poniedziałek, 25 stycznia 2016

Rozdział III Klucze, Obiad, kino

Rozdział III Klucze, Obiad, kino

Nocna zmiana minęła bardzo szybko. Jednak na porannej odprawie dało się odczuć nie zadowolenie z zaistniałej sytuacji. Policjanci dostali dość spokojny rejon. Do południa nie mieli żadnych wezwań. Postanowili więc pojechać na kawę do firmy. Dyżurny wypisał ich z działań. To był dobry znajomy Pawła więc nie mieli zbyt ciężkiej pracy. Wrócili na firmę i przygotowywali raporty, które meli oddać już w zeszłym tygodniu. Nagle do pokoju przyszedł komendant.
-Piątka, dobrze że jesteście na komendzie.
-Coś się stało?- Zapytał Paweł.
-Tak, chciałem was przeprosić za zaistniałą sytuacje.
-No w sumie to nic się nie stało.- Powiedział Paweł.
-Jak nic się nie stało?- Zapytała Dominika, widać było że nie jest zbyt zadowolona z tej sytuacji ale co mogła zrobić.
-No ja wiem. Ale za to będziecie mieli urlop na święta.- Powiedział Komendant.
-To my mieliśmy jeszcze w święta pracować.- Oburzyła się Dominika.
-No taki mieliście grafik. Ale urlop będzie od 22 do 8 stycznia. Wydaje mi się że to dobra propozycja.
-No i tak już jesteśmy w pracy a taka opcja mi bardzo pasuje.- Powiedział Paweł.
-No jak komendant da nam ten urlop płatny, to czemu nie.
-No dobra. To życzę wam miłej pracy.- Komendant opuścił pokój. Paweł od razu zaczął komentować.
-Ciekawe kto nas zastąpi. Szóstka w szpitalu my na urlopie.
-No ciekawe.- Dominika miała tylko nadzieję że nie będzie to Jacek. Policjanci wypełnili raporty i udali się na patrol. Dzień jak co dzień, kilka wezwań, parę mandatów. Nocną zmianę policjanci zaczęli od wezwania do imprezowej grupy młodzieży. Akcja skończyła się kilkoma mandatami za picie w miejscu publicznym. Reszta nocki była całkiem spokojna. Jedno wezwanie do zakłócania ciszy nocnej co się zakończyło pouczeniem. Policjanci po nocnej zmianie udali się na komendę aby wypełnić raporty i udać się do domu. Paweł właśnie skończył pracę, Dominika wzięła od niego kilka raportów. Paweł ma dwójkę dzieci i ciężarną żonę. Dziewczyna postanowiła że pomoże koledze aby ten szybciej wrócił do domu. Jeszcze przed początkiem służby Jacek przyszedł do Dominiki.
-Hej.
-O cześć Jacek.- Powiedziała Dominika bardzo zmęczonym głosem.
-Co zmęczona jesteś.
-Nie wcale. Wiesz co mam siły na kolejną dniówkę.
-Dobra jak chcesz to zaraz ci załatwię.
-Weź skończ. Nie jest mi do śmiechu.
-A co się stało?
-No wyobraź sobie że muszę do domu wrócić.
-No ja bym się na twoim miejscu cieszył.
-Nie sądzę.
-A to co się dzieje?
-Trójka małych dzieci. Nie ma nawet opcji że zmrużę oczy.
-Jakich dzieci?
-Moja siostra ma jedno i współlokatorka ma dwójkę. Wyobraź sobie że dzieci ciągle ryczą.
-To wiesz co.... Nie to głupi pomysł.... nie było tematu.
-No mów.
-Może ty byś u mnie przenocowała... no w sumie to odpoczęła. Nikt ci tam nie będzie przeszkadzać a ja i tak w tym czasie będę w pracy.
-Nie no co ty.
-No ale czemu. Miała byś ciszę, spokój.
-No tak ale nie chcę ci się na głowę zrzucać.
-Mi no co ty. Przecież to żaden problem.
-Naprawdę?
-No tak, jak będziesz już szła to wpadnij po klucze.
-Dziękuje.- Dominika przytuliła Jacka. Po chwili Jacek poszedł na odprawę. Dziewczyna skończyła pisać raporty, przebrała się i udała się do pokoju dyżurnego. Jacek nie był tam sam. Dziś pomagała mu Emilka, miała być na urlopie ale ona tak samo jak Dominika została ściągnięta ze zwolnienia przez komendanta.
-O cześć Emilka. A co ty tu robisz?
-Komendant mnie ściągnął. Bo ma mało ludzi.
-O widzę nie jestem sama.
-Jak to?
-No mniejsza z tym. Jacuś tu masz te raporty a gdzie masz klucze od domu?
-W prawej kieszeni kurtki, weź sobie.
-Klucze od domu?- Zapytała Emilka.- Wy mieszkacie razem.
-Tym czasowo.- Powiedział Jacek.
-Taka wyjątkowa sytuacja. A co z Krzyśkiem?- Zapytała Dominika, aby wybrnąć z niezręcznej sytuacji w jakiej się znaleźli.
