rano
obudziły Jacka promienie słońca, bezlitośnie wkradające się na
jego twarz. Mężczyzna wciąż był załamany stanem swojej
ukochanej. Miał wciąż zwolnienie lekarskie którego jak na razie
nie zamierzał przerywać. Wszystko mu przypominało o starszej
posterunkowej. Kubki stojące na stole, z których pili jeszcze
poprzedniego dnia kawę na śniadanie. Leżąca w koncie kurtka
dziewczyny oraz jej klucze od auta wiszące na haczyku przy drzwiach.
Zdjęcie z ostatniego święta policjantów na którym oboje są
szczęśliwi i tańczą. Każda myśl kojarzyła mu się z
dziewczyną. Wchodząc do kuchni widział jej uśmiech przy śniadaniu
i śmiech. Taki kojący i nadający życiu barw. Jacek usiadł przy
kuchennym stole i zrobił sobie śniadanie. Następnie nie mogąc nic
przekąsić poszedł wziąć prysznic. Stał pod nim bezwładnie
próbował się umyć, jednak nawet woda spływająca po kafelkach
przypominała mu dziewczynę. W głowie miał wspomnienia te dobre i
te złe. Wyszedł z łazienki i ubrał swoje ulubione jeansy i
koszulę w kratkę. Zabrał ze stolika dokumenty i pojechał. Sam nie
wiedział dokąd zmierza. Po prostu coś go ciągnęło w miejsce o
którym już dawno starał się zapomnieć. Po około godzinie
przebijania się przez poranne korki dojechał na miejsce. Wysiadł z
auta i zaczął się zastanawiać po co on tam przyjechał. Przecież
miałem o tym zapomnieć, ten rozdział jest już dawno zamknięty.
Pomyślał, starał sobie wmówić że to nie ma sensu. Jednak
jakaś siła kazała mu iść dalej. Poszedł. Po chwili stał już
nad grobem swojej siostry. Pomodlił się i usiadł na ławce
zakrywając dłońmi twarz. Po chwili poczuł czyjąś dłoń na swym
ramieniu.
-Co
tu robisz?- Zapytał go Maciek, jego szwagier.
-Cześć
Maciek. Nie wiem coś mi powiedziało żebym tu przyjechał.- Odparł
Jacek spuszczając głowę. Nie chciał aby jego szwagier zobaczył
jak płacze.
-Na
pewno wszystko dobrze? Jakoś źle wyglądasz.- Dodał mężczyzna i
usiadł obok.
-Tak,
tak....znaczy się nie...jest beznadziejnie...wszystko się wali....-
Zaczął mówić a w jego oku znów zaczęły błyszczeć łzy.
-Chodzi
o Dominikę? Mama mi wszystko powiedziała. Będzie dobrze, na pewno
walczy.- Maciek zaczął go pocieszać.
-Ja
sobie nie wyobrażam gdyby ona miała...
-Nie
umrze jest silan.- Przerwał mu mężczyzna.
-A
skąd ty to możesz wiedzieć co?
-Nawet
jeśli coś to nie wolno ci tak nawet pomyśleć, rozumiesz nie
wolno.- Mężczyzna podniósł na niego głos. Nagle na niebie
pojawiły się chmury, zaczął padać deszcz i wiać silny wiatr.
Oboje zaczęli się rozglądać dookoła siebie, po chwili wzrok
Jacka utkwił na medalionie widniejącym na grobie Julki. Wpatrzył
się w niego tak jak kiedyś patrzył na swoją siostrę. Już nie
widział matki swojego siostrzeńca a swoją małą siostrę.
Dziewczynkę z dwoma warkoczykami i kolorowym lizakiem w dłoni. Na
twarzy jacka pojawił się delikatny uśmiech a w oku zaczęła
błyszczeć iskra nadziei. Zaczęło się powoli rozpogadzać, a
delikatne promienie słońca stykały się z kroplami wody tworząc
niesamowitą tęczę. Mężczyzna nagle poczuł wibracje w kieszenie.
Wyjął telefon i zobaczył że ktoś do niego dzwoni. Numer był
nieznany, mimo to bez wahania odebrał.
-Jacek
Nowak, słucham.- Powiedział.
-Dzień
dobry Piotr Kamionka, szpital wojewódzki we Wrocławiu.- Powiedziała
osoba z drugiej strony słuchawki.
-Coś
się stało?- Zapytał Jacek drżącym głosem.
