czwartek, 28 stycznia 2016

Rozdział IV Zasadzka, idziemy na piwo, chodniczek

Rozdział IV Zasadzka, idziemy na piwo, chodniczek

Rano oboje wstali o 7. Zjedli śniadanie które przygotował Jacek i oboje udali się do pracy. Gdy podjechali na parking i wysiedli z samochodu nie obyło się bez komentarzy znajomych z pracy. Jacek tylko popatrzył na Dominikę która się zarumieniła i oboje udali się do pracy. Jacek przebrał się w mundur i od razu poszedł do Dominiki.
-Hej, słuchaj mam sprawę.
-No co się stało.
-Z kim idziesz na bal policjantów?
-Nie idę.
-W sensie że idziesz sama tak?
-Nie w sensie że nie idę.
-Czemu?
-Nie lubię świąt i nie idę.
-Oj no weź zrób wyjątek i chodź ze mną proszę.
-Nie Jacek nie idę na żaden Bal i koniec.
-Oj no weź, proszę.- Jacek ukląkł przed Dominiką.
-Nie wygłupiaj się, wstań....Jacek wstań....Proszę.
-Tylko jeśli się zgodzisz.
-No dobra, ale wstań.- w tym momencie do pokoju przyszedł Paweł, był zaskoczony całą tą sytuacją.
-No proszę proszę, mam nadzieję że dostane zaproszenie na ślub.
-Przestań.- Powiedziała Dominika.
-Oj dobra i tak cała komenda mówi o tym że ze sobą jesteście.
-Że co?- Krzyknęła Dominika.
-No a nie jesteście?- Zapytał Paweł.
-Nie nie jesteśmy. Kto ci coś takiego powiedział.
-No na stołówce wszyscy mówią o tym. Tym bardziej że razem dziś do pracy przyjechaliście.
-Jeny to już do pracy nikt nie może mnie podwieźć bo zaraz wszyscy mówią że jesteśmy razem. No co za bezsens.
-No widzisz teraz musisz ze mną iść. I tak wszyscy mają nas za parę.
-Czekaj czekaj. Ale kto mógł powiedzieć że my jesteśmy razem?
-Nie wiem. Dobra chodźmy na odprawę bo Boss nam znowu da nocną zmianę.
-Hahaha bardzo śmieszne.- Powiedziała Dominika wychodząc z pokoju. Po odprawie Policjanci udali się do pracy. Jacek poszedł na dyżur a Dominika z Pawłem pojechali na patrol. Dziś mieli bardzo spokojny rejon. Mieli kilka wezwań, ale na szczęście wszystkie skończyły się tylko na wystawieniu mandatu lub na upomnieniu.
-05 zgłoś do 00.
-Piątka zgłaszam się.
-Wpisuje was na przerwę. Wracajcie na firmę.
-Co się stało?
-Dowiecie się wszystkiego na miejscu.
-No dobra to za jakieś....dziesięć minut będziemy.
-Czekam na was. Bez odbioru.- Policjanci po troszkę więcej jak 10 minutach byli już na miejscu. Od razu poszli do pokoju dyżurnego, na miejscu zastali Jacka i Monikę.
-Hej, co się stało?- Zapytała Dominika.
-Nie wiemy, komendant kazał was wezwać.
-A nie wiesz po co?
-Nie mam pojęcia, powiedział że mamy całą czwórką przyjść do niego jak najszybciej.
-No to chodźmy.- powiedział Paweł i policjanci udali się do komendanta. Zapukali do drzwi i weszli.
-Wejść.- Powiedział Komendant.
-Komendant chciał nas widzieć.- Powiedział dyżurny.
-Tak siadajcie.- Ponieważ były tylko dwa krzesła, to dziewczyny usiadły.
-Więc o co chodzi?- Zapytała Kownacka.
-Jacek wy byliście kiedyś w prewencji prawda?
-Tak.- Powiedział Jacek.
-To dobrze. Posterunkowa ty i dyżurny będziecie że się tak wyrażę żywą przynętą.
-Ale o co chodzi?- Zapytała Dominika.
-Więc szykujemy zasadzkę na złodzieja samochodów. Mamy już wszystko załatwione. Chodzi o to że Posterunkowa i dyżurny idziecie jako para która chce zakupić samochód, ale za bardzo się na tym nie znacie. Kownacka z Nowakiem będą was ubezpieczać. Za pięć minut chcę was widzieć przed komendą w cywilnych strojach a i weźcie nieoznakowany.
-Ale dlaczego my?- Zapytał Paweł.- Nie mógł komendant wziąć innego patrolu?
-Nie, dostałem pozwolenie tylko na wasze patrole.
-No cóż, to za pięć minut na dole.
-Możecie się odmeldować.
-A panie komendancie bo jest jeszcze sprawa.- Powiedziała Posterunkowa.
-Tak słucham.
-Bo nie powiedział komendant gdzie i o której godzinie.
-A no tak, zapomniałem. Na parkingu na braterstwa Narodów, koło bloku numer 10, macie tam być na 13:30. Podałem twoje imię i nazwisko. Wiec problemów z danymi nie powinno być.
-No idźcie już bo się spóźnicie. A Jacek prześlę ci numer SMS-em w razie gdyby ten facet się nie pojawił.
-Dobrze, to my idziemy.- powiedział Jacek i wszyscy policjanci wyszli. Dominika z Jackiem poszli się przebrać a Paweł z Moniką udali się do radiowozu. Jacek po pięciu minutach był już przy radiowozie. Wiadomo jak to z kobietami jest, Policjanci musieli jeszcze troszkę poczekać na Dominikę która musiała jeszcze się pomalować. Po dziesięciu minutach była już gotowa.
-No wreszcie, co ty tak długo robiłaś?- Zapytał Jacek który nie mógł już wytrzymać z nudów w oczekiwaniu na Dominikę.
-No przecież nie pojadę niepomalowana.
-Dobra nie wnikam.
-To co jedziemy?
-No dobra, powodzenia, jesteśmy na radiu.- Powiedział Paweł i pojechali. Dominika z Jackiem odczekali jeszcze pięć minut i również pojechali. Na miejscu byli około 13.20, więc mieli jeszcze parę minut na ustalenie szczegółów dotyczących akcji. Gdy tak rozmawiali podszedł do nich pewien mężczyzna.
-Dzień dobry.- Powiedział mężczyzna.
-Dopiero południe a już wiadomo że dobry.- Powiedziała Dominika.
-Kocham ten twój optymizm.- Dodał Jacek aby wszystko wyglądało na wiarygodne.
-Państwo w sprawie samochodu?
-Tak szukamy czegoś dla mojej księżniczki.
-Mówiłam ci że masz mnie tak nie nazywać.
-Przepraszam, daj buziaka na zgodę.- Powiedział Jacek, Dominika dała mu buziaka w policzek.
-Aham.-Chrząknął mężczyzna.
-Przepraszamy, od kilku dni jesteśmy po ślubie. Rozumie Pan.
-Tak tak, gratuluję państwo. Ale może przeszli byśmy do szczegółów.
-Ależ oczywiście. Więc zacznijmy od obejrzenia cudeńka.
-Ależ oczywiście, zapraszam za mną.- Policjanci udali się za mężczyzną do garażu.
-No nawet nawet. Co myślisz skarbie.- Powiedział Jacek.
-No nie wiem, kolor mi nie odpowiada. Może pan wyjechać na zewnątrz.
-Ależ oczywiście.
-A może ty kochanie wyjedziesz, zobaczyła byś czy dobrze ci się prowadzi.
-Jeśli to nie problem, to było by dobre rozwiązanie.
-Oczywiście, proszę oto kluczyki.- Dominika wsiadła do samochodu, odpaliła i wyjechała. Panowie podeszli do niej.
-I jak kochanie?
-Nawet wygodnie się prowadzi. Wydaje mi się że go weźmiemy. - Powiedziała Dominika wysiadając z samochodu.
-No dobrze więc jaka cena?
-10 000 zł. Wydaje mi się uczciwą ceną.
-No dobrze a ma pan przy sobie drugą parę kluczyków?
-Niestety nie, jakiś czas temu zgubiłem.
-O to mamy problem. No cóż, kochanie daj panu pieniądze.- Powiedział Jacek. Dominika zaczęła szukać czegoś w torebce. Nagle wyjęła z torebki pistolet.
-Policja, ręce na kark, nie ruszaj się.- Krzyknęła Dominika. Jacek podbiegł do mężczyzny i zakuł w kajdanki w międzyczasie podjechał radiowóz. Mężczyzna nie stawiał żadnych oporów. Policjanci wrócili na komendę. Monika z Pawłem przesłuchiwali zatrzymanego, a Dominika z Jackiem poszli się przebrać. Jacek wrócił od razu do pracy a Dominika poszła jeszcze do stołówki coś zjeść. Po obiedzie wróciła do pokoju. Policjanci właśnie skończyli przesłuchiwać zatrzymanego. W pokoju siedział już Jacek z Pawłem, chwilkę po Dominice przyszła Monika wraz z komendantem.
-Dobra robota.- Powiedział Komendant, gratulując każdemu z osobna.
-Dziękujemy.- Powiedziała Monika.
-Ale to zasługa Dominiki i Jacka. Bo jak my przyjechaliśmy to facet był już zakuty i zaczął w radiowozie wszystkich sypać.
-No to brawo dla posterunkowej.- Powiedział komendant po czym wyszedł z pokoju.
-Wiecie co. Proponuje to uczcić.- Powiedział Paweł.
-Myślę że to dobry pomysł.- Powiedział Monika.
-No co ty na to?- Powiedział Jacek spoglądając na Dominikę.
-Możemy iść. Ale jakaś kolacja czy na piwo idziemy?
-Na piwo.- powiedzieli policjanci zgodnym chórem.
-No dobra. Co prawda wolała bym jakąś kolacje ale piwo też jest okey.- Policjanci umówili się po pracy pod komendą i wrócili do pracy. Ze względu na dobrze przeprowadzoną zasadzkę policjanci mieli dość spokojną resztę służby. Policjanci po zakończonej służbie udali się do Pubu który był niedaleko komendy.
-Dobra to jakie piwo dla kogo? Ja stawiam.- Powiedział Paweł.
-Dla mnie obojętnie.- Powiedział Jacek.
-Dla mnie z sokiem pomarańczowym.- Dodała Monika.
-A ty co chcesz?- Zapytał Paweł patrząc na Dominikę.
-Sok jabłkowy.
-Żartujesz? Jakie piwo chcesz?
-Ja nie pije ktoś musi was potem do domu odwieźć.
-Oj Dominika nie przesadzaj. Daleko nie mamy przejdziemy się.- Powiedziała Monika.
-No wy może daleko nie macie.
-Dominika, weź nam tego nie rób.- Powiedział Paweł.
-No ale ja jeszcze muszę do domu wrócić, dobrze wiesz że mieszkam na obrzeżach miasta.
-Dominika zanocujesz u mnie. Bez gadania to rozkaz.- Wtrącił się Jacek.
-No ale....
-Powiedziałem bez gadania.
-No dobra, weź mi jakieś zamów.- Powiedziała Dominika, patrząc na chłopaków jak by ich miała zabić. Policjanci wypili po jednym piwie i zaczęli się wygłupiać. Potem kolejne i kolejne aż w końcu policjanci doszli do wniosku że trzeba wrócić do domu. Rozbawione towarzystwo pożegnało się i udało każdy w swoją stronę, no prawie każdy. Dominika wracała z Jackiem w sumie to go prowadziła. Chłopak wypił dość dużo. Gdy dotarli do domu, Jackowi zrobiło się niedobrze. Dziewczyna zaprowadziła go do łazienki i poszła przygotować mu herbatę. Gdy wróciła do łazienki nie mogła opanować się ze śmiechu. Jacek leżał na chodniczku, był przykryty ręcznikiem i smacznie spał. Dominika nie wiedząc co ma zrobić, poszła do kuchni po telefon i zrobiła kilka zdjęć. Następnie obudziła Jacka i zaprowadziła do sypialni. Mężczyzna od razu zasnął.


poniedziałek, 25 stycznia 2016

Rozdział III Klucze, Obiad, kino

Rozdział III Klucze, Obiad, kino

Nocna zmiana minęła bardzo szybko. Jednak na porannej odprawie dało się odczuć nie zadowolenie z zaistniałej sytuacji. Policjanci dostali dość spokojny rejon. Do południa nie mieli żadnych wezwań. Postanowili więc pojechać na kawę do firmy. Dyżurny wypisał ich z działań. To był dobry znajomy Pawła więc nie mieli zbyt ciężkiej pracy. Wrócili na firmę i przygotowywali raporty, które meli oddać już w zeszłym tygodniu. Nagle do pokoju przyszedł komendant.
-Piątka, dobrze że jesteście na komendzie.
-Coś się stało?- Zapytał Paweł.
-Tak, chciałem was przeprosić za zaistniałą sytuacje.
-No w sumie to nic się nie stało.- Powiedział Paweł.
-Jak nic się nie stało?- Zapytała Dominika, widać było że nie jest zbyt zadowolona z tej sytuacji ale co mogła zrobić.
-No ja wiem. Ale za to będziecie mieli urlop na święta.- Powiedział Komendant.
-To my mieliśmy jeszcze w święta pracować.- Oburzyła się Dominika.
-No taki mieliście grafik. Ale urlop będzie od 22 do 8 stycznia. Wydaje mi się że to dobra propozycja.
-No i tak już jesteśmy w pracy a taka opcja mi bardzo pasuje.- Powiedział Paweł.
-No jak komendant da nam ten urlop płatny, to czemu nie.
-No dobra. To życzę wam miłej pracy.- Komendant opuścił pokój. Paweł od razu zaczął komentować.
-Ciekawe kto nas zastąpi. Szóstka w szpitalu my na urlopie.
-No ciekawe.- Dominika miała tylko nadzieję że nie będzie to Jacek. Policjanci wypełnili raporty i udali się na patrol. Dzień jak co dzień, kilka wezwań, parę mandatów. Nocną zmianę policjanci zaczęli od wezwania do imprezowej grupy młodzieży. Akcja skończyła się kilkoma mandatami za picie w miejscu publicznym. Reszta nocki była całkiem spokojna. Jedno wezwanie do zakłócania ciszy nocnej co się zakończyło pouczeniem. Policjanci po nocnej zmianie udali się na komendę aby wypełnić raporty i udać się do domu. Paweł właśnie skończył pracę, Dominika wzięła od niego kilka raportów. Paweł ma dwójkę dzieci i ciężarną żonę. Dziewczyna postanowiła że pomoże koledze aby ten szybciej wrócił do domu. Jeszcze przed początkiem służby Jacek przyszedł do Dominiki.
-Hej.
-O cześć Jacek.- Powiedziała Dominika bardzo zmęczonym głosem.
-Co zmęczona jesteś.
-Nie wcale. Wiesz co mam siły na kolejną dniówkę.
-Dobra jak chcesz to zaraz ci załatwię.
-Weź skończ. Nie jest mi do śmiechu.
-A co się stało?
-No wyobraź sobie że muszę do domu wrócić.
-No ja bym się na twoim miejscu cieszył.
-Nie sądzę.
-A to co się dzieje?
-Trójka małych dzieci. Nie ma nawet opcji że zmrużę oczy.
-Jakich dzieci?
-Moja siostra ma jedno i współlokatorka ma dwójkę. Wyobraź sobie że dzieci ciągle ryczą.
-To wiesz co.... Nie to głupi pomysł.... nie było tematu.
-No mów.
-Może ty byś u mnie przenocowała... no w sumie to odpoczęła. Nikt ci tam nie będzie przeszkadzać a ja i tak w tym czasie będę w pracy.
-Nie no co ty.
-No ale czemu. Miała byś ciszę, spokój.
-No tak ale nie chcę ci się na głowę zrzucać.
-Mi no co ty. Przecież to żaden problem.
-Naprawdę?
-No tak, jak będziesz już szła to wpadnij po klucze.
-Dziękuje.- Dominika przytuliła Jacka. Po chwili Jacek poszedł na odprawę. Dziewczyna skończyła pisać raporty, przebrała się i udała się do pokoju dyżurnego. Jacek nie był tam sam. Dziś pomagała mu Emilka, miała być na urlopie ale ona tak samo jak Dominika została ściągnięta ze zwolnienia przez komendanta.
-O cześć Emilka. A co ty tu robisz?
-Komendant mnie ściągnął. Bo ma mało ludzi.
-O widzę nie jestem sama.
-Jak to?
-No mniejsza z tym. Jacuś tu masz te raporty a gdzie masz klucze od domu?
-W prawej kieszeni kurtki, weź sobie.
-Klucze od domu?- Zapytała Emilka.- Wy mieszkacie razem.
-Tym czasowo.- Powiedział Jacek.
-Taka wyjątkowa sytuacja. A co z Krzyśkiem?- Zapytała Dominika, aby wybrnąć z niezręcznej sytuacji w jakiej się znaleźli.
-No na razie jest w szpitalu. Operacja się udała. Może za tydzień go wypiszą.
-O to za tydzień wróci do pracy.- Zaśmiała się Dominika.
-No patrząc na obecną sytuacje, to raczej pewne.- Zaśmiał się Jacek.
-A kto nas zastępuje?- Zapytała Emilka.
-Obecnie Dominika z Pawłem. Mieli dwie dniówki i dwie nocki pod rząd.
-Nie wieże, ale to nie mogliście się z kimś zamienić.
-No wyobraź sobie że nie. Dobra ja już lecę. Zdrowiej i Krzyśka pozdrów jak u niego będziesz.
-Widzimy się wieczorem.- Powiedział Jacek, podchodząc do Dominiki i całując ją w policzek na pożegnanie. Emilka przyglądała się całej tej sytuacji z boku. Dla niej to było jasne Dominika i Jacek muszą być albo jakąś rodziną albo parą. Pasowała jej ta druga opcja. Dominika najpierw udała się do swojego domu po rzeczy a następnie pojechała do domu Jacka. Weszła do środka, najpierw poszła do łazienki wzięła prysznic. Potem poszła do kuchni zrobiła sobie coś do jedzenia i udała się do sypialni Jacka, spać. Wstała około trzeciej. Jacek kończy pracę o czwartej więc Dominika postanowiła przygotować coś na obiad. Weszła do kuchni, rozejrzała się po niej i zaczęła przyrządzać jakieś szybkie danie. Jacek wrócił około 16.30, Dominika nie słyszała jak wrócił. W radiu grały piosenki a Dominika gotowała obiad, śpiewała i tańczyła, humor jej dopisywał. Jacek usiadł przy stole i wpatrywał się w gotującą Dominikę. W pewnym momencie dziewczyna odwróciła się aby coś wziąć. Pech chciał że przestraszyła się Jacka.
-Jezu...- Krzyknęła Dominika.
-Ale miło mnie witasz.
-No przepraszam ale mnie przestraszyłeś.
-Nie chciałem. Co robisz?
-Pomyślałam że będziesz głodny i robię obiad.
-O jak miło. To ja idę umyć ręce i zaraz wracam.
-No dobra tylko szybko bo już nakładam.- Dominika nakryła do stołu, Jacek przyszedł po pięciu minutach. Oboje usiedli do stołu i zjedli obiad.
-No nawet nieźle gotujesz.
-Dziękuje, ale to jest jedna z niewielu potraw jakie umiem zrobić.
-Oj już nie bądź taka skromna. Mam pytanko.
-No to pytaj.
-Masz tu jakieś rzeczy czy mam cię najpierw zawieźć do domu po rzeczy.
-Byłam po rzeczy zanim tu przyjechałam.
-O to super, to mamy jeszcze dwie godziny.
-Dwie godziny do czego?
-No mieliśmy iść do kina.
-O rany zapomniałam.
-A czyli nie masz rzeczy.
-Nie no mam, coś się znajdzie.
-Dobra niech ci będzie. A co powiesz na spacer?
-Spacer ale że teraz?
-No tak, pójdziemy teraz i wrócimy po kinie.
-No dobra to ja idę się ubrać.- Dominika poszła do sypialni aby się ubrać. W tym czasie Jacek pozmywał naczynia po obiedzie. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Jacek poszedł otworzyć. To była jego matka.
-Cześć Jacuś.
-A co ty tu robisz?
-Przyszliśmy z tatą na obiad.
-Ale ja nie mam teraz czasu.
-Jacuś nie przesadzaj, możesz to odwołać.
-Nie nie odwołam tego tylko dlatego że ty tu przyszłaś.
-Jacek, przyjdziesz mi pomóc.- Krzyknęła niczego nie świadoma Dominika.
-Kto to, masz gościa?- Zapytała mama Jacka.
-Zaraz przyjdę.-krzyknął Jacek.- Tak mam gościa. A teraz proszę was idźcie sobie.
-Jak ty się zachowujesz?
-Mamo proszę cie idźcie sobie. Nie chcę być nie miły ale idźcie sobie.
-Już sobie poradziłam.- Powiedziała Dominika schodząc po schodach. Nie wiedziała że ktoś przyszedł. Dominika miała na sobie sukienkę i niebieskie szpilki do tego.
-Co ona tu robi?- Zapytała mama Jacka, Dominika stała jak wryta, po chwili schowała się za Jackiem.
-No Dominika tu.....
-Jacku rozmawialiśmy już na ten temat.
-Mamo będę się spotykał z kim chcę i nie interesuje mnie co ty na ten temat myślisz.
-Jacku jak ty się odzywasz.
-Wyjdź stąd....Powiedziałem wyjdź stąd.....
-Ale Jacku...
-Albo ją przeprosisz w tej chwili za to co powiedziałaś ostatnio albo możesz zapomnieć o tym że masz syna. Do widzenia.
-Dobrze, ale żebyś później nie przyszedł do nas z podkulonym ogonem.
-Jeszcze zobaczymy kto do kogo przyjdzie. Do widzenia.- Jacek zamknął drzwi i poszedł zdenerwowany do kuchni. Dominika poszła za nim.
-Jacek przepraszam.
-Za co ty mnie przepraszasz?
-Prze zemnie pokłóciłeś się z rodzicami.
-Przestań to nie twoja wina.
-Jak nie moja, gdybym nie zeszła na dół.- Dominika zaczęła płakać.
-Domi to naprawdę nie twoja wina.- Jacek przytulił płaczącą dziewczynę.
-Owszem moja.- Dominika wciąż płakała.
-Nie płacz, uśmiechnij się. Ej Dominika. Popatrz na mnie. Nie płacz, naprawdę nie płacz. Nic się nie stało i to nie jest twoja wina.- Dominika po tych słowach uśmiechnęła się. Już nie płakała ale wciąż była wtulona w Jacka. Policjanci poszli do kina w sumie to najpierw na spacer. Bardzo długo rozmawiali o dzieciństwie i w ogóle o wszystkim.
-Czemu zostałaś policjantem?
-Nie chcę o tym rozmawiać.
-Przepraszam nie chciałem cię urazić.
-Nic się nie stało.- Dominika udawała że nic się nie stało. Tak naprawdę zrobiło jej się bardzo przykro, wszystkie wspomnienia wróciły. W oczach dziewczyny pojawiły się łzy, cichutko łkała, mając nadzieję że Jacek tego nie zauważy.
-Co się stało, ja nie chciałem cię urazić.
-Przepraszam. Nie mam ochoty na kino.- Powiedziała Dominika.
-I dlatego płaczesz? Nie musimy iść jeśli nie chcesz.
-Przepraszam.- Dominika znów zaczęła płakać.
-Co się dzieje?
-To wszystko, ja mam już dosyć.- Dominika wciąż płakała. Jacek postanowił ją przytulić.
-Dobrze już nie płacz. Wszystko się ułoży.
-Nic się nie ułoży, On nie żyje.- Dominika zaczęła panicznie płakać.
-Kto? O czym ty mówisz.
-Tomek. On nie żyje.
-Już spokojnie, nie płacz.- Policjanci właśnie wrócili do domu Jacka. Weszli do środka, zdjęli kurtki i udali się do kuchni. Jacek otworzył butelkę z winem i nalał do kieliszków. Oboje usiedli przy stole. Dominika jednak wciąż płakała.
-Tomek, był moim narzeczonym...-Zaczęła mówić Dominika.- W maju mieliśmy wziąć ślub, jakiś idiota wsiadł po alkoholu do samochodu i....-Dominika zaczęła znów płakać.- I Tomek zginął na miejscu. Właśnie dlatego zostałam policjantem.
-Przepraszam, ja nie wiedziałem. Przykro mi.- Dziewczyna nic nie powiedziała, jedyne co zrobiła to wypiła wino z kieliszka i sobie dolała. Jacek nie wiedząc jak ją pocieszyć zaczął opowiadać dlaczego on został policjantem.- Widzisz ja mam starszego brata. Ideał dla rodziców. Zawsze dobrze się uczył, był grzeczny miał stypendium, wyjechał na wymianę za granicę. Zawsze słyszałem że mam brać z niego przykład. Kiedyś usłyszałem że nigdy nie byli ze mnie tak dumni jak z Kacpra. Zawsze byłem przy nim bez silny. Chciałem udowodnić sobie a przede wszystkim rodzicom że też jestem czegoś wart. Poszedłem do Policji. To im się w ogóle nie spodobało. Niebezpieczna praca, bieganie z pistoletem i tak dalej. Od tamtej pory nie utrzymywałem z nimi kontaktu. Do czasu....
-Co się stało?
-Dowiedziałem się że mój brat jest bardzo chory i że potrzebują pomocy, nie stać ich na leczenie. Pomogłem przecież to mój brat. Teraz przenieśli mnie tutaj i okazuje się że takowej choroby mojego brata nie było.
-Przykro mi.
-Nic się nie stało. Masz ochotę na kolację?
-A z miłą chęcią. A co zrobisz?
-Yyyy moje popisowe danie, Kanapki z serem.
-Niech będzie. Jacek a mogę dziś spać u ciebie.
-No jasne, nie ma problemu.
-Wiesz jakoś nie chcę wracać do domu.
-Nie no jasne nie musisz się tłumaczyć. A jaką masz jutro zmianę?
-Dniówkę.
-To może razem pojedziemy. Co ty na to?
-Czemu nie. Dziękuje.
-A za co?
-Za to co dla mnie robisz.
-Niema sprawy, Proszę jedz. Smacznego.
-Dzięki, wzajemnie.- Policjanci zjedli kolacje i udali się spać. Jacek miał w domu kilka pokoi więc Dominika spała w jego sypialni a on pościelił sobie łóżko w pokoju obok.


piątek, 8 stycznia 2016

Rozdział II Będzie warto? niespodziewany gość

Rozdział II Będzie warto? niespodziewany gość

Jacek z Dominiką właśnie dojechali na miejsce. Dziewczyna od razu za uwarzyła że coś jej tu nie pasuje, postanowiła podzielić się tym z Jackiem.
-Jacek. Jest mały problem.
-Co się stało?
-No bo ja tu nie mieszkam.
-Jak to. To gdzie ty mieszkasz?
-Z drugiej strony miasta. Nawet nie znam tego osiedla.
-To nic nie szkodzi zawsze możesz poznać.
-Co ty wygadujesz.
-Ja tu mieszkam.
-No a po co tu mnie przywiozłeś, miałeś mnie odwieźć do domu.
-No wiem ale.... postanowiłem zaprosić cie na kawę przeprosi nową.
-To nie mogłeś wcześniej o tym powiedzieć.
-No to miała być taka miła niespodzianka. Chodź do środka.- Jacek otworzył drzwi wejściowe i zaprosił Dominikę do środka. Za drzwiami był długi korytarz, z prawej strony były schody na piętro, po lewej stronie stała szafka na buty i wieszak do kurtek. Obok były drzwi do pokoju a na wprost ogromne wejście do salonu. Korytarz skręcał w prawo i prowadził do kuchni i łazienki. Na ścianach było mnóstwo zdjęć Jacka. Dominika zdjęła kurtkę a Jacek powiesił ją na wieszaku. Dziewczyna weszła do salonu a Jacek w tym czasie poszedł do kuchni zrobić kawę. Z prawej strony salonu był ogromny stół, na wprost duże przeszklone drzwi do ogrodu a z lewej strony stała kanapa i dwa fotele. Za kanapom ukryty był czarny fortepian. Niedaleko stały szafki z książkami i zdjęciami. Dominika ze skupieniem oglądała zdjęcia i ze szczegółem wyszukiwała na nich Jacka. Po paru minutach Jacek był już z powrotem razem z kawą. Jacek postawił kawę na stół i usiadł przy nim. Po chwili Dominika do niego dołączyła.
-Od dawna jesteś w policji?- Zaczął rozmowę Jacek.
-Jakieś cztery lata już będą. A ty?
-No troszkę dłużej.
-Czyli...
-No już dobre pięć będzie jak nie sześć.
-No to ładnie, a czemu teraz u nas pracujesz?
-No tak wyszło że przenieśli mnie.
-A skont, jeśli mogę wiedzieć.
-Z Gdańska, studiowałem tam i tak jakoś zostałem a teraz wróciłem do rodzinnego miasta.
-A czyli nie jesteś taki nowy jak mi się wydawało.
-No nie. Moi rodzice z tond pochodzą. A ty czemu akurat tutaj?
-Rodzinne miasto. Studiowałam w Gdańsku a po studiach wróciłam.
-Rozumiem że studia policyjne tak jak ja.
-No nie do końca. Też studiowałam na bezpieczeństwie wewnętrznym ale przy okazji ekonomie i zarządzanie na politechnice.
-Uuuu to uczona jesteś.
-No można tak powiedzieć. A ty coś oprócz bezpieczeństwa studiowałeś?
-Tak. Studiowałem.
-A co?
-Fotografie i architekturę.- Jacek uśmiechnął się do Dominika. Ona zarumieniła się i spuściła głowę aby on nie widział jak się rumieni. Jej długie jasno brązowe włosy układały się na ramionach częściowo ukrywając jej cudownie niebieskie oczy.
-No to ładnie. Ja po ekonomi ty po architekturze i pracujemy w policji.
-No pięknie. A co robisz po pracy? Jeśli oczywiście mogę wiedzieć.
-Nie o spoko na to pytanie mogę ci odpowiedzieć.
-No to dawaj.
-Jestem w OSP, opiekuje się dziećmi i czasem porobię coś w ogrodzie.
-Jesteś strażakiem?
-Tak, tylko mi nie mów że ty też jesteś.
-Nie nie, ale muszę ci powiedzieć że mi zaimponowałaś. Tego się nie spodziewałem.
-No widzisz, mało osób o tym wie. Na komendzie tylko Paweł.
-A kto to Paweł.
-To mój partner. Zawsze jesteśmy na patrolu razem. A ty co w wolnym czasie robisz?
-Pilnuje dzieci mojego brata i czytam książki, czasem gram na weselach albo innych imprezach, ale to naprawdę rzadko.- Rozmowę przerwał im dzwonek do drzwi. Oboje byli zaskoczeni a w szczególności Jacek, nikogo się nie spodziewał o tej porze powinien być w pracy, więc kto to mógł być. Jacek podniósł się i poszedł otworzyć.
-Mama. A co ty tutaj robisz?
-No dokładnie o to samo mogę zapytać ciebie.
-No ja tu mieszkam.
-Nie pytam o to. Czemu ty w pracy nie jesteś.- kobieta weszła do domu i zaczęła się po nim rozglądać jak by kogoś szukała.
-No bo ja.....- Zaczął tłumaczyć się Jacek. W pewnym momencie kobieta weszła do salonu gdzie na kanapie siedziała Dominika. Kobieta złapała syna za rękę i oboje poszli do kuchni.
-Kto to jest? I co ona tu robi?
-To jest Dominika, pracujemy razem.
-Do prawdy, myślisz że ja ci w to uwierzę. Dziś powinieneś mieć pierwszy dzień w pracy. Nie mów mi że razem pracujecie bo do owej pracy nie dotarłeś.- Powiedziała kobieta podniosłym głosem.
-Nie jestem w pracy bo rano wpadłem na Dominikę i on trafiła do szpitala.
-Do prawdy, wymyśl coś bardziej oryginalnego.
-Ale to prawda.- Dominika w tym czasie podniosła się i weszła do korytarza. Chciała powiedzieć Jackowi że będzie się zbierać. Ale nie doszła nawet do słowa.
-To ja się zaharowuję a ty dziwki do domu sprowadzasz.- Pech chciał że Dominika to usłyszała. W jej oczach pojawiła się bezbarwna ciecz. Dominika złapała kurtkę i wyszła z domu Jacka. On wszystko to widział.
-Dominika poczekaj.- Dziewczyna jednak nie reagowała.- Widzisz co narobiłaś.
-Ja narobiłam, dobrze że to usłyszała.
-Co ty wygadujesz. Wyjdź z tond. Powiedziałem wyjdź z tond.- Jacek nie zastanawiając się długo wybiegł z domu w poszukiwaniu Dominika. Przecież nie mogła daleko uciec nie znała okolicy. Jacek wybiegł na ulicę i już po chwili ją dostrzegł. Długo włosom dziewczynę która siedziała na ławce, przy przystanku autobusowym. Bez wahania pobiegł do niej. Po chwili siedział już obok niej na ławce. Dziewczyna płakała, nie zwracała uwagi na Jacka który siedział obok. Jacek milczał a Dominika płakała, siedzieli tak w milczeniu przez około pięć minut. Jacek w końcu przytulił płaczącą Dominikę do siebie, nic nie mówiąc. W ten sposób siedzieli na ławce przez kolejne dziesięć minut. Dominika przestała już płakać, podniosła się i ruszyła w kierunku parku, który był bardzo niedaleko domu Jacka.
Chłopak bez wahania poszedł za dziewczyną. Znów w milczeniu, tym razem szli przez park. Dominika w pewnym momencie zaczęła mówić.
-Nie jest łatwo żyć, gdy każdy ocenia książkę po okładce. Nie łatwo pogodzić się ze śmiercią bliskich a jeszcze trudniej jest podnieść się po ciężkim upadku. Człowiek jest w stanie przeżyć wiele rzeczy, wiele zdarzeń, pokonuje mnóstwo pagórków nie kiedy nawet Mont Everest. Jednak zdarza się taki moment w życiu że człowiek przestaje w siebie wierzyć, nie jest w stanie poradzić sobie z tym co dzieje się dookoła niego.
-Dominika co ty wygadujesz.- Jacek złapał Dominikę za jej zimne dłonie i oboje się zatrzymali.
-Człowiek buduje swoje życie na piasku, delikatny podmuch wiatru jest w stanie to wszystko zburzyć. Ludzie są zawistni i są w stanie zburzyć to co budowałeś przez wiele lat. Nikt nie mówił że będzie łatwo za to każdy powtarzał że będzie warto.
-Ej Dominika przestań tak mówić jesteś zmęczona powinnaś odpocząć.
-Nie jestem zmęczona. No dobra może troszkę.
-Przepraszam.
-Za co?
-Za moją mamę, ona nie chciała.
-Ale to zrobiła.- Dominika zaczęła znów płakać. Jacek ją przytulił.
-Wiesz mama należy do osób które, ranią ludzi ale ona to naprawdę robi nie umyślnie. Przepraszam za nią.
-Jacek nie przepraszaj za kogoś bo to nic nie da.
-Dominika ja wiem że te słowa bardzo cię dotknęły ja się nie dziwię ale wródź ze mną do domu.
-No dobrze.- Dominika przytuliła się do Jacka, po chwili uspokoiła się i oboje wrócili do domu Jacka. Weszli do środka.
-Jacek możesz mnie odwieźć do domu.
-No jasne, ale za chwilkę, muszę coś najpierw zrobić, usiądź sobie ja zaraz wrócę.- Jacek wyszedł z domu, Dominika została sama. Siadła w salonie, czekała i czekała. Zdawało jej się że czeka już wieczność. Była zmęczona więc po chwili zasnęła. Obudziła się w niewielkim pokoju, była przykryta kocem. To była sypialnia, jednak nie przypominała standardowej sypialni, nie było w niej szafek, było tylko łóżko które stało na środku i dwie małe szafki nocne, na których były lampki. Na ścianie z prawej strony było okno a po lewej na całej ścianie było ogromne lustro. Dominika wstała i wyszła z pokoju. Znalazła się w korytarzu. Teraz była pewna że jest w domu u Jacka. Poszła do salonu, nikogo tam nie było więc udała się do kuchni. Jacek właśnie przygotowywał coś do jedzenia.
-O już nie śpisz.
-No właśnie wstałam. Ty mnie zaniosłeś do pokoju.
-No tak nikogo innego tu nie ma, kto by mógł cię tam zanieść. Siadaj.
-A co robisz?
-Pomyślałem że jak wstaniesz to będziesz głodna i robię spaghetti.- Jacek stał przy garach i cały czas doprawiał i coś dorzucał. W końcu skończył, nałożył na talerze i oboje usiedli do obiadu.
-Wiesz co czegoś mi tu brakuje, spróbuj i powiedz czego.- Dominika popatrzyła na talerz potem na Jacka i znów na talerz. Zaczęła się śmiać.
-Jacek a makaron.- Powiedziała Dominika nie mogąc opanować śmiechu.
-Wiedziałem że o czymś zapomniałem.- Jacek podniósł się podszedł do kuchenki i zaczął przyrządzać jak on to nazwał „Moje danie popisowe” makaron. Po nawet udanym obiedzie Jacek odwiózł Dominikę do domu a sam pojechał wyjaśnić całą sprawę z mamą. Dominika weszła do domu. Krzyki hałas jak to w domu gdzie jest troje dzieci. Tak Dominika nie mieszkała sama. Miała współlokatorów, siostrę z dzieckiem i koleżankę z dwójką dzieci no oczywiście ich połówki też mieszkały z nimi. Dominika zajmowała niewielki pokoik na piętrze wraz z małą łazienką. Gdy weszła do sypialni od razu położyła się na łóżku i zasnęła. Rano obudził ją telefon. Dzwonił komendant, ale po co przecież Dominika jest na zwolnieniu.
-Słucham.- Dominika odebrała.
-Czemu cię w pracy nie ma?
-No przecież mam zwolnienie. Sam Pan komendant powiedział że mam odpocząć że to dla mojego dobra.
-Nic nie mówiłem, za pół godziny chcę cie widzieć na komendzie.
-Ale panie Komendancie.
-Posterunkowa, bez dyskusji.
-Tak jest, za półgodziny będę.
-No i to rozumiem.- Dominika wstała, przygotowała sobie śniadanie i pojechała do pracy. Nie była za bardzo zadowolona zachowaniem komendanta no ale co mogła poradzić, widocznie nie dawali sobie rady bez niej na komendzie. Minęło półgodziny Dominika była już w mundurze, czekała na odprawę. Nagle do pokoju przyszedł Jacek. Serce Dominiki zaczęło walić jak oszalałe.
-Cześć. A ty nie w domu?
-No wyobraź sobie że Boss kazał mi dziś przyjść do pracy.
-O to nawet miło. Bo wiesz co.... A co robisz dziś wieczorem?
-No w sumie to nie mam planów. A co?
-A może skoczymy do kina. Grają dziś jakąś komedie o świętach.
-No czemu by nie. To może pod kinem o 19.
-No dobra. Potem cię odwiozę.
-No to widzimy się po służbie.
-No dobra.- Jacek wyszedł z pokoju. Na jego miejsce przyszedł teraz Paweł, stały partner Dominika na patrolu. Od razu zauważył dobry humor dziewczyny.
-Ej młoda a ty co taka zadowolona?
-A tak jakoś.
-Co udana randka była.- Zaczął się dopytywać.
-Znaczy czy randka to raczej nie, i nawet jak by to była randka to raczej nie była by udana.- Dziewczyna pokazała w tym momencie opatrzoną rękę.
-Jezu co ci się stało?
-No wyobraź sobie idę do pracy a nasz nowy dyżurny, zahaczył o mnie na pasach i wylądowałam w szpitalu.
-No to pięknie. Ty to masz naprawdę szczęście.
-No po prostu niesamowite. Dobra choć na odprawę bo Boss nas zestrzeli jak się spóźnimy.
-No masz racje, a czemu nie wzięłaś zwolnienia?
-Wzięłam ale Boss mi kazał dziś przyjechać.
-Uuuu no to pięknie.
-No powiem ci że też mnie to cieszy, dobra chodź na tą odprawę.- Policjanci udali się na odprawę. Komendant przydzielił rewiry. Dominika co jakiś czas spoglądała na Jacka. Jacek natomiast cały czas był wpatrzony w niebiesko okom dziewczynę, która siedziała prawie że naprzeciwko niego.
-A i jeszcze jedna sprawa. Za parę tygodni jest wigilia i chciał bym aby z tej okazji na komendzie zrobić sobie taki nawet miły wieczorek. A i był bym zapomniał, ktoś jutro musi podjechać do Gimnazjum na Braterstwa Narodów.
-A po co akurat tam?- Zapytała sierżant Kownacka.
-Ktoś musi pogadać z nimi o cyberprzemocy. Ktoś chętny?....Las rąk widzę.... Proponuje sierżant Kownacką.
-A dlaczego ja, przecież mam jutro wolne.
-Ja mogę pojechać za Monikę.- Odezwała się Dominika.
-Nie co do was posterunkowa mam inne zadanie na jutro.
-Jak to?- Zapytał posterunkowa.
-Jak wiecie patrol 06 jest w szpitalu, ktoś musi ich zastąpić. No i Piątka wy ich zastąpicie.
-Ale przecież oni mają dziś nocki i jutro też.- Powiedział Paweł.
-No tak mają i wy ich zastąpicie.
-Ale my mamy na rano przecież.
-Aspirancie, nic wam się nie stanie jak ich zastąpicie.
-Ale panie komendancie to są dwie nocki i dwa ranki jak komendant sobie to wyobraża.
-Aspirancie czasem trzeba sobie poradzić. A teraz zapraszam na służbę.- Policjanci opuścili pokój odpraw i udali się na patrol. Dominika poszła najpierw zanieść wypełnione protokoły do dyżurnego. Paweł czekał na nią w radiowozie.
-Jacek, przyniosłam ci protokoły.
-O dzięki wielkie.
-A pro po jak już tu jetem. To jeśli chodzi o dziś wieczór.
-Tak słyszałem nici z kina.
-No przepraszam.
-Nie no co ty nic się ie stało ale jak byś czegoś potrzebowała to wiesz gdzie jestem.
-No dobra i jeszcze raz przepraszam.
-Nic się nie stało, a teraz leć na patrol. Miłej służby.
-Dzięki, to widzimy się na przerwie.
-No dobra. Leć już.- Jacek przytulił Dominikę na pożegnanie a ona pobiegła do radiowozu. Patrol mijał im spokojnie, żadnych wezwań, wlepili tylko kilka mandatów. Około godziny drugiej postanowili zgłosić przerwę.
-00 do 05.- powiedziała Dominika.
-Co jest?
-Wpisz nas na przerwę.
-Dobra.
-A jak coś to wracamy na firmę.
-No dobra jak już będziecie to przyjdźcie do mnie mam coś dla was.
-Ok. Widzimy się za jakieś 10 minut.- Policjanci wrócili na bazę. Paweł poszedł do stołówki coś zjeść a Dominika w tym czasie poszła do Jacka. Dziewczyna weszła do pokoju dyżurnego, sprawdziła czy nikt nie idzie i zaczęła rozmowę.
-O najpiękniejszy patrol do mnie wpadł.- Powiedział Jacek widząc że przyszła sama Dominika.
-No chciałeś żebyśmy cię odwiedzili.
-No a gdzie Paweł?
-Poszedł coś zjeść, był głodny więc jestem sama.
-No to nawet dobrze się składa.
-A co się stało?
-No a może za dwa dni pójdziemy, sprawdziłem repertuar kina i za dwa dni też to grają. Więc jak. Dasz się zaprosić.
-Z miłą chęcią. Tylko po to chciałeś żebyśmy wpadli.
-Nie nie. Chodzi o waszą zmianę. Jutro mam wolne ale dziś też jestem na nocnej zmianie i załatwiłem wam że będziecie w firmie.
-Naprawdę.- Dominika rzuciła się Jackowi na szyje i mocno go przytuliła. Jacek odwzajemnił uścisk koleżanki z pracy. Do pokoju w tym momencie przyszedł Paweł.
-Yyyy, a tu co...
-No bo Jacek nam załatwił że dziś na nocnej zmianie zostaniemy w firmie.
-O dzięki. Paweł jestem.- Panowie podali sobie dłonie.
-Jacek. Miło mi cię poznać. Dobra to może chodźmy na stołówkę coś zjeść.
-Myślę że to dobry pomysł.- Powiedziała Dominika odklejając się od dyżurnego i udali się na zasłużoną przerwę. Reszta służby minęła im całkiem spokojnie.


wtorek, 5 stycznia 2016

Rozdział I Prolog

Rozdział I Prolog

Dominika jak co dnia szła do pracy. Mamy zimę więc o siódmej rano jest jeszcze ciemno. Dominika dziś ma na pierwszą zmianę. Miasto jest już przystrojone na święta. Dookoła choinki, lampki, bombki. No po prostu raj, ale nie dla Dominiki, ona nie znosiła świąt, odkąd jej narzeczony zginął w wypadku samochodowym kilka dni przed wigilią. Dominika dowiedziała się tego kilka dni po świętach, jego rodzice nikogo nie powiadomili. Nawet jej mimo iż była z nim zaręczona i na wiosnę planowali ślub. Co prawda minęło już parę lat od tych niezbyt przyjemnych zdarzeń, ale Dominika dalej się z tym nie pogodziła. Co roku na święta jeździ do rodziców. Poznali się jeszcze w technikum, zaręczyli się na studiach. Planowali razem spędzić całe życie. Dominika próbowała w jakiś sposób ułożyć sobie życie na nowo ale nie potrafiła. Bardzo długo zajęło jej wyjście z depresji. Dopiero jak zaczęła pracę w policji w pewien sposób zaczęła sobie powoli układać życie od nowa. Była nawet w paru związkach, nie udanych z reguły. Dominika zbliżała się właśnie do przejścia dla pieszych. Zaraz za przejściem znajduje się komisariat w którym pracuje. Dominika słuchała właśnie piosenek w radiu i nie zauważyła że z naprzeciwka nadchodzi jakiś mężczyzna. Oboje zderzyli się tuż przy samym przejściu. Widocznie zmierzali w tym samym kierunku. Dominika upadła na chodnik który był cały oblodzony.
-Aaa.- Krzyknęła upadając. Podczas upadku Dominika spadła na rękę.
-Nic Ci nie jest. Przepraszam nie chciałem.- Zaczął tłumaczyć się mężczyzna.
-Jeny chyba złamałam rękę.- Krzyknęła Dominika, spoglądając na rękę, która momentalnie nabrzmiała i zrobiła się sina.
-Przepraszam nie chciałem. Ja naprawdę Pani nie widziałem.- Dalej tłumaczył się mężczyzna.
-Przestań przepraszać, tylko zawieź mnie do szpitala.
-Dobra dobra tam mam samochód.- Powiedział mężczyzna wskazując palcem na samochód stojący po drugiej stronie ulicy. Dominika podniosła się i przy pomocy, obcego mężczyzny wsiadła do jego samochodu. Po jakiś dwudziestu minutach przebijania się przez korki byli już na miejscu. Mężczyzna zaprowadził Dominikę na SOR i poszedł po lekarza. Nie musieli zbyt długo na niego czekać. Lekarz przyjął Dominikę na odział i obejrzał rękę.
-No cóż ręka nie jest złamana, jedynie zbita. Dla pewności zrobimy jeszcze prześwietlenie. Czy coś jeszcze Panią boli?
-Nie tylko ręka. Ale strasznie boli.
-Spokojnie, zaraz pielęgniarka poda Pani jakieś leki przeciw bólowe.
-Ale, to wyjdzie dziś ze szpitala?
-A kim Pan jest?
-Ja...Ja... jestem...- Zaczął jąkać się mężczyzna.
-To jest mój.... mój....
-Jestem jej narzeczonym.- Powiedział mężczyzna puszczając oczko do Dominiki. Dziewczyna uśmiechnęła się i skinęła głową w celu potwierdzenia tego co powiedział przed chwilką obcy mężczyzna, który spowodował to że właśnie jest w szpitalu zamiast w pracy.
-Cholera jasna.... Zapomniałam całkowicie.- Powiedziała Dominika, szukając czegoś panicznie w torebce.
-Co się stało?- Zapytał lekarz który, był jeszcze na sali.
-Zapomniałam napisać do szefa że nie będzie mnie w pracy. Jenyś zabije mnie.- Dominika wyjęła wszystko z torebki, na łóżko i zaczęła panicznie szukać telefonu wśród rzeczy leżących na łóżku.- Jest.- Krzyknęła Dominika z taką radością jak by właśnie dziecko dostało cukierka. Panowie wpatrywali się w dziewczynę z nie dowierzaniem. Gdy tylko Dominika znalazła telefon lekarz poprosił mężczyznę aby ten wyszedł z nim na korytarz. Panowie wyszli z sali.
-Przepiszę Pani Dominice leki przeciw bólowe.- powiedział lekarz. „Dominika a więc tak ma na imię dziewczyna na którą wpadłem” Pomyślał mężczyzna.
-A to wyjdzie dziś ze szpitala czy nie?- Po raz drugi zapytał lekarza.
-Tak, oczywiście, tak jak mówiłem zrobimy jeszcze prześwietlenie i jak nic nie wykaże to nawet za dwie godzinki będą państwo już w domu.
-No dobrze. Dziękuje.- Powiedział mężczyzna i usiadł na korytarzu.
Tym czasem na salę do Dominika przyszedł komendant. Dominika siedziała jak wryta i wpatrywała się w komendanta.
-Dzień dobry Panie komendancie.- Powiedziała dziewczyna po pewnym czasie.
-No nie wiem czy taki dobry.- Odpowiedział niezbyt zadowolonym głosem komendant.
-Co się stało?
-Jednego dnia czterech policjantów trafia do szpitala. Dzięki bogu że do tego samego.
-Jak to czterech?- Zapytała Dominika z nie dowierzaniem.
-No ty, nasz nowy dyżurny, pierwszy dzień w pracy a on już zdążył spowodować wypadek no i jeszcze....- W tym momencie komendant zaciął się.
-Co jeszcze? Co się stało?- Zapytała przerażona Dominika.
-Patrol 06 miał wypadek.
-Jak to, co się stało?- Zapytała Dominika z przerażeniem. Przestraszyła się ponieważ byli to jej znajomi z pracy. Bardzo często współpracowali ze sobą.
-No była strzelanina na Polnej i Krzysiek dostał i upadł na Emilkę która podczas upadku złamała nogę.
-A co z Krzyśkiem?- Widać było że Dominika naprawdę się tym przejęła.
-Nie wiem cały czas go operują. Dlatego postanowiłem do ciebie zajrzeć.
-Jak coś komendant będzie wiedział, to proszę dać mi znać.
-Nie ma sprawy, a jak ty się czujesz?
-No bywało lepiej.
-Ale to złamana?
-Nie na szczęście tylko zbita.
-A jak ty to zrobiłaś?
-No szłam i jakiś facet na mnie wpadł i upadłam. Cała historia.
-No to pięknie. A kiedy do pracy wrócisz?
-W sumie to nie wiem, ale zna mnie komendant zbyt długo na zwolnieniu nie usiedzę więc zapewne już jutro.
-No nie wieże ty znowu swoje.
-Ale panie komendancie.
-Dominika zrozum jeśli dostajesz zwolnienie lekarskie to znaczy że musisz odpoczywać a nie że ty ciągle pracujesz.
-Dobra koniec tematu. Widzę że ta rozmowa zmierza do tego co zawsze.
-Dominika...-Komendant nie skończył bo w tym momencie do sali przyszedł lekarz i mężczyzna który wpadł na Dominikę. Komendant i mężczyzna stali jak wryci i patrzyli na siebie z nie dowierzaniem już mieli coś powiedzieć gdy lekarz zaczął mówić.
-Więc, receptę dałem Pani narzeczonemu. A teraz zabiorę panią na prześwietlenie. Zapraszam za mną.- Lekarz wyszedł z sali, chwilkę po nim salę opuściła Dominika.
-Narzeczony.- Powiedział komendant patrząc na mężczyznę.
-Pan komendant. A co pan tu robi?- Zapytał mężczyzna.
-No nie często się zdarza że czterech policjantów trafia do szpitala jednego dnia.
-Jak czterech?
-No kolejny. Ty, Dominika bo jakiś koleś na nią wpadł i patrol 06.
-Dominika?- Powiedział z nie dowierzaniem mężczyzna.
-No tak Dominika, twoja narzeczona z tego co się dowiaduje.- Mężczyzna jednak nic nie odpowiedział dalej stał jak wryty i kalkulował sobie wiadomości.
-Dominika jest policjantką?
-No tak.- w tym momencie Dominika wróciła do sali.
-O czym rozmawiacie?
-Jesteś policjantką?- Zapytał mężczyzna.
-Tak a o co chodzi?
-Jacek, jestem nowym dyżurnym.- Powiedział mężczyzna spoglądając troszkę na komendanta i troszkę na Dominikę.
-Dominika. Miło mi poznać.- Policjanci patrzyli na siebie z niedowierzaniem.
-Dobra jak już wiemy jak się nazywacie to może ktoś mi wyjaśni o co tu chodzi z tym że jesteście narzeczeństwem.- Powiedział wkurzonym głosem komendant.
-No bo ja tak powiedziałem, do lekarza, żebym mógł do niej wejść na salę i żeby mi mówili o jej stanie zdrowia.
-Tak dokładnie tak było.- Dodała Dominika.
-Dobra ja idę a wy w tym czasie wymyślcie lepszą wymówkę.
-Ale kiedy to prawda.- Powiedziała Dominika. Komendant jednak nie słuchał, wyszedł z sali a Dominika z Jackiem zostali na sali sami. Siedzieli przez chwilkę w milczeniu.
-Czyli komendant wziął nas za parę.
-No na to wygląda.
-No to nieźle. A czemu nie powiedziałaś że jesteś policjantką.
-No pewnie, wpada na mnie obcy człowiek a ja mam krzyczeć że jestem policjantką, weź się zastanów.- w tym momencie na sale przyszedł lekarz.
-Więc tak jak mówiłem Pani Dominiko to tylko zbicie, więc przepiszę leki i może Pani wrócić do domu.
-O to super. A do pracy kiedy wrócę?
-No tak za tydzień.
-A nie da rady szybciej.
-No nie za bardzo.
-Ale...- Jacek nie dał jej skończyć.
-To dla twojego dobra.
-Dla twojego dobra słyszę to od kont pamiętam.
-Przestań się kłócić z lekarzem.
-Dobra dobra.- Odburknęła zdenerwowanym głosem Dominika.
-Proszę oto Pani wypis i recepta.- Powiedział lekarz po czym wyszedł z sali.
-Zamówisz mi taksówkę.- Powiedziała Dominika do Jacka który cały czas nie mógł uwierzyć w to że dziewczyna jest policjantką tak jak on.
-Wiesz co ja cię odwiozę.
-Nie ma takiej potrzeby. Pojadę taksówką tylko po nią zadzwoń, jeśli możesz.
-Nie przesadzaj, odwiozę cie. W końcu to prze ze mnie tu wylądowałaś.
-A to fakt.- powiedziała Dominika wychodząc razem z Jackiem ze szpitala.
-Ty naprawdę jesteś policjantką?
-No tak. Czemu ty się cały czas o to pytasz?
-No po prostu nie wieżę że wpadłem w pierwszym dniu pracy na przyszłą koleżankę z pracy i że wylądowałem z nią na pogotowiu. Naprawdę jesteś policjantką.
-No naprawdę, mam ci legitymacje pokazać.
-Nie nie, po prostu... To dziwne... nie uważasz.
-No w sumie. Takie jak by przeznaczenie.

-No bez kitu. Jak przeznaczenie.- Policjanci wsiedli do samochodu i pojechali.