-No na razie jest w szpitalu. Operacja się udała. Może za tydzień go wypiszą.
-O to za tydzień wróci do pracy.- Zaśmiała się Dominika.
-No patrząc na obecną sytuacje, to raczej pewne.- Zaśmiał się Jacek.
-A kto nas zastępuje?- Zapytała Emilka.
-Obecnie Dominika z Pawłem. Mieli dwie dniówki i dwie nocki pod rząd.
-Nie wieże, ale to nie mogliście się z kimś zamienić.
-No wyobraź sobie że nie. Dobra ja już lecę. Zdrowiej i Krzyśka pozdrów jak u niego będziesz.
-Widzimy się wieczorem.- Powiedział Jacek, podchodząc do Dominiki i całując ją w policzek na pożegnanie. Emilka przyglądała się całej tej sytuacji z boku. Dla niej to było jasne Dominika i Jacek muszą być albo jakąś rodziną albo parą. Pasowała jej ta druga opcja. Dominika najpierw udała się do swojego domu po rzeczy a następnie pojechała do domu Jacka. Weszła do środka, najpierw poszła do łazienki wzięła prysznic. Potem poszła do kuchni zrobiła sobie coś do jedzenia i udała się do sypialni Jacka, spać. Wstała około trzeciej. Jacek kończy pracę o czwartej więc Dominika postanowiła przygotować coś na obiad. Weszła do kuchni, rozejrzała się po niej i zaczęła przyrządzać jakieś szybkie danie. Jacek wrócił około 16.30, Dominika nie słyszała jak wrócił. W radiu grały piosenki a Dominika gotowała obiad, śpiewała i tańczyła, humor jej dopisywał. Jacek usiadł przy stole i wpatrywał się w gotującą Dominikę. W pewnym momencie dziewczyna odwróciła się aby coś wziąć. Pech chciał że przestraszyła się Jacka.
-Jezu...- Krzyknęła Dominika.
-Ale miło mnie witasz.
-No przepraszam ale mnie przestraszyłeś.
-Nie chciałem. Co robisz?
-Pomyślałam że będziesz głodny i robię obiad.
-O jak miło. To ja idę umyć ręce i zaraz wracam.
-No dobra tylko szybko bo już nakładam.- Dominika nakryła do stołu, Jacek przyszedł po pięciu minutach. Oboje usiedli do stołu i zjedli obiad.
-No nawet nieźle gotujesz.
-Dziękuje, ale to jest jedna z niewielu potraw jakie umiem zrobić.
-Oj już nie bądź taka skromna. Mam pytanko.
-No to pytaj.
-Masz tu jakieś rzeczy czy mam cię najpierw zawieźć do domu po rzeczy.
-Byłam po rzeczy zanim tu przyjechałam.
-O to super, to mamy jeszcze dwie godziny.
-Dwie godziny do czego?
-No mieliśmy iść do kina.
-O rany zapomniałam.
-A czyli nie masz rzeczy.
-Nie no mam, coś się znajdzie.
-Dobra niech ci będzie. A co powiesz na spacer?
-Spacer ale że teraz?
-No tak, pójdziemy teraz i wrócimy po kinie.
-No dobra to ja idę się ubrać.- Dominika poszła do sypialni aby się ubrać. W tym czasie Jacek pozmywał naczynia po obiedzie. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Jacek poszedł otworzyć. To była jego matka.
-Cześć Jacuś.
-A co ty tu robisz?
-Przyszliśmy z tatą na obiad.
-Ale ja nie mam teraz czasu.
-Jacuś nie przesadzaj, możesz to odwołać.
-Nie nie odwołam tego tylko dlatego że ty tu przyszłaś.
-Jacek, przyjdziesz mi pomóc.- Krzyknęła niczego nie świadoma Dominika.
-Kto to, masz gościa?- Zapytała mama Jacka.
-Zaraz przyjdę.-krzyknął Jacek.- Tak mam gościa. A teraz proszę was idźcie sobie.
-Jak ty się zachowujesz?
-Mamo proszę cie idźcie sobie. Nie chcę być nie miły ale idźcie sobie.
-Już sobie poradziłam.- Powiedziała Dominika schodząc po schodach. Nie wiedziała że ktoś przyszedł. Dominika miała na sobie sukienkę i niebieskie szpilki do tego.
-Co ona tu robi?- Zapytała mama Jacka, Dominika stała jak wryta, po chwili schowała się za Jackiem.
-No Dominika tu.....
-Jacku rozmawialiśmy już na ten temat.
-Mamo będę się spotykał z kim chcę i nie interesuje mnie co ty na ten temat myślisz.
-Jacku jak ty się odzywasz.
-Wyjdź stąd....Powiedziałem wyjdź stąd.....
-Ale Jacku...
-Albo ją przeprosisz w tej chwili za to co powiedziałaś ostatnio albo możesz zapomnieć o tym że masz syna. Do widzenia.
-Dobrze, ale żebyś później nie przyszedł do nas z podkulonym ogonem.
-Jeszcze zobaczymy kto do kogo przyjdzie. Do widzenia.- Jacek zamknął drzwi i poszedł zdenerwowany do kuchni. Dominika poszła za nim.
-Jacek przepraszam.
-Za co ty mnie przepraszasz?
-Prze zemnie pokłóciłeś się z rodzicami.
-Przestań to nie twoja wina.
-Jak nie moja, gdybym nie zeszła na dół.- Dominika zaczęła płakać.
-Domi to naprawdę nie twoja wina.- Jacek przytulił płaczącą dziewczynę.
-Owszem moja.- Dominika wciąż płakała.
-Nie płacz, uśmiechnij się. Ej Dominika. Popatrz na mnie. Nie płacz, naprawdę nie płacz. Nic się nie stało i to nie jest twoja wina.- Dominika po tych słowach uśmiechnęła się. Już nie płakała ale wciąż była wtulona w Jacka. Policjanci poszli do kina w sumie to najpierw na spacer. Bardzo długo rozmawiali o dzieciństwie i w ogóle o wszystkim.
-Czemu zostałaś policjantem?
-Nie chcę o tym rozmawiać.
-Przepraszam nie chciałem cię urazić.
-Nic się nie stało.- Dominika udawała że nic się nie stało. Tak naprawdę zrobiło jej się bardzo przykro, wszystkie wspomnienia wróciły. W oczach dziewczyny pojawiły się łzy, cichutko łkała, mając nadzieję że Jacek tego nie zauważy.
-Co się stało, ja nie chciałem cię urazić.
-Przepraszam. Nie mam ochoty na kino.- Powiedziała Dominika.
-I dlatego płaczesz? Nie musimy iść jeśli nie chcesz.
-Przepraszam.- Dominika znów zaczęła płakać.
-Co się dzieje?
-To wszystko, ja mam już dosyć.- Dominika wciąż płakała. Jacek postanowił ją przytulić.
-Dobrze już nie płacz. Wszystko się ułoży.
-Nic się nie ułoży, On nie żyje.- Dominika zaczęła panicznie płakać.
-Kto? O czym ty mówisz.
-Tomek. On nie żyje.
-Już spokojnie, nie płacz.- Policjanci właśnie wrócili do domu Jacka. Weszli do środka, zdjęli kurtki i udali się do kuchni. Jacek otworzył butelkę z winem i nalał do kieliszków. Oboje usiedli przy stole. Dominika jednak wciąż płakała.
-Tomek, był moim narzeczonym...-Zaczęła mówić Dominika.- W maju mieliśmy wziąć ślub, jakiś idiota wsiadł po alkoholu do samochodu i....-Dominika zaczęła znów płakać.- I Tomek zginął na miejscu. Właśnie dlatego zostałam policjantem.
-Przepraszam, ja nie wiedziałem. Przykro mi.- Dziewczyna nic nie powiedziała, jedyne co zrobiła to wypiła wino z kieliszka i sobie dolała. Jacek nie wiedząc jak ją pocieszyć zaczął opowiadać dlaczego on został policjantem.- Widzisz ja mam starszego brata. Ideał dla rodziców. Zawsze dobrze się uczył, był grzeczny miał stypendium, wyjechał na wymianę za granicę. Zawsze słyszałem że mam brać z niego przykład. Kiedyś usłyszałem że nigdy nie byli ze mnie tak dumni jak z Kacpra. Zawsze byłem przy nim bez silny. Chciałem udowodnić sobie a przede wszystkim rodzicom że też jestem czegoś wart. Poszedłem do Policji. To im się w ogóle nie spodobało. Niebezpieczna praca, bieganie z pistoletem i tak dalej. Od tamtej pory nie utrzymywałem z nimi kontaktu. Do czasu....
-Co się stało?
-Dowiedziałem się że mój brat jest bardzo chory i że potrzebują pomocy, nie stać ich na leczenie. Pomogłem przecież to mój brat. Teraz przenieśli mnie tutaj i okazuje się że takowej choroby mojego brata nie było.
-Przykro mi.
-Nic się nie stało. Masz ochotę na kolację?
-A z miłą chęcią. A co zrobisz?
-Yyyy moje popisowe danie, Kanapki z serem.
-Niech będzie. Jacek a mogę dziś spać u ciebie.
-No jasne, nie ma problemu.
-Wiesz jakoś nie chcę wracać do domu.
-Nie no jasne nie musisz się tłumaczyć. A jaką masz jutro zmianę?
-Dniówkę.
-To może razem pojedziemy. Co ty na to?
-Czemu nie. Dziękuje.
-A za co?
-Za to co dla mnie robisz.
-Niema sprawy, Proszę jedz. Smacznego.
-Dzięki, wzajemnie.- Policjanci zjedli kolacje i udali się spać. Jacek miał w domu kilka pokoi więc Dominika spała w jego sypialni a on pościelił sobie łóżko w pokoju obok.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz