wtorek, 5 stycznia 2016

Rozdział I Prolog

Rozdział I Prolog

Dominika jak co dnia szła do pracy. Mamy zimę więc o siódmej rano jest jeszcze ciemno. Dominika dziś ma na pierwszą zmianę. Miasto jest już przystrojone na święta. Dookoła choinki, lampki, bombki. No po prostu raj, ale nie dla Dominiki, ona nie znosiła świąt, odkąd jej narzeczony zginął w wypadku samochodowym kilka dni przed wigilią. Dominika dowiedziała się tego kilka dni po świętach, jego rodzice nikogo nie powiadomili. Nawet jej mimo iż była z nim zaręczona i na wiosnę planowali ślub. Co prawda minęło już parę lat od tych niezbyt przyjemnych zdarzeń, ale Dominika dalej się z tym nie pogodziła. Co roku na święta jeździ do rodziców. Poznali się jeszcze w technikum, zaręczyli się na studiach. Planowali razem spędzić całe życie. Dominika próbowała w jakiś sposób ułożyć sobie życie na nowo ale nie potrafiła. Bardzo długo zajęło jej wyjście z depresji. Dopiero jak zaczęła pracę w policji w pewien sposób zaczęła sobie powoli układać życie od nowa. Była nawet w paru związkach, nie udanych z reguły. Dominika zbliżała się właśnie do przejścia dla pieszych. Zaraz za przejściem znajduje się komisariat w którym pracuje. Dominika słuchała właśnie piosenek w radiu i nie zauważyła że z naprzeciwka nadchodzi jakiś mężczyzna. Oboje zderzyli się tuż przy samym przejściu. Widocznie zmierzali w tym samym kierunku. Dominika upadła na chodnik który był cały oblodzony.
-Aaa.- Krzyknęła upadając. Podczas upadku Dominika spadła na rękę.
-Nic Ci nie jest. Przepraszam nie chciałem.- Zaczął tłumaczyć się mężczyzna.
-Jeny chyba złamałam rękę.- Krzyknęła Dominika, spoglądając na rękę, która momentalnie nabrzmiała i zrobiła się sina.
-Przepraszam nie chciałem. Ja naprawdę Pani nie widziałem.- Dalej tłumaczył się mężczyzna.
-Przestań przepraszać, tylko zawieź mnie do szpitala.
-Dobra dobra tam mam samochód.- Powiedział mężczyzna wskazując palcem na samochód stojący po drugiej stronie ulicy. Dominika podniosła się i przy pomocy, obcego mężczyzny wsiadła do jego samochodu. Po jakiś dwudziestu minutach przebijania się przez korki byli już na miejscu. Mężczyzna zaprowadził Dominikę na SOR i poszedł po lekarza. Nie musieli zbyt długo na niego czekać. Lekarz przyjął Dominikę na odział i obejrzał rękę.
-No cóż ręka nie jest złamana, jedynie zbita. Dla pewności zrobimy jeszcze prześwietlenie. Czy coś jeszcze Panią boli?
-Nie tylko ręka. Ale strasznie boli.
-Spokojnie, zaraz pielęgniarka poda Pani jakieś leki przeciw bólowe.
-Ale, to wyjdzie dziś ze szpitala?
-A kim Pan jest?
-Ja...Ja... jestem...- Zaczął jąkać się mężczyzna.
-To jest mój.... mój....
-Jestem jej narzeczonym.- Powiedział mężczyzna puszczając oczko do Dominiki. Dziewczyna uśmiechnęła się i skinęła głową w celu potwierdzenia tego co powiedział przed chwilką obcy mężczyzna, który spowodował to że właśnie jest w szpitalu zamiast w pracy.
-Cholera jasna.... Zapomniałam całkowicie.- Powiedziała Dominika, szukając czegoś panicznie w torebce.
-Co się stało?- Zapytał lekarz który, był jeszcze na sali.
-Zapomniałam napisać do szefa że nie będzie mnie w pracy. Jenyś zabije mnie.- Dominika wyjęła wszystko z torebki, na łóżko i zaczęła panicznie szukać telefonu wśród rzeczy leżących na łóżku.- Jest.- Krzyknęła Dominika z taką radością jak by właśnie dziecko dostało cukierka. Panowie wpatrywali się w dziewczynę z nie dowierzaniem. Gdy tylko Dominika znalazła telefon lekarz poprosił mężczyznę aby ten wyszedł z nim na korytarz. Panowie wyszli z sali.
-Przepiszę Pani Dominice leki przeciw bólowe.- powiedział lekarz. „Dominika a więc tak ma na imię dziewczyna na którą wpadłem” Pomyślał mężczyzna.
-A to wyjdzie dziś ze szpitala czy nie?- Po raz drugi zapytał lekarza.
-Tak, oczywiście, tak jak mówiłem zrobimy jeszcze prześwietlenie i jak nic nie wykaże to nawet za dwie godzinki będą państwo już w domu.
-No dobrze. Dziękuje.- Powiedział mężczyzna i usiadł na korytarzu.
Tym czasem na salę do Dominika przyszedł komendant. Dominika siedziała jak wryta i wpatrywała się w komendanta.
-Dzień dobry Panie komendancie.- Powiedziała dziewczyna po pewnym czasie.
-No nie wiem czy taki dobry.- Odpowiedział niezbyt zadowolonym głosem komendant.
-Co się stało?
-Jednego dnia czterech policjantów trafia do szpitala. Dzięki bogu że do tego samego.
-Jak to czterech?- Zapytała Dominika z nie dowierzaniem.
-No ty, nasz nowy dyżurny, pierwszy dzień w pracy a on już zdążył spowodować wypadek no i jeszcze....- W tym momencie komendant zaciął się.
-Co jeszcze? Co się stało?- Zapytała przerażona Dominika.
-Patrol 06 miał wypadek.
-Jak to, co się stało?- Zapytała Dominika z przerażeniem. Przestraszyła się ponieważ byli to jej znajomi z pracy. Bardzo często współpracowali ze sobą.
-No była strzelanina na Polnej i Krzysiek dostał i upadł na Emilkę która podczas upadku złamała nogę.
-A co z Krzyśkiem?- Widać było że Dominika naprawdę się tym przejęła.
-Nie wiem cały czas go operują. Dlatego postanowiłem do ciebie zajrzeć.
-Jak coś komendant będzie wiedział, to proszę dać mi znać.
-Nie ma sprawy, a jak ty się czujesz?
-No bywało lepiej.
-Ale to złamana?
-Nie na szczęście tylko zbita.
-A jak ty to zrobiłaś?
-No szłam i jakiś facet na mnie wpadł i upadłam. Cała historia.
-No to pięknie. A kiedy do pracy wrócisz?
-W sumie to nie wiem, ale zna mnie komendant zbyt długo na zwolnieniu nie usiedzę więc zapewne już jutro.
-No nie wieże ty znowu swoje.
-Ale panie komendancie.
-Dominika zrozum jeśli dostajesz zwolnienie lekarskie to znaczy że musisz odpoczywać a nie że ty ciągle pracujesz.
-Dobra koniec tematu. Widzę że ta rozmowa zmierza do tego co zawsze.
-Dominika...-Komendant nie skończył bo w tym momencie do sali przyszedł lekarz i mężczyzna który wpadł na Dominikę. Komendant i mężczyzna stali jak wryci i patrzyli na siebie z nie dowierzaniem już mieli coś powiedzieć gdy lekarz zaczął mówić.
-Więc, receptę dałem Pani narzeczonemu. A teraz zabiorę panią na prześwietlenie. Zapraszam za mną.- Lekarz wyszedł z sali, chwilkę po nim salę opuściła Dominika.
-Narzeczony.- Powiedział komendant patrząc na mężczyznę.
-Pan komendant. A co pan tu robi?- Zapytał mężczyzna.
-No nie często się zdarza że czterech policjantów trafia do szpitala jednego dnia.
-Jak czterech?
-No kolejny. Ty, Dominika bo jakiś koleś na nią wpadł i patrol 06.
-Dominika?- Powiedział z nie dowierzaniem mężczyzna.
-No tak Dominika, twoja narzeczona z tego co się dowiaduje.- Mężczyzna jednak nic nie odpowiedział dalej stał jak wryty i kalkulował sobie wiadomości.
-Dominika jest policjantką?
-No tak.- w tym momencie Dominika wróciła do sali.
-O czym rozmawiacie?
-Jesteś policjantką?- Zapytał mężczyzna.
-Tak a o co chodzi?
-Jacek, jestem nowym dyżurnym.- Powiedział mężczyzna spoglądając troszkę na komendanta i troszkę na Dominikę.
-Dominika. Miło mi poznać.- Policjanci patrzyli na siebie z niedowierzaniem.
-Dobra jak już wiemy jak się nazywacie to może ktoś mi wyjaśni o co tu chodzi z tym że jesteście narzeczeństwem.- Powiedział wkurzonym głosem komendant.
-No bo ja tak powiedziałem, do lekarza, żebym mógł do niej wejść na salę i żeby mi mówili o jej stanie zdrowia.
-Tak dokładnie tak było.- Dodała Dominika.
-Dobra ja idę a wy w tym czasie wymyślcie lepszą wymówkę.
-Ale kiedy to prawda.- Powiedziała Dominika. Komendant jednak nie słuchał, wyszedł z sali a Dominika z Jackiem zostali na sali sami. Siedzieli przez chwilkę w milczeniu.
-Czyli komendant wziął nas za parę.
-No na to wygląda.
-No to nieźle. A czemu nie powiedziałaś że jesteś policjantką.
-No pewnie, wpada na mnie obcy człowiek a ja mam krzyczeć że jestem policjantką, weź się zastanów.- w tym momencie na sale przyszedł lekarz.
-Więc tak jak mówiłem Pani Dominiko to tylko zbicie, więc przepiszę leki i może Pani wrócić do domu.
-O to super. A do pracy kiedy wrócę?
-No tak za tydzień.
-A nie da rady szybciej.
-No nie za bardzo.
-Ale...- Jacek nie dał jej skończyć.
-To dla twojego dobra.
-Dla twojego dobra słyszę to od kont pamiętam.
-Przestań się kłócić z lekarzem.
-Dobra dobra.- Odburknęła zdenerwowanym głosem Dominika.
-Proszę oto Pani wypis i recepta.- Powiedział lekarz po czym wyszedł z sali.
-Zamówisz mi taksówkę.- Powiedziała Dominika do Jacka który cały czas nie mógł uwierzyć w to że dziewczyna jest policjantką tak jak on.
-Wiesz co ja cię odwiozę.
-Nie ma takiej potrzeby. Pojadę taksówką tylko po nią zadzwoń, jeśli możesz.
-Nie przesadzaj, odwiozę cie. W końcu to prze ze mnie tu wylądowałaś.
-A to fakt.- powiedziała Dominika wychodząc razem z Jackiem ze szpitala.
-Ty naprawdę jesteś policjantką?
-No tak. Czemu ty się cały czas o to pytasz?
-No po prostu nie wieżę że wpadłem w pierwszym dniu pracy na przyszłą koleżankę z pracy i że wylądowałem z nią na pogotowiu. Naprawdę jesteś policjantką.
-No naprawdę, mam ci legitymacje pokazać.
-Nie nie, po prostu... To dziwne... nie uważasz.
-No w sumie. Takie jak by przeznaczenie.

-No bez kitu. Jak przeznaczenie.- Policjanci wsiedli do samochodu i pojechali.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz