Rozdział I Prolog
Dominika jak co dnia szła do pracy. Mamy zimę więc o
siódmej rano jest jeszcze ciemno. Dominika dziś ma na pierwszą
zmianę. Miasto jest już przystrojone na święta. Dookoła choinki,
lampki, bombki. No po prostu raj, ale nie dla Dominiki, ona nie
znosiła świąt, odkąd jej narzeczony zginął w wypadku
samochodowym kilka dni przed wigilią. Dominika dowiedziała się
tego kilka dni po świętach, jego rodzice nikogo nie powiadomili.
Nawet jej mimo iż była z nim zaręczona i na wiosnę planowali
ślub. Co prawda minęło już parę lat od tych niezbyt przyjemnych
zdarzeń, ale Dominika dalej się z tym nie pogodziła. Co roku na
święta jeździ do rodziców. Poznali się jeszcze w technikum,
zaręczyli się na studiach. Planowali razem spędzić całe życie.
Dominika próbowała w jakiś sposób ułożyć sobie życie na nowo
ale nie potrafiła. Bardzo długo zajęło jej wyjście z depresji.
Dopiero jak zaczęła pracę w policji w pewien sposób zaczęła
sobie powoli układać życie od nowa. Była nawet w paru związkach,
nie udanych z reguły. Dominika zbliżała się właśnie do
przejścia dla pieszych. Zaraz za przejściem znajduje się
komisariat w którym pracuje. Dominika słuchała właśnie piosenek
w radiu i nie zauważyła że z naprzeciwka nadchodzi jakiś
mężczyzna. Oboje zderzyli się tuż przy samym przejściu.
Widocznie zmierzali w tym samym kierunku. Dominika upadła na chodnik
który był cały oblodzony.
-Aaa.- Krzyknęła upadając. Podczas upadku Dominika
spadła na rękę.
-Nic Ci nie jest. Przepraszam nie chciałem.- Zaczął
tłumaczyć się mężczyzna.
-Jeny chyba złamałam rękę.- Krzyknęła Dominika,
spoglądając na rękę, która momentalnie nabrzmiała i zrobiła
się sina.
-Przepraszam nie chciałem. Ja naprawdę Pani nie
widziałem.- Dalej tłumaczył się mężczyzna.
-Przestań przepraszać, tylko zawieź mnie do szpitala.
-Dobra dobra tam mam samochód.- Powiedział mężczyzna
wskazując palcem na samochód stojący po drugiej stronie ulicy.
Dominika podniosła się i przy pomocy, obcego mężczyzny wsiadła
do jego samochodu. Po jakiś dwudziestu minutach przebijania się
przez korki byli już na miejscu. Mężczyzna zaprowadził Dominikę
na SOR i poszedł po lekarza. Nie musieli zbyt długo na niego
czekać. Lekarz przyjął Dominikę na odział i obejrzał rękę.
-No cóż ręka nie jest złamana, jedynie zbita. Dla
pewności zrobimy jeszcze prześwietlenie. Czy coś jeszcze Panią
boli?
-Nie tylko ręka. Ale strasznie boli.
-Spokojnie, zaraz pielęgniarka poda Pani jakieś leki
przeciw bólowe.
-Ale, to wyjdzie dziś ze szpitala?
-A kim Pan jest?
-Ja...Ja... jestem...- Zaczął jąkać się mężczyzna.
-To jest mój.... mój....
-Jestem jej narzeczonym.- Powiedział mężczyzna
puszczając oczko do Dominiki. Dziewczyna uśmiechnęła się i
skinęła głową w celu potwierdzenia tego co powiedział przed
chwilką obcy mężczyzna, który spowodował to że właśnie jest w
szpitalu zamiast w pracy.
-Cholera jasna.... Zapomniałam całkowicie.-
Powiedziała Dominika, szukając czegoś panicznie w torebce.
-Co się stało?- Zapytał lekarz który, był jeszcze
na sali.
