Rozdział VI
wyprowadzam się, peszek, wino, pojednanie?
Mamy poniedziałek, jest godzina 7 rano. Dominika
właśnie robi sobie śniadanie. Dzień nie zaczął się zbyt miło.
Najpierw spadła z łóżka, nabijając sobie dość dużego siniaka
na czole, potem spalił się czajnik, następnie potłukła kubek.
Dominika zdenerwowała się.
-A co ty tak tymi naczyniami rzucasz?- Zapytał się
tata.
-Nie wiem mam dziś jakiś zły dzień.
-Boziu co ci się w czoło stało?
-Mówiłam mam zły dzień, spadłam z łóżka.
-Mocna kawa ci pomoże. Napijesz się?
-To nic nie da, pięć minut temu spaliłam czajnik.
-Fakt masz dziś pechowy dzień.
-No dzięki za pocieszenie. Dobra ja idę się ubierać
i lecę do pracy.
-No leć, leć, tylko na schodach uważaj.- Przestroga
taty nic nie dała Dominika mimo to że tata ją ostrzegał i tak
spadła ze schodów.
-Nic mi nie jest.- Krzyknęła Dominika i poszła z
powrotem do pokoju się ubrać. Dominika wyjechała z domu około 8,
w pracy była chwilkę przed dziewiąta więc miał czas zrobić
sobie kawę i przebrać się w mundur. Dominika siedziała przy
biurku gdy do pokoju wpadł jak poparzony Paweł.
-Cześć. Dzięki bogu nie spóźniłem się.
-Cześć, no nie spóźniłeś się. Cudem bo za pięć
minut odprawa.
-No dobra to leć jak coś ja jestem w łazience.
-No dobra nie ma sprawy.- Dominika poszła na odprawę,
Paweł się chwilkę spóźnił ale komendant przymknął na to oko.
Znów tematem przewodnim był bal świąteczny na który Dominika nie
miała ochot iść. Jacek jednak wciąż nalegał. Dominika
postanowiła jednak nie ulegać. Po odprawie Dominika udała się do
pokoju dziś nie jechała z Pawłem na patrol, przydzielono im nowego
policjanta i komendant stwierdził że Paweł pojedzie na patrol z
nowym policjantem a Dominika zostanie w firmie i dokończy zaległe
raporty. Po kilku minutach pracy Dominika poszła oddać wypełnione
raporty dyżurnemu.
-O cześć. I co zdecydowałaś się?
-Tak.
-I....
-I nie idę na żaden bal.
-Dobra ale za karę...hym niech pomyślę....Spędzam z
tobą całe święta...łącznie z wigilią i sylwestrem.
-Hym niech pomyślę.... Mi pasuje i tak nie mam żadnych
planów....ale ja ustalam co robimy...
-No dobra...ale ja ustalam gdzie to robimy....
-Dobra ale ja ustalam kiedy to robimy...
-Dobra wygrałaś. A co ty taka nie w sosie byłaś na
odprawie i czemu masz siniaka na czole?
-Nie w sosie bo mam nie przespane noce, a siniak sobie
nabiłam wstając rano z łóżka.
-Jak?
-No normalnie, spadłam z łóżka i uderzyłam głową
o biurko.
-Biedaku...No a czemu nie przespane noce?
-Od dwóch dni mieszkam u rodziców i pies wkrada mi się
do łóżka a mam na niego uczulenie, niestety mam za dobre serducho
i nie umiem go wygonić z łóżka.
-A czemu mieszkasz u rodziców?
-Bo nie miałam gdzie.
-No to mogłaś do mnie zadzwonić.
-Nie chciałam ci się znów narzucać.
-Domii. Nie narzucasz mi się. Zaraz po pracy pojedziemy
po twoje rzeczy i zamieszkasz u mnie, bez gadania.
-Ale Jacek.... Ja naprawdę...
-Dominika nie ma gadania...A teraz zmykaj do pracy...
- No dobra buziaczki.
-Widzimy się po pracy.- Dominika i Jacek wrócili do
swoich zajęć. Po pracy pojechali po rzeczy Dominiki do domu jej
rodziców. Dominika wyjaśniła całą sytuacje. Jacek natomiast
siedział cały czas w samochodzie nie chciał wejść do środka.
Dominika nie nalegała. Około godziny 18 policjanci byli już w domu
Jacka.
-To na co masz ochotę, na kolacje?- Zapytał Jacek.
-Y może na naleśniki.
-No niech będzie ale ty zmywasz po kolacji.
-Dobra, ale....Ty robisz jutro śniadanie.
-No dobra ale ty robisz obiad.
-No ale... ty po nim zmywasz.
-No dobra wygrałaś. - Jacek poszedł do kuchni
przygotować naleśniki a Dominika poszła wziąć szybki prysznic.
Gdy zeszła na dół ktoś zapukał do drzwi.
-Ja otworzę.- Poderwała się Dominika. W drzwiach
stała Mama Jacka.
-Jest Jacuś?
-Tak już go wołam. Jacek, ktoś do ciebie.
-Już idę.- Jacek przyszedł.- Nie mam czasu
rozmawiać.-Powiedział Jacek gdy zobaczył w drzwiach swoją Mamę.
-Wróć. Powiedziałam wróć.- Odezwała się Dominika.
-Nie mam zamiaru z nią rozmawiać.
-A ja się nie pytam czy chcesz czy nie. Masz tu wrócić.
-Nie.- Powiedział Jacek, odwracając się na pięcie.
-Dobra, sam tego chciałeś.- Powiedziała Dominika idąc
na piętro.
-Gdzie idziesz?
-No wyprowadzam się.
-Jak to, co ty wygadujesz.
-No nie masz szacunku do własnej Matki, więc tym
bardziej do mnie nie będziesz miał.
-Ale Dominika nie możesz tak zrobić.
-Jak, uciekając od problemów. No wyobraź sobie że
mogę. Albo porozmawiasz z Mamą albo ja się wyprowadzę.
-No dobra.- Jacek wrócił się.
-Więc co Panią tu sprowadza?- Zapytała Dominika.
-Chciałam zaprosić was na wigilię.
-Mamy już plany, jedziemy do rodziców Dominiki.
-Ale Jacek, u moich rodziców jest wigilia na 17, więc
około 20 mogli byśmy pojechać do twoich rodziców. Przecież to
nie jest daleko.
-O widzisz Jacuś. To na 20-21 będziecie?
-Tak będziemy.- Odrzekła Dominika, spoglądając na
Jacka, który nie był zbyt zadowolony, całą sytuacją.
-To dobrze, dobrze.
-A może wejdzie Pani na kawę? Jacek akurat robi
kolację może zje Pani z nami.
-Nie nie, śpieszy mi się, muszę jeszcze zakupy
zrobić. Ale dziękuję. Do widzenia.
-Do widzenia.
-Cześć mamo.- Powiedział Jacek spoglądając na
Dominikę jak by miał jej za złe że zgodziła się jechać na
wigilię do jego rodziców. Policjanci przenieśli się do kuchni.
-Nie rozumiem. Najpierw płaczesz przez nią a teraz na
kawkę zapraszasz.
-O co ci chodzi, byłam tylko miła.
-Miła i dlatego wyskoczyłaś z pomysłem że połączymy
obie wigilie.
-No nie ja wyskoczyłam z tekstem że wigilię spędzamy
u moich rodziców.
-No ale musiałaś się godzić. Tak od razu.
-Jak masz z tym jakiś problem to możemy nie iść na
tą wigilię.
-Możemy, chyba się przesłyszałem na pewno nie
pójdziemy.
-No teraz to ja się przesłyszałam.- Dominika wyszła
z kuchni i poszła do sypialni. Jacek został w kuchni i przyrządzał
naleśniki. Gdy skończył nakrył do stołu i zawołał Dominikę na
kolację. Dziewczyna zeszła i zobaczyła nakryty stół, świeczki,
kieliszki do wina, i talerze z naleśnikami, pachniało nimi w całym
domu. Jacek odsuną krzesło Dominice aby ta usiadła. On usiadł
naprzeciwko. Zaczęli jeść. Jacek podniósł się i nalał do
kieliszków wina. W radiu cicho grały romantyczne piosenki. Cisza,
zapadła grobowa cisza. Słychać było tylko brzdęk sztućców i
muzykę, co jakiś czas tykanie zegara. Gdy już oboje zjedli
Dominika, podniosła się i zaczęła sprzątać. Jacek podszedł do
radia, pod głosił je. Leciała właśnie ulubiona piosenka
Dominiki. Jacek zobaczył że wywołał na jej twarzy uśmiech.
Podszedł do niej i ją przytulił.
-Można Panią prosić do tańca?
-Nie tańczę.
-Zobaczymy.- Jacek objął Dominikę w pasie i zaczęli
tańczyć. Piosenka ucichła a Jacek zbliżył swe usta do ust
Dominiki. Pocałowali się. Oboje wtuleni w siebie kołysali się do
ostatnich nutek piosenki. Jacek znów pocałował Dominikę. Przyparł
ją swoim ciałem do ściany i namiętnie pocałował. Chwilę
później oboje byli już w sypialni. Jacek całował Dominikę po
całym ciele. Dziewczyna nie opierała się. Policjanci spędzili
razem cudowną noc.
Ach... cudowne.. i cudowny blog. Przeczytałam dziś wszystkie opowiadania. Są boskie. Bardzo mi się podobają. Czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny :*
żabka