Rozdział V kacyk,
gdzie byłaś?
Rano zaraz gdy słońce zaczęło wkradać się przez
okna do sypialni, Jacek obudził się z bardzo silnym bólem głowy.
Obok łóżka na stoliku nocnym położony był talerzyk z tabletką
i szklanka z sokiem pomarańczowym do której była przyklejona
karteczka z napisem „Zjedz mnie, popij mną” Jacek od razu
domyślił się że to sprawka Dominiki, zastanawiał się jednak jak
znalazł się w domu a tym bardziej w sypialni. Nic nie mógł sobie
przypomnieć. Do pokoju weszła Dominika.
-O nie śpisz już.
-No właśnie wstałem. Jeny ale mnie głowa boli.
-No nie dziwię się, troszkę wczoraj z Pawłem
poszaleliście.
-Przecież tylko dwa piwa raptem wypiłem.
-Dwa piwa....chyba do potęgi drugiej, no w sumie to
prawie trzeciej.
-Co ty do mnie mówisz.
-Dobra widzę że się nie dogadamy nie było tematu.
Wziąłeś już tabletkę?
-Nie, już biorę.... Jezu jaki ten sok niedobry.
-Pij to ci dobrze zrobi.- Dziewczyna śmiała się z
Jacka, przy okazji bawiąc się telefonem zrobiła mu kolejne
zdjęcia.
-Ja umieram, to takie zabawne.- powiedział Jacek,
dziewczyna wciąż się śmiała skinęła jedynie głową
potwierdzająco. Dziewczyna nie mogła opanować się ze śmiechu.-
Dobra koniec, ty mi lepiej powiedz jak znalazłem się w domu a tym
bardziej w sypialni.- Dziewczyna znów się zaczęła śmiać. Jej
śmiech było słychać prawie w całym domu.
-Naprawdę chcesz wiedzieć?
-No tak chyba mam prawo.
-No ja na twoim miejscu bym nie chciała wiedzieć co
się działo.
-Jak to, co takiego zrobiłem.- W tej chwili dziewczyna
mogła wmówić Jackowi wszystko począwszy od zawodów w czołganie
po polu zakończywszy na udawaniu psa.
-Więc od czego by tu zacząć.
-Od początku. Uważam że było by tak najlepiej.
-No więc....Wróciłeś o własnych siłach....do
sypialni musiałam cię niestety na siłę zaciągnąć...Naprawdę
nic nie pamiętasz?
-Coś pamiętam. Która godzina?
-Dochodzi 8, a co?
-Musimy jechać do pracy zaraz.
-Nie nikt nie jedzie dziś do pracy.
-Jak to? Dlaczego?
-No powiem ci że jak wracaliśmy to spotkaliśmy
komendanta. Nie pytaj o czym z nim rozmawiałeś, bo nawet nie mam
zamiaru tego powtarzać. Mianowicie jak zobaczył w jakim jesteś
stanie to dał ci dwa dni wolnego.
-A ty?
-Co ja.
-Nie idziesz do pracy?
-Dziś mam wolne. Wiesz ja z reguły mam weekendy wolne.
-A no dobra, nie wiedziałem.
-Nic się nie stało masz prawo nie wiedzieć. Dobra ja
się zbieram. Widzimy się za dwa dni w pracy.
-A ty do kąt?
-No do domu. Wyobraź sobie że mam coś takiego jak
dom.
-A no tak, leć leć. Do zobaczenia.
-No cześć.- Dominika pożegnała się z jackiem i
wróciła do domu, gdzie czekała na nią zaniepokojona siostra.
Dominika po cichu weszła do domu. To nic nie dało jej siostra i tak
ją słyszała.
-Gdzie byłaś, przez kilka dni wiesz jak się
martwiłam.
-Byłam w pracy.
-Przez cztery dni?
-No....
-Dominika ja już chciałam na policje dzwonić.
-O tam by ci pomogli, przez cały czas tam byłam.
-Do prawdy.
-No tak.
-A gdzie nocowałaś? Może na komendzie co?
-Nie u znajomych, mieszkają obok.