-Zapomniałam napisać do szefa że nie będzie mnie w
pracy. Jenyś zabije mnie.- Dominika wyjęła wszystko z torebki, na
łóżko i zaczęła panicznie szukać telefonu wśród rzeczy
leżących na łóżku.- Jest.- Krzyknęła Dominika z taką radością
jak by właśnie dziecko dostało cukierka. Panowie wpatrywali się w
dziewczynę z nie dowierzaniem. Gdy tylko Dominika znalazła telefon
lekarz poprosił mężczyznę aby ten wyszedł z nim na korytarz.
Panowie wyszli z sali.
-Przepiszę Pani Dominice leki przeciw bólowe.-
powiedział lekarz. „Dominika a więc tak ma na imię dziewczyna na
którą wpadłem” Pomyślał mężczyzna.
-A to wyjdzie dziś ze szpitala czy nie?- Po raz drugi
zapytał lekarza.
-Tak, oczywiście, tak jak mówiłem zrobimy jeszcze
prześwietlenie i jak nic nie wykaże to nawet za dwie godzinki będą
państwo już w domu.
-No dobrze. Dziękuje.- Powiedział mężczyzna i usiadł
na korytarzu.
Tym czasem na salę do Dominika przyszedł komendant.
Dominika siedziała jak wryta i wpatrywała się w komendanta.
-Dzień dobry Panie komendancie.- Powiedziała
dziewczyna po pewnym czasie.
-No nie wiem czy taki dobry.- Odpowiedział niezbyt
zadowolonym głosem komendant.
-Co się stało?
-Jednego dnia czterech policjantów trafia do szpitala.
Dzięki bogu że do tego samego.
-Jak to czterech?- Zapytała Dominika z nie
dowierzaniem.
-No ty, nasz nowy dyżurny, pierwszy dzień w pracy a on
już zdążył spowodować wypadek no i jeszcze....- W tym momencie
komendant zaciął się.
-Co jeszcze? Co się stało?- Zapytała przerażona
Dominika.
-Patrol 06 miał wypadek.
-Jak to, co się stało?- Zapytała Dominika z
przerażeniem. Przestraszyła się ponieważ byli to jej znajomi z
pracy. Bardzo często współpracowali ze sobą.
-No była strzelanina na Polnej i Krzysiek dostał i
upadł na Emilkę która podczas upadku złamała nogę.
-A co z Krzyśkiem?- Widać było że Dominika naprawdę
się tym przejęła.
-Nie wiem cały czas go operują. Dlatego postanowiłem
do ciebie zajrzeć.
-Jak coś komendant będzie wiedział, to proszę dać
mi znać.
-Nie ma sprawy, a jak ty się czujesz?
-No bywało lepiej.
-Ale to złamana?
-Nie na szczęście tylko zbita.
-A jak ty to zrobiłaś?
-No szłam i jakiś facet na mnie wpadł i upadłam.
Cała historia.
-No to pięknie. A kiedy do pracy wrócisz?
-W sumie to nie wiem, ale zna mnie komendant zbyt długo
na zwolnieniu nie usiedzę więc zapewne już jutro.
-No nie wieże ty znowu swoje.
-Ale panie komendancie.
-Dominika zrozum jeśli dostajesz zwolnienie lekarskie
to znaczy że musisz odpoczywać a nie że ty ciągle pracujesz.
-Dobra koniec tematu. Widzę że ta rozmowa zmierza do
tego co zawsze.
-Dominika...-Komendant nie skończył bo w tym momencie
do sali przyszedł lekarz i mężczyzna który wpadł na Dominikę.
Komendant i mężczyzna stali jak wryci i patrzyli na siebie z nie
dowierzaniem już mieli coś powiedzieć gdy lekarz zaczął mówić.
-Więc, receptę dałem Pani narzeczonemu. A teraz
zabiorę panią na prześwietlenie. Zapraszam za mną.- Lekarz
wyszedł z sali, chwilkę po nim salę opuściła Dominika.
-Narzeczony.- Powiedział komendant patrząc na
mężczyznę.
-Pan komendant. A co pan tu robi?- Zapytał mężczyzna.
-No nie często się zdarza że czterech policjantów
trafia do szpitala jednego dnia.
-Jak czterech?
-No kolejny. Ty, Dominika bo jakiś koleś na nią wpadł
i patrol 06.
-Dominika?- Powiedział z nie dowierzaniem mężczyzna.
-No tak Dominika, twoja narzeczona z tego co się
dowiaduje.- Mężczyzna jednak nic nie odpowiedział dalej stał jak
wryty i kalkulował sobie wiadomości.
-Dominika jest policjantką?
-No tak.- w tym momencie Dominika wróciła do sali.
-O czym rozmawiacie?
-Jesteś policjantką?- Zapytał mężczyzna.
-Tak a o co chodzi?
-Jacek, jestem nowym dyżurnym.- Powiedział mężczyzna
spoglądając troszkę na komendanta i troszkę na Dominikę.
-Dominika. Miło mi poznać.- Policjanci patrzyli na
siebie z niedowierzaniem.
-Dobra jak już wiemy jak się nazywacie to może ktoś
mi wyjaśni o co tu chodzi z tym że jesteście narzeczeństwem.-
Powiedział wkurzonym głosem komendant.
-No bo ja tak powiedziałem, do lekarza, żebym mógł
do niej wejść na salę i żeby mi mówili o jej stanie zdrowia.
-Tak dokładnie tak było.- Dodała Dominika.
-Dobra ja idę a wy w tym czasie wymyślcie lepszą
wymówkę.
-Ale kiedy to prawda.- Powiedziała Dominika. Komendant
jednak nie słuchał, wyszedł z sali a Dominika z Jackiem zostali na
sali sami. Siedzieli przez chwilkę w milczeniu.
-Czyli komendant wziął nas za parę.
-No na to wygląda.
-No to nieźle. A czemu nie powiedziałaś że jesteś
policjantką.
-No pewnie, wpada na mnie obcy człowiek a ja mam
krzyczeć że jestem policjantką, weź się zastanów.- w tym
momencie na sale przyszedł lekarz.
-Więc tak jak mówiłem Pani Dominiko to tylko zbicie,
więc przepiszę leki i może Pani wrócić do domu.
-O to super. A do pracy kiedy wrócę?
-No tak za tydzień.
-A nie da rady szybciej.
-No nie za bardzo.
-Ale...- Jacek nie dał jej skończyć.
-To dla twojego dobra.
-Dla twojego dobra słyszę to od kont pamiętam.
-Przestań się kłócić z lekarzem.
-Dobra dobra.- Odburknęła zdenerwowanym głosem
Dominika.
-Proszę oto Pani wypis i recepta.- Powiedział lekarz
po czym wyszedł z sali.
-Zamówisz mi taksówkę.- Powiedziała Dominika do
Jacka który cały czas nie mógł uwierzyć w to że dziewczyna jest
policjantką tak jak on.
-Wiesz co ja cię odwiozę.
-Nie ma takiej potrzeby. Pojadę taksówką tylko po nią
zadzwoń, jeśli możesz.
-Nie przesadzaj, odwiozę cie. W końcu to prze ze mnie
tu wylądowałaś.
-A to fakt.- powiedziała Dominika wychodząc razem z
Jackiem ze szpitala.
-Ty naprawdę jesteś policjantką?
-No tak. Czemu ty się cały czas o to pytasz?
-No po prostu nie wieżę że wpadłem w pierwszym dniu
pracy na przyszłą koleżankę z pracy i że wylądowałem z nią na
pogotowiu. Naprawdę jesteś policjantką.
-No naprawdę, mam ci legitymacje pokazać.
-Nie nie, po prostu... To dziwne... nie uważasz.
-No w sumie. Takie jak by przeznaczenie.
-No bez kitu. Jak przeznaczenie.- Policjanci wsiedli do
samochodu i pojechali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz