piątek, 19 lutego 2016

Rozdział VII kolędnicy, gwiazdy

Rozdział VII kolędnicy, gwiazdy

Rano policjantów obudził telefon. Obudzili się w dość nietypowej pozycji bo Jacek spał na podłodze a Dominika była rozwalona na całym łóżku. Dominika odebrała telefon.
-Słucham.
-A kto mówi?
-Zależy kto pyta.-Odpowiedziała Dominika.
-Komendant Policji Powiatowej w....
-A co się stało że pan dzwoni?
-Mogę Jacka do telefonu poprosić.
-Tak ale to nie mógł komendant na jego telefon zadzwonić.
-A to z kim ja rozmawiam?
-Z Dominiką.
-Posterunkowa, a co wy robicie, czemu macie telefon Jacka?- Gdy Dominika usłyszała te słowa przestraszyła się, rzuciła poduszką w śpiącego jeszcze Jacka. Ten gdy zobaczył że dziewczyna podaje mu telefon, zdziwił się.
-Po co mi dajesz swój telefon?
-To twój. Komendant dzwoni.
-Tak słucham?- Serce jacka stanęło w gardle.
-Jacek a ja mam wam specjalne zaproszenia do pracy wysyłać? Wy myślicie że ja nie mam nic innego do roboty tylko wydzwanianie po funkcjonariuszach aby raczyli przyjść do pracy.
-Ale panie komendancie dziś 22.
-No i co w związku z tym?
-Oboje mamy dziś wolne. Przecież dał nam komendant urlop do końca świąt. Od dziś go zaczynamy.
-A faktycznie, przepraszam, nie przeszkadzajcie sobie. Wesołych świąt.
-Wesołych świąt.- Odpowiedział Jacek po czym się rozłączył. Popatrzył na zdziwioną Dominikę.
-To na czym skończyliśmy. A tak już pamiętam.- Jacek rzucił w dziewczynę poduszką i położył się dalej spać. Dominika nie mogąc zasnąć zeszłą do kuchni przygotować śniadanie. Niestety lodówka była pusta. Dziewczyna wróciła do sypialni i wskoczyła na śpiącego Jacka.
-Jacuś.
-Co się stało?
-Nie ma nic do jedzenia.
-Potem pojadę po zakupy.
-Jacuś.
-Co?
-A mogę jechać z tobą?
-No dobra.
-Jacuś.
-Co, znowu?
-A o której pojedziemy?
-Jak się wyśpię.
-Jacuś.
-No dobra już wstaję.- Powiedział chłopak wstając z łóżka.
-Chciałam się zapytać co chcesz do picia, ale skoro już wstałeś. To co za półgodziny jedziemy?
-Półgodziny?
-No w sumie masz rację, muszę jeszcze się pomalować, to za godzinę.- Powiedziała Dominika całując Jacka w policzek. Partnerzy udali się do kuchni aby wypić kawę, której też nie było. Policjanci nie jedząc śniadania pojechali na zakupy. Dominika wzięła największy koszyk i weszła do sklepu. Jacek szedł za nią i wrzucał do koszyka co popadnie.
-A co ty robisz?- Zapytała Dominika gdy zobaczyła co robi Jacek.
-No zakupy. A co mogę robić.
-No ale patrz co bierzesz. Czemu pierwsze co wrzuciłeś to paczka cukierków i to w dodatku za 15 zł.
-No ale....
-Jeny. Dobra zaczynamy od najważniejszego. Idziemy po kawę i mleko.
-No niech ci będzie.
-Nie niech ci będzie tylko dobrze kochanie.
-Dobrze kochanie.- Powiedział Jacek i poszedł w stronę regału z kawą. Następnie partnerzy udali się do stoiska z warzywami i owocami. Do policjantów nagle ktoś podszedł.
-O Dominika, cześć.- Powiedział głos zza policjantów. Dominika poznała głos od razu. Najpierw na jej twarzy pojawił się smutek a następnie udawany uśmiech.
-O cześć siostra. Widzę na zakupy się udałaś.
-No tak, a ty widzę też. Myślałam że dziś pracujesz.
-Nie właśnie zaczęłam urlop. A mężulka gdzie masz?
-Poszedł po kawę. A ty z kim jesteś?
-Zapomniałam was sobie przedstawić. Jacek Daria. Daria Jacek.
-Miło mi.- Powiedział Jacek.
-A gdzie masz Marcelka?
-Z Kacprem jest. A powiedz mi, skoro masz urlop...to może zajęła byś się dziś Marcelem. Podrzuciła bym ci go po południu.
-Daria wiesz co myślę na ten temat.
-No wiem ale ja mam dwójkę a Kacper, musi jechać pomóc przy samochodzie Robertowi.
-Daria, on też raz na jakiś czas mógłby z nim zostać w domu. Nic mu się nie stanie.
-Dominika ja wiem ale tu chodzi o Marcela a nie o Kacpra.
-Ale gdzie ja ci go wezmę?
-No przecież jesteś u rodziców. Na jedną noc. Proszę.
-No nie jestem od wczoraj u rodziców. Mieszkam z Jackiem.
-Ale możemy zająć się małym. Weźmiemy go najwyżej ze sobą.- Wtrącił się Jacek.
-Gdzie weźmiemy?- Zapytała Dominika.
-No to miała być niespodzianka.
-Serio, nie lubię niespodzianek.
-No to zajmiecie się małym?
-No zajmiemy się, zajmiemy.- Powiedziała Dominika.
-A zapakujesz mu garnitur?- Zapytał Jacek.
-Garnitur a po co?- Zapytała Dominika.
-No niespodzianka, musi ładnie wyglądać.
-Dobra nie pytam o nic więcej.- Powiedziała Dominika, wkładając warzywa do koszyka.
-No proszę dziecko marnotrawne się znalazło. A co ono tu robi.- Powiedział z uśmiechem na ustach Kacper, który wrócił z Kawą. W oczach Dominiki pojawiła się bezbarwna ciecz, zwana potocznie łzami. Dziewczyna nic nie odpowiedziała.
-Kacper daj spokój.- Powiedziała Daria.
-Co nawet nie ma zamiaru mi od powiedzieć. Suka pieprzona.- Po tych słowach, Dominika wybiegła ze sklepu z płaczem.
-Odszczekaj to...powiedziałem odszczekaj to...-Jacek zaczął szarpać się z Kacprem.
-Weź koleś wyluzuj. Na żartach się nie znasz?
-No dla mnie to nie był żart i raczej dla Dominiki też nie.
-Dobra koleś zluzuj. Trochę.
-Nawet nie mam zamiaru. Za coś takiego powinienem ci sklepać twarz.
-Ej uspokójcie się. Proszę. Pogadajmy na zewnątrz.- Wtrąciła się Daria. Jacek puścił Kacpra i wyszedł ze sklepu. Rozglądał się dookoła i biegał po parkingu aby znaleźć dziewczynę. Dominika siedziała skulona za sklepem, oparta o ścianę, cichutko płakała. Jacek podbiegł do niej i ją przytulił. Dominika jednak go odepchnęła. Jacek się nie poddał, ponownie ją przytulił. Tym razem dziewczyna go nie odepchnęła. Jacek podniósł się razem z Dominiką i wrócili do samochodu. Podjęli decyzję że pojadą do innego sklepu. Po zakupach policjanci udali się do domu. Jacek wyjmował zakupy z samochodu a Dominika poszła do domu je rozpakowywać. Jak by tego brakowało do Jacka przyjechał jego znajomy, no niestety Dominika znała się z nim od dzieciństwa. Byli na siebie śmiertelnie obrażeni.
-Dominika. Chodź poznasz mojego kumpla.
-Już idę.- Powiedziała Dominika odkładając pracę na potem.- Kurwa, jeszcze jego tu brakowało.- Powiedziała Dominika gdy tylko zobaczyła kto przyjechał.
-To wy się znacie?- Zapytał Jacek, zaskoczony reakcją dziewczyny.
-No niestety tak. A teraz przepraszam mam lepsze zajęcia.- Powiedziała Dominika i poszła dalej rozpakowywać zakupy.
-A skont się znacie?- Jacek zapytał gościa.
-Z piaskownicy, ale nie chcę o tym gadać. Przyszedłem w innej sprawie.
-No mów co się stało.
-Akumulator mi w aucie nawalił.
-Poczekaj, zaraz przyjdę.- Jacek wrócił do domu, przyszedł do kuchni napić się czegoś, gdy zobaczył że w koncie siedzi Dominika ze łzami w oczach.
-Ej co się stało?
-Nie ważne. Idź mu pomóż. Co chcesz na obiad.
-Ej czemu płaczesz? Dominika nie zbywaj mnie.
-No naprawdę nic. Idź już. Proszę idź.
-No jak wolisz.- Jacek wyszedł. Dominika jednak wciąż płakała. Minęło jakieś piętnaście do dwudziestu minut gdy przyjechała Daria z Marcelem. Dominika wysłała do niej SMS-a z adresem Jacka.
-Dobra tu masz pampersy, w tamtej torbie są zabawki, a w małej kieszonce masz mleko jak by płakał to....
-Daria, spokojnie, poradzimy sobie.
-No dobra, Jak by coś to dzwoń.
-Niema sprawy. Miłej pracy. A o której po niego wpadniesz.
-Nie wiem a mogę po południu?
-No jasne nie ma problemu. Trzymaj się.
-No buziaki.- Daria pojechała. Dominika została sama z Marcelem. Chłopiec na szczęście spał, więc Dominika poszła przygotować obiad. Gdy tylko skończyła poszła się położyć. Położyła Marcela na łóżku i położyła się obok. Po chwili zasnęła. Jacek wrócił od znajomego. Nikogo nie ma w domu, zdziwił się Jacek. Poszedł do sypialni się przebrać. Gdy wszedł do środka zobaczył coś co prawie doprowadziło go do płaczu. Najpiękniejszy widok na świecie. Jacek zrobił kilka zdjęć i postanowił położyć się obok Dominiki. Policjantów obudził telefon. Jacek wstał aby odebrać.
-Słucham.
-Cześć Jacek. Paweł z tej strony.
-No widzę mamy XXI wiek, wyświetlasz mi się.
-Będziecie dziś?
-Nie wiem, jeszcze namawiam Dominikę.
-A no dobra, bo tak sobie pomyślałem, że jak w domu zostajecie to bym wam dziewczynki na noc podrzucił. Mają po trzy latka więc nie zrobią wam krzywdy. A ja nie mam z kim ich zostawić.
-No dobra nie ma sprawy. Podrzuć je do mnie.
-No dobra to za 10 minut będę.
-Ok. czekamy.- Powiedział Jacek i wrócił do łóżka.
-Kto to dzwonił?
-Paweł.
-A co chciał?
-Podrzuci nam dziewczynki, wiesz i tak nie idziemy na bal.
-A nie miałeś mieć jakieś niespodzianki dla mnie?
-Miałem, ale nie wypaliła.
-Dobra nie wnikam.
-No chciałem zabrać was na bal, ale ty i tak byś nie weszła do środka.
-Dlaczego, nie?
-No bo mówiłaś że nie idziesz i koniec.
-No może mówiłam.
-A co chcesz jechać?
-Nie no co ty, z kim my teraz trójkę dzieci zostawimy?
-Z moją mamą.
-No już nie przesadzaj.
-No ale mama na pewno się zgodzi.
-Nie ma nawet takiej opcji.- Jacek jednak nie słuchał i zadzwonił do mamy.
Pierwszy sygnał....drugi....trzeci....
-Co się stało Jacuś?
-Mamy awaryjną sytuację.
-No mów?
-Nie mamy z kim zostawić trójki dzieci?
-Jakich dzieci?
-No siostrzeńca Dominiki i córek znajomego.
-No dobra za piętnaście minut będę u was.
-Dzięki kochana jesteś.- Jacek odłożył słuchawkę i poszedł do Dominiki, która właśnie przebierała Marcela.
-Jaki malusi.- Powiedział Jacek, podchodząc do Dominiki.
-Malusi. Duży już jestem, prawda? No taki duży, no pokaż wujkowi jaki duży jesteś.
-Mama się zgodziła. Idź się przebież.
-A muszę go najpierw nakarmić.
-Ja to zrobię.
-Ale wiesz jak?
-Nie ale coś wymyśle.....żartowałem....Kacper ma synka w jego wieku.
-Zabije cię za to.- Dominika poszła się przebrać. W międzyczasie przyjechał Paweł i mama Jacka. Dziewczynki poszły z mamą Jacka do kuchni a Dominika z Jackiem w tym czasie poszli się przygotować. Marcel nieźle marudził i Policjanci zdecydowali że wezmą go ze sobą. Około godziny dziewiętnastej, wszyscy byli już gotowi. Policjanci udali się na bal. Oczywiście gdy tylko pojawili się na nim razem i to w dodatku z dzieckiem cała komenda huczała już nowymi plotkami. Policjanci wrócili z balu dość wcześnie ponieważ mieli ze sobą Marcelka. Nad ranem przyjechał Paweł po córki. Policjanci postanowili, ubrać choinkę. Jacek zniósł ze strychu kilka kartonów ozdób świątecznych. Dominika wzięła aparat i robiła zdjęcia. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Jacek udał się otworzyć. Za drzwiami byli Kolędnicy. Gdy tylko Jacek uchylił drzwi dzieci zaczęły radośnie śpiewać kolędy. Dominika zaraz gdy to usłyszała przywędrowała do drzwi. Jacek wrócił natomiast do środka zabrał aparat i kocyk aby Marcel się nie wyziębił. Zrobili kilka zdjęć, wrzucili do puszki parę złotych. Zaraz za kolędnikami był ksiądz, który się nimi opiekował. Zaraz nawiązała się dość ciekawa rozmowa.
-Szczęść Boże drogie dzieci.- Powiedział Ksiądz.
-Szczęść Boże.- Odpowiedział Jacek.
-Więc możemy porozmawiać?- Zapytał ksiądz, spoglądając na dzieci które poszły kolędować dalej.
-Ależ oczywiście, zapraszamy do środka.- Powiedziała Dominika prowadząc gościa do salonu. W salonie nie było zbyt czysto, ponieważ akurat partnerzy ubierali choinkę.
-Więc od dawna tu mieszkacie?
-Od kilku tygodni.- Powiedział Jacek.
-A w kościele was nie widziałem.- Powiedział ksiądz.
-Ja nie jestem z tond.- Zaczęła tłumaczyć się Dominika.
-My należymy do parafii, Dominiki. Rozumie ksiądz.
-No dobrze, rozumiem, a od dawna jesteście razem.- Dominika zaczęła kaszleć gdy tylko usłyszała to pytanie.
-No my...jak by to powiedzieć...od niedawna...-Wydusił z siebie Jacek.
-Od niedawna to znaczy od kiedy dokładnie?
-Od trzech dni proszę księdza.- Powiedziała Dominika.
-A ten mały przystojniak to kto?
-Marcel.- Powiedział Jacek.
-A ile już ma?
-Za trzy dni będzie miał dziewięć miesięcy.- Powiedziała dziewczyna po chwili zastanowienia.
-O to już duży chłopak z niego, a był chrzczony?
-Tak był.
-A w jakim kościele?
-O jejku nie pamiętam.- Powiedziała Dominika.
-Jak to nie pamięta pani?
-No normalnie nie muszę pamiętać daty chrztu mojego siostrzeńca.
-Siostrzeńca, a to przepraszam, myślałem że to Państwa dziecko.- Na twarzy Dominiki pokazał się delikatny uśmiech i rumieńce na jej bladych policzkach. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Dominika poszła otworzyć, spodziewała się kogo tam zastanie. Tak jak dziewczyna przypuszczała za drzwiami była jej siostra.
-Hej, wpadłam po małego.
-No cześć. Wejdziesz na kawę?
-Nie nie mogę, śpieszę się. Ale wiesz co bo jest mała zmiana planów i wigilia będzie u nas więc, mama prosiła żeby ci przekazać.
-No dobra, nie ma problemu.
-A ty będziesz z Jackiem?
-No tak, mama ci nie mówiła?
-Nie, wiesz co, wydaje mi się że o tym nie wspomniała.
-No ale wiesz, już teraz będę na pewno z Jackiem. Ale na pewno na 18?
-Tak tak, godzina nie uległa zmiany. A będziesz śpiewać w tym roku?
-Nie wiem, Kris do mnie nie dzwonił jeszcze.
-A ty, wiesz już coś?
-No właśnie nic. Dobra ja już lecę. Buziaczki.
-No buziaczki. Jak coś będziesz wiedziała to daj mi znać.
-Oczywiście. Miłego dnia.
-Dzięki. Buziaczki do jutra.- Dziewczęta się pożegnały. Dominika wróciła do domu. Jacek w tym czasie rozmawiał przy kawie z księdzem, dziewczyna przysiadła się do rozmówców i z taktem wsłuchiwała się w ich rozmowę.
-Więc oboje jesteście policjantami?
-Tak, pracujemy w jednej komendzie.
-A to możecie.
-Nie rozumiem?
-No chodzi mi o to czy związki między policjantami z jednej komendy są dozwolone?
-Tak, są dozwolone, chyba że para jeździ razem w patrolu.
-A rozumiem. A myśleliście już o przyszłości?
-O przyszłości, jak na razie to my nawet nie mamy planów na sylwestra więc nie myślimy jeszcze o przyszłości.
-Czyli nie podjęliście jeszcze tematu ślubu i dzieci.
-Dzieci...-Powiedział Jacek. Dominice napłynęła do oczu bezbarwna ciecz.
-Przepraszam.- powiedziała dziewczyna płaczliwym głosem i odeszła od stołu.
-Co się stało?- Zapytał Jacek.
-Przepraszam.- Ponownie powiedziała Dominika i uciekła z płaczem do sypialni. Jacek podniósł się, ksiądz zrobił dokładnie to samo i wyszedł z domu Jacka. On natomiast od razu pobiegł do sypialni. Dziewczyna siedziała na łóżku i płakała. Jacek usiadł na łóżku obok niej.
-Przepraszam.- Znów wyszeptała dziewczyna.
-Ale za co ty mnie przepraszasz?
-Przepraszam.
-Dominika co się dzieje? Dlaczego płaczesz? Zrobiłem coś nie tak?
-Nie to nie twoja wina.
-Więc czemu płaczesz?
-To to....to jest silniejsze ode mnie. Przepraszam.- Dziewczyna wybuchnęła płaczem i wtuliła się w Jacka.
-Już nie płacz, cichutko.- Jacek próbował pocieszyć dziewczynę ale nie miał pojęcia jak. Przytulił ją jak tylko najczulej potrafił i delikatnie głaskał po plecach.
-Bo jak....jak ja...to było jeszcze na studiach....ja...ja byłam....w ciąży.... Tomek on....on był ojcem...mieliśmy pobrać się na wiosnę ale on miał wypadek...potem...potem ja trafiłam do szpitala...- Dominika w tym momencie przestałą mówić. Jacek na to miast domyślił się co dziewczyna chciała dalej powiedzieć. Wiedział ze to zły moment na taką rozmowę tym bardziej że dziewczyna jeszcze się po tym nie pozbierała. Postanowił jednak że nie będzie drążył tego tematu.
-Już nie płacz. Mam pomysł. Chodź ze mną.
-Ale gdzie?- Zapytała dziewczyna ocierając łzy.
-Zobaczysz. Chodź.- Dominika wstała z łóżka i poszła za Jackiem. Oboje weszli na strych. Dominika zastanawiała się po co on ją tu przyprowadził. Oboje usiedli na starej kanapie.
-Po co my tu przyszliśmy?
-Zobacz.- Jacek pokazał dziewczynie małe okienko na dachu.
-No okno i....
-Co widzisz?
-Okno...
-Dalej...
-Ciemność....
-No przypatrz się....
-Niebo....gwiazdy....księżyc...
-No i widzisz.... każdy ma swoją gwiazdę....wybierz sobie jedną...
-Ta...
-Dlaczego, akurat ona?
-Jest inna. Taka samotna.
-Więc ja wybieram tamtą.
-Dlaczego?
-Żeby twoja nie była samotna.- Jacek uśmiechnął się do Dominiki. Ona natomiast popatrzyła na niego i pocałowała go.
-Jacuś....
-Tak?
-To...najpiękniejsze słowa jakie usłyszałam.... Dziękuje...
-Kocham cię.- Powiedział Jacek. To było pierwsze kocham cię jakie dziewczyna usłyszała od niego. Dominika znów pocałowała Jacka. Następnie oboje zeszli na dół i poszli dalej ubierać choinkę. Gdy skończyli Jacek zrobił kilka zdjęć.
-Jacuś. Tak sobie myślę, może powinnam jakieś ciasto upiec, jak mamy do twoich rodziców na wigilię jechać.
-Nie no co ty nie przesadzaj.
-Ale my nawet nie mamy dla twoich rodziców prezentów.
-Dominika spokojnie. Mamy wszystko.
-Jak to?
-No kupiłem już kilka dni temu. Nie martw się.
-No w sumie to masz rację.- Rozmowę przerwał im telefon. Dominika bez wahania odebrała.
-Tak słucham.
-Cześć Domcia. Kris z tej strony.
-O cześć. Numer zmieniłeś.
-No tak ale ja nie w tej sprawie, możesz gadać?
-No tak, mów co się stało.
-Dasz radę jutro śpiewać?
-No powinnam dać radę.
-Powinnaś czy będziesz?
-Nie wiem, muszę z Jackiem porozmawiać.
-Z kim porozmawiać?
-Nie ważne.-Powiedziała Dominika i podeszła do Jacka.- Słuchaj damy radę po kolacji u twoich rodziców, pojechać do świętej Trójcy?
-Po co chcesz tam jechać?
-Na pasterkę, potrzebują solistów.
-Solistów. Ty śpiewasz?
-No tak, dobra nie ważne, damy radę czy nie?
-Damy radę jakoś damy radę.
-No dobra....Przyjedziemy, a ty będziesz?- Dziewczyna zapytała Krisa.
-Tak, tak no przecież to mój chór.
-Dobra to widzimy się jutro, na 23.30 tak jak zawsze?
-Tak tak, tu bez zmian.
-Dzwoniłeś do Darii?
-Nie a możesz ją poinformować?
-No jasne, to do jutra.
-No papa.- Dominika po rozmowie z Krisem zadzwoniła do Darii aby ją o wszystkim poinformować. Gdy dziewczyna zakończyła rozmowę z siostrą, udała się do kuchni aby przygotować coś do zjedzenia. Jacek jednak ją uprzedził. Przygotował na kolację kanapki z serem i pomidorem a do tego kakao. Dziewczyna usiadła przy stole i zjadła razem z Jackiem kolację.
-No muszę ci powiedzieć że cudownie gotujesz.- Powiedziała Dominika.
-No mam super nauczyciela.
-Kogo?
-Moją ukochaną.- Powiedział Jacek po czym dał buziaka dziewczynie w policzek. Po kolacji oboje wzięli się za zmywanie naczyń. Wiadomo jak dwie osoby się za coś biorą a są zakochane to zbyt dobrze tego nie zrobią. Gdy skończyli myć naczynia Dominika była cała mokra a Jacek nie mógł powstrzymać się ze śmiechu. Oboje zaczęli się wygłupiać. Jacek złapał za aparat i zaczął robić Dominice zdjęcia. Dziewczyna zaczęła zabierać mu aparat. Niestety był dużo silniejszy niż ona i po chwili dziewczyna leżała na kanapie w salonie. Jacek oczywiście leżał na niej.

*&*&*&*&*&*&*&*&*&

Przepraszam że tak długo mnie nie było, ale ostatnio nie miałam zbyt wiele czasu i musiałam odpuścić nieco. Wypadło akurat na tego bloga :( ale już jestem :) życzę miłego czytania :)



poniedziałek, 8 lutego 2016

Rozdział VI wyprowadzam się, peszek, wino, pojednanie?

Rozdział VI wyprowadzam się, peszek, wino, pojednanie?

Mamy poniedziałek, jest godzina 7 rano. Dominika właśnie robi sobie śniadanie. Dzień nie zaczął się zbyt miło. Najpierw spadła z łóżka, nabijając sobie dość dużego siniaka na czole, potem spalił się czajnik, następnie potłukła kubek. Dominika zdenerwowała się.
-A co ty tak tymi naczyniami rzucasz?- Zapytał się tata.
-Nie wiem mam dziś jakiś zły dzień.
-Boziu co ci się w czoło stało?
-Mówiłam mam zły dzień, spadłam z łóżka.
-Mocna kawa ci pomoże. Napijesz się?
-To nic nie da, pięć minut temu spaliłam czajnik.
-Fakt masz dziś pechowy dzień.
-No dzięki za pocieszenie. Dobra ja idę się ubierać i lecę do pracy.
-No leć, leć, tylko na schodach uważaj.- Przestroga taty nic nie dała Dominika mimo to że tata ją ostrzegał i tak spadła ze schodów.
-Nic mi nie jest.- Krzyknęła Dominika i poszła z powrotem do pokoju się ubrać. Dominika wyjechała z domu około 8, w pracy była chwilkę przed dziewiąta więc miał czas zrobić sobie kawę i przebrać się w mundur. Dominika siedziała przy biurku gdy do pokoju wpadł jak poparzony Paweł.
-Cześć. Dzięki bogu nie spóźniłem się.
-Cześć, no nie spóźniłeś się. Cudem bo za pięć minut odprawa.
-No dobra to leć jak coś ja jestem w łazience.
-No dobra nie ma sprawy.- Dominika poszła na odprawę, Paweł się chwilkę spóźnił ale komendant przymknął na to oko. Znów tematem przewodnim był bal świąteczny na który Dominika nie miała ochot iść. Jacek jednak wciąż nalegał. Dominika postanowiła jednak nie ulegać. Po odprawie Dominika udała się do pokoju dziś nie jechała z Pawłem na patrol, przydzielono im nowego policjanta i komendant stwierdził że Paweł pojedzie na patrol z nowym policjantem a Dominika zostanie w firmie i dokończy zaległe raporty. Po kilku minutach pracy Dominika poszła oddać wypełnione raporty dyżurnemu.
-O cześć. I co zdecydowałaś się?
-Tak.
-I....
-I nie idę na żaden bal.
-Dobra ale za karę...hym niech pomyślę....Spędzam z tobą całe święta...łącznie z wigilią i sylwestrem.
-Hym niech pomyślę.... Mi pasuje i tak nie mam żadnych planów....ale ja ustalam co robimy...
-No dobra...ale ja ustalam gdzie to robimy....
-Dobra ale ja ustalam kiedy to robimy...
-Dobra wygrałaś. A co ty taka nie w sosie byłaś na odprawie i czemu masz siniaka na czole?
-Nie w sosie bo mam nie przespane noce, a siniak sobie nabiłam wstając rano z łóżka.
-Jak?
-No normalnie, spadłam z łóżka i uderzyłam głową o biurko.
-Biedaku...No a czemu nie przespane noce?
-Od dwóch dni mieszkam u rodziców i pies wkrada mi się do łóżka a mam na niego uczulenie, niestety mam za dobre serducho i nie umiem go wygonić z łóżka.
-A czemu mieszkasz u rodziców?
-Bo nie miałam gdzie.
-No to mogłaś do mnie zadzwonić.
-Nie chciałam ci się znów narzucać.
-Domii. Nie narzucasz mi się. Zaraz po pracy pojedziemy po twoje rzeczy i zamieszkasz u mnie, bez gadania.
-Ale Jacek.... Ja naprawdę...
-Dominika nie ma gadania...A teraz zmykaj do pracy...
- No dobra buziaczki.
-Widzimy się po pracy.- Dominika i Jacek wrócili do swoich zajęć. Po pracy pojechali po rzeczy Dominiki do domu jej rodziców. Dominika wyjaśniła całą sytuacje. Jacek natomiast siedział cały czas w samochodzie nie chciał wejść do środka. Dominika nie nalegała. Około godziny 18 policjanci byli już w domu Jacka.
-To na co masz ochotę, na kolacje?- Zapytał Jacek.
-Y może na naleśniki.
-No niech będzie ale ty zmywasz po kolacji.
-Dobra, ale....Ty robisz jutro śniadanie.
-No dobra ale ty robisz obiad.
-No ale... ty po nim zmywasz.
-No dobra wygrałaś. - Jacek poszedł do kuchni przygotować naleśniki a Dominika poszła wziąć szybki prysznic. Gdy zeszła na dół ktoś zapukał do drzwi.
-Ja otworzę.- Poderwała się Dominika. W drzwiach stała Mama Jacka.
-Jest Jacuś?
-Tak już go wołam. Jacek, ktoś do ciebie.
-Już idę.- Jacek przyszedł.- Nie mam czasu rozmawiać.-Powiedział Jacek gdy zobaczył w drzwiach swoją Mamę.
-Wróć. Powiedziałam wróć.- Odezwała się Dominika.
-Nie mam zamiaru z nią rozmawiać.
-A ja się nie pytam czy chcesz czy nie. Masz tu wrócić.
-Nie.- Powiedział Jacek, odwracając się na pięcie.
-Dobra, sam tego chciałeś.- Powiedziała Dominika idąc na piętro.
-Gdzie idziesz?
-No wyprowadzam się.
-Jak to, co ty wygadujesz.
-No nie masz szacunku do własnej Matki, więc tym bardziej do mnie nie będziesz miał.
-Ale Dominika nie możesz tak zrobić.
-Jak, uciekając od problemów. No wyobraź sobie że mogę. Albo porozmawiasz z Mamą albo ja się wyprowadzę.
-No dobra.- Jacek wrócił się.
-Więc co Panią tu sprowadza?- Zapytała Dominika.
-Chciałam zaprosić was na wigilię.
-Mamy już plany, jedziemy do rodziców Dominiki.
-Ale Jacek, u moich rodziców jest wigilia na 17, więc około 20 mogli byśmy pojechać do twoich rodziców. Przecież to nie jest daleko.
-O widzisz Jacuś. To na 20-21 będziecie?
-Tak będziemy.- Odrzekła Dominika, spoglądając na Jacka, który nie był zbyt zadowolony, całą sytuacją.
-To dobrze, dobrze.
-A może wejdzie Pani na kawę? Jacek akurat robi kolację może zje Pani z nami.
-Nie nie, śpieszy mi się, muszę jeszcze zakupy zrobić. Ale dziękuję. Do widzenia.
-Do widzenia.
-Cześć mamo.- Powiedział Jacek spoglądając na Dominikę jak by miał jej za złe że zgodziła się jechać na wigilię do jego rodziców. Policjanci przenieśli się do kuchni.
-Nie rozumiem. Najpierw płaczesz przez nią a teraz na kawkę zapraszasz.
-O co ci chodzi, byłam tylko miła.
-Miła i dlatego wyskoczyłaś z pomysłem że połączymy obie wigilie.
-No nie ja wyskoczyłam z tekstem że wigilię spędzamy u moich rodziców.
-No ale musiałaś się godzić. Tak od razu.
-Jak masz z tym jakiś problem to możemy nie iść na tą wigilię.
-Możemy, chyba się przesłyszałem na pewno nie pójdziemy.
-No teraz to ja się przesłyszałam.- Dominika wyszła z kuchni i poszła do sypialni. Jacek został w kuchni i przyrządzał naleśniki. Gdy skończył nakrył do stołu i zawołał Dominikę na kolację. Dziewczyna zeszła i zobaczyła nakryty stół, świeczki, kieliszki do wina, i talerze z naleśnikami, pachniało nimi w całym domu. Jacek odsuną krzesło Dominice aby ta usiadła. On usiadł naprzeciwko. Zaczęli jeść. Jacek podniósł się i nalał do kieliszków wina. W radiu cicho grały romantyczne piosenki. Cisza, zapadła grobowa cisza. Słychać było tylko brzdęk sztućców i muzykę, co jakiś czas tykanie zegara. Gdy już oboje zjedli Dominika, podniosła się i zaczęła sprzątać. Jacek podszedł do radia, pod głosił je. Leciała właśnie ulubiona piosenka Dominiki. Jacek zobaczył że wywołał na jej twarzy uśmiech. Podszedł do niej i ją przytulił.
-Można Panią prosić do tańca?
-Nie tańczę.
-Zobaczymy.- Jacek objął Dominikę w pasie i zaczęli tańczyć. Piosenka ucichła a Jacek zbliżył swe usta do ust Dominiki. Pocałowali się. Oboje wtuleni w siebie kołysali się do ostatnich nutek piosenki. Jacek znów pocałował Dominikę. Przyparł ją swoim ciałem do ściany i namiętnie pocałował. Chwilę później oboje byli już w sypialni. Jacek całował Dominikę po całym ciele. Dziewczyna nie opierała się. Policjanci spędzili razem cudowną noc.


poniedziałek, 1 lutego 2016

Rozdział V kacyk, gdzie byłaś?

Rozdział V kacyk, gdzie byłaś?

Rano zaraz gdy słońce zaczęło wkradać się przez okna do sypialni, Jacek obudził się z bardzo silnym bólem głowy. Obok łóżka na stoliku nocnym położony był talerzyk z tabletką i szklanka z sokiem pomarańczowym do której była przyklejona karteczka z napisem „Zjedz mnie, popij mną” Jacek od razu domyślił się że to sprawka Dominiki, zastanawiał się jednak jak znalazł się w domu a tym bardziej w sypialni. Nic nie mógł sobie przypomnieć. Do pokoju weszła Dominika.
-O nie śpisz już.
-No właśnie wstałem. Jeny ale mnie głowa boli.
-No nie dziwię się, troszkę wczoraj z Pawłem poszaleliście.
-Przecież tylko dwa piwa raptem wypiłem.
-Dwa piwa....chyba do potęgi drugiej, no w sumie to prawie trzeciej.
-Co ty do mnie mówisz.
-Dobra widzę że się nie dogadamy nie było tematu. Wziąłeś już tabletkę?
-Nie, już biorę.... Jezu jaki ten sok niedobry.
-Pij to ci dobrze zrobi.- Dziewczyna śmiała się z Jacka, przy okazji bawiąc się telefonem zrobiła mu kolejne zdjęcia.
-Ja umieram, to takie zabawne.- powiedział Jacek, dziewczyna wciąż się śmiała skinęła jedynie głową potwierdzająco. Dziewczyna nie mogła opanować się ze śmiechu.- Dobra koniec, ty mi lepiej powiedz jak znalazłem się w domu a tym bardziej w sypialni.- Dziewczyna znów się zaczęła śmiać. Jej śmiech było słychać prawie w całym domu.
-Naprawdę chcesz wiedzieć?
-No tak chyba mam prawo.
-No ja na twoim miejscu bym nie chciała wiedzieć co się działo.
-Jak to, co takiego zrobiłem.- W tej chwili dziewczyna mogła wmówić Jackowi wszystko począwszy od zawodów w czołganie po polu zakończywszy na udawaniu psa.
-Więc od czego by tu zacząć.
-Od początku. Uważam że było by tak najlepiej.
-No więc....Wróciłeś o własnych siłach....do sypialni musiałam cię niestety na siłę zaciągnąć...Naprawdę nic nie pamiętasz?
-Coś pamiętam. Która godzina?
-Dochodzi 8, a co?
-Musimy jechać do pracy zaraz.
-Nie nikt nie jedzie dziś do pracy.
-Jak to? Dlaczego?
-No powiem ci że jak wracaliśmy to spotkaliśmy komendanta. Nie pytaj o czym z nim rozmawiałeś, bo nawet nie mam zamiaru tego powtarzać. Mianowicie jak zobaczył w jakim jesteś stanie to dał ci dwa dni wolnego.
-A ty?
-Co ja.
-Nie idziesz do pracy?
-Dziś mam wolne. Wiesz ja z reguły mam weekendy wolne.
-A no dobra, nie wiedziałem.
-Nic się nie stało masz prawo nie wiedzieć. Dobra ja się zbieram. Widzimy się za dwa dni w pracy.
-A ty do kąt?
-No do domu. Wyobraź sobie że mam coś takiego jak dom.
-A no tak, leć leć. Do zobaczenia.
-No cześć.- Dominika pożegnała się z jackiem i wróciła do domu, gdzie czekała na nią zaniepokojona siostra. Dominika po cichu weszła do domu. To nic nie dało jej siostra i tak ją słyszała.
-Gdzie byłaś, przez kilka dni wiesz jak się martwiłam.
-Byłam w pracy.
-Przez cztery dni?
-No....
-Dominika ja już chciałam na policje dzwonić.
-O tam by ci pomogli, przez cały czas tam byłam.
-Do prawdy.
-No tak.
-A gdzie nocowałaś? Może na komendzie co?
-Nie u znajomych, mieszkają obok.
-Ciekawe. Bardzo ciekawe. Cała rodzina się zamartwia a ty nawet nie masz zamiaru głupiego SMS-a napisać że na noc do domu nie wrócisz.
-Dobra weź skończ nie mam pięciu lat żeby ci mówić, gdzie idę i na ile czasu.
-No nie masz, ale wyobraź sobie że by wypadało.
-Dobra weź zajmij się sobą a nie mnie się czepiasz.- Dominika skończyła na tych słowach rozmowę i poszła do swojego pokoju. Przebrała się i udała się pobiegać do parku jak co dzień. No może jak co dzień ale przed kilkoma dniami. Dominika wróciła do domu około obiadu. Wzięła szybki prysznic i poszła przygotować coś na obiad.
-O proszę, ktoś raczył do domu wrócić.- Odezwał się głos z salonu.
-Zamknij się.- Odpowiedziała Dominika.
-Gdzie byłaś tyle czasu?
-To nie twoja sprawa.
-Owszem moja. Wyobraź sobie że razem mieszkamy.
-No wiesz jak ci to przeszkadza to ja mogę się wyprowadzić.
-O i w końcu mówisz do rzeczy.
-Dobra o co ci chodzi?
-Mi o nic.
-Doprawdy. Weź nie zgrywaj cwaniaczka tylko mów co chcesz.
-Mogła byś nas informować jak gdzieś na dłużej wychodzisz.
-A co zepsułam wam plany i nie mieliście z kim dziecka zostawić.
-To już było bezczelne. Jak ty się zachowujesz?
-Tak jak sobie na to zasłużyłeś. A teraz przepraszam mam jeszcze coś do załatwienia.
-Do prawdy. Mam nadzieję że w sprawie mieszkania.
-Jakiego mieszkania?
-No przed chwilą powiedziałaś że się wyprowadzisz. Więc musisz już mieć mieszkanie. Z miłą chęcią pomogę ci zanieść walizki do samochodu.
-O to dobrze się składa. Bo trochę ich mam.
-Co wy się tak drzecie.- Powiedziała Daria (siostra Dominiki) schodząc po schodach.
-Marcel śpi?- Zapytał się Kacper (mąż Darii).
-No właśnie się obudził.
-O jak mi przykro.- Powiedziała Dominika idąc do kuchni, skończyć przygotowywać jedzenie. Kłótnia wciąż trwała jednak teraz w kuchni.
-Zostaniesz dziś z Marcelem?- Zapytała Daria.
-Niech twój mąż zostanie, przecież jest taki idealny.
-Dobra skończcie wreszcie. Musicie się ciągle kłócić.
-Niedługo przestaniemy, już niedługo to marnotrawne dziecko się wyprowadzi.- Kacper tymi słowami bardzo zranił Dominikę. Dziewczyna nie wytrzymała i zaczęła płakać z płaczem uciekła do swojego pokoju. Rzuciła się na łóżko i płakała. W pewnym momencie podniosła się otarła oczy z łez i podeszła do szafy. Wyjęła z niej niebieską dość sporą torbę podróżną i zaczęła się pakować. Do jej pokoju przyszła Daria.
-Puka się.
-Co ty robisz?
-Pakuje się, nie widać?
-Przestań. Powiedziałam przestań.
-Mam już dość rozumiesz mam dość.
-Dominika on nie chciał. Przestań.
-Mam dość...-Dominika usiadła na łóżku i zaczęła płakać.- Dokładam się do czynszu, gotuje, sprzątam, dbam o ogród, zajmuje się Marcelem i dzieciakami Pauli w wolnym czasie, żeby wam było łatwiej. A zamiast dziękuję słyszę że jestem marnotrawna i niepotrzebna. Mam dość.
-Ale co zrobisz, gdzie pójdziesz.
-Nie wiem. Nie mam pojęcia. Byle daleko stąd.
-Dominika uspokój się.- Daria przytuliła swoją młodszą siostrę.
-Nie mam już dość. Mam tylko nadzieję że nie przyjdzie do mnie w łaskę jak nie będziecie mieli z kim Marcela zostawić. Radźcie sobie beze mnie.
-Dominika, przestań. Do kąt pójdziesz? Co zrobisz?
-Mówiłam że nie wiem. Może pójdę do rodziców. Może do Jacka. Nie wiem nie mam pojęcia. Nie chcę go więcej widzieć. Mam już tego dość.
-Kto to Jacek?
-Znajomy z pracy. Nocowałam u niego, przez dwa dni. Miałam dwie dniówki i nocki pod rząd i musiałam się wyspać, więc spałam u niego.
-Dlaczego nie w domu?
-No wyobraź sobie że tylko jak bym wróciła była by kolejna awantura, potem bym musiała zrobić obiad i do tego jeszcze opiekować się dzieciakami, skończyła bym około godziny 16. Poszła bym spać na krótko bo zaraz dzieciaki by zaczęły płakać lub rozrabiać, a Kacper miał by gdzieś że ja pracuje i robił by ze mnie niewolnicę. O 18 musiała bym wstać najpóźniej bo na 19 umówiłam się z Jackiem. Nie miała bym czasu na nic a i tak bym nigdzie nie poszła bo Kacper by nagle musiał jechać do kolegi bo coś mu się zepsuło. Spędziła bym kolejną noc pilnując dzieciaków a potem pilnując Kacpra żebyś ty się nie dowiedziała że znowu gdzieś pojechał i ja zostałam sama z dzieciakami nie mając czasu na nic a on wrócił pijany.- Dominika skończyła się pakować i wyszła z pokoju. Daria wybiegła za nią.
-Dominika wróć.- Krzyczała Daria.
-Nie mam zamiaru, kiedyś wrócę po resztę rzeczy.- Odpowiedziała Dominika.
-Niech idzie, nikt jej nie potrzebuje do szczęścia.
-Przegiąłeś.- Powiedział Daria, strzelając z liścia Kacprowi prosto w twarz. Daria pobiegła za Dominiką. Dziewczyna jednak zdążyła już pojechać. Jeździła po mieście przez około dwie godziny. Postanowiła z kimś pogadać. Nie wiedziała jednak do kogo zadzwonić. Do Pawła nie chciała dzwonić, on ma swoje sprawy, przecież ma rodzinę i dziecko w drodze. Daria... no właśnie Daria... nawet nie było takiej opcji. Został jej tylko Jacek, ewentualnie znajomi za czasów szkoły ale oni nie chętnie z nią rozmawiali Dominika przecież była policjantem. Jacek... nie powinna go obarczać swoimi problemami. Już i tak za dużo dla niej zrobił. Dominika postanowiła pojechać do rodziców. Wiedziała że będzie musiała streścić całą ta sytuację, ale przecież coś musiała zrobić nie miała gdzie się podziać. Gdy dojechała już na miejsce, na podwórku dostrzegła samochód swojego brata „No to pięknie, dobra jakoś to przeżyje”. Dziewczyna weszła do domu.
-Dzień dobry, wszystkim.- Powitanie Dominiki rozległo się po całym domu.
-Dominisia to ty?- Zapytała starsza kobieta siedząca w koncie, przy stole kuchennym.
-Cześć Babciu, jak się czujesz.- Powiedziała Dominika. Przywitała się z babcią, w domu było cicho. Babcia siedziała jak zawsze na swoim ulubionym krześle w rogu kuchni. W pomieszczeniu aż roiło się od zapachów i ozdób świątecznych.
-O wnusiu a co ty tu robisz?
-Wpadłam was odwiedzić. A rodziców nie ma?
-Są na górze. Poszli bo Andrzejek przyjechał z Patrycją.
-I zostawili Babcię samą?
-No chyba chcieli porozmawiać.
-To ja zrobię herbatki, napije się babcia?
-Oczywiście, dziękuję.
-Oj nie ma za co.- Powiedziała Dominika i zaczęła robić herbatę. Po chwili usiadła przy stole naprzeciwko babci. Kobiety zaczęły pić herbatę.
-Na długo przyjechałaś?
-Nie wiem, a skąd babcia wie że przyjechałam na jakiś czas?
-Oj córcia znam cię. Widzę po twoich oczkach. Czemu płakałaś?
-Jakoś nie mam ochoty o tym rozmawiać.
-Coś w pracy?
-Nie, chciała bym żeby to było coś w pracy.
-Więc co się stało?
-Pokłóciłam się z Darią i Kacprem. W sumie to tylko z Kacprem. Ale skończyło się na tym że zabrałam swoje rzeczy i przyjechałam do was.
-Ale to wyrzucili cię z domu?
-Nie no bez przesady, pokłóciliśmy się i postanowiłam na jakiś czas się ulotnić, przemyśleć wszystko i odpocząć.- Dominika mimo złości i nienawiści jaką czuła do Kacpra nie miała zamiaru, pogrążać go w oczach rodziny, nie zrobiła by nigdy takiego świństwa swojej siostrze. Do kuchni przyszli właśnie rodzice Dominiki, jej brat i jego narzeczona.
-O cześć siostra.
-Cześć, a co ty tu robisz?
-A przyjechałem zobaczyć co u staruszków słychać a ty?
-Tak samo. Cześć Patrycja.
-Cześć córciu.- Powiedział jej Tata.
-Cześć tatuś.- Dziewczyna przytuliła się do ojca.- Mamusiu.- Dominika uśmiechnęła się i przytuliła do mamy.
-No cześć piękna, pokaż się....Ależ ci włosy urosły o i przytyłaś, w końcu nie wyglądasz jak chodzący obiad dla psa.
-Tęskniłam za tymi twoimi czułymi słówkami.- Powiedziała Dominika i znów przytuliła się do Mamy. Wszyscy usiedli przy stole i zaczęli wspominać czasy jak byli młodzi, no w sumie to jak Dominika i Andrzej byli dziećmi. Około godziny 18 Andrzej z Patrycją pojechali. Dominika postanowiła porozmawiać z rodzicami.
-Mamo, Tatuś, możemy chwilkę porozmawiać.
-Co się stało, córuś?- Zapytał tata.
-Bo, zaistniała pewna sytuacja i czy ja mogę u was kilka nocy zostać. Jeśli to nie problem.
-Córuś, to jest twój rodzinny dom. Możesz tu nocować ile będziesz chciała i kiedy będziesz chciała.
-Dziękuję.- Powiedziała Dominika i przytuliła się do rodziców.
-Idź rozpakuj rzeczy w pokoju i przyjdź na kolacje.

-No dobra. Dziękuję.- Dominika poszła do swojego, dawnego pokoju. Weszła do środka i zobaczyła że nic w pokoju nie jest ruszone od kąt się wyprowadziła. Na ścianie wisiały wszystkie jej dyplomy. Na półkach roiło się od zdjęć i książek, ale nic nie było ob kurzone. Dominika otworzyła szafkę, rozpakowała rzeczy i zaczęła rozglądać się po pokoju. Oglądała każde zdjęcie po kolei, roniąc łzy przy niektórych z nich. Po kolei i ze szczególną uwagą i ostrożnością czytała każdy dyplom. Tytuły książek i gazety, leżące obok siebie. Dominika zajrzała do małej szafeczki stojącej w rogu pokoju. Znalazła w niej karton. W środku było mnóstwo zdjęć i kartek świątecznych. Na samym dnie było małe pudełeczko. Dominika dobrze wiedziała co jest w środku, dlatego nie otworzyła pudełka. Zbyt wiele by to ją kosztowało. Dominika schowała pudełeczko do szafki gdzie miał ubrania a karton włożyła z powrotem do szafeczki. Zeszłą na dół na kolację. Po kolacji Dominika wraz z rodzicami usiadła przed telewizorem i zaczęli oglądać filmy. Tata wstał, podszedł do barku wyjął butelkę wina, otworzył i nalał wszystkim do kieliszków. Dominika opowiedziała całą historię rodzicom. Porozmawiała z nimi i wszyscy udali się spać. Tej nocy Dominice bardzo trudno było zasnąć.