niedziela, 12 czerwca 2016

2.4

Rano obudziły Jacka promienie słońca, bezlitośnie wkradające się na jego twarz. Mężczyzna wciąż był załamany stanem swojej ukochanej. Miał wciąż zwolnienie lekarskie którego jak na razie nie zamierzał przerywać. Wszystko mu przypominało o starszej posterunkowej. Kubki stojące na stole, z których pili jeszcze poprzedniego dnia kawę na śniadanie. Leżąca w koncie kurtka dziewczyny oraz jej klucze od auta wiszące na haczyku przy drzwiach. Zdjęcie z ostatniego święta policjantów na którym oboje są szczęśliwi i tańczą. Każda myśl kojarzyła mu się z dziewczyną. Wchodząc do kuchni widział jej uśmiech przy śniadaniu i śmiech. Taki kojący i nadający życiu barw. Jacek usiadł przy kuchennym stole i zrobił sobie śniadanie. Następnie nie mogąc nic przekąsić poszedł wziąć prysznic. Stał pod nim bezwładnie próbował się umyć, jednak nawet woda spływająca po kafelkach przypominała mu dziewczynę. W głowie miał wspomnienia te dobre i te złe. Wyszedł z łazienki i ubrał swoje ulubione jeansy i koszulę w kratkę. Zabrał ze stolika dokumenty i pojechał. Sam nie wiedział dokąd zmierza. Po prostu coś go ciągnęło w miejsce o którym już dawno starał się zapomnieć. Po około godzinie przebijania się przez poranne korki dojechał na miejsce. Wysiadł z auta i zaczął się zastanawiać po co on tam przyjechał. Przecież miałem o tym zapomnieć, ten rozdział jest już dawno zamknięty. Pomyślał, starał sobie wmówić że to nie ma sensu. Jednak jakaś siła kazała mu iść dalej. Poszedł. Po chwili stał już nad grobem swojej siostry. Pomodlił się i usiadł na ławce zakrywając dłońmi twarz. Po chwili poczuł czyjąś dłoń na swym ramieniu.
-Co tu robisz?- Zapytał go Maciek, jego szwagier.
-Cześć Maciek. Nie wiem coś mi powiedziało żebym tu przyjechał.- Odparł Jacek spuszczając głowę. Nie chciał aby jego szwagier zobaczył jak płacze.
-Na pewno wszystko dobrze? Jakoś źle wyglądasz.- Dodał mężczyzna i usiadł obok.
-Tak, tak....znaczy się nie...jest beznadziejnie...wszystko się wali....- Zaczął mówić a w jego oku znów zaczęły błyszczeć łzy.
-Chodzi o Dominikę? Mama mi wszystko powiedziała. Będzie dobrze, na pewno walczy.- Maciek zaczął go pocieszać.
-Ja sobie nie wyobrażam gdyby ona miała...
-Nie umrze jest silan.- Przerwał mu mężczyzna.
-A skąd ty to możesz wiedzieć co?
-Nawet jeśli coś to nie wolno ci tak nawet pomyśleć, rozumiesz nie wolno.- Mężczyzna podniósł na niego głos. Nagle na niebie pojawiły się chmury, zaczął padać deszcz i wiać silny wiatr. Oboje zaczęli się rozglądać dookoła siebie, po chwili wzrok Jacka utkwił na medalionie widniejącym na grobie Julki. Wpatrzył się w niego tak jak kiedyś patrzył na swoją siostrę. Już nie widział matki swojego siostrzeńca a swoją małą siostrę. Dziewczynkę z dwoma warkoczykami i kolorowym lizakiem w dłoni. Na twarzy jacka pojawił się delikatny uśmiech a w oku zaczęła błyszczeć iskra nadziei. Zaczęło się powoli rozpogadzać, a delikatne promienie słońca stykały się z kroplami wody tworząc niesamowitą tęczę. Mężczyzna nagle poczuł wibracje w kieszenie. Wyjął telefon i zobaczył że ktoś do niego dzwoni. Numer był nieznany, mimo to bez wahania odebrał.
-Jacek Nowak, słucham.- Powiedział.
-Dzień dobry Piotr Kamionka, szpital wojewódzki we Wrocławiu.- Powiedziała osoba z drugiej strony słuchawki.
-Coś się stało?- Zapytał Jacek drżącym głosem.
-Tak ja dzwonię w sprawie Pana narzeczonej Dominiki Jackowskie.
-Co z nią, coś się jej stało?- Zapytał chaotycznie.
-Wybudziła się kilka godzin temu.
-A jak się czuje?- W jego głosie słychać było radość a nadzieja objęła jego ciało.
-No właśnie tu jest problem, Pana narzeczona nie chce z nikim rozmawiać. Nawet z psychologiem. Mógł by pan przyjechać. Może Panu uda się czegoś dowiedzieć.
-Dobrze zaraz będę, akurat jestem niedaleko.- Powiedział Jacek i się rozłączył, spojrzał na swojego szwagra i mocno go uścisnął.
-Dominika się wybudziła.- Krzyknął z radości.
-Cieszę się ze chociaż tobie przekazano tak piękną wiadomość.- Powiedział Maciek starając się uśmiechnąć. Jemu ie była dana taka wiadomość. Julka zginęła w wypadku samochodowym, ponad rok była w śpiączce z której już się nie wybudziła. Jacek pożegnał się ze swoim szwagrem i szybko pobiegł do auta. Wsiadł i bardzo szybko ale ostrożnie pojechał do szpitala. Po drodze kupił jeszcze ogromny bukiet róż dla dziewczyny. Bez wahania wbiegł do szpitala a potem na salę dziewczyny. Spokojnie podszedł do łóżka i zobaczył leżącą Dominikę. Nie spała, leżała z otwartymi i załzawionymi oczami. Spojrzała w jego stronę. On delikatnie się uśmiechną ona natomiast rzuciła mu się na szyję. Wtuliła się w niego i zaczęła płakać. Mocno ją objął w swoje ramiona i zaczął delikatnie całować po głowie.
-Spokojnie, już jest dobrze, nie płacz.- Próbował ją jakoś pocieszyć mimo iż wiedział ze te słowa nic nie dają.- Uspokój się.- Powiedział ocierając jej łzy.- Jestem przy tobie już ci nic nie grozi.- Powiedział, dziewczyna zaczęła się powoli uspokajać.
-Dziękuję.- Wyjąkała i ponownie się w niego wtuliła.
-Już jest wszystko dobrze.- Powiedział ponownie i delikatnie pocałował ją w czoło.- Zobacz co dla ciebie mam.- Powiedział pokazując jej bukiet róż. Delikatnie się uśmiechnęła i zarumieniła.
-Są piękne, nie trzeba było.- Odparła dając mu buziaka w policzek. Spojrzeli sobie głęboko w oczy. Jej oczy lśniły jak za dawnych dni. To właśnie w nich zakochał się Jacek. Jego oczy były pełne spokoju i radości. Tę chwilę przerwał im lekarz.
-Witam ponownie.- Powiedział mężczyzna stając naprzeciwko łóżka kobiety.
-Dzień dobry.-Powiedział Jacek, Dominika nie reagowała i siedziała wtulona w mężczyznę.
-Jak się Pani czuje?- Zapytał doktor, Dominika odkleiła się od Jacka i spojrzała mu głęboko w oczy próbując mu powiedzieć ze nie chce teraz rozmawiać z kimkolwiek oprócz Jacka.
-Dominika, musisz powiedzieć. Im szybciej tym dla ciebie lepiej. Naprawdę.-Jacek zapewniał dziewczynę, ta z przerażeniem spojrzała na lekarza.
-Dobrze.- Powiedziała ledwo wydając z siebie dźwięki. Ponownie wtuliła się w Jacka.
-Będę musiał Panią zbadać.- Dodał lekarz a dziewczyna jeszcze mocniej wtuliła się w Jacka. Lekarz podszedł do niej. - Dobrze proszę podnieść koszulkę od piżamy.- mówił ze spokojem w głosie. Dominika jednak nie reagowała, zaczęła tylko płakać.
-Wie Pan co, to nie ma sensu, niech pan przyjdzie za parę minut dobrze.- Powiedział Jacek nie wiedząc co zrobić. Wiedział doskonale że dziewczyna po tych wydarzeniach boi się jakiegokolwiek mężczyzny, który się do niej zbliża.
-Ja nie chcę badań.- Powiedziała zapłakana dziewczyna. Jacek mocno ją przytulił.
-Spokojnie, ja przy tobie będę i nikt już nigdy nic ci nie zrobi.- Powiedział delikatnie całując ją w czółko. Dziewczyna ponownie się w niego wtuliła. Siedzieli tak aż do przyjścia lekarza. Dziewczyna ze strachem i łzami w oczach dała się zbadać. Jacek cały czas był przy niej. Nie opuszczał jej na chwilkę. Wieczorem odwiedzili ją rodzice, jednak Dominika nawet z nimi nie chciała rozmawiać. Około 11 przyszedł lekarz i poprosił Jacka o opuszczenie szpitala. Nie chętnie ale musiał to zrobić.
-Jacek, proszę zostań ze mną.- Powiedziała płacząc. Złapała go za rękę i mocno do siebie przyciągnęła.
-Chciał bym, ale lekarze nie pozwalają.- Powiedział i mocno ją przytulił.
-Proszę cię, ja się boję.- Wciąż płakała.
-Wiem, ale naprawdę nie mogę zostać.- Pocałował ją w czółko.- Będzie dobrze, nie masz się czego bać.
-Przyjedziesz jutro?- Zapytała spoglądając na Jacka swoimi smutnymi pięknymi niebieskimi oczkami.
-Tak będę od rana.
-Obiecujesz?
-Tak obiecuje.- Pocałował ją w policzek i opuścił salę. Wrócił do domu i położył się spać. Bardzo szybko zasnął. Rano obudził go budzik. Nastawił sobie na szóstą aby jeszcze przed obchodem być u Dominiki. Zjadł szybko śniadanie, wziął prysznic i pojechał do szpitala. Po drodze zajechał do sklepu i kupił parę drobiazgów dla dziewczyny. Parę minut przed siódmą był już na miejscu. Zaparkował auto. Co prawda był wczesny poranek a parking był już prawie cały zajęty. Wyjął z samochodu rzeczy i udał się na salę dziewczyny. Spojrzał przez szklaną szybę, jeszcze spała. Wszedł więc po cichu na salę i odłożył rzeczy na stoliku. Usiadł na krześle obok i złapał delikatnie za rękę. Dziewczyna się przebudziła.
-Jesteś.- Powiedziała śpiącym jeszcze głosem.
-Obiecałem.- Odparł i delikatnie się uśmiechnął. Odwzajemniła ten uśmiech i zaczęła się przeciągać. Po jej oczach było widać radość z odwiedzin Jacka.- Jak się czujesz?
-Już lepiej.
-Już?- Jacek się przestraszył.
-Już jesteś.- Powiedziała uśmiechając się. Do sali wszedł lekarz.
-Dzień dobry.- Powiedział podchodząc do jej łóżka.- Pan już tutaj. Naprawdę musi Pan ją kochać.- Powiedział lekarz a oboje się zarumienili.- Dobrze więc jak się Pani dziś czuje?
-Brzuch mnie boli.
-Bardzo?
-No tak wie pan.
-No więc muszę panią zbadać.- Powiedział lekarz. Dominika podwinęła koszulkę a lekarz zaczął delikatnie uciskać jej brzuch. Z każdym uciśnięciem ból był coraz silniejszy, a dziewczyna ledwo wytrzymywała ból.- Nie wygląda to najlepiej.
-Ale co mi jest?
-Prawdo podobnie ma pani krwawienie w jamie brzusznej. Zaraz zrobimy pani badania. Proszę się do nich przygotować. Siostro, najpierw pobieramy krew i podajemy kroplówkę, potem USG.
-Dobrze.- Odparła pielęgniarka i wzięła się za pobieranie krwi. Potem podłączyła kroplówkę. Jacek siedział przy Dominice i oboje w ciszy czekali na badanie.
-Jacek, boje się.- Powiedział gdy pielęgniarka przyszła po nią.
-Spokojnie będzie dobrze.- Odparł i pocałował ja w czółko.
-Będziesz czekał?
-Tak, nigdzie się stąd nie ruszę.- Powiedział i pielęgniarka pomogła Dominice przenieść się z łóżka na wózek. Dopiero teraz Jacek dostrzegł że dziewczyna ma prawą nogę w gipsie. Pocałował ją jeszcze w policzek i pielęgniarka zabrała ją na badanie. Jacek natomiast czekał na nią na sali. Nagle wparowała na nią zdenerwowana Majka, dziewczyna no już narzeczona Artura.
-Gdzie ta szmata.- Powiedziała wchodząc na salę.
-Co ty tu robisz?- Zapytał Jacek widząc swoja przyszłą kuzynkę.
-Gdzie ona jest?
-Na badaniach, twój narzeczony ja tak urządził.
-Artur w życiu by jej nic nie zrobił.
-Doprawdy.
-Tak, dlaczego ona się na nas mści. Artur wybrał mnie powinna to zaakceptować.
-Dominika się na was nie mści, Już dawno to zaakceptowała.
-To dlaczego powiedziała ze ja zgwałcił i pobił.
-Nie powiedziała, ja to zrobiłem.
-Jak śmiałeś. Dlaczego co my wam zrobiliśmy.
-Artur ją zgwałcił czy ty w to wierzysz czy nie. Widziałem jak ja bił i jak jej to robił.
-Nie wierzę ci.- Krzyknęła i rzuciła się na Jacka z pięściami. Na całe szczęście pojawił się Krzysiek z Emilką, którzy na wieść o tym że Dominika się wybudziła postanowili ja odwiedzić jeszcze przed pracą.
-Spokój tu.- Krzyknęła Emilka i oderwała kobietę od Jacka.
-Co tu się dzieje?- Zapytał Zapała.
-Zaatakował mnie.- Krzyknęła Majka.
-Nie kłam, to ty się na mnie rzuciłaś.- Powiedział Jacek a na sali pojawiła się Dominika. Siedziała na wózku nie za bardzo wiedząc co się dzieje. Pielęgniarka pomogła jej przesiąść się z łóżka na znacznie wygodniejsze łóżko i opuściła salę. Dziewczyna była w dość sporym szoku widząc swoją byłą przyjaciółkę, mimo to nie odzywała się.
-No więc co tu się wydarzyło?- Kontynuował Krzysiek.
-Dlaczego mi to robisz, dlaczego?- Zapytała Majka, zbliżając się do łóżka Dominiki, ta jednak milczała. Nadal nie wiedziała co się dzieje.
-Ona nic ci nie zrobiła.- Krzyknął Jacek, odsuwając przy tym kobietę od przerażonej dziewczyny.
-To dlaczego Artura zamknęli co? Może sobie to wymyśliła, a wy jej tak po prostu wierzycie.- Odparła i wyszła z sali, Dominika natomiast zamknęła oczy i położyła głowę na poduszce, roniąc łzy. Jacek widząc to poprosił aby Emilka z Krzyśkiem przyszli później w odwiedziny do niej. Gdy znajomi opuścili salę, Jacek mocno przytulił wciąż płaczącą dziewczynę.
-Co powiedział lekarz?- Zapytał po chwili próbując odwrócić uwagę dziewczyny od minionych wydarzeń.
-Nic ciekawego.
-To znaczy?
-Nie mam krwotoku, po prostu z nerwów.- Odparła i odwróciła się w stronę okna. Spoglądała w piękne błękitne niebo. Słońce świeciło pięknie otulając delikatnie szumiące korony drzew. Po chwili spojrzała na Jacka.
-Dziękuję że jesteś.- Powiedziała i pocałowała Jacka w policzek. Mężczyzna akurat odwrócił głowę w jej stronę i jedyne co teraz czuli to ciepło swych ust, które się zetknęły. Żadne nie przerwało tej chwili, oboje tego pragnęli. Mimo to Dominika po chwili odepchnęła mężczyznę.
-Przepraszam, to było niechcący.- powiedział Jacek, smutnym głosem. Odniósł wrażenie że dziewczyna zrobiła to celowo bo nie chciała tego pocałunku.
-Jacek, to moja wina. Przepraszam.
-Nie to ja się odwróciłem, wiesz co późno już się zrobiło. Pewnie chcesz odpocząć. Ja już lepiej pójdę.
-Myślę że tak będzie najlepiej, jestem już zmęczona położę się i odpocznę.

-Jak by coś się stało to zadzwoń.- Powiedział, dał dziewczynie buziaka w czółko i opuścił jej salę. Nagle coś zakuło go w serce, poczuł odrzucenie. Przygnębiony wrócił do swojego mieszkania i w bezsilności zatopił swoje smutki w winie. Z każdym następnym łykiem wina, bardziej zatapiał i pogrążał się w smutkach. 

niedziela, 5 czerwca 2016

2.3

Jacek w tym czasie wrócił do domu. Nie mogąc zasnąć postanowił zadzwonić do dziewczyny. Wyjął telefon i z pamięci wpisał jej numer. Od dawna był nią zauroczony, nie miał jednak odwagi jej o tym powiedzieć. Zadzwonił, chciał jeszcze raz wyjaśnić i przeprosić ją za zajście, jakie miło miejsce na klatce schodowej. Ta jednak nie odbierała od niego połączeń. Po pewnym czasie zrezygnowany, odłożył telefon. Wyjął z szafki butelkę wina. Skoro nie odbiera to znaczy że jej na mnie nie zależy. Powiedział i wziął pierwszy łyk wina. Potem kolejny i kolejny. Po pewnym czasie nie było już nic w butelce, a Jacek nabrał odwagi. Postanowił pojechać do Dominiki i powiedzieć jej o uczuciu jakim ją darzy. Zamówił taksówkę, przyjechała po 10 minutach. Pod blokiem jeszcze się na chwilę zawahał. Raz grozi śmierć. Pomyślał i wszedł do bloku. Udał się na trzecie piętro. Drzwi były uchylone, a ze środka wydobywały się dziwne dźwięki. Zwątpił w swoje uczucie, odwrócił się i już miał odejść gdy usłyszał znajomy mu głos.
-No to teraz mogę cię pociąć na idealne kawałeczki, zawsze chciałaś pracować w kryminalnych. Przykro mi, ale już nie popracujesz skarbie. Wiesz jesteś taka ładna, ale jak zobaczyłem gdy się obściskujesz z Jackiem, to coś we mnie pękło.- Mówił napastnik. Aspirant był już pewny, wkroczył do mieszkania. Ujrzał świeczki i róże nadające nastrojowości. Po cichu wkroczył do salonu. Zobaczył zakrwawioną dziewczynę. Leżała nieprzytomna na podłodze, dookoła było mnóstwo krwi. Była całkiem naga, tak jak jej napastnik. Gdy Jacek to zobaczył, bardzo szybko wpadł w nieopamiętany szał, zaczął go szarpać i uderzać w twarz. Mężczyźni toczyli walkę. Nagle do mieszkania wkroczyła policja. Bardzo szybko ich rozdzielono. Jacek podbiegł do Dominiki, która brutalnie pobita, leżała na podłodze. Podniósł delikatnie jej głowę.
-Dominika, ocknij się...proszę ocknij się...-Mówił do dziewczyny, ta jednak nie reagowała. Nagle ktoś położył dłoń na jego ramieniu. Szybko odwrócił się w jego stronę.
-Proszę się odsunąć, musimy ją zabrać do szpitala.- Powiedział jeden z sanitariuszy, dwóch następnych zaczęło już w tym czasie udzielać jej pierwszej pomocy. Jacek miał twarz we krwi i wiele siniaków na ciele. Lekarz z karetki wezwał drugi zespół który zabrał go do szpitala na badania. Mężczyźnie spodobał się ten pomysł, mógł być bliżej ukochanej. Po kilku minutach Jacek leżał już na sali segregacji, w której po chwili pojawił się lekarz. Zbadał go i doszedł do wniosku ze nie jest tak źle, założył mu kilka szwów i zostawił na noc na obserwację. Zaraz po nim w sali pojawiła się policja. Musieli zebrać zeznania Jacka. Podeszli do jego łóżka pewnym krokiem.
-Cześć stary, jak się czujesz?- Zapytał jeden z funkcjonariuszy.
-Cześć, nawet dobrze, choć boli mnie głowa. Co z Dominiką?- zapytał z przerażeniem w głosie. Pytał on wielokrotnie lekarza ale ten mu nie odpowiedział. Funkcjonariusze popatrzyli na swojego znajomego. Nie mieli dla niego najlepszych wieści.- Powie mi ktoś co z nią.- Krzyknął, nie wytrzymał tej ciszy, która napędzała do jego głowy coraz gorsze myśli.
-Słuchaj Jacek.- Zaczął mówić Krzysiek, był jego najlepszym przyjacielem nie tylko w pracy ale i w życiu prywatnym.- Bo Dominika, ona...-Mężczyzna co chwila zawieszał się i jąkał. Jacka doprowadzało to do szaleństwa a w myślach już miał wizje pogrzebu ukochanej.
-Czy ona?- Zapytał po chwili a do oczu napłynęły mu łzy. Krzysiek usiadł niepewnie na jego łóżku.
-Nie spokojnie. Dominika żyje.- Zapewnił go przyjaciel a ten odetchnął z ulgą. Mimo to i tak nie wiedział co z dziewczyną.
-To co się stało?- Zapytał wciąż przerażonym głosem.
-Dominika ma poważny uraz głowy. Właśnie ją operują.- Powiedziała Emilka, była drugą z funkcjonariuszek a za razem koleżanką Dominiki. Chodziły bowiem razem do szkoły. Jacek z jednej strony się ucieszył. Jego dziewczyna przecież żyje a z drugiej strony właśnie ją operują bo może nie przeżyć nocy.
-Zabiję gnoja.- Powiedział i zerwał się ze szpitalnego łóżka.
-A ty dokąd?- Zatrzymał go Krzysiek.
-Nie podaruje mu tego, nawet nie ma takiej opcji.- Jacek wyrwał się Krzyśkowi i już miał opuścić salę gdy nagle zakręciło mu się w głowie i upadł na ziemię. Tym czasem na drugim końcu szpitala trwała długa i poważna operacja. Lekarze dawali dziewczynie nikłe szanse na przeżycie. Operacja trwała godzinami.
-Doktorze, ciśnienie spada.- Powiedziała jedna z asystujących podczas operacji pielęgniarek.
-Cholera, krwawienie.- Powiedział lekarz a po jego głosie można było wyczuć zdenerwowanie.
-Tracimy ją.- Dodała po chwili druga z pielęgniarek.
-Reanimujemy, natychmiast.- Powiedział lekarz. Zaczęto reanimację. Tym czasem Jacek odzyskał już przytomność i leżał już nie na sali segregacji a na oddziale neurologicznym. Ocknął się dobrą godzinę temu z ogromnym bólem głowy. Zdążył w tym czasie już złożyć obszerne wyjaśnienia. Policjanci zrobili notatkę i opuścili szpital. Jacek natomiast leżąc na tym samym oddziale co jego ukochana, udał się pod salę operacyjną. Operacja dobiegała już powoli ku końcowi. Usiadł na korytarzu i z iskrą nadziei w oku czekał aż dostanie jakieś wieści co z ukochaną. Po około trzydziestu minutach oczekiwania z sali operacyjnej wyszedł lekarz.
-Przepraszam, pan jest kimś z rodziny Dominiki Jackowskiej?- Zapytał mężczyzna w białym fartuchu, miał bardzo powarzą minę. Jacek się przestraszył.
-Ja jestem.- Podniósł się z krzesła.
-A pan jest kimś z rodziny?- Zapytał ponownie lekarz.
-Tak...nie...ta...znaczy się...-Jacek zaczął się tłumaczyć.- Jestem jej narzeczonym. Za miesiąc miał być ślub. Ale co Dominiką?- Jacek wciąż był niecierpliwy.
-Operacja była bardzo skomplikowana, podczas niej doszło do silnego krwawienia oraz utraty akcji serca.- Powiedział lekarz a Jackowi grunt zarwał się pod nogami. Siadł ponownie na krześle i zasłonił dłońmi twarz aby nikt nie widział jego łez.
-Dobrze się Pan czuje?- Zapytał po chwili lekarz.
-A jak Pan myśli?- Odpowiedział z irytacją w głosie Jacek.
-No wie Pan, nie wiem jak to w waszym związku było ale musiało być kiepsko skoro pan płacze na wieść że przeżyła.- Powiedział i ironią w głosie lekarz.
-Ja...ja...jak.- Zaczął się jąkać.- Jak to przeżyła?
-No normalnie, zatrzymaliśmy krwawienie i przywróciliśmy akcję serca.- Powiedział mężczyzna a Jacek rzucił się na niego i go uściskał.
-To cud, po prostu cud. Mogę ją zobaczyć?- Zapytał.
-W tej chwili jest przewożona na sale pooperacyjną. Przykro mi nie wpuszczą tam pana.
-A kiedy będę mógł do niej pójść?- Zapytał z rezygnacją w głosie.
-No wie Pan, jej organizm nie jest w najlepszym stanie, jutro postaramy się ja wybudzić. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
-Ale wszystko będzie dobrze.- Upewniał się Jacek.
-Wie pan najbliższa doba jest dla nas najważniejsza. Potem już będzie tylko lepiej.- Powiedział lekarz i zostawił Jacka samego. Ten siadł na krześle i nie wiedząc co ze sobą zrobił wyjął telefon i zadzwonił do Krzyśka. Po drugim sygnale odebrał.
-Zapała słucham.- Jacek siedział w ciszy, nie wiedział co powiedzieć.- Halo...Jacek co się dzieje?- Zapytał Krzysiek.
-Dominika.- Jedyne słowo które dał rade z siebie wykrztusić.
-Jacek co z Dominiką?- Zapała był już przerażony. Jacek nic nie odpowiedział tylko się rozłączył. Zaczął szukać po oddziale sali pooperacyjnej. Po kilku minutach był już obok. Stał przy szklanej szybie. Dominika leżała na łóżku, wyglądała jak by spała. Była podłączona do wielu maszyn i monitorów. Jacek stał bezsilnie wpatrując się w dziewczynę, która zdawała się śnić. W szpitalu pojawił się Krzysiek, który po telefonie Jacka był przerażony.
-Jacek co się dzieje?- zapytał podchodząc do znajomego.
-Krzysiek co ty tu robisz?- zapytał zdziwiony.
-Człowieku dzwoniłeś do mnie, miałeś taki głos, bałem się ze chcesz sobie coś zrobić.- Powiedział zdenerwowany Zapała a za razem szczęśliwy że Jacek nie wpadł na żaden głupi pomysł.
-Nie.- Powiedział Jacek i odwrócił się w stronę przyjaciela. Jego oczy były zaczerwienione i zaszklone. Było w nich widać strach i smutek. Panowie stali w milczeniu dobrą godzinę. Następnie Krzysiek wrócił do domu a Jacek na swoją salę. Tej nocy nie zasnął. Około siódmej przyszedł do niego lekarz. Odbywał się obchód. Lekarz zbadał mężczyznę, zalecił mu kilka leków, które następnie podała mu pielęgniarka i lekarz opuścił jego salę. Jacek przez chwilę był sam a jego myśli wciąż krążyły w kółko i nie mógł przestać myśleć o Dominice. Po chwili w jego sali pojawili się jego rodzice.
-Jacek, dlaczego pobiłeś się z Arturem?- Zapytała się zdenerwowana matka mężczyzny. Jacek popatrzył na nią przez chwile a w oczach pojawiły się łzy, nie odpowiedział. Nie był w stanie, próbował odgonić myśli związane z tym co by się stało gdyby nie przyjechał na czas albo przyjechał znacznie wcześniej. - Odpowiesz mi czy nie?- Zapytała ponownie kobieta. Jacek wciąż milczał.- To chociaż powiedz co on ci takiego zrobił ze twoi ludzie go zamknęli w pierdlu?
-On...przepraszam.- Powiedział i zaczął płakać jak dziecko. Wstał z łóżka i udał się pod salę dziewczyny, która wciąż była nieprzytomna. Otarł łzy i spojrzał na nią. Podeszłą do niego matka. Położyła swoja dłoń na jego ramieniu.
-Jacek co się stało?- Zapytała kobieta po chwili. W jej oku również było widać smutek. Dopiero teraz do kobiety dotarło że jej mały synek naprawdę się zakochał.
-Mamo, on....on ją zgwałcił...ja mu tego nie daruję.- Wyjąkał z siebie Jacek i zaczął znów płakać. Usiadł na krześle i nakrył twarz dłońmi. Jego mama również usiadła i go przytuliła.
-Będzie dobrze synku.- Próbowała go pocieszyć. Drzwi od sali były uchylone i rodzina słyszała jak maszyny pracują. Nagle jedna z maszyn zaczęła piszczeć. Dźwięk był im dobrze znany. Jacek wiedział co to oznacza. Podniósł się z krzesła i zobaczył jak kilku lekarzy i pielęgniarki reanimują jego ukochaną. Teraz już nie panował nad emocjami. Płakał jak małe dziecko któremu rodzice w sklepie nie chcieli kupić zabawki. Zasłonięto szybę i teraz już nic nie było pewne. Świat Jacka zaczął się walić. Miał wyrzuty sumienia że nie zdążył powiedzieć dziewczynie o swoich uczuciach. Wpadł w nieopanowana rozpacz. Osuną się po ścianie i bezwładnie siedział na podłodze. Po kilku minutach z sali zaczęli wychodzić pierwsi lekarze i pierwsze pielęgniarki. Odsłonięto szybę. Jacek jednak nie chciał patrzeć na to co się tam dzieje. Po godzinie z sali wyszedł ostatni z lekarzy.
-O dobrze że Pan jest. Miałem Pana właśnie szukać.- Odrzekł lekarz i stanął nad Jackiem. Ten się podniósł i swoimi zaszklonymi oczami spojrzał na mężczyznę w białym fartuchu. - Pana narzeczona właśnie....
-To niemożliwe, ona nie może mnie tak zostawić.- Jacek nie dał mu skończyć mówić i wpadł w szał.
-Spokojnie, pana narzeczona żyje. Może pan do niej na chwilkę wejść. Ale dosłownie na pięć minut.- Powiedział a Jacek momentalnie znalazł się przy jej łóżku. Usiadł na krześle stojącym obok. Złapał delikatnie za jej dłoń. Miała taką delikatną skórę, leciutko opaloną pierwszymi promieniami letniego słońca. Pocałował ją delikatnie w policzek i uronił kolejne łzy. Spojrzał w stronę szyby przy której zrobiło się tłoczno. Oprócz jego rodziców była też rodzina Dominiki. Wszyscy mieli zaczerwienione i zaszklone oczy z których można było wyczytać smutek i przygnębienie. Mężczyzna otarł łzy i wyszedł z sali. Staną przed rodzicami dziewczyny i znów uronił kolejne łzy.
-Niech państwo do niej wejdą.- Powiedział ocierając łzy. Rodzice dziewczyny to uczynili. Teraz Jacek obserwował zza szyby co dzieje się na jej sali. Bezsilnie wpatrywał się w dziewczynę roniąc kolejne łzy. Po paru minutach z sali wyszedł jej ojciec. Widać było że jest przygnębiony. Podszedł do Jacka.
-Będzie dobrze, to silna dziewczynka.- Powiedział ojciec i opuścił szpital. Jacek cały dzień spędził przed salą dziewczyny. Około 22 wrócił na swoją i położył się spać. Zasnął po około godzinie. O siódmej obudził go lekarz przychodzący na obchód. Przyniósł mu również wypis. Jacek zabrał swoje rzeczy i udał się pod salę dziewczyny. Posiedział tam około czterech godzin i wrócił do domu.

sobota, 4 czerwca 2016

2.2

Rano obudził ich budzik. Byli wtuleni w siebie, jednak żadne z nich nie protestowało, anie nie czuło onieśmielenia. Z uśmiechami na twarzach wstali.
-Cześć. I jak się spało?- Zapytał Jacek wstając z łóżka.
-Troszkę niewygodnie w tej sukience.- Odparła Dominika i szybko się jej pozbyła. Jacek spojrzał na dziewczynę i delikatnie się do niej uśmiechnął.
-To co chcesz na śniadanie?
-A co proponujesz?
-No ja to bym sobie jajecznicę zjadł.- Powiedział oblizując się Jacek.
-No to mi też możesz zrobić.- Powiedziała Dominika przeciągając się. Jacek udał się do kuchni a dziewczyna w tym czasie wyszła z łóżka i wyjęła z szafy jakąś koszule. Ubrała ją na siebie i dołączyła do Jacka, który w kuchni przyrządzał śniadanie. Usiadła przy kuchennym stole i chwyciła za kubek z świeżo zaparzoną kawą. Napiła się i delikatnie spoglądała na Jacka. Po chwili w jego mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi. Aspirant poszedł sprawdzić kto to.
-To moja mama.- Powiedział zakłopotany.
-No to otwórz.- Odparła dziewczyna dalej pijąc kawę.
-Nie, jak to będzie wyglądać, oboje jesteśmy prawie nago.
-Czego ty się boisz i tak nas wzięli za parę.
-Myślisz?
-Jestem pewna, ale jak chcesz to idź się ubrać a ja otworzę.- Powiedziała a Jacek momentalnie zniknął w pokoju. Pewnym krokiem podeszła do drzwi i je otworzyła.
-Dzień dobry.- Przywitała się, delikatnie odsunęła się od drzwi dając tym samym znak aby kobieta weszła do mieszkania.
-Witaj, mam nadzieję ze was nie obudziłam.- Powiedziała Kobieta zmierzając w kierunku kuchni.
-Nie, nie już nie śpimy. Napije się pani czegoś?
-Kawy poproszę. A gdzie Jacuś?
-Przebiera się.- Odparła i delikatnie uśmiechnęła.
-Cześć mamo.- Jacek przywitał się z kobietą i usiadł naprzeciwko niej.- Co cię sprowadza?
-Wiecie, szkoda że wczoraj tak szybko pojechaliście.
-O a cóż się wydarzyło, tato znów tańczył kankana.-Zaśmiał się mężczyzna.
-Nie, Artur oświadczył się Majce.- Powiedziała z radością w głosie. Dominika momentalnie posmutniała, odwróciła smutne i zaszklone oczy w stronę okna. Nic nie powiedziała, wpatrywała się tylko w śpieszących się gdzieś ludzi.
-Jacek pożyczysz mi samochód na dziś?- Zapytała ocierając łzy.
-Jasne, a co się stało?
-Wiesz do pracy za godzinę mamy. Muszę się jeszcze ogarnąć.
-No jasne kluczyki masz w korytarzu.
-Dzięki.- Powiedziała i dała Jackowi buziaka w policzek.
-Widzimy się w pracy.- Odparł mężczyzna, dziewczyna spojrzała na niego swoimi zaszklonymi już oczami i kiwnęła głową potwierdzając. Udała się do pokoju po rzeczy i po chwili była w drodze do swojego mieszkania. Zaparkowała auto Jacka pod swoim blokiem i szybko wbiegła na trzecie piętro. Zanim jednak weszła podniosła z wycieraczki, delikatną czerwoną różę. Przyczepiony był do niej karnecik, z napisem: Przepraszam A. Dziewczyna od razu poznała pismo. Była pewna że ta róża jest od Artura. Nie zwracając na nic uwagi, weszła do mieszkania i pierwsze co zrobiła to pozbyła się róży. Wyrzuciła ją do kosza i poszła do łazienki. Wzięła szybki prysznic i wyjęła z szafy pierwsze lepsze ubrania. Była to jasno niebieska koszula, ciemne jeansy i do tego czarne adidasy. Zrobiła sobie delikatny makijaż, uczesała włosy i ruszyła w drogę na komendę. Miała do przejechania pół miasta a o tej porze są korki, wszyscy śpieszą się na dziewiątą do pracy. Wsiadła więc w samochód Jacka i ruszyła w drogę, która tego dnia trwałą wyjątkowo długo. Spóźniona wbiegła na komendę. Wpadając przy okazji na komendanta.
-Przepraszam.- Powiedziała, speszonym i przerażonym głosem.
-Odprawa skończyła się pięć minut temu.- Zdenerwowanym i podniosłym głosem powiedział Wysocki.
-Wiem, przepraszam, ale stałam w korku.- Odparła.
-W korku. A to od kiedy samochodem do pracy przyjeżdżasz?- Zapytał Wysocki, który dobrze znał Dominikę. Jego córka Ola chodziła z nią do jednej szkoły. Wiedział on bowiem że dziewczyna ze względu na kondycję codziennie chodzi do pracy na pieszo.
-Dziś, tak wyszło że musiałam samochodem jechać.
-No cóż, skoro tak wyszło to zapraszam po patrolu na twoim biurku będą czekać raporty do wypełnienia.
-Ale...
-Nie ma ale, zapraszam do pracy.- Powiedział i odszedł od dziewczyny, ta ze spuszczoną głową poszła się przebrać w mundur. Zbiegła po schodach na dół i wsiadła do radiowozu.
-Cześć młoda.- Odparł partner dziewczyny z patrolu. Delikatnie się uśmiechnęła i zapięła pasy. Policjanci ruszyli na patrol. Nie musieli długo czekać bo po chwili dostali pierwsze wezwanie. Pracę skończyli późno bo było już po 19, mimo to policjantka musiała jeszcze wypełnić całą stertę raportów. Siadła więc znudzona i zmęczona przy biurku, stawiając na nim kubek z kawą. Popijając tak napój zawierający kofeinę wypełniała papiery najdokładniej jak potrafiła. Zmęczenie niestety dało za wygraną i dziewczyna zasnęła z głową opartą o papiery. Niespodziewanie do biura wszedł Jacek, światło było przygaszone. Świeciła się jedynie mała lampka przy biurku, oświetlająca delikatnie papiery. Jacek podszedł do swojej szafki i wyjął z niej rzeczy. Po chwili jednak zauważył czyjąś obecność w pomieszczeniu. Zwinnym krokiem, jak na policjanta przystało. Zakradł się do włącznika światła. Już miał nacisnąć gdy ktoś wszedł do pomieszczenia i mężczyzna nieźle oberwał drzwiami, upadając przy tym z hukiem na podłogę. Dominiak szybko zerwała się ze snu i spojrzała w stronę drzwi. Ktoś zapalił światło. Dopiero teraz cała trójka spostrzegła swoją obecność. Dziewczyna zaczęła się śmiać a Jacek próbował wstać z podłogi.
-Co wy tu robicie?- Zapytał Paweł, był zdziwiony obecnością kogokolwiek z jego zmiany, tym bardziej Dominiki i Jacka w jednym pomieszczeniu przy zgaszonym świetle. Kobieta doskonale zdawała sobie sprawę jak to wygląda, mimo to nie tłumaczyła się, po prostu nie mogła pohamować śmiechu jaki opanował jej ciało.
-Ja pracuję.- Odparł jeszcze oszołomiony uderzeniem Jacek.
-No ja też.- Powiedziała zaśmiałym głosem dziewczyna.
-No właśnie widzę, stary nic ci nie jest?- Zapytał ponownie Paweł.
-Nie, nie będę żyć.- Odparł trzymając się za głowę.
-Na pewno, może cię do domu podrzucę. Gdzie masz kluczyki od auta?- Zaproponował Paweł, Jacek spojrzał znacząco na Dominikę. Ona miała kluczyki gdyż nie miała okazji ich oddać.
-W mojej torebce, spokojnie ja go odwiozę.- Upewniła swojego partnera i wróciła do swoich poprzednich zajęć.
-No niech wam będzie.- Odrzekł Paweł i podszedł do szafki. Wyjął z niej jakąś reklamówkę i wyszedł z pokoju. Dziewczyna spojrzała na Jacka widząc ogromnego siniaka i guza na jego czole, wyjęła z szuflady małą tubkę z maścią.
-Posmaruj, powinno pomóc.- Powiedziała i podała mu maść.
-Dzięki, ale nie musisz mnie odwozić. Poradzę sobie.- Powiedział przekonującym głosem mężczyzna. Dominika jednak nie miała zamiaru odpuścić.
-O nie, nawet takiej opcji nie ma. Ja mam kluczyki zresztą muszę mieć pewność że cały i zdrowy do domu wrócisz.
-No polemizował bym nad cały i zdrowy.
-Dobra, nie rób z siebie filozofa tylko bierz swoje rzeczy i jedziemy.
-No dobra.- Powiedział i poszedł do swojego biura po rzeczy. Szybko znalazł się z powrotem w biurze dziewczyny. Ta była już gotowa do drogi. Razem wyszli z komendy. Wsiedli do samochodu i Dominika odpaliła auto. Było już dobrze po 22 więc na drogach były pustki. Bardzo szybko dotarli do mieszkania Jacka.
-No dobra to jesteśmy na miejscu.- Powiedziała parkując auto pod jego blokiem.
-Wejdziesz na kawę?
-Nie dzięki, już jest późno.
-No nie daj się prosić.- Jacek nie odpuszczał.
-Nie, naprawdę jutro do pracy.
-Ale ja cie nie zapraszam na piwo tylko na kawę.
-No ja to rozumiem ale ja jeszcze muszę do domu wrócić. Mam pół miasta do przejścia.
-No ty chyba żartujesz.
-Ale z czym żartuję?
-No nie ma nawet takiej opcji. Już po 22 nie będziesz się sama włóczyć po mieście.
-Jacek, jestem już duża dam sobie radę.
-No jakoś ci nie wierzę. W tej chwili idziesz na górę.
-A to rozkaz czy zaproszenie?
-Śpisz dziś u mnie.- Powiedział z dużym uśmiechem na twarzy.
-Brzmi kusząco.- Odparła wpadając w paniczny śmiech, tak samo zresztą Jacek. Radośnie weszli na klatkę schodową. Czekała tam na nich niesamowita niespodzianka. Jacek mieszkał na czwartym piętrze, a na drugim czekała na niego zdenerwowana sąsiadka.
-A wie pan o której to się do domu wraca?- Kobieta zwróciła się do Jacka.
-Tak wiem, po pracy.- Odrzekł i ruszył w stronę schodów na następne piętro.
-Z pracy, na pewno.- Burknęła kobieta pod nosem.- A na dziwki to ma pan czas, ale żeby do domu wrócić to już nie.- Kobieta krzyknęła znacząco patrząc na dziewczynę. Znaleźli się w dość niezręcznej sytuacji, Dominice zrobiło się przykro, ale starała się to ukryć.
-O czym Pani mówi, jaki dziwki?- Zaprotestował Jacek.
-A to kto?- Wskazała na Dominikę.- Może koleżanka z pracy?- Powiedziała kobieta a dziewczyna się rozpłakała i uciekła. Wyszła z bloku, jednak Jacek po chwili ją dogonił. Złapał za nadgarstek i mocno przytulił.
-Przepraszam.- Odparł mocno ją obejmując.
-Za co?
-Za to co się przed chwilą wydarzyło.
-Ale to nie twoja wina. Ona po prostu ma takie zdanie o mnie.- Powiedziała ocierając łzy. Jacek spojrzał jej głęboko w oczy. Już miał ją pocałować gdy ta gwałtownie się odwróciła i poszła w kierunku parku.
-Gdzie idziesz?- Zadziwił się Jacek.
-Do domu, jestem zmęczona.- Odparła i szła dalej.
-Poczekaj, odwiozę cię.
-Nie trzeba, przejdę się.
-No to cię odprowadzę.- Odrzekł i dogonił dziewczynę. Wędrowali tak przez park a później przez puste już ulice Wrocławia. Po niespełna godzinie byli pod jej blokiem. Dziewczyna przytuliła chłopaka na pożegnanie i weszła do bloku. Bardzo szybko znalazła się w swoim mieszkaniu. Już miała wejść gdy zauważyła że drzwi do jej mieszkania są otwarte. Wyjęła więc z torebki telefon i wykręciła numer do jednego ze znajomych policjantów. Zanim jednak Mikołaj odebrał, dziewczyna poczuła silne uderzenie w tył głowy. Upadła na podłogę. Obudziła się w swoim mieszkaniu, dookoła były róże i świeczki. W pomieszczeniu było ciemno, jedynie światło świeczek delikatnie oświetlało pokój, tak że dziewczyna skojarzyła że jest w salonie. Delikatnie odwróciła się w stronę kuchni z której wyłaniała się jakaś postać. Sylwetką i krokiem przypominała mężczyznę. Delikatnie kulał na prawą nogę. Mimo ciemności dziewczynie udało się zobaczyć twarz napastnika.
-Czego chcesz?- Krzyknęła gdy mężczyzna niebezpiecznie się do niej zbliżył.
-Troszkę się zabawić.- Odparł i zaczął się śmiać. Dziewczyna nie miała jak się ruszyć, miała związane dłonie i nogi. Odwiązał ją i z bronią przystawioną do jej głowy kazał się jej rozbierać. Dominika zaczęła protestować. Ten jednak nie dał za wygraną i raz po raz uderzał dziewczynę w twarz. Ta próbując się bronić, wyszarpała mu z dłoni pistolet, który następnie upadł na ziemi.

-Miałem cię nie zabijać, ale widzę ze sama zdecydowałaś.- Powiedział i z całej siły uderzył ja w twarz. Dziewczyna aż jęknęła z bólu i upadła na podłogę. Mężczyzna zaczął z niej ściągać ubrania. Broniła się ale napastnik był znacznie silniejszy od niej. Cały czas ją bił. W pomieszczeniu robiło się coraz więcej krwi. Krzyczała z bólu, wzywała pomocy. Jednak z każdym wydawanym z siebie dźwiękiem mężczyzna bił ja mocniej. Ostatnie uderzenie było tak silne że straciła przytomność.