-Tak
ja dzwonię w sprawie Pana narzeczonej Dominiki Jackowskie.
-Co
z nią, coś się jej stało?- Zapytał chaotycznie.
-Wybudziła
się kilka godzin temu.
-A
jak się czuje?- W jego głosie słychać było radość a nadzieja
objęła jego ciało.
-No
właśnie tu jest problem, Pana narzeczona nie chce z nikim
rozmawiać. Nawet z psychologiem. Mógł by pan przyjechać. Może
Panu uda się czegoś dowiedzieć.
-Dobrze
zaraz będę, akurat jestem niedaleko.- Powiedział Jacek i się
rozłączył, spojrzał na swojego szwagra i mocno go uścisnął.
-Dominika
się wybudziła.- Krzyknął z radości.
-Cieszę
się ze chociaż tobie przekazano tak piękną wiadomość.-
Powiedział Maciek starając się uśmiechnąć. Jemu ie była dana
taka wiadomość. Julka zginęła w wypadku samochodowym, ponad rok
była w śpiączce z której już się nie wybudziła. Jacek pożegnał
się ze swoim szwagrem i szybko pobiegł do auta. Wsiadł i bardzo
szybko ale ostrożnie pojechał do szpitala. Po drodze kupił jeszcze
ogromny bukiet róż dla dziewczyny. Bez wahania wbiegł do szpitala
a potem na salę dziewczyny. Spokojnie podszedł do łóżka i
zobaczył leżącą Dominikę. Nie spała, leżała z otwartymi i
załzawionymi oczami. Spojrzała w jego stronę. On delikatnie się
uśmiechną ona natomiast rzuciła mu się na szyję. Wtuliła się w
niego i zaczęła płakać. Mocno ją objął w swoje ramiona i
zaczął delikatnie całować po głowie.
-Spokojnie,
już jest dobrze, nie płacz.- Próbował ją jakoś pocieszyć mimo
iż wiedział ze te słowa nic nie dają.- Uspokój się.- Powiedział
ocierając jej łzy.- Jestem przy tobie już ci nic nie grozi.-
Powiedział, dziewczyna zaczęła się powoli uspokajać.
-Dziękuję.-
Wyjąkała i ponownie się w niego wtuliła.
-Już
jest wszystko dobrze.- Powiedział ponownie i delikatnie pocałował
ją w czoło.- Zobacz co dla ciebie mam.- Powiedział pokazując jej
bukiet róż. Delikatnie się uśmiechnęła i zarumieniła.
-Są
piękne, nie trzeba było.- Odparła dając mu buziaka w policzek.
Spojrzeli sobie głęboko w oczy. Jej oczy lśniły jak za dawnych
dni. To właśnie w nich zakochał się Jacek. Jego oczy były pełne
spokoju i radości. Tę chwilę przerwał im lekarz.
-Witam
ponownie.- Powiedział mężczyzna stając naprzeciwko łóżka
kobiety.
-Dzień
dobry.-Powiedział Jacek, Dominika nie reagowała i siedziała
wtulona w mężczyznę.
-Jak
się Pani czuje?- Zapytał doktor, Dominika odkleiła się od Jacka i
spojrzała mu głęboko w oczy próbując mu powiedzieć ze nie chce
teraz rozmawiać z kimkolwiek oprócz Jacka.
-Dominika,
musisz powiedzieć. Im szybciej tym dla ciebie lepiej.
Naprawdę.-Jacek zapewniał dziewczynę, ta z przerażeniem spojrzała
na lekarza.
-Dobrze.-
Powiedziała ledwo wydając z siebie dźwięki. Ponownie wtuliła się
w Jacka.
-Będę
musiał Panią zbadać.- Dodał lekarz a dziewczyna jeszcze mocniej
wtuliła się w Jacka. Lekarz podszedł do niej. - Dobrze proszę
podnieść koszulkę od piżamy.- mówił ze spokojem w głosie.
Dominika jednak nie reagowała, zaczęła tylko płakać.
-Wie
Pan co, to nie ma sensu, niech pan przyjdzie za parę minut dobrze.-
Powiedział Jacek nie wiedząc co zrobić. Wiedział doskonale że
dziewczyna po tych wydarzeniach boi się jakiegokolwiek mężczyzny,
który się do niej zbliża.
-Ja
nie chcę badań.- Powiedziała zapłakana dziewczyna. Jacek mocno ją
przytulił.
-Spokojnie,
ja przy tobie będę i nikt już nigdy nic ci nie zrobi.- Powiedział
delikatnie całując ją w czółko. Dziewczyna ponownie się w niego
wtuliła. Siedzieli tak aż do przyjścia lekarza. Dziewczyna ze
strachem i łzami w oczach dała się zbadać. Jacek cały czas był
przy niej. Nie opuszczał jej na chwilkę. Wieczorem odwiedzili ją
rodzice, jednak Dominika nawet z nimi nie chciała rozmawiać. Około
11 przyszedł lekarz i poprosił Jacka o opuszczenie szpitala. Nie
chętnie ale musiał to zrobić.
-Jacek,
proszę zostań ze mną.- Powiedziała płacząc. Złapała go za
rękę i mocno do siebie przyciągnęła.
-Chciał
bym, ale lekarze nie pozwalają.- Powiedział i mocno ją przytulił.
-Proszę
cię, ja się boję.- Wciąż płakała.
-Wiem,
ale naprawdę nie mogę zostać.- Pocałował ją w czółko.- Będzie
dobrze, nie masz się czego bać.
-Przyjedziesz
jutro?- Zapytała spoglądając na Jacka swoimi smutnymi pięknymi
niebieskimi oczkami.
-Tak
będę od rana.
-Obiecujesz?
-Tak
obiecuje.- Pocałował ją w policzek i opuścił salę. Wrócił do
domu i położył się spać. Bardzo szybko zasnął. Rano obudził
go budzik. Nastawił sobie na szóstą aby jeszcze przed obchodem być
u Dominiki. Zjadł szybko śniadanie, wziął prysznic i pojechał do
szpitala. Po drodze zajechał do sklepu i kupił parę drobiazgów
dla dziewczyny. Parę minut przed siódmą był już na miejscu.
Zaparkował auto. Co prawda był wczesny poranek a parking był już
prawie cały zajęty. Wyjął z samochodu rzeczy i udał się na salę
dziewczyny. Spojrzał przez szklaną szybę, jeszcze spała. Wszedł
więc po cichu na salę i odłożył rzeczy na stoliku. Usiadł na
krześle obok i złapał delikatnie za rękę. Dziewczyna się
przebudziła.
-Jesteś.-
Powiedziała śpiącym jeszcze głosem.
-Obiecałem.-
Odparł i delikatnie się uśmiechnął. Odwzajemniła ten uśmiech i
zaczęła się przeciągać. Po jej oczach było widać radość z
odwiedzin Jacka.- Jak się czujesz?
-Już
lepiej.
-Już?-
Jacek się przestraszył.
-Już
jesteś.- Powiedziała uśmiechając się. Do sali wszedł lekarz.
-Dzień
dobry.- Powiedział podchodząc do jej łóżka.- Pan już tutaj.
Naprawdę musi Pan ją kochać.- Powiedział lekarz a oboje się
zarumienili.- Dobrze więc jak się Pani dziś czuje?
-Brzuch
mnie boli.
-Bardzo?
-No
tak wie pan.
-No
więc muszę panią zbadać.- Powiedział lekarz. Dominika podwinęła
koszulkę a lekarz zaczął delikatnie uciskać jej brzuch. Z każdym
uciśnięciem ból był coraz silniejszy, a dziewczyna ledwo
wytrzymywała ból.- Nie wygląda to najlepiej.
-Ale
co mi jest?
-Prawdo
podobnie ma pani krwawienie w jamie brzusznej. Zaraz zrobimy pani
badania. Proszę się do nich przygotować. Siostro, najpierw
pobieramy krew i podajemy kroplówkę, potem USG.
-Dobrze.-
Odparła pielęgniarka i wzięła się za pobieranie krwi. Potem
podłączyła kroplówkę. Jacek siedział przy Dominice i oboje w
ciszy czekali na badanie.
-Jacek,
boje się.- Powiedział gdy pielęgniarka przyszła po nią.
-Spokojnie
będzie dobrze.- Odparł i pocałował ja w czółko.
-Będziesz
czekał?
-Tak,
nigdzie się stąd nie ruszę.- Powiedział i pielęgniarka pomogła
Dominice przenieść się z łóżka na wózek. Dopiero teraz Jacek
dostrzegł że dziewczyna ma prawą nogę w gipsie. Pocałował ją
jeszcze w policzek i pielęgniarka zabrała ją na badanie. Jacek
natomiast czekał na nią na sali. Nagle wparowała na nią
zdenerwowana Majka, dziewczyna no już narzeczona Artura.
-Gdzie
ta szmata.- Powiedziała wchodząc na salę.
-Co
ty tu robisz?- Zapytał Jacek widząc swoja przyszłą kuzynkę.
-Gdzie
ona jest?
-Na
badaniach, twój narzeczony ja tak urządził.
-Artur
w życiu by jej nic nie zrobił.
-Doprawdy.
-Tak,
dlaczego ona się na nas mści. Artur wybrał mnie powinna to
zaakceptować.
-Dominika
się na was nie mści, Już dawno to zaakceptowała.
-To
dlaczego powiedziała ze ja zgwałcił i pobił.
-Nie
powiedziała, ja to zrobiłem.
-Jak
śmiałeś. Dlaczego co my wam zrobiliśmy.
-Artur
ją zgwałcił czy ty w to wierzysz czy nie. Widziałem jak ja bił i
jak jej to robił.
-Nie
wierzę ci.- Krzyknęła i rzuciła się na Jacka z pięściami. Na
całe szczęście pojawił się Krzysiek z Emilką, którzy na wieść
o tym że Dominika się wybudziła postanowili ja odwiedzić jeszcze
przed pracą.
-Spokój
tu.- Krzyknęła Emilka i oderwała kobietę od Jacka.
-Co
tu się dzieje?- Zapytał Zapała.
-Zaatakował
mnie.- Krzyknęła Majka.
-Nie
kłam, to ty się na mnie rzuciłaś.- Powiedział Jacek a na sali
pojawiła się Dominika. Siedziała na wózku nie za bardzo wiedząc
co się dzieje. Pielęgniarka pomogła jej przesiąść się z łóżka
na znacznie wygodniejsze łóżko i opuściła salę. Dziewczyna była
w dość sporym szoku widząc swoją byłą przyjaciółkę, mimo to
nie odzywała się.
-No
więc co tu się wydarzyło?- Kontynuował Krzysiek.
-Dlaczego
mi to robisz, dlaczego?- Zapytała Majka, zbliżając się do łóżka
Dominiki, ta jednak milczała. Nadal nie wiedziała co się dzieje.
-Ona
nic ci nie zrobiła.- Krzyknął Jacek, odsuwając przy tym kobietę
od przerażonej dziewczyny.
-To
dlaczego Artura zamknęli co? Może sobie to wymyśliła, a wy jej
tak po prostu wierzycie.- Odparła i wyszła z sali, Dominika
natomiast zamknęła oczy i położyła głowę na poduszce, roniąc
łzy. Jacek widząc to poprosił aby Emilka z Krzyśkiem przyszli
później w odwiedziny do niej. Gdy znajomi opuścili salę, Jacek
mocno przytulił wciąż płaczącą dziewczynę.
-Co
powiedział lekarz?- Zapytał po chwili próbując odwrócić uwagę
dziewczyny od minionych wydarzeń.
-Nic
ciekawego.
-To
znaczy?
-Nie
mam krwotoku, po prostu z nerwów.- Odparła i odwróciła się w
stronę okna. Spoglądała w piękne błękitne niebo. Słońce
świeciło pięknie otulając delikatnie szumiące korony drzew. Po
chwili spojrzała na Jacka.
-Dziękuję
że jesteś.- Powiedziała i pocałowała Jacka w policzek. Mężczyzna
akurat odwrócił głowę w jej stronę i jedyne co teraz czuli to
ciepło swych ust, które się zetknęły. Żadne nie przerwało tej
chwili, oboje tego pragnęli. Mimo to Dominika po chwili odepchnęła
mężczyznę.
-Przepraszam,
to było niechcący.- powiedział Jacek, smutnym głosem. Odniósł
wrażenie że dziewczyna zrobiła to celowo bo nie chciała tego
pocałunku.
-Jacek,
to moja wina. Przepraszam.
-Nie
to ja się odwróciłem, wiesz co późno już się zrobiło. Pewnie
chcesz odpocząć. Ja już lepiej pójdę.
-Myślę
że tak będzie najlepiej, jestem już zmęczona położę się i
odpocznę.
-Jak
by coś się stało to zadzwoń.- Powiedział, dał dziewczynie
buziaka w czółko i opuścił jej salę. Nagle coś zakuło go w
serce, poczuł odrzucenie. Przygnębiony wrócił do swojego
mieszkania i w bezsilności zatopił swoje smutki w winie. Z każdym
następnym łykiem wina, bardziej zatapiał i pogrążał się w
smutkach.