Rozdział VII
kolędnicy, gwiazdy
Rano policjantów obudził telefon. Obudzili się w dość
nietypowej pozycji bo Jacek spał na podłodze a Dominika była
rozwalona na całym łóżku. Dominika odebrała telefon.
-Słucham.
-A kto mówi?
-Zależy kto pyta.-Odpowiedziała Dominika.
-Komendant Policji Powiatowej w....
-A co się stało że pan dzwoni?
-Mogę Jacka do telefonu poprosić.
-Tak ale to nie mógł komendant na jego telefon
zadzwonić.
-A to z kim ja rozmawiam?
-Z Dominiką.
-Posterunkowa, a co wy robicie, czemu macie telefon
Jacka?- Gdy Dominika usłyszała te słowa przestraszyła się,
rzuciła poduszką w śpiącego jeszcze Jacka. Ten gdy zobaczył że
dziewczyna podaje mu telefon, zdziwił się.
-Po co mi dajesz swój telefon?
-To twój. Komendant dzwoni.
-Tak słucham?- Serce jacka stanęło w gardle.
-Jacek a ja mam wam specjalne zaproszenia do pracy
wysyłać? Wy myślicie że ja nie mam nic innego do roboty tylko
wydzwanianie po funkcjonariuszach aby raczyli przyjść do pracy.
-Ale panie komendancie dziś 22.
-No i co w związku z tym?
-Oboje mamy dziś wolne. Przecież dał nam komendant
urlop do końca świąt. Od dziś go zaczynamy.
-A faktycznie, przepraszam, nie przeszkadzajcie sobie.
Wesołych świąt.
-Wesołych świąt.- Odpowiedział Jacek po czym się
rozłączył. Popatrzył na zdziwioną Dominikę.
-To na czym skończyliśmy. A tak już pamiętam.- Jacek
rzucił w dziewczynę poduszką i położył się dalej spać.
Dominika nie mogąc zasnąć zeszłą do kuchni przygotować
śniadanie. Niestety lodówka była pusta. Dziewczyna wróciła do
sypialni i wskoczyła na śpiącego Jacka.
-Jacuś.
-Co się stało?
-Nie ma nic do jedzenia.
-Potem pojadę po zakupy.
-Jacuś.
-Co?
-A mogę jechać z tobą?
-No dobra.
-Jacuś.
-Co, znowu?
-A o której pojedziemy?
-Jak się wyśpię.
-Jacuś.
-No dobra już wstaję.- Powiedział chłopak wstając z
łóżka.
-Chciałam się zapytać co chcesz do picia, ale skoro
już wstałeś. To co za półgodziny jedziemy?
-Półgodziny?
-No w sumie masz rację, muszę jeszcze się pomalować,
to za godzinę.- Powiedziała Dominika całując Jacka w policzek.
Partnerzy udali się do kuchni aby wypić kawę, której też nie
było. Policjanci nie jedząc śniadania pojechali na zakupy.
Dominika wzięła największy koszyk i weszła do sklepu. Jacek szedł
za nią i wrzucał do koszyka co popadnie.
-A co ty robisz?- Zapytała Dominika gdy zobaczyła co
robi Jacek.
-No zakupy. A co mogę robić.
-No ale patrz co bierzesz. Czemu pierwsze co wrzuciłeś
to paczka cukierków i to w dodatku za 15 zł.
-No ale....
-Jeny. Dobra zaczynamy od najważniejszego. Idziemy po
kawę i mleko.
-No niech ci będzie.
-Nie niech ci będzie tylko dobrze kochanie.
-Dobrze kochanie.- Powiedział Jacek i poszedł w
stronę regału z kawą. Następnie partnerzy udali się do stoiska z
warzywami i owocami. Do policjantów nagle ktoś podszedł.
-O Dominika, cześć.- Powiedział głos zza
policjantów. Dominika poznała głos od razu. Najpierw na jej twarzy
pojawił się smutek a następnie udawany uśmiech.
-O cześć siostra. Widzę na zakupy się udałaś.
-No tak, a ty widzę też. Myślałam że dziś
pracujesz.
-Nie właśnie zaczęłam urlop. A mężulka gdzie masz?
-Poszedł po kawę. A ty z kim jesteś?
-Zapomniałam was sobie przedstawić. Jacek Daria. Daria
Jacek.
-Miło mi.- Powiedział Jacek.
-A gdzie masz Marcelka?
-Z Kacprem jest. A powiedz mi, skoro masz urlop...to
może zajęła byś się dziś Marcelem. Podrzuciła bym ci go po
południu.
-Daria wiesz co myślę na ten temat.
-No wiem ale ja mam dwójkę a Kacper, musi jechać
pomóc przy samochodzie Robertowi.
-Daria, on też raz na jakiś czas mógłby z nim zostać
w domu. Nic mu się nie stanie.
-Dominika ja wiem ale tu chodzi o Marcela a nie o
Kacpra.
-Ale gdzie ja ci go wezmę?
-No przecież jesteś u rodziców. Na jedną noc.
Proszę.
-No nie jestem od wczoraj u rodziców. Mieszkam z
Jackiem.
-Ale możemy zająć się małym. Weźmiemy go najwyżej
ze sobą.- Wtrącił się Jacek.
-Gdzie weźmiemy?- Zapytała Dominika.
-No to miała być niespodzianka.
-Serio, nie lubię niespodzianek.
-No to zajmiecie się małym?
-No zajmiemy się, zajmiemy.- Powiedziała Dominika.
-A zapakujesz mu garnitur?- Zapytał Jacek.
-Garnitur a po co?- Zapytała Dominika.
-No niespodzianka, musi ładnie wyglądać.
-Dobra nie pytam o nic więcej.- Powiedziała Dominika,
wkładając warzywa do koszyka.
-No proszę dziecko marnotrawne się znalazło. A co ono
tu robi.- Powiedział z uśmiechem na ustach Kacper, który wrócił
z Kawą. W oczach Dominiki pojawiła się bezbarwna ciecz, zwana
potocznie łzami. Dziewczyna nic nie odpowiedziała.
-Kacper daj spokój.- Powiedziała Daria.
-Co nawet nie ma zamiaru mi od powiedzieć. Suka
pieprzona.- Po tych słowach, Dominika wybiegła ze sklepu z płaczem.
-Odszczekaj to...powiedziałem odszczekaj to...-Jacek
zaczął szarpać się z Kacprem.
-Weź koleś wyluzuj. Na żartach się nie znasz?
-No dla mnie to nie był żart i raczej dla Dominiki też
nie.
-Dobra koleś zluzuj. Trochę.
-Nawet nie mam zamiaru. Za coś takiego powinienem ci
sklepać twarz.
-Ej uspokójcie się. Proszę. Pogadajmy na zewnątrz.-
Wtrąciła się Daria. Jacek puścił Kacpra i wyszedł ze sklepu.
Rozglądał się dookoła i biegał po parkingu aby znaleźć
dziewczynę. Dominika siedziała skulona za sklepem, oparta o ścianę,
cichutko płakała. Jacek podbiegł do niej i ją przytulił.
Dominika jednak go odepchnęła. Jacek się nie poddał, ponownie ją
przytulił. Tym razem dziewczyna go nie odepchnęła. Jacek podniósł
się razem z Dominiką i wrócili do samochodu. Podjęli decyzję że
pojadą do innego sklepu. Po zakupach policjanci udali się do domu.
Jacek wyjmował zakupy z samochodu a Dominika poszła do domu je
rozpakowywać. Jak by tego brakowało do Jacka przyjechał jego
znajomy, no niestety Dominika znała się z nim od dzieciństwa. Byli
na siebie śmiertelnie obrażeni.
-Dominika. Chodź poznasz mojego kumpla.
-Już idę.- Powiedziała Dominika odkładając pracę
na potem.- Kurwa, jeszcze jego tu brakowało.- Powiedziała Dominika
gdy tylko zobaczyła kto przyjechał.
-To wy się znacie?- Zapytał Jacek, zaskoczony reakcją
dziewczyny.
-No niestety tak. A teraz przepraszam mam lepsze
zajęcia.- Powiedziała Dominika i poszła dalej rozpakowywać
zakupy.
-A skont się znacie?- Jacek zapytał gościa.
-Z piaskownicy, ale nie chcę o tym gadać. Przyszedłem
w innej sprawie.
-No mów co się stało.
-Akumulator mi w aucie nawalił.
-Poczekaj, zaraz przyjdę.- Jacek wrócił do domu,
przyszedł do kuchni napić się czegoś, gdy zobaczył że w koncie
siedzi Dominika ze łzami w oczach.
-Ej co się stało?
-Nie ważne. Idź mu pomóż. Co chcesz na obiad.
-Ej czemu płaczesz? Dominika nie zbywaj mnie.
-No naprawdę nic. Idź już. Proszę idź.
-No jak wolisz.- Jacek wyszedł. Dominika jednak wciąż
płakała. Minęło jakieś piętnaście do dwudziestu minut gdy
przyjechała Daria z Marcelem. Dominika wysłała do niej SMS-a z
adresem Jacka.
-Dobra tu masz pampersy, w tamtej torbie są zabawki, a
w małej kieszonce masz mleko jak by płakał to....
-Daria, spokojnie, poradzimy sobie.
-No dobra, Jak by coś to dzwoń.
-Niema sprawy. Miłej pracy. A o której po niego
wpadniesz.
-Nie wiem a mogę po południu?
-No jasne nie ma problemu. Trzymaj się.
-No buziaki.- Daria pojechała. Dominika została sama z
Marcelem. Chłopiec na szczęście spał, więc Dominika poszła
przygotować obiad. Gdy tylko skończyła poszła się położyć.
Położyła Marcela na łóżku i położyła się obok. Po chwili
zasnęła. Jacek wrócił od znajomego. Nikogo nie ma w domu, zdziwił
się Jacek. Poszedł do sypialni się przebrać. Gdy wszedł do
środka zobaczył coś co prawie doprowadziło go do płaczu.
Najpiękniejszy widok na świecie. Jacek zrobił kilka zdjęć i
postanowił położyć się obok Dominiki. Policjantów obudził
telefon. Jacek wstał aby odebrać.
-Słucham.
-Cześć Jacek. Paweł z tej strony.
-No widzę mamy XXI wiek, wyświetlasz mi się.
-Będziecie dziś?
-Nie wiem, jeszcze namawiam Dominikę.
-A no dobra, bo tak sobie pomyślałem, że jak w domu
zostajecie to bym wam dziewczynki na noc podrzucił. Mają po trzy
latka więc nie zrobią wam krzywdy. A ja nie mam z kim ich zostawić.
-No dobra nie ma sprawy. Podrzuć je do mnie.
-No dobra to za 10 minut będę.
-Ok. czekamy.- Powiedział Jacek i wrócił do łóżka.
-Kto to dzwonił?
-Paweł.
-A co chciał?
-Podrzuci nam dziewczynki, wiesz i tak nie idziemy na
bal.
-A nie miałeś mieć jakieś niespodzianki dla mnie?
-Miałem, ale nie wypaliła.
-Dobra nie wnikam.
-No chciałem zabrać was na bal, ale ty i tak byś nie
weszła do środka.
-Dlaczego, nie?
-No bo mówiłaś że nie idziesz i koniec.
-No może mówiłam.
-A co chcesz jechać?
-Nie no co ty, z kim my teraz trójkę dzieci zostawimy?
-Z moją mamą.
-No już nie przesadzaj.
-No ale mama na pewno się zgodzi.
-Nie ma nawet takiej opcji.- Jacek jednak nie słuchał
i zadzwonił do mamy.
Pierwszy sygnał....drugi....trzeci....
-Co się stało Jacuś?
-Mamy awaryjną sytuację.
-No mów?
-Nie mamy z kim zostawić trójki dzieci?
-Jakich dzieci?
-No siostrzeńca Dominiki i córek znajomego.
-No dobra za piętnaście minut będę u was.
-Dzięki kochana jesteś.- Jacek odłożył słuchawkę
i poszedł do Dominiki, która właśnie przebierała Marcela.
-Jaki malusi.- Powiedział Jacek, podchodząc do
Dominiki.
-Malusi. Duży już jestem, prawda? No taki duży, no
pokaż wujkowi jaki duży jesteś.
-Mama się zgodziła. Idź się przebież.
-A muszę go najpierw nakarmić.
-Ja to zrobię.
-Ale wiesz jak?
-Nie ale coś wymyśle.....żartowałem....Kacper ma
synka w jego wieku.
-Zabije cię za to.- Dominika poszła się przebrać. W
międzyczasie przyjechał Paweł i mama Jacka. Dziewczynki poszły z
mamą Jacka do kuchni a Dominika z Jackiem w tym czasie poszli się
przygotować. Marcel nieźle marudził i Policjanci zdecydowali że
wezmą go ze sobą. Około godziny dziewiętnastej, wszyscy byli już
gotowi. Policjanci udali się na bal. Oczywiście gdy tylko pojawili
się na nim razem i to w dodatku z dzieckiem cała komenda huczała
już nowymi plotkami. Policjanci wrócili z balu dość wcześnie
ponieważ mieli ze sobą Marcelka. Nad ranem przyjechał Paweł po
córki. Policjanci postanowili, ubrać choinkę. Jacek zniósł ze
strychu kilka kartonów ozdób świątecznych. Dominika wzięła
aparat i robiła zdjęcia. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Jacek udał
się otworzyć. Za drzwiami byli Kolędnicy. Gdy tylko Jacek uchylił
drzwi dzieci zaczęły radośnie śpiewać kolędy. Dominika zaraz
gdy to usłyszała przywędrowała do drzwi. Jacek wrócił natomiast
do środka zabrał aparat i kocyk aby Marcel się nie wyziębił.
Zrobili kilka zdjęć, wrzucili do puszki parę złotych. Zaraz za
kolędnikami był ksiądz, który się nimi opiekował. Zaraz
nawiązała się dość ciekawa rozmowa.
-Szczęść Boże drogie dzieci.- Powiedział Ksiądz.
-Szczęść Boże.- Odpowiedział Jacek.
-Więc możemy porozmawiać?- Zapytał ksiądz,
spoglądając na dzieci które poszły kolędować dalej.
-Ależ oczywiście, zapraszamy do środka.- Powiedziała
Dominika prowadząc gościa do salonu. W salonie nie było zbyt
czysto, ponieważ akurat partnerzy ubierali choinkę.
-Więc od dawna tu mieszkacie?
-Od kilku tygodni.- Powiedział Jacek.
-A w kościele was nie widziałem.- Powiedział ksiądz.
-Ja nie jestem z tond.- Zaczęła tłumaczyć się
Dominika.
-My należymy do parafii, Dominiki. Rozumie ksiądz.
-No dobrze, rozumiem, a od dawna jesteście razem.-
Dominika zaczęła kaszleć gdy tylko usłyszała to pytanie.
-No my...jak by to powiedzieć...od niedawna...-Wydusił
z siebie Jacek.
-Od niedawna to znaczy od kiedy dokładnie?
-Od trzech dni proszę księdza.- Powiedziała Dominika.
-A ten mały przystojniak to kto?
-Marcel.- Powiedział Jacek.
-A ile już ma?
-Za trzy dni będzie miał dziewięć miesięcy.-
Powiedziała dziewczyna po chwili zastanowienia.
-O to już duży chłopak z niego, a był chrzczony?
-Tak był.
-A w jakim kościele?
-O jejku nie pamiętam.- Powiedziała Dominika.
-Jak to nie pamięta pani?
-No normalnie nie muszę pamiętać daty chrztu mojego
siostrzeńca.
-Siostrzeńca, a to przepraszam, myślałem że to
Państwa dziecko.- Na twarzy Dominiki pokazał się delikatny uśmiech
i rumieńce na jej bladych policzkach. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
Dominika poszła otworzyć, spodziewała się kogo tam zastanie. Tak
jak dziewczyna przypuszczała za drzwiami była jej siostra.
-Hej, wpadłam po małego.
-No cześć. Wejdziesz na kawę?
-Nie nie mogę, śpieszę się. Ale wiesz co bo jest
mała zmiana planów i wigilia będzie u nas więc, mama prosiła
żeby ci przekazać.
-No dobra, nie ma problemu.
-A ty będziesz z Jackiem?
-No tak, mama ci nie mówiła?
-Nie, wiesz co, wydaje mi się że o tym nie wspomniała.
-No ale wiesz, już teraz będę na pewno z Jackiem. Ale
na pewno na 18?
-Tak tak, godzina nie uległa zmiany. A będziesz
śpiewać w tym roku?
-Nie wiem, Kris do mnie nie dzwonił jeszcze.
-A ty, wiesz już coś?
-No właśnie nic. Dobra ja już lecę. Buziaczki.
-No buziaczki. Jak coś będziesz wiedziała to daj mi
znać.
-Oczywiście. Miłego dnia.
-Dzięki. Buziaczki do jutra.- Dziewczęta się
pożegnały. Dominika wróciła do domu. Jacek w tym czasie rozmawiał
przy kawie z księdzem, dziewczyna przysiadła się do rozmówców i
z taktem wsłuchiwała się w ich rozmowę.
-Więc oboje jesteście policjantami?
-Tak, pracujemy w jednej komendzie.
-A to możecie.
-Nie rozumiem?
-No chodzi mi o to czy związki między policjantami z
jednej komendy są dozwolone?
-Tak, są dozwolone, chyba że para jeździ razem w
patrolu.
-A rozumiem. A myśleliście już o przyszłości?
-O przyszłości, jak na razie to my nawet nie mamy
planów na sylwestra więc nie myślimy jeszcze o przyszłości.
-Czyli nie podjęliście jeszcze tematu ślubu i dzieci.
-Dzieci...-Powiedział Jacek. Dominice napłynęła do
oczu bezbarwna ciecz.
-Przepraszam.- powiedziała dziewczyna płaczliwym
głosem i odeszła od stołu.
-Co się stało?- Zapytał Jacek.
-Przepraszam.- Ponownie powiedziała Dominika i uciekła
z płaczem do sypialni. Jacek podniósł się, ksiądz zrobił
dokładnie to samo i wyszedł z domu Jacka. On natomiast od razu
pobiegł do sypialni. Dziewczyna siedziała na łóżku i płakała.
Jacek usiadł na łóżku obok niej.
-Przepraszam.- Znów wyszeptała dziewczyna.
-Ale za co ty mnie przepraszasz?
-Przepraszam.
-Dominika co się dzieje? Dlaczego płaczesz? Zrobiłem
coś nie tak?
-Nie to nie twoja wina.
-Więc czemu płaczesz?
-To to....to jest silniejsze ode mnie. Przepraszam.-
Dziewczyna wybuchnęła płaczem i wtuliła się w Jacka.
-Już nie płacz, cichutko.- Jacek próbował pocieszyć
dziewczynę ale nie miał pojęcia jak. Przytulił ją jak tylko
najczulej potrafił i delikatnie głaskał po plecach.
-Bo jak....jak ja...to było jeszcze na
studiach....ja...ja byłam....w ciąży.... Tomek on....on był
ojcem...mieliśmy pobrać się na wiosnę ale on miał
wypadek...potem...potem ja trafiłam do szpitala...- Dominika w tym
momencie przestałą mówić. Jacek na to miast domyślił się co
dziewczyna chciała dalej powiedzieć. Wiedział ze to zły moment na
taką rozmowę tym bardziej że dziewczyna jeszcze się po tym nie
pozbierała. Postanowił jednak że nie będzie drążył tego
tematu.
-Już nie płacz. Mam pomysł. Chodź ze mną.
-Ale gdzie?- Zapytała dziewczyna ocierając łzy.
-Zobaczysz. Chodź.- Dominika wstała z łóżka i
poszła za Jackiem. Oboje weszli na strych. Dominika zastanawiała
się po co on ją tu przyprowadził. Oboje usiedli na starej kanapie.
-Po co my tu przyszliśmy?
-Zobacz.- Jacek pokazał dziewczynie małe okienko na
dachu.
-No okno i....
-Co widzisz?
-Okno...
-Dalej...
-Ciemność....
-No przypatrz się....
-Niebo....gwiazdy....księżyc...
-No i widzisz.... każdy ma swoją gwiazdę....wybierz
sobie jedną...
-Ta...
-Dlaczego, akurat ona?
-Jest inna. Taka samotna.
-Więc ja wybieram tamtą.
-Dlaczego?
-Żeby twoja nie była samotna.- Jacek uśmiechnął się
do Dominiki. Ona natomiast popatrzyła na niego i pocałowała go.
-Jacuś....
-Tak?
-To...najpiękniejsze słowa jakie usłyszałam....
Dziękuje...
-Kocham cię.- Powiedział Jacek. To było pierwsze
kocham cię jakie dziewczyna usłyszała od niego. Dominika znów
pocałowała Jacka. Następnie oboje zeszli na dół i poszli dalej
ubierać choinkę. Gdy skończyli Jacek zrobił kilka zdjęć.
-Jacuś. Tak sobie myślę, może powinnam jakieś
ciasto upiec, jak mamy do twoich rodziców na wigilię jechać.
-Nie no co ty nie przesadzaj.
-Ale my nawet nie mamy dla twoich rodziców prezentów.
-Dominika spokojnie. Mamy wszystko.
-Jak to?
-No kupiłem już kilka dni temu. Nie martw się.
-No w sumie to masz rację.- Rozmowę przerwał im
telefon. Dominika bez wahania odebrała.
-Tak słucham.
-Cześć Domcia. Kris z tej strony.
-O cześć. Numer zmieniłeś.
-No tak ale ja nie w tej sprawie, możesz gadać?
-No tak, mów co się stało.
-Dasz radę jutro śpiewać?
-No powinnam dać radę.
-Powinnaś czy będziesz?
-Nie wiem, muszę z Jackiem porozmawiać.
-Z kim porozmawiać?
-Nie ważne.-Powiedziała Dominika i podeszła do
Jacka.- Słuchaj damy radę po kolacji u twoich rodziców, pojechać
do świętej Trójcy?
-Po co chcesz tam jechać?
-Na pasterkę, potrzebują solistów.
-Solistów. Ty śpiewasz?
-No tak, dobra nie ważne, damy radę czy nie?
-Damy radę jakoś damy radę.
-No dobra....Przyjedziemy, a ty będziesz?- Dziewczyna
zapytała Krisa.
-Tak, tak no przecież to mój chór.
-Dobra to widzimy się jutro, na 23.30 tak jak zawsze?
-Tak tak, tu bez zmian.
-Dzwoniłeś do Darii?
-Nie a możesz ją poinformować?
-No jasne, to do jutra.
-No papa.- Dominika po rozmowie z Krisem zadzwoniła do
Darii aby ją o wszystkim poinformować. Gdy dziewczyna zakończyła
rozmowę z siostrą, udała się do kuchni aby przygotować coś do
zjedzenia. Jacek jednak ją uprzedził. Przygotował na kolację
kanapki z serem i pomidorem a do tego kakao. Dziewczyna usiadła przy
stole i zjadła razem z Jackiem kolację.
-No muszę ci powiedzieć że cudownie gotujesz.-
Powiedziała Dominika.
-No mam super nauczyciela.
-Kogo?
-Moją ukochaną.- Powiedział Jacek po czym dał
buziaka dziewczynie w policzek. Po kolacji oboje wzięli się za
zmywanie naczyń. Wiadomo jak dwie osoby się za coś biorą a są
zakochane to zbyt dobrze tego nie zrobią. Gdy skończyli myć
naczynia Dominika była cała mokra a Jacek nie mógł powstrzymać
się ze śmiechu. Oboje zaczęli się wygłupiać. Jacek złapał za
aparat i zaczął robić Dominice zdjęcia. Dziewczyna zaczęła
zabierać mu aparat. Niestety był dużo silniejszy niż ona i po
chwili dziewczyna leżała na kanapie w salonie. Jacek oczywiście
leżał na niej.
*&*&*&*&*&*&*&*&*&
Przepraszam że tak długo mnie nie było, ale ostatnio nie miałam zbyt wiele czasu i musiałam odpuścić nieco. Wypadło akurat na tego bloga :( ale już jestem :) życzę miłego czytania :)