-Ciekawe. Bardzo ciekawe. Cała rodzina się zamartwia a
ty nawet nie masz zamiaru głupiego SMS-a napisać że na noc do domu
nie wrócisz.
-Dobra weź skończ nie mam pięciu lat żeby ci mówić,
gdzie idę i na ile czasu.
-No nie masz, ale wyobraź sobie że by wypadało.
-Dobra weź zajmij się sobą a nie mnie się czepiasz.-
Dominika skończyła na tych słowach rozmowę i poszła do swojego
pokoju. Przebrała się i udała się pobiegać do parku jak co
dzień. No może jak co dzień ale przed kilkoma dniami. Dominika
wróciła do domu około obiadu. Wzięła szybki prysznic i poszła
przygotować coś na obiad.
-O proszę, ktoś raczył do domu wrócić.- Odezwał
się głos z salonu.
-Zamknij się.- Odpowiedziała Dominika.
-Gdzie byłaś tyle czasu?
-To nie twoja sprawa.
-Owszem moja. Wyobraź sobie że razem mieszkamy.
-No wiesz jak ci to przeszkadza to ja mogę się
wyprowadzić.
-O i w końcu mówisz do rzeczy.
-Dobra o co ci chodzi?
-Mi o nic.
-Doprawdy. Weź nie zgrywaj cwaniaczka tylko mów co
chcesz.
-Mogła byś nas informować jak gdzieś na dłużej
wychodzisz.
-A co zepsułam wam plany i nie mieliście z kim dziecka
zostawić.
-To już było bezczelne. Jak ty się zachowujesz?
-Tak jak sobie na to zasłużyłeś. A teraz przepraszam
mam jeszcze coś do załatwienia.
-Do prawdy. Mam nadzieję że w sprawie mieszkania.
-Jakiego mieszkania?
-No przed chwilą powiedziałaś że się wyprowadzisz.
Więc musisz już mieć mieszkanie. Z miłą chęcią pomogę ci
zanieść walizki do samochodu.
-O to dobrze się składa. Bo trochę ich mam.
-Co wy się tak drzecie.- Powiedziała Daria (siostra
Dominiki) schodząc po schodach.
-Marcel śpi?- Zapytał się Kacper (mąż Darii).
-No właśnie się obudził.
-O jak mi przykro.- Powiedziała Dominika idąc do
kuchni, skończyć przygotowywać jedzenie. Kłótnia wciąż trwała
jednak teraz w kuchni.
-Zostaniesz dziś z Marcelem?- Zapytała Daria.
-Niech twój mąż zostanie, przecież jest taki
idealny.
-Dobra skończcie wreszcie. Musicie się ciągle kłócić.
-Niedługo przestaniemy, już niedługo to marnotrawne
dziecko się wyprowadzi.- Kacper tymi słowami bardzo zranił
Dominikę. Dziewczyna nie wytrzymała i zaczęła płakać z płaczem
uciekła do swojego pokoju. Rzuciła się na łóżko i płakała. W
pewnym momencie podniosła się otarła oczy z łez i podeszła do
szafy. Wyjęła z niej niebieską dość sporą torbę podróżną i
zaczęła się pakować. Do jej pokoju przyszła Daria.
-Puka się.
-Co ty robisz?
-Pakuje się, nie widać?
-Przestań. Powiedziałam przestań.
-Mam już dość rozumiesz mam dość.
-Dominika on nie chciał. Przestań.
-Mam dość...-Dominika usiadła na łóżku i zaczęła
płakać.- Dokładam się do czynszu, gotuje, sprzątam, dbam o
ogród, zajmuje się Marcelem i dzieciakami Pauli w wolnym czasie,
żeby wam było łatwiej. A zamiast dziękuję słyszę że jestem
marnotrawna i niepotrzebna. Mam dość.
-Ale co zrobisz, gdzie pójdziesz.
-Nie wiem. Nie mam pojęcia. Byle daleko stąd.
-Dominika uspokój się.- Daria przytuliła swoją
młodszą siostrę.
-Nie mam już dość. Mam tylko nadzieję że nie
przyjdzie do mnie w łaskę jak nie będziecie mieli z kim Marcela
zostawić. Radźcie sobie beze mnie.
-Dominika, przestań. Do kąt pójdziesz? Co zrobisz?
-Mówiłam że nie wiem. Może pójdę do rodziców.
Może do Jacka. Nie wiem nie mam pojęcia. Nie chcę go więcej
widzieć. Mam już tego dość.
-Kto to Jacek?
-Znajomy z pracy. Nocowałam u niego, przez dwa dni.
Miałam dwie dniówki i nocki pod rząd i musiałam się wyspać,
więc spałam u niego.
-Dlaczego nie w domu?
-No wyobraź sobie że tylko jak bym wróciła była by
kolejna awantura, potem bym musiała zrobić obiad i do tego jeszcze
opiekować się dzieciakami, skończyła bym około godziny 16.
Poszła bym spać na krótko bo zaraz dzieciaki by zaczęły płakać
lub rozrabiać, a Kacper miał by gdzieś że ja pracuje i robił by
ze mnie niewolnicę. O 18 musiała bym wstać najpóźniej bo na 19
umówiłam się z Jackiem. Nie miała bym czasu na nic a i tak bym
nigdzie nie poszła bo Kacper by nagle musiał jechać do kolegi bo
coś mu się zepsuło. Spędziła bym kolejną noc pilnując
dzieciaków a potem pilnując Kacpra żebyś ty się nie dowiedziała
że znowu gdzieś pojechał i ja zostałam sama z dzieciakami nie
mając czasu na nic a on wrócił pijany.- Dominika skończyła się
pakować i wyszła z pokoju. Daria wybiegła za nią.
-Dominika wróć.- Krzyczała Daria.
-Nie mam zamiaru, kiedyś wrócę po resztę rzeczy.-
Odpowiedziała Dominika.
-Niech idzie, nikt jej nie potrzebuje do szczęścia.
-Przegiąłeś.- Powiedział Daria, strzelając z liścia
Kacprowi prosto w twarz. Daria pobiegła za Dominiką. Dziewczyna
jednak zdążyła już pojechać. Jeździła po mieście przez około
dwie godziny. Postanowiła z kimś pogadać. Nie wiedziała jednak do
kogo zadzwonić. Do Pawła nie chciała dzwonić, on ma swoje sprawy,
przecież ma rodzinę i dziecko w drodze. Daria... no właśnie
Daria... nawet nie było takiej opcji. Został jej tylko Jacek,
ewentualnie znajomi za czasów szkoły ale oni nie chętnie z nią
rozmawiali Dominika przecież była policjantem. Jacek... nie powinna
go obarczać swoimi problemami. Już i tak za dużo dla niej zrobił.
Dominika postanowiła pojechać do rodziców. Wiedziała że będzie
musiała streścić całą ta sytuację, ale przecież coś musiała
zrobić nie miała gdzie się podziać. Gdy dojechała już na
miejsce, na podwórku dostrzegła samochód swojego brata „No to
pięknie, dobra jakoś to przeżyje”. Dziewczyna weszła do domu.
-Dzień dobry, wszystkim.- Powitanie Dominiki rozległo
się po całym domu.
-Dominisia to ty?- Zapytała starsza kobieta siedząca w
koncie, przy stole kuchennym.
-Cześć Babciu, jak się czujesz.- Powiedziała
Dominika. Przywitała się z babcią, w domu było cicho. Babcia
siedziała jak zawsze na swoim ulubionym krześle w rogu kuchni. W
pomieszczeniu aż roiło się od zapachów i ozdób świątecznych.
-O wnusiu a co ty tu robisz?
-Wpadłam was odwiedzić. A rodziców nie ma?
-Są na górze. Poszli bo Andrzejek przyjechał z
Patrycją.
-I zostawili Babcię samą?
-No chyba chcieli porozmawiać.
-To ja zrobię herbatki, napije się babcia?
-Oczywiście, dziękuję.
-Oj nie ma za co.- Powiedziała Dominika i zaczęła
robić herbatę. Po chwili usiadła przy stole naprzeciwko babci.
Kobiety zaczęły pić herbatę.
-Na długo przyjechałaś?
-Nie wiem, a skąd babcia wie że przyjechałam na jakiś
czas?
-Oj córcia znam cię. Widzę po twoich oczkach. Czemu
płakałaś?
-Jakoś nie mam ochoty o tym rozmawiać.
-Coś w pracy?
-Nie, chciała bym żeby to było coś w pracy.
-Więc co się stało?
-Pokłóciłam się z Darią i Kacprem. W sumie to tylko
z Kacprem. Ale skończyło się na tym że zabrałam swoje rzeczy i
przyjechałam do was.
-Ale to wyrzucili cię z domu?
-Nie no bez przesady, pokłóciliśmy się i
postanowiłam na jakiś czas się ulotnić, przemyśleć wszystko i
odpocząć.- Dominika mimo złości i nienawiści jaką czuła do
Kacpra nie miała zamiaru, pogrążać go w oczach rodziny, nie
zrobiła by nigdy takiego świństwa swojej siostrze. Do kuchni
przyszli właśnie rodzice Dominiki, jej brat i jego narzeczona.
-O cześć siostra.
-Cześć, a co ty tu robisz?
-A przyjechałem zobaczyć co u staruszków słychać a
ty?
-Tak samo. Cześć Patrycja.
-Cześć córciu.- Powiedział jej Tata.
-Cześć tatuś.- Dziewczyna przytuliła się do ojca.-
Mamusiu.- Dominika uśmiechnęła się i przytuliła do mamy.
-No cześć piękna, pokaż się....Ależ ci włosy
urosły o i przytyłaś, w końcu nie wyglądasz jak chodzący obiad
dla psa.
-Tęskniłam za tymi twoimi czułymi słówkami.-
Powiedziała Dominika i znów przytuliła się do Mamy. Wszyscy
usiedli przy stole i zaczęli wspominać czasy jak byli młodzi, no w
sumie to jak Dominika i Andrzej byli dziećmi. Około godziny 18
Andrzej z Patrycją pojechali. Dominika postanowiła porozmawiać z
rodzicami.
-Mamo, Tatuś, możemy chwilkę porozmawiać.
-Co się stało, córuś?- Zapytał tata.
-Bo, zaistniała pewna sytuacja i czy ja mogę u was
kilka nocy zostać. Jeśli to nie problem.
-Córuś, to jest twój rodzinny dom. Możesz tu nocować
ile będziesz chciała i kiedy będziesz chciała.
-Dziękuję.- Powiedziała Dominika i przytuliła się
do rodziców.
-Idź rozpakuj rzeczy w pokoju i przyjdź na kolacje.
-No dobra. Dziękuję.- Dominika poszła do swojego,
dawnego pokoju. Weszła do środka i zobaczyła że nic w pokoju nie
jest ruszone od kąt się wyprowadziła. Na ścianie wisiały
wszystkie jej dyplomy. Na półkach roiło się od zdjęć i książek,
ale nic nie było ob kurzone. Dominika otworzyła szafkę,
rozpakowała rzeczy i zaczęła rozglądać się po pokoju. Oglądała
każde zdjęcie po kolei, roniąc łzy przy niektórych z nich. Po
kolei i ze szczególną uwagą i ostrożnością czytała każdy
dyplom. Tytuły książek i gazety, leżące obok siebie. Dominika
zajrzała do małej szafeczki stojącej w rogu pokoju. Znalazła w
niej karton. W środku było mnóstwo zdjęć i kartek świątecznych.
Na samym dnie było małe pudełeczko. Dominika dobrze wiedziała co
jest w środku, dlatego nie otworzyła pudełka. Zbyt wiele by to ją
kosztowało. Dominika schowała pudełeczko do szafki gdzie miał
ubrania a karton włożyła z powrotem do szafeczki. Zeszłą na dół
na kolację. Po kolacji Dominika wraz z rodzicami usiadła przed
telewizorem i zaczęli oglądać filmy. Tata wstał, podszedł do
barku wyjął butelkę wina, otworzył i nalał wszystkim do
kieliszków. Dominika opowiedziała całą historię rodzicom.
Porozmawiała z nimi i wszyscy udali się spać. Tej nocy Dominice
bardzo trudno było zasnąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz